Branża

Prezent od ministra Wilczka

Wiesław Wajnert, 2017 r.

Prezent od ministra Wilczka

Rozmowa z Wiesławem Wajnertem, twórcą i założycielem firmy Wajnert Meble, którą rozwijał od skromnego zakładu rzemieślniczego do zatrudniającego ponad 800 osób przedsiębiorstwa.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Rozmowa opublikowana została w książce „Wizjonerzy i biznesmeni” (t. 2), wydanej przez Wydawnictwo meble.pl w 2018 r. Poniżej piąty rozdział tego wywiadu. Czwarty rozdział można przeczytać tutaj: Od warsztatu do pierwszej hali produkcyjnej

Nieco wcześniej, w 1989 roku, w Polsce rozpoczynają się przemiany: polityczne, gospodarcze, społeczne. Wiatr przemian dotarł też do Międzyborza?

Rok 1989 – częściowo wolne wybory. Pamiętam, jak Wałęsa powiedział: Bierzcie sprawy w swoje ręce

No, Pan już miał te swoje sprawy w swoich rękach. I to od kilku lat.

Już prowadziłem własną działalność, owszem. Z komuną nigdy nie było mi specjalnie po drodze, ale przyszedł taki minister Wilczek… W grudniu 1988 roku sejm przyjął ustawę o działalności gospodarczej, zwaną od nazwiska inicjatora – Mieczysława Wilczka, ministra przemysłu w rządzie premiera Mieczysława Rakowskiego – „ustawa Wilczka”. To była najlepsza ustawa dla rzemiosła.

Pańskim zdaniem „ustawa Wilczka” była to najlepsza ustawa dla rzemiosła? Zadziwia mnie Pan, bo wydawało mi się, że w jakimś sensie rzemiosło raczej padło ofiarą tej ustawy.

Nie, nie. To była najlepsza ustawa. Już nikt później nie przyjął lepszej ustawy. Rządy się zmieniały, partie się zmieniały, ale jakoś nikt nie chce wrócić do tego tematu. Wilczek uwolnił przedsiębiorczość, zaczęły powstawać firmy, ludzie pootwierali swoje biznesy. Dzięki niemu Polska odniosła ogromny sukces. Dzisiaj mamy ogromną biurokrację i za wiele o tej ustawie się nie mówi, bo politykom jest niezręcznie wychwalać kogoś, kto związany być z poprzednią epoką. Ale nie wszystkich z tamtej epoki można oceniać negatywnie.

A wie Pan, że „ustawa Wilczka” to była chyba najkrótsza ustawa dotycząca działalności gospodarczej w dziejach Polski? Pomijając przepisy przejściowe i końcowe liczyła zaledwie dosłownie dwadzieścia pięć artykułów i mieściła się na dwóch stronach w Dzienniku Ustaw. Wymieniała chyba jedenaście form działalności, które wymagały uzyskanie koncesji, a wszystkie pozostałe dostępne były dla każdego.

I dlatego wszystkie branże zaczęły się rozwijać. Oczywiście pieniędzmi trzeba umieć zarządzać, trzeba do nich dorosnąć. Znam wiele firm, które zaczynały w tamtym okresie, spotykaliśmy się zresztą na targach meblowych w Poznaniu. Właściciele poprzyjeżdżali fajnymi samochodami i zaraz zaczynał się wyścig zbrojeń, kto czym przyjechał, kto jak się zaprezentował…

A Pan? Pan czym przyjeżdżał?

A ja przyjeżdżałem małym fiatem, potem miałem dużego fiata.  i jakoś ze trzy lata później spotkałem się – właśnie w Poznaniu – z Leszkiem Wójcikiem, z którym byliśmy i jesteśmy bardzo zaprzyjaźnieni i ja go pytam: Pamiętasz Leszek, w tamtym roku takich dwóch tutaj siedziało i oni takimi drogimi samochodami przyjechali? A Leszek na to: Już ich zleasingowali, zlicytowali, ich już nie ma.

W Pana najbliższej okolicy również byli tacy „przedsiębiorcy”?

Międzybórz jest też dobrym przykładem – takich małych, rzemieślniczych zakładów było około dziesięciu, ale oni nic nie inwestowali. Pieniądze, które wzięli za meble przejedli. Dziwiłem się, że zamiast inwestować w nowe technologie, oni woleli kupować najdroższe samochody.

A Pan ciągle jeździł „maluchem”…

A ja jeździłem maluchem, potem dużym fiatem, a wszystkie pieniądze inwestowałem w firmę, w jej rozwój. Gdy oni spotykali się na obiadach czy kolacjach w restauracjach, ja siedziałem w warsztacie i pracowałem. Czasami nawet jeden czy drugi odwiedzał mnie i zapraszał na spotkanie: Wiesiek, co ty… Jak to, nie masz czasu, żeby się spotkać? A ja: Nie, muszę skończyć pracę. No i wyszło tak, że dzisiaj w Międzyborzu zostałem sam, oprócz mnie jeszcze niewielki usługowy zakład i to wszystko.

Z Pana perspektywy, gdy weszła w życie „ustawa Wilczka” i po przemianach 1989 roku, co w Pańskiej firmie się zmieniło?

Przede wszystkim wiedziałem, że muszę się ciągle rozwijać, że muszę być coraz mocniejszy, że muszę mieć coraz nowsze i lepsze produkty, że trzeba rozwijać sprzedaż. Bo muszę Panu powiedzieć, że w tamtych czasach było ciężko ze sprzedażą – ja byłem i kierowcą, i zaopatrzeniowcem, i sprzedawcą. Musiałem pełnić różne role. Wszystkich odbiorców miałem pozapisywanych w jednym zeszycie, a w drugim notatniku trzymałem zapiski o wszystkich dostawcach. Wiedziałem dokładnie ile, komu i za co powinienem zapłacić. Pilnowałem też tego do kogo muszę pojechać po pieniądze, kto jest mi ile winien.

Powiedział Pan, że było ciężko ze sprzedażą. Aż nie chce mi się wierzyć, bo przecież okres PRL-u, a już szczególnie schyłkowe jego lata, to czas chronicznego niedoboru wszystkiego i raczej ludzie kupowali wszystko co było. Podobnie było zaraz po roku 1989.

Owszem, ludzie kupowali wszystko, ale myśmy wiązali się z osobami, które miały swoje sklepy meblowe i często były to osoby nieuczciwe. Ile razy zdarzało mi się, że wstawiłem do jakiegoś salonu dajmy na to jakąś meblościankę, jakieś dwie sypialnie, jakieś inne meble, po pewnym czasie przyjeżdżam: meble – owszem – sprzedane, ale oni nie mają pieniędzy. Proszę mi wierzyć, często nas oszukiwali.

Nie mógł Pan nic z tym zrobić?

Co mogłem zrobić? Wtedy nie było możliwości, by ubezpieczyć towar, nikogo zresztą za bardzo nie było na to stać. Każda dostawa to było ryzyko: dajemy towar, ale nie wiadomo, czy nam zapłacą.

A nie brał Pan jakichś przedpłat czy zaliczek?

Owszem, często sklepy nam dawały zaliczki, ale reszty nie płacili.

A ówczesna inflacja – ponad dwieście pięćdziesiąt procent w 1989 roku i ponad dwa razy większa rok później – nie dała się Panu we znaki?

My w firmie tego jakoś specjalnie nie odczuliśmy. To nie była jeszcze duża firma, wszystkich znałem osobiście, ze wszystkimi byłem „na ty” – nie sposób porównywać tamtej firmy z obecną, dzisiaj może byłoby to bardziej odczuwalne. Nie miałem kredytu, wszystkie wolne pieniądze inwestowałem w maszyny, w rozwój, w materiały. Nie, dla nas tamta wysoka inflacja nie była poważnym problemem.

ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki

Ciąg dalszy wywiadu z Wiesławem Wajnertem w rozdziale: Rozwój firmy, przyprawiający o zawrót głowy