Branża

Rozwój firmy, przyprawiający o zawrót głowy

Laureaci medali imienia Jana Kilińskiego za zasługi dla rzemiosła polskiego (Wiesław Wajnert – drugi z prawej), 11 marca 2014 r.

Rozwój firmy, przyprawiający o zawrót głowy

Rozmowa z Wiesławem Wajnertem, twórcą i założycielem firmy Wajnert Meble, którą rozwijał od skromnego zakładu rzemieślniczego do zatrudniającego ponad 800 osób przedsiębiorstwa.

Reklama
Banner targów IFFINA 2024 750x109 px

Rozmowa opublikowana została w książce „Wizjonerzy i biznesmeni” (t. 2), wydanej przez Wydawnictwo meble.pl w 2018 r. Poniżej szósty rozdział tego wywiadu. Piąty rozdział można przeczytać tutaj: Prezent od ministra Wilczka

Powiedział Pan, że do 1992 roku zabudował Pan już całą działkę przy domu i nie było już gdzie się budować. Wnioskuję z tego, że chcąc w późniejszym okresie rozbudowywać firmę musiał się Pan rozglądać za innymi nieruchomościami.

W Międzyborzu istniał zakład odzieżowy Polo, pododdział Siry Sieradz, w którym pracowało około pięćdziesięciu kobiet na dwie zmiany, ale upadł, a produkcja została przeniesiona do Sycowa. Budynek przez przez cztery lata stał pusty. Tam było… czy ja wiem?… Może jakieś pięćset metrów kwadratowych hali. W 1994 roku został ogłoszony przetarg na ten budynek, startowały cztery firmy i ja też napisałem swoją ofertę. Nie pamiętam już dokładnie, ile chciałem dać, ale zaproponowałem jakąś niską cenę, bo to nie było wiele warte. Obiecałem natomiast, że przyjmę do pracy pracowników i dzięki temu – choć moja cena była najniższa – wygrałem. Chciałem tam uruchomić produkcję materaców i zatrudnić dwadzieścia-trzydzieści osób. No i zatrudniłem, faktycznie rozpoczęliśmy produkcję materaców, a później rozbudowywaliśmy zakład.

Zakłady Meblowe Wajnert przy ul. Kolejowej 29 w Międzyborzu po remoncie i adaptacji, 1995 r.
Zakłady Meblowe Wajnert przy ul. Kolejowej 29 w Międzyborzu po remoncie i adaptacji, 1995 r.

To był zakład na ulicy Kolejowej?

Tak, w Międzyborzu, na Kolejowej 29. Jakieś sześćset metrów od tego zakładu był inny zakład, który stał zdewastowany, nic tam nie było. W tym miejscu była wcześniej betoniarnia, w której robione były różnego rodzaju bloczki. Sprzedawała to gmina, bo gmina przejęła tę nieruchomość za długi.

W jakim stanie były te budynki?

Te budynki były w nieciekawym stanie. W roku 1995 kupiłem jedną halę, dziewięćset metrów, aby wstawić tam trak do cięcia desek. Gmina rozłożyła mi płatność na raty. Stopniowo powiększaliśmy zatrudnienie, dokupując i remontując nowe obiekty. Zbudowaliśmy też biuro administracji. Wszystkie nowe budynki wymagały inwestycji, remontu. Jeszcze taką ciekawostkę Panu powiem. Otóż nie tak dawno, kilka lat temu, przejeżdżał przez Międzybórz ostatni dyrektor Polo, dzisiaj już emeryt. I jak on zobaczył, jak pięknie odremontowaliśmy i rozbudowaliśmy dawne zakłady, to nie dowierzał.

Zmienił się też Pański status – o ile w latach osiemdziesiątych był Pan rzemieślnikiem, właścicielem niewielkiego warsztatu, w którym robione były pojedyncze meble, o tyle lata dziewięćdziesiąte – i oczywiście późniejsze – to już pełna, rosnąca z roku na rok produkcja.

Dokładnie tak, zmieniło się to po „ustawie Wilczka”, kiedy też zniknęły ograniczenia w zatrudnianiu i można było zatrudniać tylu pracowników, ilu się chciało. Musi Pan także wiedzieć, że myśmy poza tym wykształcili mnóstwo uczniów. Już w późniejszym okresie mieliśmy lata, w których kształciliśmy jednocześnie nawet czterdziestu uczniów.

Budynek biura administracji przy ul. Kolejowej 67 w Międzyborzu, 1998 r.
Budynek biura administracji przy ul. Kolejowej 67 w Międzyborzu, 1998 r.

A czy nadal kształcicie w firmie uczniów?

Oczywiście, nadal kształcimy uczniów, co roku spod naszych skrzydeł wychodzą wykwalifikowani pracownicy, większość z nich podejmuje tuż po praktykach pracę w naszej firmie.

Nowa flota samochodowa, lata 90.
Nowa flota samochodowa, lata 90.

Skoro jesteśmy w latach dziewięćdziesiątych, to chciałbym spytać, czy to właśnie w tym okresie pojawiały się w firmie pierwsze, profesjonalne maszyny, które zastąpiły wcześniejsze składaki?

Tak. Na początku kupiliśmy włoskie maszyny. Najpierw pierwsze centrum obróbcze, potem włoską prasę membranową i kolejne centrum. Krótko po tym zakupie doszliśmy do wniosku, że zmieniamy sprzęt na droższy, produkcji niemieckiej. Dawniej nie było dostępu do maszyn, dlatego to my musieliśmy się starać o ich dostępność. Dziś dostawcy sami zabiegają o firmy takie jak nasza.

ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki

Ciąg dalszy wywiadu z Wiesławem Wajnertem w rozdziale: Saksy których nie było