Edukacja

Czy nowy rząd rozwiąże problemy branży meblarskiej?

Nowy rząd podczas posiedzenia Rady Ministrów.

Czy nowy rząd rozwiąże problemy branży meblarskiej?

Drewno to słowo, które branża, zapytana o listę priorytetów dla nowego rządu, wymienia najczęściej. Lista problemów jest oczywiście dłuższa, mniej oczywiste wydaje się natomiast to, czy zostaną one rozwiązane.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Podczas wygłoszonego 12 grudnia expose premier Donald Tusk o gospodarce mówił niewiele. Przyznał m.in., że koalicja 15 października ma już gotowe projekty i plan działania, aby natychmiast wprowadzić (…) np. kasowy PIT, czyli przedsiębiorcy zapłacą podatek dochodowy dopiero po otrzymaniu środków z tytułu zapłaconej faktury, a nie samej faktury. Zapowiedział także urlop dla przedsiębiorców, a więc odstąpienie od płacenia składki, kiedy ich mała firma, ich działalność gospodarcza akurat nie jest aktywna, bo mają też prawo do wypoczynku.

W expose o drewnie

Tak naprawdę dużo więcej uwagi Donald Tusk poświęcił drewnu i branży drzewnej. Jak powiedział ten dramatyczny obraz lasów, które znikały na naszych oczach i wyjeżdżały jakby całe knieje wyrąbane do Chin, to się skończyło. Skończyła się ta partyjna prywatyzacja Lasów Państwowych.

Straszyliście Polaków prywatyzacją lasów, cała Polska zobaczyła, co zrobiliście. To jest jedno z największych naszych dóbr. (…) Lasy, środowisko naturalne, przecież to są rzeczy, z których chcemy być dumni. Ja chcę znowu, żeby polskie rodziny, Polki i Polacy zobaczyli, jak wygląda prawdziwy las – mówił.

Las to nie jest gospodarka drewnem. Las to jest nasz święty zasób narodowy i będziemy go znowu chronić tak, jak na to zasługuje. I będziemy mieli okazję współpracować z tymi wszystkimi, bo to jest przygniatająca większość, leśnikami, strażnikami ochrony przyrody, tymi, którzy pracowali w parkach narodowych, to jest cała rzesza ludzi, którzy kochają lasy, rozumieją mądrą gospodarkę leśną i zobaczycie, że jest możliwe, że już nie będzie tak, że polski przedsiębiorca kupuje drewno w Niemczech, w Austrii, w Szwecji, bo polskie drewno wyjeżdża, z bliżej nieznanych powodów, hurtowo do Chin. Polski przedsiębiorca zobaczy, że można chronić lasy i równocześnie, że polskie drewno może być dostępne na rynku i może być tańsze niż szwedzkie – zapowiadał Donald Tusk.

Nie wiem, jak wam się udało, bo to jest cud, wyrąbaliście najwięcej drzew w historii i polskie drewno jest najdroższe w historii, jak to jest możliwe? Nie tylko wyrżnęliście polskie lasy, ale niemalże zarżnęliście dumę polskiego przemysłu, jakim był przemysł pracujący na drewnie – podsumowywał premier w expose.

Drogo, coraz drożej

Choć w wystąpieniu premiera żadne cyfry nie padły, to jednak przedstawione tezy mają w nich pokrycie. Z danych GUS wynika, że w 2015 r. w 2015 r. pozyskanie drewna z polskich lasów wynosiło 40,247 mln m2. W 2019 r. wzrosło do 42,366 mln m3, by w roku następnym – pierwszym roku covidowym – spaść do 39,669 mln m3. Kolejne lata to już wzrosty: 42,244 mln m3 w 2021 r. i 44,647 mln m3 w2022 r.

Podczas rządów Zjednoczonej Prawicy Lasy Państwowe stały się powyborczym łupem Solidarnej (Suwerennej) Polski. W ostatnim czasie dyrektorem generalnym Lasów Państwowych był Józef Kubica, polityk Solidarnej Polski i niedoszły poseł z ramienia tej partii.

Lasy Państwowe to prawdziwy moloch. Jak wynika z opublikowanego przez GUS „Rocznika Statystycznego Leśnictwa 2023” w 2022 r. zatrudniały ponad 40 tys. osób. Przeciętne wynagrodzenie brutto w 2022 r. wyniosło 7.811 zł, natomiast produkcja – 13,63 mld zł. Dużo, chociaż z drugiej strony udział Lasów Państwowych w produkcji globalnej w gospodarce narodowej to zaledwie 0,35%.

Jednak to nie te dane powodują u przedsiębiorców z branży drzewnej szybsze bicie serca. Z ich punktu widzenia najważniejsze kryją się w pozycji „Średnia cena sprzedaży 1 m3 drewna w zł”. Te średnie ceny drewna w ostatnich latach kształtowały się następująco:

  • 2015 r. – 191,77 zł za 1 m3,
  • 2019 r. – 194,22 zł za 1 m3,
  • 2021 r. – 212,26 zł za 1 m3,
  • 2022 r. – 323,18 zł za 1 m3,
  • 2023 r. (trzy pierwsze kwartały) – 327,43 zł za 1 m3.

Branży być albo nie być

Dla branż pracujących „w drewnie” kluczowa staje się dostępność drewna z krajowej bazy surowcowej. To ważne, gdyż:

  • drewno to podstawowy surowiec w produkcji mebli, a meble z drewna stanowią ponad 70% ogólnej wartości produkcji,
  • obecnie deficyt na rynku surowca drzewnego odczuwa cała Europa,
  • w Polsce okresowy i strukturalny deficyt surowca (zwłaszcza drewna wielkowymiarowego) pogłębia niekontrolowany eksport,
  • niemal wszystkie kraje traktowane do niedawna jak zagłębia surowcowe (Rosja, Białoruś, Węgry, Chorwacja, Rumunia, Czechy, Słowacja) bronią się – i słusznie – przed masowym eksportem własnego nieprzetworzonego surowca drzewnego; problem spotęgowała wojna Rosji z Ukrainą.

Dominujący w Polsce producent drewna, czyli Lasy Państwowe, teoretycznie nie ponoszą odpowiedzialności za sytuację na rynku tego surowca. Jako państwowy zarządca powinny jednak wpływać na jego stabilność. Ostatnio wprowadzona nagła zmiana warunków sprzedaży (ilości i cen), a wcześniej – podczas lockdownu – kary nakładane na przedsiębiorców nieodbierających surowca z powodu zamknięcia zakładów, przeczą partnerskiemu podejściu w biznesie. Konieczna jest w tym względzie weryfikacja i modyfikacja systemu sprzedaży drewna (zgodnie z postulatami przemysłu, ale i opinią ekologów). W dalszej perspektywie muszą zostać wypracowane zasady polityki leśnej (we współpracy resortów środowiska, gospodarki, nauki, a nawet edukacji).

Dodatkowo, w przypadku ważnego dostawcy materiałów dla meblarstwa, czyli przemysłu płyt drewnopochodnych, również bazującego na drewnie z LP (choć drewnie gorszej jakości), oprócz stabilności dostaw i poziomu cen, wyzwanie stanowi brak w Polsce rynku drewna poużytkowego/pokonsumpcyjnego. Brakuje kompleksowego systemu odzysku, mała jest też możliwość importu drewna poużytkowego, bowiem w regulacjach prawnych traktuje się je jako odpad. Wymaga to pilnej analizy i zmiany podejścia. Ponadto występuje silne konkurowanie o surowiec drzewny użyteczny dla branży płyt drewnopochodnych z sektorem zielonej energii. Priorytetem powinno być przeznaczenie drewna – też poużytkowego – na cele materiałowe i preferowanie innych źródeł zielonej energii niż biomasa drzewna – mówi prof. dr hab. Ewa Ratajczak, wiceprzewodnicząca Komitetu Nauk Leśnych i Technologii Drewna PAN.

Kto da więcej za drewno?

Obecny system sprzedaży surowca drzewnego w Polsce działa cenotwórczo. Głównym kryterium oceny ofert pozostaje cena. W ciągu ostatnich kilku lat system ten doprowadził do sytuacji, że mamy jeden z najdroższych surowców w Europie. System trzeba szybko zmienić tak, aby ceny drewna w pewien sposób urynkowić, a jednocześnie zadbać o to, aby surowiec pozyskiwany w polskich lasach był przerabiany przez polskie firmy. Polskie firmy z branży drzewnej, w tym meblarskiej, tracą konkurencyjność na rynkach zagranicznych. Jeśli nie zaczniemy naprawiać złej sytuacji, to małymi kroczkami wypadniemy z rynków i stracimy naszą pozycję, na którą pracowały dziesiątki tysięcy firm meblarskich – mówi Michał Strzelecki, dyrektor Biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.

Tę opinię potwierdza Mateusz Nowotnik właściciel firmy Miloni. Ostatnie 2 lata to system typowo cenotwórczy. Zniesiono cenę maksymalną, ale jednocześnie nabywcy nie widzą ceny aktualnej, po której licytowane jest drewno na PLD. Oznacza to ze każdy zakłada cenę na „górkę”, aby nie obcięło mu historii. Efekt tego jest taki, że historia i tak nie jest do wykupienia, nawet w zakładanych 70%, bowiem z tych właśnie 70% masy udaje się kupić około 60-70%. Oznacza to, że finalnie historia realnie obcinana jest o połowę – wyjaśnia.

Mało tego. Ceny na PLD doszły do poziomu cen z licytacji e-drewno, zatem cały system „wypracowania” surowca dla stałych nabywców traci sens. Zdarza się nawet, że drewno portalowe kupujemy drożej niż na e-drewno. Dzieje się tak, bowiem system cenowy zrobiono w ten sposób, żebyśmy jako nabywcy kupowali w ciemno. Nasza branża wymaga sporych nakładów inwestycyjnych, zatem nabywcy drewna portalowego (PLD) muszą zabezpieczyć się w surowiec, aby sprzęt, który kupili (często na kredyt/leasing) móc obciążyć pracą – dodaje Mateusz Nowotnik.

Drewno z polskich lasów do chińskich fabryk?

W 2021 r. Polska zajęła 12. miejsce pod względem wielkości pozyskania drewna użytkowego (1,9% światowego pozyskania). Jednocześnie kraj nasz zajął 7. pod względem wielkości eksportu (3,4% światowego eksportu). Największym światowym odbiorcą drewna pozostają Chiny, które w 2021 r. odpowiadały za blisko 45% światowego importu.

Z eksportem polskiego drewna do Chin jest trochę, jak z yeti. Wszyscy uważają, że istnieje, ale nikt – przynajmniej w Lasach Państwowych – oficjalnie go nie widział. Lasy Państwowe konsekwentnie zaprzeczają, by sprzedawały drewno do Chin, natomiast winą za eksport obciążają prywatne firmy. Przybierają przy tym postawę znaną z filmu „Miś”: nie mamy pańskiego płaszcza i co nam zrobicie?

Faktem jednak, że eksport drewna do Chin nabrał w ostatnich latach dużego przyspieszenia. I nie są to bynajmniej opinie organizacji ekologicznych, ale stwierdzenia padające w raporcie PKO BP. Sytuacji na rynku surowców drzewnych poświęcono „Monitoring Branżowy” z 9 lutego 2023 r., opracowany przez Departament Analiz Ekonomicznych PKO BP.

Eksport drewna surowego z Polski do Chin nasilił się już w 2018 (+496% r/r) i 2019 (+167% r/r), a 2020 był jedynym rokiem, w którym Chiny odpowiadały za największą część polskiego eksportu drewna (45%). Warto podkreślić, że przed 2018 do Państwa Środka trafiała znikoma ilość surowca z Polski, a ponad 2/3 eksportu realizowano na rynku niemieckim – czytamy w raporcie PKO BP.

Kto eksportuje polskie drewno?

O eksporcie drewna z polskich lasów mówi m.in. Mateusz Nowotnik. Oczywiście Lasy Państwowe głośno mówią, że to nie oni, tylko źli pośrednicy. To tylko część prawdy i Lasy mają 100% wpływ na to, aby to zmienić. Mianowicie trzeba znacząco zwiększyć udział kryterium lokalizacji (tylko zakłady w Polsce), a także głębokości przerobu. Uważam osobiście, że te dwa kryteria łącznie powinny mieć taką samą wagę, jak kryterium cenowe. Wówczas handlarzom nie opłaci się kupować, aby sprzedać, bowiem na tym nie zarobią – przekonuje.

Kolejne miejsce, w którym Lasy Państwowe lub Składnice Lasów Państwowych sprzedają polskie drewno za granicę to submisje. Tu potrzebna jest uwaga wyjaśniająca. Otóż Lasy Państwowe swoje Składnice traktują jak podmiot zewnętrzny. Tym samym sprzedaż eksportowa przez Składnicę nie stanowi, w rozumieniu Lasów Państwowych, sprzedaży przez nich na eksport – mówi Mateusz Nowotnik.

Klasowy dąb klasy B lub – coraz rzadziej – klasy A można kupić w naszym kraju niemal wyłącznie na submisjach lub aukcjach e-drewno sprzedawanych w losach jak submisja (RDLP Łódź). Najcenniejsze i najdłużej rosnące i pielęgnowane okazy z naszych lasów sprzedajemy temu, kto da więcej, przede wszystkim na eksport – dodaje.

Tymczasem można zrobić submisje wyłącznie dla podmiotów z polskim kapitałem i z kryterium głębokości przerobu. Dziś normę stanowi zakup najlepszego w Europie surowca dębowego przez handlowców, którzy jedyne co robią, to składają oferty, aby następnie refakturować je do podmiotów poza granicami naszego kraju – nie ma wątpliwości Mateusz Nowotnik.

Nie tylko meblarze postulują

Petycje, które w ostatnich latach otrzymywał polski rząd podpisywali nie tylko przedstawiciele Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli czy Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego. Lista sygnatariuszy obejmowała też m.in. przedstawicieli Stowarzyszenia Papierników Polskich, Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych w Polsce, Polskiego Komitetu Narodowego EPAL, a także Koalicji na Rzecz Polskiego Drewna.

Jak mówi Janusz Turski, dyrektor generalny Stowarzyszenia Papierników Polskich, lista bolączek branży papierniczej jest długa. To m.in. rewizja dotychczas prowadzonej polityki krajowej w zakresie leśnictwa i przemysłu opartego o surowiec drzewny. W szczególności chodzi m.in. o:

– aktualizację Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu na lata 2021-2030,

– ponowną ocenę skutków planowanych polityk i środków do KPEiK z uwzględnieniem celów długo-okresowego scenariusza polityki klimatyczno-energetycznej (PEP 2040),

– przeprowadzenie konsultacji publicznej celem uzyskania konsensusu dla sporządzenia strategii adaptacji sektorów wrażliwych na rynku drewna w Polsce,

– pilne przywrócenie certyfikacji drewna w systemie FSC przez PGL Lasy Państwowe,

– przywrócenie transparentnych zasad w systemie sprzedaży drewna przez DGLP.

Stowarzyszenie Papierników Polskich widzi też potrzebę rewizji obecnych założeń unijnej polityki dla leśnictwa (EU Forest Strategy). Uważa je bowiem za nazbyt ambitne i mało realistyczne. SPP chce m.in. włączenia leśnictwa i drzewnictwa w osiąganie celów polityki klimatyczno-energetycznej UE, polegającego na znacznej redukcji powierzchni przeznaczonej do użytkowania gospodarczego i sekwestracji CO2. Według SPP nie doprowadzi to do prymatu UE w dziele dekarbonizacji unijnej. Wręcz przeciwnie, może osłabić motywację i/lub opóźnić działania po stronie innych sektorów odpowiedzialnych za emisję do atmosfery.

SPP jest zdania, że wdrożenie przez UE systemu monitorowania gospodarki leśnej powinno uzyskać wsparcie ze strony budżetu państwa. Postuluje przygotowanie stanowiska Polski, uzgodnionego w koalicji z innymi krajami członkowskimi UE, w zakresie prowadzenia odpowiedzialnej gospodarki leśnej. Chodzi m.in. o uwzględnienie naturalnych zróżnicowań przyrodniczych i sankcjonowanie dotychczas realizowanych zasad „Dobrej Praktyki”.

ZOBACZ TAKŻE: Kto spełni postulaty branży drzewnej?

Drewno i co jeszcze?

Wśród innych spraw, na załatwienie których czeka branża drzewna, w tym meblarska, Michał Strzelecki wymienia jeszcze pięć. To FSC, wydzielenie 20% powierzchni lasów z pozyskania drewna, legislacja, konkurencyjność, a także promocja.

Należy jak najpilniej przywrócić w Państwowym Gospodarstwie Leśnym Lasy Państwowe certyfikację FSC. To jedna z przewag konkurencyjnych i na niektórych rynkach, jak np. Wielka Brytania, przysłowiowe „must have”, aby sprzedawać tam meble wyprodukowane w Polsce. Bez certyfikatu FSC możemy się spodziewać dalszych spadków wolumenu produkcji mebli, nawet o 20-30% – przewiduje Michał Strzelecki.

Kolejna bardzo ważna dla branży drzewnej kwestia to wydzielenie 20% powierzchni lasów z pozyskania drewna. Zdaniem Michała Strzeleckiego tak radykalne ograniczenie pozyskania, wprowadzone bez szerszych konsultacji w zespole Lasy Państwowe – NGO-sy – Przemysł, może doprowadzić do dalszego ograniczenia konkurencyjności całej branży drzewnej , a w konsekwencji do jej zapaści.

Należy jak najszybciej powołać zespół, który opracuje strategię i założenia do wprowadzenia ograniczeń w pozyskaniu surowca drzewnego z zachowaniem interesu wszystkich stron – mówi Michał Strzelecki.

Wreszcie: legislacja. W wielu przypadkach trzeba stworzyć bardziej stałe i przyjazne przedsiębiorcom prawodawstwo. Skomplikowane i często zmieniające się prawo to jedna z barier najczęściej wskazywanych przez przedsiębiorców jako ograniczająca rozwój – mówi Michał Strzelecki.

Czy polscy producenci mebli przestaną być konkurencyjni?

Przez lata polska branża meblarska dała się poznać jako rzetelny i sprawdzony dostawca konkurencyjnych cenowo i jakościowo mebli. Sprzyjały temu niskie koszty wynagrodzeń, a także niższe w stosunku do krajów „starej” UE koszty energii elektrycznej czy logistyki. Niestety, sytuacja ta uległa w ostatnich latach zmianom. Polskie firmy tracą przewagę konkurencyjną opartą na kosztach, cenach, a także rozwoju ekstensywnym. Do głosu dochodzą takie kraje, jak Rumunia czy Bułgaria, które rozwijają bardzo dynamicznie rodzime przemysły meblarskie.

Konieczny staje się rozwój intensywny poprzez budowanie przewagi innowacyjnej w obszarze wzornictwa, funkcjonalności, a także technologii produkcji i technologii materiałowej. Biorąc jednak pod uwagę słabość marki branżowej i marki kraju, utratę pozycji negocjacyjnej wobec konsolidujących się organizacji handlowych czy ilościowy i strukturalny deficyt zasobów pracy wydaje się to jednak niezmiernie trudne.

Obecne nakłady na B+R w polskiej branży meblarskiej są relatywnie niskie. Wynika to ze struktury produkowanych mebli (głównie meble z segmentu ekonomicznego), a także potrzeb rynku (nacisk na jak najniższą cenę). Wprawdzie polska branża meblarska ponosi duże nakłady na rozwój produktów, ale nie równa się to przemysłowym pracom rozwojowym. Ponadto funkcjonujące programy wspierania prac badawczo-rozwojowych nie są dostosowane do potrzeb branży, ze względu chociażby na wysokie bariery wejścia.

Polska branża drzewna, w tym meblarska, traci konkurencyjność na rynkach zagranicznych. Klienci z Europy Zachodniej coraz częściej porównują ceny naszych mebli do cen od rodzimych producentów. A jeszcze nie tak dawno porównywano nas do konkurencji z Rumunii, Bułgarii, a także Białorusi. To pokazuje, jak niebezpiecznie daleko posunęliśmy się w zakresie wzrostu kosztów produkcji. Obecnie branża musi szukać nowych przewag konkurencyjnych, ale nie jest to proste. Innowacyjność czy prace badawczo-rozwojowe mogą być jednym z takich elementów. Liczymy na dialog z nowym rządem w zakresie wprowadzania rozwiązań legislacyjnych, aby nie ograniczały one naszej konkurencyjności – mówi Michał Strzelecki.

Skonsolidowany handel zagraża polskim meblarzom?

Od wielu lat widzimy na rynkach zagranicznych postępującą konsolidację sfery dystrybucji detalicznej mebli. Widać to szczególnie wyraźnie na rynku niemieckim. Niemcy to dominujący rynek w strukturze polskiego eksportu, na który trafia blisko 35% eksportowanych z naszego kraju mebli. To sytuacja bardzo niebezpieczna z punktu widzenia polskich firm meblarskich, bowiem prowadzi do pogorszenia pozycji negocjacyjnej rodzimych dostawców mebli.

Znaczący wzrost presji cenowej, przy dynamicznych wzrostach cen surowców, stanowi duże zagrożenie dla producentów mebli, bazujących na niskich marżach. Malejące zyski z tej współpracy mogą zatrzymać procesy inwestycyjne w firmach, bowiem zabraknie środków własnych na finansowanie wewnętrznych inwestycji. Inne zagrożenia to spadek jakości mebli (szukanie oszczędności materiałowych), a także brak rozwoju produktu pod względem technologicznym i wzorniczym.

Proces ten może bezsprzecznie doprowadzić do spadku wolumenu produkcyjnego. W konsekwencji spadną zatrudnienie, a także wpływy do budżetu z tytułu danin publicznych (podatki CIT, PIT, VAT, ZUS). Przypomnijmy, że przedstawiciele branży zwracali się w ostatnich latach do rządzących z prośbą o wsparcie w zakresie przeciwdziałania konsolidacjom. Okazało się jednak, że państwo polskie nie dysponuje narzędziami do zabierania głosu odnośnie przejęć i fuzji podmiotów handlowych w Niemczech. Tym samym państwo traci istotne znaczenie z punktu widzenia ochrony interesów krajowych podmiotów.

Jak promować polskie meble?

Od lat zarówno OIGPM, jak i same firmy wskazują na brak systemowego, długofalowego i kompleksowego programu promocji branży meblarskiej. Dwuletnie programy dla firm mikro, małych i średnich do promocji mebli na wysoce konkurencyjnych rynkach to nieefektywna i krótka perspektywa. Wada tych programów to również wykluczenie z nich firm dużych (ze względu na obowiązujące przepisy i umowy z KE). A to przecież one są przygotowane do obsługi wysoko wolumenowych rynków, one są motorem napędowym polskiego eksportu mebli.

Ponadto polscy producenci przy tym samym zatrudnieniu osiągają prawie dwukrotnie niższe przychody niż porównywalne podmioty w krajach „starej” Unii. Według kryterium zatrudnienia zaliczają się do dużych, natomiast pod względem obrotów dorównują zaledwie średnim firmom z Niemiec czy Francji.

Kolejny problem to „przekazywanie” w zarządzanie programów i środków firmom komercyjnym, które nie mają fachowej wiedzy o potrzebach branży. W konsekwencji proponowany przez nie zakres działań w wielu przypadkach nie ma uzasadnienia na wybranych rynkach. Uczestnicy programów zwracają uwagę m.in. na sztampowość w odniesieniu do różnych rynków, branż i potrzeb, a także mało efektywne działania.

Michał Strzelecki nie ma wątpliwości, że branża prawdopodobnie na rynkach europejskich nie będzie już miała możliwości realizowania dynamicznych wzrostów. Polscy producenci skazani są zatem na szukanie nowych rynków, ale nie jest to proste.

Szukanie klientów w USA czy Indiach wymaga potężnych nakładów finansowych, na które nie mogą sobie pozwolić nawet największe polskie firmy. To także pewnego rodzaju wyjście poza „strefę komfortu”, bowiem nie znamy do końca oczekiwań i zachowań klientów na tych rynkach. Nie mamy tam też odpowiedniej infrastruktury logistycznej i handlowej. Do tego jest potrzebne wsparcie rządowe, również skierowane do firm dużych. Bo to właśnie te firmy mogą otworzyć ścieżkę do szerszego wejścia na nowe, czyli bardziej odległe rynki – przekonuje.

TEKST: Marek Hryniewicki

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 2/2024.