Edukacja

Wojna o eksport pod flagą biało-czerwoną

Fabryka Mebli Szynaka, Nowe Miasto Lubawskie, stan obecny.

Wojna o eksport pod flagą biało-czerwoną

W ciągu kilkunastu lat Polska z mało liczącego się gracza wyrosła na czwartego w świecie i trzeciego w Europie eksportera mebli. Czy jednak ponad 5% udział w światowym eksporcie mebli to szczyt osiągnięć polskiej branży meblarskiej i teraz może być już tylko gorzej?

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Przynajmniej trzy czynniki nakazują tezę postawioną w powyższym pytaniu potraktować jako realny scenariusz, na szczęście – jeden z wielu możliwych. Pierwszym jest, widoczny zwłaszcza od mniej więcej roku, znaczny wzrost cen surowca, czyli drewna. Za tym idzie – wzrost cen półfabrykatów, przede wszystkim wyrobów drewnopochodnych. To z kolei skutkuje spadkiem konkurencyjności polskich mebli na rynkach europejskich i wpływa na eksport mebli z Polski. Podwyżkom towarzyszyły, a można odnieść wrażenie, że wręcz je napędzały, przepychanki o definicję biomasy. A także o to, która biomasa może być źródłem energii odnawialnej.

Z punktu widzenia odbiorców drewna z Lasów Państwowych najistotniejsze było oczywiście to, jakie drewno zostanie uznane za biopaliwo odnawialne. Jednak wśród tych odbiorców niespodziewanie karty zaczął rozdawać zupełnie nowy gracz – sektor energetyczny. Gracz nie dość, że w porównaniu z branżą meblarską czy drzewną, bardzo bogaty, to jeszcze czerpiący profity z tytułu zobowiązań przyjętych przez Polskę wobec Unii Europejskiej w zakresie wskaźników tzw. „zielonej energii” (w postaci dodatkowych dopłat za produkcję energii z tzw. ekologicznych surowców).

Po drugie – maleją nakłady inwestycyjne w przemyśle meblowym, w tym nakłady na maszyny i urządzenia. Na przykład w 2010 r. w stosunku do 2008 r. zmniejszyły się one blisko o połowę). Dla odmiany – i to jest trzeci powód – na rynkach wschodzących inwestycje rosną w szybkim tempie. Rośnie także sprzedaż (w tym import z Włoch i Niemiec) wysokiej klasy obrabiarek do drewna i dla przemysłu meblarskiego.

Eksport z Polski na rozdrożu

Podobnej oceny polskiego rynku drzewnego (i pośrednio – meblarskiego) dokonuje Związek Niemieckich Producentów Maszyn i Urządzeń do Obróbki Drewna VDMA. Przedstawiciele tej organizacji dostrzegają, że polski przemysł nie odczuł zbyt mocno kryzysu finansowego i dysponuje dobrze wykształconą kadrą. Pozytywnie oceniają też koncentrację zarówno na lokalnych, jak i na światowych rynkach, dobrą bazę surowców (płyty drewnopochodne, przemysł tartaczny), a także sytuację na rynku nieruchomości. Zwracają zarazem uwagę na dwa zagrożenia. To większe zużycie biomasy, które może spowodować wzrost cen drewna. Konsekwencją będzie zanik konkurencji, a także rosnącą konkurencję ze strony krajów o niskich kosztach produkcji.

Oczywiście eksport mebli z Polski to nie tylko meble z płyty. Trzy największe grupy eksportowe to:

  • elementy meblowe (ponad 28% wartości eksportu),
  • meble tapicerowane (22%),
  • meble do jadalni i salonu (20%).

Tworzywa drewnopochodne i drewno lite to główny materiał, z którego wykonuje się produkty w pierwszej i trzeciej grupie.

Zdaniem dr inż. Tomasza Wiktorskiego, wykładowcy Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie i eksperta Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli, właściciela firmy badawczej B+R Studio, te obawy są uzasadnione, ale tylko częściowo. Istotnie, meble skrzyniowe tracą na znaczeniu w ogólnej strukturze eksportu. To jednak wyniki mniejszego tempa rozwoju tej grupy niż degradacji w liczbach bezwzględnych. Na chwilę obecną nie stanowi to przyczyny, czy też nie daje to podstaw do sądzenia, że za sprawą tej grupy mebli ograniczony zostanie udział polskich mebli w eksporcie ogółem – uspokaja.

Wyższe ceny – mniejszy eksport

Od kilku lat roczne pozyskanie drewna w Lasach Państwowych jest na dość zbliżonym poziomie. 33.769.085 m3 w 2010 r. to o 2% więcej niż w 2009 r. Z kolei zakładane na 2011 r. 34.179.313 m3 to o 1,2% więcej niż w roku ubiegłym. Znacznie szybciej rosną za to ceny. Z danych udostępnionych przez Dyrekcję Generalną Lasów Państwowych wynika, że średnia cena uzyskana ze sprzedaży 1 m3 drewna w 2010 r. była o 14,6% wyższa niż w 2009 r. Tymczasem rosnące koszty surowca ograniczają możliwości dynamicznego rozwoju eksportu mebli skrzyniowych.

Połowę masy drewna przedsiębiorstwa kupują w Lasach Państwowych w ramach przetargów ograniczonych. Cena na nich nie odbiega istotnie od poziomu z lat 2008-2009, a połowę kupują na aukcjach e-drewno. Na aukcjach cena, po jakiej można robić zakupy za sortyment sosna W_Standard jest obecnie od 80 do 100% wyższa niż cena wywoławcza. Na skutek tego ogólna cena zakupu drewna jest wyższa o 40-50%. Udział kosztów drewna w płytach szacuję na około 50%. A zatem cena płyty rośnie o 20-25%. Udział materiałów drewnopochodnych w kosztach produkcji mebla skrzyniowego to kolejne około 50%. Czyli oczekiwany wzrost cen mebli z przyczyn surowcowych to 10-13%! A nie mówimy tutaj wcale o wzrostach płac, cen energii, umacnianiu złotówki – wylicza Tomasz Wiktorski. W kontraktach zagranicznych taki wzrost cen jest, według mojej oceny, nie do przyjęcia.

Rynek drewna a eksport mebli z Polski

Czy obecna sytuacja na rynku drewna i podwyżki cen mają uzasadnienie ekonomiczne? Zdaniem Tomasza Wiktorskiego jedynym uzasadnieniem jest pojawienie się większej liczby graczy na rynku drewna, tj. po stronie kupujących. Trudno powiedzieć, ze względu na charakter systemu sprzedaży, czy są to firmy spekulujące drewnem, czy raczej firmy eksportujące drewno. Z rozmów z przedstawicielami tartacznictwa, nic nie wskazuje na zwiększone zapotrzebowanie tego przemysłu. Ograniczenie podaży drewna jest sztuczne! Wielkoobszarowa inwentaryzacja stanu lasu wskazała, że w latach 2000-2009 wykorzystano jedynie 35% przyrostu drewna!!!! Lasy w latach 2008-2010 sprzedawały surowiec za około 5-5,6 mld zł. Wzrost cen drewna na aukcjach internetowych przyniesie natomiast do budżetu Państwa dodatkowo około 2-2,5 mld złotych. To kwota niebagatelna w obecnym stanie finansów Państwa. Nie należy spodziewać się więc woli politycznej w kierunku zmiany tego stanu rzeczy. Część przyczyn leży po stronie systemu aukcyjnego – ocenia Tomasz Wiktorski.

Sytuacji nie jest w stanie poprawić import. Ze względu na duże koszty transportu opłaca się on właściwie tylko w rejonach przygranicznych. Rynek uspokoiłaby więc właściwie tylko zwiększona podaż drewna. O ile? Różne szacunki mówią o ilości od 2 do 4 mln m3 drewna rocznie. Tyle tylko, że wprowadzenie takiej ilości drewna na rynek postawiłoby pod znakiem zapytania dotychczasowe zasady sprzedaży drewna. Jaki sens miałyby wtedy aukcje i podbijanie cen surowca, którego byłoby pod dostatkiem?

Gdzie szukać rezerw?

Największy problem sprawia oszacowanie sprzedaży drewna okrągłego dla przemysłu meblarskiego oraz sprzedaży dalej drewna do przemysłu tartacznego i przerabianego na potrzeby meblarstwa. W odniesieniu do producentów mebli trudno jest nam w ogóle szacować, ponieważ zazwyczaj w zakupie surowca pośredniczą firmy z branży tartacznej – mówi Grzegorz Ślęzak z Wydziału Marketingu i Handlu Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych.

Moje szacunki wskazują, że przeliczając na drewno okrągłe (tarcica, płyty, papier) zapotrzebowanie przemysłu meblarskiego wynosi około 6-7 mln m3 drewna. Szacunki są bardzo ostrożne i mogą być zaniżone – mówi Tomasz Wiktorski.

Czy możliwe jest zatem jeszcze (przy takiej strukturze kosztów i takim a nie innym udziale płyty w całości kosztów) szukanie rezerw w kosztach produkcji mebli? Niestety – wydaje się, że jest to wręcz konieczne. Jednak skala spodziewanych podwyżek surowca jest trudna do zamortyzowania w kosztach i tak już „poprawionych” w czasie kryzysu.

Inwestycje są niezbędne

W rekordowym pod względem nakładów roku 2008 branża meblarska zainwestowała blisko 1,63 mld zł. Z tego blisko połowę – niemal 800 mln zł – pochłonęły nakłady inwestycyjne na maszyny i urządzenia. Rok później całkowita wartość nakładów inwestycyjnych spadła do 976 mln zł (w tym niemalże 517 mln zł stanowiły nakłady na maszyny i urządzenia), a w 2010 r. – do 816 mln zł (ok. 431 mln zł stanowiły nakłady na maszyny i urządzenia). W podobnym tempie spadała wartość inwestycji rozpoczętych: z ponad 486 mln zł w 2010 r. do ok. 260 mln zł w 2009 r. i 275 mln zł w 2010 r.

O tak – nakłady inwestycyjne to z pewnością wielki problem ostatnich 2 lat. Spadek inwestycji to 34% w 2009 r. i 15% w 2010 r. – przyznaje Tomasz Wiktorski. – Do tego faktu należy jednak podejść ze zrozumieniem. Najważniejsze dla firm było utrzymanie płynności finansowej. W efekcie przeszliśmy przez kryzys dość łagodnie. Teraz inwestycje są bardzo potrzebne, jeżeli chcemy walczyć o naszą pozycję! W tym przypadku widziałbym pomoc rządową, która w sposób realny mogłaby wesprzeć branżę, a tym samym ratować krajowy PKB, ponieważ wartość eksportu bezpośrednio wlicza się do tego wskaźnika. A nam jako krajowi bardzo zależy, aby nie przekroczyć poziomu długu liczonego względem właśnie PKB. Trzeba o tym mówić, szczególnie w kontekście negocjacji przyszłego budżetu UE i zapewnienia meblom należytej uwagi w programach unijnych.

Dziś maszyny, jutro meble

W 2010 r. wielkość światowego rynku maszyn do obróbki drewna (w tym maszyn używanych) wynosiła ok. 8 mld euro, a światowego handlu – 4,7 mld euro (wzrost o ok. 15% w stosunku do 2009 r.). Liderami, jeżeli chodzi o eksport maszyn do obróbki drewna są Niemcy z 30% udziałem w światowym handlu oraz Włosi (17%). Kierunki eksportu z tylko tych dwóch krajów najlepiej pokazują możliwe w najbliższych latach przeszacowania w układzie sił na światowym rynku meblowym.

Od dwóch lat najważniejszym rynkiem zbytu niemieckich maszyn do obróbki drewna jest rynek chiński. W 2008 r. najwięcej maszyn „made in Germany” trafiło do Rosji, a w 2007 r. – do USA. Jak informuje Dominik Wolfschuetz, marketing manager VDMA, w 2010 r. Niemcy zwiększyły, z poziomu i tak już wysokiego, eksport do Chin o 5%. Tym samym, w ubiegłym roku do „Państwa Środka” powędrowało 15% niemieckiego eksportu maszyn do obróbki drewna (wartość eksportu do Chin wyniosła 231 mln euro). Co dziesiąta obrabiarka wyprodukowana przez niemieckie fabryki zasila dziś park maszynowy w chińskich przedsiębiorstwach. Rynkiem numer dwa jest Rosja z udziałem 7%.

Wartości te pokazują znaczenie Chin dla naszej branży. Wierzymy, że uda nam się utrzymać ten wysoki poziom w ciągu najbliższych lat, jeśli tylko chińskim klientom będzie zależało na nowoczesnych parkach maszynowych produkcji niemieckiej. W Chinach szczególnie sprzedają się duże instalacje do produkcji paneli drewnopochodnych oraz wysokiej klasy mebli i podłóg. Są to linie produkcyjne podobne do tych używanych w Europie Środkowej. Chińczycy są również zainteresowani kupnem obrabiarek CNC. W 2011 r. spodziewamy się dalszego wzrostu obrotów o 7% – mówi Dominik Wolfschuetz.

Czy rynki wschodzące ograniczą eksport mebli z Polski?

Gdy dodamy do tego jeszcze fakt, że w pierwszej dziesiątce największych odbiorców niemieckich maszyn znajdują się m.in. Brazylia, Indonezja i Białoruś przestaje dziwić fakt, że od 3 lat ponad połowa tych maszyn trafia na rynki wschodzące i rozwijające się.

Zdaniem ekspertów z VDMA rynki wschodzące, w tym zwłaszcza chiński, będą wzrastały powyżej średniej. Przewidują ponadto na tych rynkach wielkie inwestycje w moce produkcyjne w branży płyt drewnopochodnych.

Także we Włoszech, jak wynika z danych udostępnionych przez Włoskie Stowarzyszenie Producentów Maszyn do Obróbki Drewna ACIMALL, na czoło głównych odbiorców włoskich maszyn (widoczne było to zwłaszcza w ostatnim kwartale 2010 r.) wysuwają się Chiny, Indie oraz kraje Bliskiego Wschodu, podczas gdy rynki europejskie są nadal dalekie od stanu sprzed kryzysu. W porównaniu do ostatniego kwartału 2009 r. sprzedaż obrabiarek do drewna „made in Italy” wzrosła w okresie od października do grudnia 2010 r. o 9,1%, ale eksport – o 13,4%. Wymowa konkluzji płynącej z raportu ACIMALL jest aż nazbyt oczywista: „oznaki umiarkowanego optymizmu pochodzą z zagranicy i są mocno wspierane przez pozytywne dane z krajów wschodzących”.

Chińska lokomotywa

Na zagranicznych rynkach meblowych robi się „ciaśniej”, głównie za sprawą pędzącej chińskiej lokomotywy, która nie planuje zwalniać. Kraje inne niż Włochy, Niemcy, Polska, to relatywnie mali gracze. Znaczny wpływ na wymianę handlową mają nastroje kryzysowe ograniczające skłonność ludzi do inwestowania w meble.

Zdaniem Andrzeja Dryżby, I Sekretarza Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Pekinie, rynek meblowy w Chinach jest bardzo perspektywiczny, jego potencjał i rozwój jest skorelowany z powstaniem i wzrostem chińskiej klasy średniej. Chińscy producenci wzorują się zarówno na klasycznych włoskich czy angielskich stylach, jak i najnowszym światowym wzornictwie. Firmy zatrudniają też u siebie zachodnich projektantów lub zlecają wykonanie projektów w europejskich czy amerykańskich pracowniach designerskich. Równolegle istnieje sektor tradycyjnych mebli chińskich, produkowanych na rynek wewnętrzny oraz eksport.

Producenci w Chinach wykorzystują najnowocześniejszy park maszynowy, dostarczany przez czołowych producentów maszyn. Zawsze należy pamiętać, iż firmy eksportujące wysokiej jakości produkty do Chin (w tym meble) muszą liczyć się z możliwością nie respektowania praw własności intelektualnej i „swobodnym” traktowaniem oryginalnego wzornictwa jako wzorów do naśladowania – mówi Andrzej Dryżba.

Chiny a eksport mebli z Polski

Zdaniem Tomasza Wiktorskiego kwestia podnoszenia jakości produkcji z Chin jest kwestią najbliższych kilku lat: Będąc w Chinach i obserwując niezwykłe jak na warunki europejskie tempo rozwoju tego kraju, tempo inwestycji i ich skalę, determinację do poprawy jakości należy stwierdzić, że nie istnieją żadne obiektywne bariery, które uniemożliwiłyby Chinom dorównanie jakością produkcji do czołówki: Włochy czy Niemiec. Z pewnością jakość chińskich mebli w najbliższym czasie dorówna jakością produkcji europejskiej – kwestią pozostaje cena. Będzie funkcjonować produkcja bardzo tania o niskiej jakości oraz produkcja droższa o jakości wyższej. Trudny do omówienia w tym miejscu jest wpływ procesów globalnych na konkurencyjność Chin (kursy walut, w tym umacnianie się chińskiego Juana, wzrost cen na rynkach surowców np. drewna w Azji i Afryce intensywnie już dziś eksploatowanego przez Chiny itp.).

Dirk-Uwe Klaas, CEO Związku Niemieckiego Przemysłu Meblarskiego, w wywiadzie opublikowanym w tym numerze „BIZNES meble.pl” mówi wprost: Chińczycy szybko się uczą, a ich produkcja, dzięki bardzo niskim kosztom wynagrodzeń i korzystnym możliwościom eksportowym, jest tańsza niż w Europie. Niebezpieczeństwo pojawi się w momencie, gdy producenci z Unii Europejskiej uwierzą, że są w stanie produkować meble na podobnym poziomie cenowym co Chińczycy. Kraje zachodnie mogą pozostać na pozycjach liderów, ale tylko i wyłącznie z powodu ich wyraźnych zalet, wśród których najważniejsze jest spełnianie takich wymagań, jak doskonała jakość, innowacyjność techniczna i niezwykły design.

Gdzie szukać przewag?

Zdaniem Tomasza Wiktorskiego jedyną obiektywną przewagą jeśli chodzi o eksport mebli z Polski jest geografia i – co za tym idzie – elastyczność produkcji. Mebel polskiej produkcji w ciągu 48 godzin może być dostarczony z fabryki do dowolnego kraju europejskiego, a cykl produkcyjny to 3-8 tygodni. W przypadku Chin minimum 3 tygodnie trwa sama logistyka dostawy.

Drugim obiektywnym czynnikiem jest położenie Polski w Europie i postrzeganie tego faktu z perspektywy innych kontynentów. Jak usłyszałem w Chinach: „Wy możecie sprzedawać produkty 2 razy drożej jedynie ze względu na kolor skóry sprzedawcy!”. To pewne uproszczenie, ale i dużo prawdy kryje się w tym powiedzeniu – mówi Tomasz Wiktorski. Musimy podkreślać europejskość naszych produktów i nie koncentrować się wyłącznie na taniej produkcji. Oczywiście, interesy możemy nadal robić na komponentach, ale potrzebna jest awangarda, która nada ton postrzeganiu mebli z polskich jako produktu luksusowego, markowego, „z Europy” i pozwoli walczyć o wyższą wartość dodaną.

Tylko czy w tej walce nie jesteśmy coraz bardziej osamotnieni? W branży krążą opowieści o niedokończonych kontraktach, bo zachodni odbiorca resztę produkcji przeniósł do Chin lub – po zrobieniu wzorów przez polskiego producenta – całość wysłał do Chin, aby tam mu zrobili takie same meble. Bo taniej…

TEKST: Anna Andrejczuk, Marek Hryniewicki

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 6-7/2011