Edukacja

My się Chin nie boimy?

Dominik Wolfschuetz, marketing manager VDMA.

My się Chin nie boimy?

W ciągu najbliższych trzech lat Polska straci pozycję lidera w eksporcie mebli do Niemiec, ustępując miejsca Chinom – a to dopiero pierwszy cios w polskie meblarstwo. Kontrowersje wciąż budzi import mebli z Państwa Środka.

Reklama
visby.pl banner z promocją na łóżko

Kroplą, która przelewa czarę goryczy jest zaś kopiowanie mebli przez Chińczyków. Problemy te zamiatane są jednak pod dywan. Import mebli z Chin to temat, który powraca jak bumerang, dopiero gdy ktoś się o ten dywan potknie. Czy polscy producenci mebli naprawdę są przypierani do chińskiego muru, czy sami się tak ustawiają?

Chiński mur jest na tyle potężny, że nie da się go obejść, ani przeskoczyć. Od Chin nie uciekniemy. Będziemy z nimi robić interesy, bo inaczej się w dzisiejszej, globalnej wiosce nie da żyć – jasno stawia sprawę dr inż. Tomasz Wiktorski, właściciel firmy badawczej B+R Studio. Wprawdzie głową muru się nie przebije, ale to właśnie w głowach producentów mebli leży problem i co gorsza tam też pozostaje. Czy są to już zaczątki sinofobii, czyli wrogiego nastawienia do Chin, strachu i niechęci wobec towarów wyprodukowanych w Chinach? Na taką diagnozę jest chyba jednak jeszcze za wcześnie.

Skąd wieje wiatr?

Jak wynika z raportu Euler Hermes, Chiny wykazały niezwykłą odporność na oddziaływanie globalnego kryzysu. Wkraczają w fazę gospodarczego rozkwitu, który potrwa przez przynajmniej najbliższych pięć lat. Wilfried Verstraete, prezes Zarządu Euler Hermes, stwierdza: Obecnie spółki z Chin, z kilkoma jedynie wyjątkami, koncentrują się rynkach wewnętrznych, ale do roku 2015-2025 mogą wyłonić się spośród nich gracze na skalę globalną w różnych branżach. Źródłem tej ekspansji nie jest jednak masowa konsumpcja, choć rosnący popyt konsumencki jest ważnym elementem strategii gospodarczej w tym kraju.

Do roku 2015 wzrost gospodarki chińskiej będzie w dalszym ciągu opierał się głównie na zapotrzebowaniu na infrastrukturę, szczególnie w budownictwie i transporcie. Dzięki tym inwestycjom zaobserwujemy stopniowy wzrost wartości dodanej bazy produkcyjnej w tym kraju, na wzór krajów OECD – wyjaśnia Karine Berger, dyrektor ds. zarządzania rynkiem i marketingu oraz główny ekonomista Euler Hermes.

W 2009 r. globalne spowolnienie gospodarcze po raz pierwszy od wielu lat spowodowało zmniejszenie popytu zagranicznego na eksport chińskich towarów, ale Chiny szybko się otrząsnęły, wyprzedzając wszystkie inne duże rynki. W 2010 r. wzrost PKB sięgnął około 10%. Z prognoz można wnioskować, że gospodarka Chin powinna do końca 2011 r. pozostać na silnym kursie wzrostu. Umocnienie yuana pewnie będzie następowało, ale zdecydowanie wolniej niż oczekiwałyby gospodarki na całym świecie. Zamiast zwiększać wartość yuana, Chiny kupują obligacje zagrożonych bankructwem państw, inwestują w zagrożone firmy. W ten sposób zarabiają nawet w czasie kryzysu. Za kilka lat obecne nabytki zwielokrotnią chińskie przychody i majątek – zapewnia Tomasz Wiktorski.

Ile wynosi import mebli z Chin?

Według statystyk Urzędu Celnego ChRL, w 2010 r. całkowita wartość eksportu w przemyśle meblarskim osiągnęła 33 mld USD. Stanowi to 29,95% wzrostu w porównaniu do roku poprzedniego. W pierwszym kwartale br. wartość eksportu wyniosła 8 mld USD. Daje to wzrost, w porównaniu do tego samego okresu roku poprzedniego, o ok. 19,4%. Jednocześnie do Chin importowano meble o łącznej wartości około 429 mln USD i jest to o ponad 37% więcej niż w tym samym okresie ub.r.

Z danych Narodowego Stowarzyszenia Branży Meblarskiej (China National Furniture Association – CNFA) wynika, że obecnie w Chinach funkcjonuje ponad 5.800 dużych przedsiębiorstw meblarskich. Największe firmy to: Home Depot, B&Q, Homeasy Furniture, Miveeco Furniture, Dezine Furniture. Całkowita wartość produkcji przemysłowej osiągnęła ponad 4 mld RMB. Jednocześnie Chiny są na tyle zaawansowane pod względem technologicznym, aby znacząco zwiększyć swój udział w światowym eksporcie mebli. W ciągu zaledwie jednej dekady chiński eksport mebli wzrósł z 1,5 mld euro w 1998 r. do 19,7 mld euro w roku 2009 – zauważa Dirk-Uwe Klaas, CEO Związku Niemieckiego Przemysłu Meblarskiego, w wywiadzie opublikowanym w czerwcowo-lipcowym wydaniu miesięcznika „BIZNES meble.pl”. Zdaniem ekspertów z VDMA rynki wschodzące, w tym zwłaszcza chiński, będą wzrastały powyżej średniej. Ponadto, przewidują oni na tych rynkach wielkie inwestycje w moce produkcyjne w branży płyt drewnopochodnych.

Z kolei w opinii Andrzeja Dryżby, I Sekretarza Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Pekinie, rynek meblowy w Chinach jest bardzo perspektywiczny a jego potencjał i rozwój są skorelowane z powstaniem i wzrostem chińskiej klasy średniej. Chińscy producenci wzorują się zarówno na klasycznych, włoskich czy angielskich stylach, jak i najnowszym światowym wzornictwie. Firmy zatrudniają też u siebie zachodnich projektantów lub zlecają wykonanie projektów w europejskich czy amerykańskich pracowniach designerskich. Równolegle istnieje sektor tradycyjnych mebli chińskich, produkowanych na rynek wewnętrzny oraz eksport.

Niemcy a import mebli z Chin

Dirk-Uwe Klaas we wspomnianym już wywiadzie mówi wprost: Chińczycy szybko się uczą, a ich produkcja, dzięki bardzo niskim kosztom wynagrodzeń i korzystnym możliwościom eksportowym, jest tańsza niż w Europie. Niebezpieczeństwo pojawi się w momencie, gdy producenci z Unii Europejskiej uwierzą, że są w stanie produkować meble na podobnym poziomie cenowym co Chińczycy. Kraje zachodnie mogą pozostać na pozycjach liderów, ale tylko i wyłącznie z powodu ich wyraźnych zalet, wśród których najważniejsze jest spełnianie takich wymagań, jak doskonała jakość, innowacyjność techniczna i niezwykły design.

Na konferencji prasowej przed targami IMM w Kolonii, która odbyła się 14 września br. w Amsterdamie, tematem wiodącym były perspektywy rozwoju meblarstwa na świecie. Z prelekcji Ursuli Geismann ze Związku Niemieckiego Przemysłu Meblarskiego wyraźnie wynikało, że Niemcy spodziewają się zmiany na pozycji lidera w eksporcie mebli do ich kraju. Polska w ciągu trzech lat ustąpi miejsca Chinom. Nieodwracalność tych zmian jest bezdyskusyjna. Tego samego zdania jest CEO Związku Niemieckiego Przemysłu Meblarskiego. Podkreśla on, że ekspansji chińskich mebli na rynek niemiecki nie da się już zapobiec. W rzeczywistości to, czego doświadczamy to wyłącznie globalizacja. W krajach zachodnich, musimy dostosować się do ostrych wiatrów, które staną się prawdziwą burzą w ciągu najbliższych kilku lat – przestrzega Dirk-Uwe Klaas.

Zasada ograniczonego zaufania

Do Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji w Pekinie nieustannie dochodzą sygnały z polskich firm (był taki czas, że zdarzało się to średnio raz na tydzień), które zostały oszukane w procesie zawierania transakcji handlowych z partnerami chińskimi. Jednakowy schemat oszustwa świadczy o pojawieniu się w Chinach nowego sposobu wyłudzania pieniędzy od podmiotów współpracujących z kontrahentami chińskimi.

Z opisów przekazanych przez polskie firmy wynikało, że proceder ten wyglądał następująco:

  1. Firma polska składa zamówienie na towar. Wystawiana jest faktura proforma w celu dokonania przedpłaty (zwykle 30%, chociaż bywa i więcej) w formie T/T. Cały czas trwa wymiana bieżącej korespondencji mailowej między stronami.
  2. Po jakimś czasie zamawiający otrzymuje e-maila z informacją o zmianie konta bankowego, na które należy dokonać wpłaty reszty pieniędzy. Z reguły prosi on stronę chińską o potwierdzenie, czy rzeczywiście nastąpiła zmiana konta i otrzymuje odpowiedź twierdzącą.
  3. Po dokonaniu przelewu i wysłaniu potwierdzenia do firmy chińskiej, ta stwierdza, że pieniądze zostały przelane na niewłaściwe konto. Nie należy ono do firmy, wobec czego nie mogą wysłać towaru. W dalszym ciągu oczekują uregulowania należności za zamówiony towar przelewem na dotychczas używany (stary) rachunek bankowy.
  4. Wszelkie próby tłumaczenia przez kupującego, że nowy numer konta był potwierdzany przez stronę chińską są kwitowane stwierdzeniem, że prawdopodobnie nastąpiło włamanie hakera na konto mailowe chińskiej firmy i „ktoś” użył adresu mailowego firmy do wysłania błędnego numeru konta.
  5. W rezultacie zamawiający pozostaje bez pieniędzy oraz towaru, za który zapłacił. Natomiast strona chińska z reguły nie podejmuje żadnych działań mających na celu wyjaśnienie tej sytuacji…

To nie do pomyślenia, ale takie rzeczy naprawdę się zdarzają!

Import mebli z Chin to szansa czy ryzyko?

Firmom, które dostrzegają potencjał w handlu z Chińczykami i zdają sobie sprawę z ryzyka, w sprawnym działaniu na tym trudnym rynku pomagają platformy wsparcia importu. Na czym polega ich działanie wyjaśnia Tomasz Jachna, przedstawiciel Home Collection: Wszystko zależy od potrzeb klienta. Czasami wystarcza porada w ramach doradztwa strategicznego albo pomoc w zdefiniowaniu potrzeb klienta. Nasze propozycje dotyczą również kompleksowych rozwiązań całego procesu importu. Takie rozwiązania sprawdzają się, gdy klient ma do czynienia z importem ze Wschodu pierwszy raz lub gdy już próbował i ma przykre doświadczenia.

Nie ma jednej, prostej odpowiedzi na pytanie: z jakich względów firmy z branży meblarskiej decydują się na import mebli z Chin? Jeśli miałbym odpowiedzieć wprost to jest to cena, ale tak naprawdę to sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana – stwierdza Tomasz Jachna. Cena to jedna strona medalu. Drugą pozostaje termin realizacji dostaw, jakość czy reklamacje. Są to na tyle ważne sprawy, że w Chinach powstają rozmaite instytucje rządowe czy prywatne, które pomagają w sporach lub im zapobiegają. Pomimo wielu trudności z jakością, terminowością, czy mrożeniem kapitału, import jest nadal opłacalny. Jeśli producent, czy dostawca mebli na rynek polski nie będzie miał w ofercie wyrobów z Dalekiego Wschodu, to zostanie daleko za konkurencją, będzie miał uboższą ofertę – dodaje.

Kto popiera import „chińszczyzny”?

Przedstawiciel Home Collection przyznaje, że część osób popiera zakaz importu „chińszczyzny”, by wspierać krajowych producentów, zwłaszcza w czasach spadków sprzedaży – takich, jak teraz. Są to jednak głównie osoby prowadzące małe przedsiębiorstwa lub ludzie niezwiązani z branżą.

W znacznej mierze spotykam się z opiniami i pytaniami: jak nie dać się oszukać przy imporcie, jak inwestować, by nie stracić środków, jak dopilnować wysokiej jakości importowanych towarów. Jest mnóstwo spraw, o które ludzie pytają, przyjmując za punkt wyjścia niezaprzeczalny fakt importowania mebli z Państwa Środka. Wysłuchując opinii ekspertów należy zastanowić się, czyje interesy oni reprezentują. Mam wrażenie, że importerzy nie obnoszą się ze swoimi działaniami. Importowane produkty są po prostu uzupełnieniem ich, często bardzo bogatej, oferty. Uważam, że obroną importu nie ma co się zajmować. To importer traci lub zyskuje a klient końcowy jest zawsze zwycięzcą – twierdzi Tomasz Jachna.

Chociaż są też wyjątki. Wystarczy przykład znanej dużej angielskiej sieci, która sprowadziła w zeszłym roku kilka kontenerów skórzanych wypoczynków. Na ich nieszczęście nie dopilnowali procesu produkcji i nie sprawdzili towaru po przybyciu na rynek brytyjski. Od razu całe zestawy z magazynu były rozwożone do odbiorców końcowych, gdyż marketing zrobił swoje i zamówienia wpływały, zanim towar dotarł. Po krótkim czasie okazało się, że skóra ludzka w kontakcie z powierzchnią wypoczynków wchodziła w różne reakcje: od wysypki aż po oparzenia. Do produkcji kanap i foteli została użyta skóra z dodatkami substancji szkodliwych dla człowieka. Skończyło się na odszkodowaniach rzędu kilkuset tysięcy funtów i surowych karach dla importera – opowiada Tomasz Jachna.

Chińczycy często koloryzują i kłamią w kwestii aktualnego stanu zamówień. W rezultacie przedłużają czas produkcji lub wysyłają towar niezgodny z zamówieniem. Importer powinien wiedzieć jak sobie radzić w takich sytuacjach, jak można im wcześniej zapobiegać.

Jakie problemy stwarza import mebli z Chin?

Nigdy nie można w całości zaufać producentowi, że towar będzie na czas i w doskonałej jakości. Nie dotyczy to tylko Chin – proszę przypatrzeć się kooperacji z Indiami czy nawet z Włochami. Oczywiście, że producenci często nie mówią prawdy i należy kontrolować ich poczynania wszelkimi możliwymi sposobami. Jest to zawsze czasochłonne. Dlatego dobrze jest zaangażować zewnętrzną firmę lub dodatkowe osoby w firmie, by utrzymywać stały kontakt z producentem – nie tylko zawodowy. Najbardziej miarodajnym rozwiązaniem, choć zdecydowanie najdroższym, jest umiejscowienie swojego zaufanego przedstawiciela u producenta, do codziennego nadzoru – podpowiada Tomasz Jachna.

Do dziś wspominam sytuację, gdy podczas jednej z wizyt u producenta stelaży metalowych w Chinach, zauważyłem na linii produkcyjnej Europejczyka. Dowiedziałem się, że jest to człowiek odbiorcy z Holandii. Ma uprawnienia do składania zamówień, kontroli produkcji, testowania wyrobów na miejscu, a także – co najważniejsze – do wstrzymywania wysyłek, jeśli coś budzi jego wątpliwości. I konsekwentnie z tego korzysta. Instytucja agenta zewnętrznego również jest popularna. Mogą to być Polacy pracujący od lat w Chinach, bądź Chińczycy pracujący dla europejskich lub amerykańskich firm. Koszty związane z wynajęciem firmy czy agenta są nieadekwatne do konsekwencji związanych z reklamacjami. Pokazuje to przypadek skórzanych wypoczynków w Anglii – zapewnia przedstawiciel Home Collection.

Ufaj, ale sprawdzaj

Należy zwracać uwagę na dosłownie wszystko – każdy błąd może spowodować opóźnienie dostawy, co wpływa na realizacje złożonych zamówień.

Przypomina mi się jedna z sytuacji, gdzie musieliśmy interweniować u producenta z powodu „małego” błędu importera. Otóż, zamiast przelać 1.400 USD za jakąś małą partię towaru, klient wysłał przez roztargnienie 14.000 USD. Było to pierwsze zamówienie, więc „stawaliśmy na rzęsach”, by klient odzyskał pieniądze. Na szczęście udało się i cały incydent wspominany jest dziś ze śmiechem – mówi Tomasz Jachna.

Rynek chiński jest specyficzny. Należy bezwzględnie podporządkować się pewnym regułom, których przestrzeganie jest konieczne w kontaktach biznesowych.

Obowiązuje zasada: „ufaj, ale kontroluj” – dlatego jesteśmy na rynku. Należy sprawdzać dosłownie wszystko. Od wszystkich cyferek na fakturze proforma (łącznie z własnoręcznym przeliczeniem sumy końcowej) po właściwości użytych podzespołów. Przy imporcie z Chin nie ma rzeczy oczywistych – zapewnia przedstawiciel Home Collection.

Jak zauważa Tomasz Jachna: Nasz rynek jest dość specyficzny, ze względu na ogromną liczbę rodzimych producentów. Sądzę, że najbliższe dwa lata będą dla polskiego rynku meblarskiego przełomowe. Zostaną tylko najlepsi, pod względem jakości i ceny. Czy będą wśród nich producenci korzystający z importu? Na pewno tak. Co do Chin, to import produktów, w tym mebli, z tego kraju co roku rośnie. Zatem grzechem by było, nie skosztować tej części tortu – puentuje.

Nie możemy uciekać od Chin

Chiny są obecnie głównym dostawcą mebli na rynki międzynarodowe. Według szacunków CSIL (Centrum Badań Przemysłowych) cały rynek mebli na świecie jest wart około 250-300 mld USD. Natomiast wymianie międzynarodowej podlegają meble o wartości 145 mld USD (dane ONZ z 2009 r.). Spośród znaczących graczy to właśnie Chiny notowały najwyższą dynamikę wzrostów w eksporcie mebli. Główne kierunki eksportu mebli z Chin w 2010 r. były następujące: USA, Japonia, Wielka Brytania, Niemcy, Kanada. Natomiast wśród największych importerów mebli do Chin należy wskazać: Japonię, Niemcy, Koreę Południową, USA i Włochy.

Rynek polski można oszacować w przybliżeniu na 1,75 mld euro. Rynek chiński byłby tylko o 5,4 razy większy od polskiego przy stosunku wielkości populacji przekraczającym 35. Przewagą Polski jest położenie geograficzne w Europie, które wspiera budowanie marki, szczególnie poza starym kontynentem, jak również sprzyja szybkiej i elastycznej obsłudze zamówień z rynków UE, będących póki co 10-krotnie większymi niż rynek chiński – przekonuje Tomasz Wiktorski.

Przewag trzeba szukać w automatyzacji produkcji, czyli ucieczce od kosztów osobowych. W Polsce może wystąpić problem z dostępnością pracowników i wzrostem kosztów płac. Należy kooperować z Chinami tam, gdzie znajduje się interes ekonomiczny i budować markę polskich mebli jako produktów kreatywnych, odpowiadających na aspiracje. Na pewno nie możemy uciekać od Chin i nic nie da udawanie, że Chiny są daleko – dodaje.

Kto się boi Chińczyków?

Praktycznie każde większe przedsiębiorstwo w jakimś stopniu kooperuje dziś z Chinami. Warto przytoczyć przeciętną cenę mebli (211 euro za 100 kg) eksportowanych z Polski w 2009 r., która była praktycznie równa cenie mebli importowanych na teren UE z Chin (215 euro za 100 kg) – mówi Tomasz Wiktorski.

Wcześniej firmy zagraniczne inwestowały w Polsce w produkcję komponentów, a w macierzystym kraju organizowały montaż mebli. Były też potencjalnie bardziej skłonne do przenoszenia produkcji do krajów o korzystniejszej strukturze kosztowej. Dziś w większym stopniu rozwinęła się produkcja na bazie kapitału polskiego, która ewentualnie może powtarzać tamten schemat, czyli przenoszenie produkcji niektórych komponentów na inne rynki, a realizacja montażu w kraju. Meble z Polski raczej wzbudzają większe zaufanie niż produkcja z Chin. Przestrzegałbym nad przenoszeniem całej produkcji, ponieważ jeżeli nie mamy w kraju produkcji, nie będziemy też mieć inżynierów i kontroli nad rozwojem produktów/komponentów a dalej nad ich cenami i wartością dodaną – dodaje.

Nie wszyscy podzielają opinie o bezkresnym i obiecującym rynku, jakim jest Daleki Wschód.

Docierały do nas sygnały od wystawców, że obawiają się obecności na targach gości z Azji. Właśnie z powodu masowego kopiowania przez Azjatów wszystkiego, co europejskie. A ponieważ życzenia naszych wystawców są dla nas rozkazem, postanowiliśmy póki co nie otwierać się na ten akurat kierunek handlowy – tak nieobecność azjatyckich kupców podczas 37. edycji Międzynarodowych Targów Meblowych w Ostródzie tłumaczył na łamach „Kuriera Targowego” Krzysztof Raczkowski, prezes Demuth Expo.

Import mebli z Europy, a komponentów z Chin?

Producenci obawiają się podrabiania mebli. W ogóle przedsiębiorcy i projektanci są nieufni, jeśli chodzi o kopiowanie projektów. Polska jest dopiero na 31. miejscu w rankingu państw z największą liczbą patentów. Według danych Światowej Organizacji Własności Intelektualnej (WIPO) z 2010 r., z naszego kraju pochodzi zaledwie 199 patentów, czyli 0,12% międzynarodowego dorobku. Dla porównania, odsetek światowych wynalazków, które Chińczycy opatentowali w 2000 r. to 0,8%. Ale 10 lat później ich udział osiągnął 7,5%, co dało im czwarte miejsce w rankingu WIPO. Jak wiadomo, patenty są kluczem do rozwoju gospodarki opartej na wiedzy. Brak własnej technologii ogranicza potencjał eksportowy Polski i degraduje nas do roli wytwórni dla zagranicznych koncernów.

Według CSIL Chiny już dziś są największym producentem mebli na świecie, większym od USA. Wydaje się, że pozycja Chin przez wiele lat pozostanie niezagrożona. Jak długo Chiny będą utrzymywały wysoką dynamikę wzrostu zależy zarówno od kursu juana (decyzji politycznych KPCh), jak i kondycji światowej gospodarki. Sądzę, że Chiny są w stanie zaspokoić nawet 50% światowego popytu na meble i elementy meblarskie tj. obecnie 70 mld USD. Tanie, standardowe meble będą, w mojej ocenie, produkowane głównie na Dalekim Wschodzie. Bardziej luksusowe będą częściej firmowane markami europejskimi, choć komponenty do nich będą często pochodziły z Chin – mówi Tomasz Wiktorski.

Czy import mebli z Chin zdominuje światowy handel meblami?

Czy najwięksi producenci mebli będą pochodzili z Państwa Środka? Najprawdopodobniej tak – ze względu na skalę tamtejszego rynku i jego potencjał rozwojowy. Żaden inny kraj nie jest w stanie wejść do światowej czołówki producentów i eksporterów mebli. Co może zakłócić taki scenariusz? Militarne zapędy Chin? Mało prawdopodobne. Rozruchy wewnętrzne w Chinach, spowodowane światowym kryzysem gospodarczym, hamującym chiński eksport? Na dzień dzisiejszy polityka chińska wydaje się zbyt wyrachowana, żeby na to pozwolić. Myślę więc, że w perspektywie najbliższych 20 lat nic nie powinno zagrozić rozwojowi Chin i branży meblarskiej – puentuje Tomasz Wiktorski.

Polscy producenci mebli będą więc musieli przyzwyczaić się do nowych układów sił i do konieczności podejmowania ryzyka, choćby dlatego, że Kto się boi kośćmi trząść, szóstki nigdy nie wyrzuci, jak głosi przysłowie, nota bene chińskie…

TEKST: Anna Andrejczuk

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 10/2011