Edukacja

Czy Niemcy to rynek, którego nie da się zastąpić?

Niemieckie firmy już po raz trzeci wystawiały się na amerykańskich targach KBIS.

Czy Niemcy to rynek, którego nie da się zastąpić?

Niemieckie meblarstwo dopadł kryzys: sprzedaż leci w dół, padają kolejne firmy. I chociaż polscy producenci eksportujący do Niemiec także narzekają na spadki, to jednak statystyki pokazują, że wartość polskiego eksportu… rośnie. Jak zatem wygląda sytuacja na rynku mebli w Niemczech? Jakie perspektywy czeka eksport mebli z Polski do Niemiec?

Reklama
Banner targów IFFINA 2024 750x109 px

Według danych Stowarzyszenia Niemieckiego Przemysłu Meblarskiego VDM niemieckie meblarstwo odnotowało w 2023 roku obroty w wysokości ok. 18 mld euro. To o 4,3% mniej w stosunku do roku 2022, przy czym w drugim półroczu 2023 roku spadek wyniósł aż 8,4%.

W 2023 roku największy spadek zaliczyła kategoria „pozostałe meble”, obejmująca m.in. meble do salonu, jadalni i sypialni. W tym dziale sprzedaż spadła o 12,6% (do 5,6 mld euro) wobec sprzedaży w 2022 roku. Niemieckie meblarstwo pogrąża się w poważnym kryzysie: niemieckie firmy produkują mniej mebli, natomiast niemieccy klienci kupują mniej mebli.

Meble z Polski zamiast mebli z Chin?

Eksport mebli do Niemiec stanowi ponad 1/3 całości eksportu mebli z Polski. Znaczna część polskich firm powinna zatem odczuć tak wyraźne spadki sprzedaży w tym kraju. Oficjalne dane statystyczne dotyczące eksportu do Niemiec pokazują jednak coś innego.

Potwierdza to skupienie w czasach kryzysu zarówno odbiorców, jak i dostawców na najważniejszych i bliskich geograficznie partnerach. W skrócie: „Gdy sytuacja jest trudna, idziemy do tych, których znamy najlepiej i którzy są blisko”. Wartość eksportu z Polski do Niemiec w 2023 roku wzrosła o 4% (o prawie 200 mln euro) w stosunku do 2022 roku i wyniosła 4.917,8 mln euro. Spadł za to wolumen – o około 10%. Czyli polska branża meblarska sprzedała do Niemiec mniej mebli za większe pieniądze – wyjaśnia Tomasz Wiktorski, właściciel firmy B+R Studio.

Skoro zatem (według danych statystycznych) polski eksport mebli nie cierpi na spadku sprzedaży mebli w Niemczech, to czyj cierpi? Odpowiedź brzmi: chiński. W 2023 wartość importu do Niemiec z Chin spadła o ponad 30% w stosunku do 2022 roku (z ok. 3 mld euro do ok. 2 mld euro).

Ten wspomniany 4% wzrost wartości eksportu może być też efektem kontraktów handlowych zawartych rok wcześniej, a także inflacji. Realny wpływ spadków sprzedaży w Niemczech na wyniki polskich eksporterów zobaczymy zapewne dopiero w danych z bieżącego roku – przewiduje Michał Strzelecki, dyrektor Biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.

Kryzysu w relacjach handlowych z Niemcami nie widać również w targowych statystykach. W 2020 roku, podczas ostatnich przed pandemią targów MEBLE POLSKA, goście z Niemiec stanowili 13% wszystkich gości z zagranicy. Podobnie było podczas targów MEBLE POLSKA 2022 – pierwszych już po pandemii, ale zorganizowanych nie w lutym, tylko w maju. Znaczące wzrosty gości z Niemiec przyniosły kolejne edycje poznańskich targów. W 2023 roku udział zwiedzających z Niemiec sięgnął 16% ogółu gości zagranicznych, natomiast w 2024 roku wzrósł do 18%.

Niemieckie meblarstwo szoruje po dnie

Jednak sygnały napływające z Niemiec nie budzą wątpliwości: niemieckie meblarstwo znalazło się w trudnej sytuacji. W efekcie drastycznie wzrosła liczba zgłoszonych likwidacji zakładów produkcyjnych. Coraz częściej pojawiają się też informacje o wejściu do firm syndyka.

Pod koniec ubiegłego roku wniosek o wszczęcie postępowania upadłościowego złożyło szefostwo Nolte-Möbel. To firma produkująca meble pokojowe i tylko jej dotyczy wniosek, bowiem Nolte to grupa firm z szerszym zakresem produkcji. W tym samym czasie, po 30 latach działalności, zamknięto firmę Maja Möbelwerke w Wittichenau w północno-wschodniej Saksonii. Był to największy niemiecki dostawca dla IKEA z dzienną produkcją na poziomie 25 tys. mebli. Dla firmy zabójcze okazały się inflacja, spadający popyt wewnętrzny oraz uzależnienie się od jednego odbiorcy. Z kolei na początku bieżącego roku upadłość ogłosiła firma IFO Möbelfabrik, przedsiębiorstwo ze 100-letnią tradycją.

Problemy nie ominęły także sklepów meblowych. W pierwszym półroczu 2023 roku upadłość ogłosiła firma Who’s Perfect, znany niemiecki sprzedawca mebli, oferujący m.in. importowane meble z Włoch. Firmę dotknęły rosnące koszty, a także spadająca w efekcie wysokiej inflacji sprzedaż. Na początku tego roku upadła firma Ikarus, specjalistyczny sklep internetowy z ofertą mebli, oświetlenia, a także akcesoriów do domu. Decyzję o postawieniu firmy w stan upadłości wymusiły drastyczne (o 40%) spadki sprzedaży w roku ubiegłym.

To niejedyne przypadki i przykłady problemów, z jakimi boryka się niemieckie meblarstwo. W kłopotach niemieckich producentów szansy mogą upatrywać eksporterzy mebli z Polski, ale na przeszkodzie stanąć może słabnąca koniunktura w Niemczech.

Jaki jest eksport mebli z Polski do Niemiec?

Wprawdzie statystyki mówią co innego, ale przedstawiciele branży meblarskiej nie mają wątpliwości: polskie firmy eksportują do Niemiec mniej. Dotyczy to zarówno roku ubiegłego, jak i bieżącego. Z rozmów z przedstawicielami rodzimych producentów mebli wynika, że wolne moce produkcyjne kształtują się średnio na poziomie ok. 30%. Oczywiście, różnie się to wygląda w różnych firmach. Wiele firm meblarskich zrezygnowało nawet z jednej ze zmian produkcyjnych, co jest konsekwencją mniejszej liczby zleceń. Niektóre firmy przeszły na 4-dniowy tydzień pracy.

Michał Balcerkiewicz, prezes Zarządu Fabryki Mebli Balma, przyznaje, że na rynku niemieckim firma odczuwa słabszą koniunkturę niż rok wcześniej. To wahnięcie rzędu ok. 20-30%. Oczywiście, wolumen naszej sprzedaży w Niemczech nie jest zbyt duży, ale spowolnienie jest faktem – przyznaje Michał Balcerkiewicz.

Kryzys, który dotknął niemieckie meblarstwo dostrzega także Grzegorz Kalinowski, dyrektor handlowy w firmie Libro. Rynek niemiecki dominuje w eksporcie Libro, dlatego firma jest dosyć wrażliwa na sytuację na rynku mebli w Niemczech. Należy przy okazji wspomnieć, że – tradycyjnie – pierwszy kwartał roku to najlepszy sprzedażowo kwartał na rynku niemieckim. Nasi niemieccy klienci już od wielu miesięcy sygnalizują znaczne spowolnienie rynku i duże spadki sprzedaży detalicznej. Porównując rok do roku widzimy, że spadek zamówień w pierwszym kwartale sięgnie kilkunastu procent. To dużo, zważywszy na znaczny wolumen sprzedaży, jaki wysyłamy na ten rynek – mówi Grzegorz Kalinowski.

Również nasza firma odczuła wahnięcia na niemieckim rynku mebli tapicerowanych – potwierdza Roman Dariusz Kołakowski, prezes DFM. – Jednak w naszym przypadku poziom sprzedaży na tym rynku jest wciąż jeszcze akceptowalny.

Inaczej na sprawę patrzy Mariusz Adamski, dyrektor generalny Adams Group. Nie odczuwamy spadku sprzedaży na rynku niemieckim. W styczniu mamy wzrost wartościowy rok do roku o 42% (obejmuje realizację zamówień przyjętych w grudniu), natomiast w lutym 16%. Wolumenowo wygląda to następująco: styczeń wzrost o 34%, luty – o 8% – wylicza Mariusz Adamski.

Nie tylko niemieckie meblarstwo ma problemy

Spadki u producentów mebli spowodowały też regres u dostawców komponentów i akcesoriów. Jak podkreśla Artur Okliński, Dyrektor Generalny GTV, na sprzedaż firmy trzeba spojrzeć dwojako. Z jednej strony – jako na sprzedaż do fabryk mebli i do stolarni, natomiast z drugiej – do marketplace`u.

W pierwszym przypadku spadki w eksporcie akcesoriów meblowych do Niemiec obserwujemy już od prawie roku. Pierwsze symptomy pogorszenia koniunktury pojawiły się pod koniec pierwszego kwartału 2023 roku i utrzymywały się praktycznie przez cały rok. Spadek obrotów, jaki odnotowaliśmy w tym kanale rok do roku, wynosił około 10%. Pierwszy kwartał 2024 roku zaczął się mało optymistycznie. Szacujemy dalszy spadek sprzedaży na poziomie blisko 15% rok do roku. Optymizmem napawa natomiast rozwój kanału e-commerce, gdzie systematycznie odnotowujemy dwucyfrowe wzrosty – mówi Artur Okliński.

Sylwia Lasota, Head of Sales Domestic Market & Marketing w firmie Interprint Polska, zwraca uwagę na to, że z jednej strony rynek niemiecki jest obecnie nasycony, z drugiej ma wiele innych, wewnętrznych kłopotów, które wpływają na brak większego popytu na meble. Niemiecki sektor mieszkaniowy przeżywa ogromny kryzys. Wzrost kosztów budowy mieszkań spowodował bankructwo wielu deweloperów, nawet tych, którzy na rynku działali od lat.

Czy rząd wesprze niemieckie meblarstwo?

Prawdopodobnie bez pomocy rządu niemieckiego, bez wsparcia państwa, szanse na poprawę są znikome. Ogólna sytuacja w Europie związana z wojną w Ukrainie i niepewnością co do przyszłości rozwoju konfliktu dodatkowo wzmacniają ten problem. Nadzieją na przyszłość jest fakt, iż w Niemczech wciąż brakuje mieszkań. Według ekspertów szacuje się, że potrzeba nawet miliona lokali. Inwestycje na pewno pociągnęłyby za sobą zapotrzebowanie na wyposażenie mieszkań w meble, ale kiedy to nastąpi? – pyta Sylwia Lasota.

Rafał Lemieszko z firmy Impress Decor Polska przyznaje, że obecny czas, oprócz „turbulencji”, jakie powoduje jest też pewnym sprawdzianem solidności rynku i jego podejścia do mijającego czasu i zmieniającego się świata. Ci którzy obserwują, mają wolę zmiany i chęć rozwoju przebiją się przez „błoto” i wrócą na ścieżkę solidną i szybką, bowiem jeśli wszystko wróci do normy, to będzie charakteryzowało się dynamiką, elastycznością i większym zrozumieniem produktu niż zautomatyzowana i „samodziejąca” się produkcja.

Czasu ożywienia upatruje się w czwartym kwartale 2024 roku, chociaż osobiście czuję połowę roku 2025 jako stabilność, za którą tęsknimy. Wynika to nie tylko z obecnej sytuacji w Niemczech, ale regulacji unijnych, a także dużych projektów wielkich firm. Te firmy mają bowiem swoją bezwładność, potrzebują czasu na ustabilizowanie i pociągnięcie za sobą innych decyzji – mówi Rafał Lemieszko.

Czy coś się zmieni na rynku niemieckim?

To trudne pytanie i dlatego równie trudno znaleźć na nie precyzyjną odpowiedź. Musimy wziąć pod uwagę trwającą wojnę w Ukrainie, niestabilną sytuację polityczną w Europie, a co z tym się wiąże – niepewność gospodarczą, rzutującą na siłę nabywczą i preferencje konsumentów – naszych klientów. Suma wszystkich tych czynników zdecyduje o ewentualnym ożywieniu na rynku – przekonuje Roman Dariusz Kołakowski.

Jeśli chodzi o rynek niemiecki oczekujemy tego samego, co w przypadku rynku polskiego. Czyli stabilizacji w 2024 roku, a następnie odbicia w 2025 roku. Eksport mebli do Niemiec w ujęciu wartościowym jeszcze w 2024 roku może się bardziej zbliżyć lub nawet przekroczyć barierę 5 mld euro – wylicza Tomasz Wiktorski.

Prognozy dla niemieckiej gospodarki na 2024 rok nie są zbyt optymistyczne. Analitycy ING spodziewają się spadku PKB o 0,3%. Firmy, które w strategiach eksportowych skoncentrowały się wyłącznie na handlu z Niemcami i nie uwzględniły dywersyfikacji rynków, mogą mieć kłopoty.

Recesja w Niemczech prawdopodobnie skłoni polskich producentów do intensywniejszego szukania rynków zbytu w innych krajach europejskich oraz poza naszym kontynentem. Oczywiście nie zmieni to faktu, że Niemcy nadal pozostaną dla nas najważniejszym partnerem handlowym ze względu za bliskość geograficzną i wielkość rynku, a także tradycji relacji handlowych. Ale być może w eksportowym torcie zwiększy się udział innych krajów – dodaje Michał Strzelecki.

Kiedy będzie lepiej?

Jeśli chodzi o najbliższe miesiące, to z branży płyną głosy bardzo umiarkowanego optymizmu. Ostrożni optymiści uważają, że po wakacjach sytuacja powinna się poprawiać. I być może tak będzie, bowiem to corocznie początek wysokiego sezonu w sprzedaży mebli na rynku niemieckim.

Pozostaje tylko pytanie o to, jaki to będzie sezon w odniesieniu do dwóch ostatnich lat. Bo powrotu do liczb z lat pandemicznych (2020-21) zdecydowanie nie należy się spodziewać, ani brać tamtych wartości za jakikolwiek odnośnik. Moim zdaniem, jeżeli powtórzymy w tym roku wynik sprzedażowy z roku ubiegłego, to będzie można uznać to za sukces. Początek roku pokazuje, że będzie to trudne, ale z drugiej strony mamy na finiszu wiele nowych uplasowań i zakontraktowanych modeli. Będą one sukcesywnie wchodzić do sprzedaży w bieżącym roku – mówi Grzegorz Kalinowski.

Podobnego zdania jest Artur Okliński. Ożywienia spodziewamy się pod koniec trzeciego kwartału 2024, ale klienci podchodzą do tych prognoz z ostrożnym optymizmem. Wskazują na biurokrację, jako czynnik utrudniający im prowadzenie działalności gospodarczej w Niemczech, a także wysokie ceny energii i ich nieprzewidywalność. Należy pamiętać, że niemiecka gospodarka szczególnie mocno odczuła skutki ataku Rosji na Ukrainę. Wysokie ceny energii przełożyły się na gwałtowny wzrost inflacji w Niemczech – wylicza.

Większym optymistą jest Mariusz Adamski. Wiele zależy od strategii danego przedsiębiorstwa. My spodziewamy się dynamicznego wzrostu spowodowanego otwarciem nowego sklepu internetowego w maju 2024 roku oraz pełniejszej penetracji marketplace`u niż dotychczas. Rozszerzamy również asortyment o meble skrzyniowe, meble ogrodowe, a także produkty handlowe w postaci mebli tapicerowanych, których „nie chcemy produkować” – wyjaśnia.

Czy polskie meblarstwo jest skazane na niemieckie sieci?

Alternatywa dla niemieckiego odbiorcy? Zastąpienie Niemiec jako głównego odbiorcy produkowanych w Polsce mebli? Biorąc pod uwagę, że co trzeci wyprodukowany w Polsce mebel wyjeżdża do Niemiec te pytania brzmią jak mrzonki. Oczywiście, zawsze warto poszukiwać i próbować docierać do nowych odbiorców, zwłaszcza że potencjał polskiej branży meblarskiej jest ogromny. Dodatkowo spadki wolumenów przekładają na zwiększenie wolnych mocy produkcyjnych, które można zagospodarować właśnie na rzecz właśnie nowych odbiorców.

Przeszkodą jest to, że polska produkcja w ponad 50% jest nastawiona na rynek niemiecki i rynki do niemieckiego podobne. W bardzo dużym skrócie: polska branża meblarska opiera się przede wszystkim na produkcji dla Niemiec. Nie ma nic w tym złego, ale żeby dotrzeć do innych rynków, choćby USA czy Indii, trzeba zaproponować coś nowego. Bo to rynki niespecjalnie zainteresowane „niemieckim produktem”, a przynajmniej nie w dużych ilościach – mówi Tomasz Wiktorski.

Warto poszukiwać alternatywy dla obecnych rozwiązań. Strategią na trudne czasy jest głębsza penetracja rynku, albo skrócenie drogi do klientach ostatecznego, czyli pominięcie niektórych graczy w łańcuchu dostaw. Firmy powinny zatem zrewidować swoją strategię. Albo szukają nowych partnerów, albo przesuwają ofertę w kierunku wyższych segmentów rynkowych – dodaje Tomasz Wiktorski.

Także Michał Strzelecki uważa, że poszukiwanie alternatywnych rynków zbytu może być dobrą strategią dla polskich firm meblarskich. Jako przykłady podaje rynki francuski i czeski, na których polskie meble sprzedają się coraz lepiej.

Z dalszych destynacji warto zwrócić uwagę na USA, gdzie pomagamy wchodzić polskim firmom organizując pawilon narodowy na targach High Point. Nowe możliwości otwierają się również na rynkach wschodzących, takich jak Indie. Jednak zastąpienie Niemiec jako głównego odbiorcy mebli produkowanych w Polsce może być trudne ze względu na ich znaczenie jako jednego z największych i najbardziej stabilnych rynków w Europie. Dlatego poszukiwanie alternatywnych rynków będzie raczej uzupełnieniem działalności eksportowej do Niemiec niż jej zastąpieniem – mówi Michał Strzelecki.

Tort jest ogromny

Podobne głosy płyną z firm eksportujących meble do Niemiec. Biorąc pod uwagę chłonność rynku niemieckiego, wielkość eksportu polskich mebli na ten rynek, a także czynniki powodujące wysoką konkurencyjność naszych mebli w Niemczech – zastąpienie tego rynku, zwłaszcza w perspektywie kilku lat, uważam się niemożliwe – mówi wprost Grzegorz Kalinowski.

Pamiętajmy o ekonomicznym poziomie cenowym większości polskich wyrobów i – co za tym idzie – znaczącym udziale kosztów transportu w cenie końcowej. Dodatkowo trwające często już dziesiątki lat kontakty między firmami z obu tych krajów skutkują znajomością preferencji klientów, wzornictwa, mentalności itd. To w tej skali biznesu, o której tutaj rozmawiamy, czynniki mające niebagatelne znaczenie – wylicza Grzegorz Kalinowski.

Także zdaniem Romana Dariusza Kołakowskiego niełatwo będzie polskiemu producentowi znaleźć w krótkim terminie dobrą alternatywę wobec Niemiec. Wynika to głównie z wielkości rynku niemieckiego, mierzonego w liczbie konsumentów oraz łatwości i relatywnie niskiego kosztu transportu do Niemiec. Natomiast w perspektywie długoterminowej na pewno warto poszukać odbiorców na logistycznie bardziej oddalonym terenie, choćby w krajach azjatyckich – mówi.

Obecnie najdroższymi zasobami są energia i płace. W krajach, w których ceny energii są niższe, a przyrost naturalny wysoki, spodziewamy się długoterminowego wzrostu. To Wietnam, Indie, Indonezja i oczywiście kraje afrykańskie, dlatego rynki afrykańskie i azjatyckie wydają się obecnie najlepszą alternatywą wobec regionu DACH – mówi Artur Okliński.

ZOBACZ TAKŻE: Produkcja mebli kuchennych w Niemczech sięgnęła dna

Alternatywa dla Niemiec? Dla nas w kolejnych latach to rynki rumuński, węgierski, francuski czy angielski – deklaruje Mariusz Adamski. Rynek niemiecki pomimo kryzysu jest bardzo atrakcyjny, nie możemy jednak być tylko podwykonawcą. Musimy (jako firmy) budować własną markę. Jesteśmy na etapie budowy platformy B2B, aby stać się hurtownią i otworzyć na cały świat. Tutaj nie widzę ograniczeń. Tort jest ogromny, tylko kroić…

TEKST: Marek Hryniewicki

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 5/2024.