Branża

Szaleństwo innowacji

Zdzisław Sobierajski.

Szaleństwo innowacji

Ciekaw jestem, czy znacie designera, który przyniósł opracowany technologicznie, kompletny projekt gotowy do realizacji?  Albo dał gwarancję na to, że sprzedaż jego produktu będzie sukcesem rynkowym? A może spotkaliście się już z zarzutem, że przedsiębiorcy ciągle stawiają zysk przez innowacją?

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

W ciągu ostatnich 200 lat ery przemysłowej, polska gospodarka jedynie przez 40 lat rozwijała się w warunkach rynkowych. Pewnie z tego powodu, ludzie sektora kreatywnego jeszcze nie zrozumieli zasad panujących w firmach które dorabiają się w pierwszym pokoleniu. Realia rynkowe pokazują, że inwestowanie w innowacyjne produkty kończy się sukcesem, w przypadku jednego projektu na tysiąc, a gigantycznym sukcesem w jeden na milion.  Na takie eksperymenty mogą sobie pozwolić jedynie ludzie, którzy akumulują kapitał od wielu pokoleń, na innowacje przeznaczając  tak zwany „fundusz swobodnych decyzji”, nie ryzykując przy tym dorobku swojego życia.  

Designerzy i promotorzy designu zdają się ciągle nie wiedzieć, że producenci nigdy nie zajmowali się innowacją i kreacją, a tylko codziennym zaspokajaniem potrzeb swoich klientów.  Potrzeb emocjonalnych, wywołujących u nas decyzje zakupowe. Potrzeb praktycznych, spełniających nasze pragnienie wygody i komfortu. Wreszcie: potrzeb ekonomicznych zaspokajających naszą chęć posiadania. I wielu innych prozaicznych potrzeb. Bardzo jestem ciekaw, czy ktoś ze środowiska kreatywnego potrafi wskazać społeczną, niezaspokojoną potrzebę wykreowania tysięcy innowacji?

Liczne debaty na festiwalach designu, konferencje oraz medialne publikacje, przez wiele lat nie zdołały zmienić  stanowiska przedsiębiorców w tym zakresie. Odpowiedź na to pytanie zawsze brzmiała, że nie ma takiej potrzeby. Nic dziwnego, że wieloletnie starania sektora kreatywnego, jakoś nie wzbudziły powszechnego zapału inwestorów do zatrudniania designerów-innowatorów.  Na polskim rynku nie pojawiły się jeszcze nazwiska designerów, które z automatu gwarantują sukces rynkowy produktu.

Czy wzornictwo to inteligentna specjalizacja?

Pewnie z tego powodu, środowisko kreatywne zaprojektowało sobie bajpas, w postaci finansowanych przez PARP i NCBiR programów „dotacji do designu” oraz „dotacji do innowacji”. Działaniem środowiskowych lobbystów, innowacyjne wzornictwo przemysłowe zostało wpisane na listę tak zwanych „inteligentnych specjalizacji”. Można tu sarkastycznie podkreślić, że w tych programach i dotacjach chodziło przede wszystkim o zasilenie spragnionych gotówki autorów tak zwanej „polskiej innowacji”, którzy niestety nie potrafili sami na swoich innowacjach zarobić.  Dlatego potrzebowali zastrzyku pieniędzy polskich i unijnych podatników.  

Co ciekawe, system „innowacyjnego” dotowania sektora kreatywnego w Polsce, zaprojektowano w nierynkowy sposób. Nawet amator dostrzega, że w wymaganym czasie niezbędnym na wybór firmy doradczej, zrobienie audytów, napisanie wniosków, ujawnienie swoich tajnych strategii biznesowych, skrzętne opisanie zadań taktycznych służących realizacji strategii, przesłuchanie wnioskodawców przez komisje ekspertów, a potem wielomiesięcznego oczekiwania na decyzję urzędu, można za wiele mniejsze pieniądze wdrożyć komercyjne projekty, oparte na zdrowym rozsądku, sensie i posiadanych przez inwestora dostępnych budżetach.

O tym, że metoda przez „dotowanie polskich innowacji” trwa dłużej i jest wielokrotnie droższa od mniej spektakularnego,  profesjonalnego projektowania komercyjnych produktów, wie każdy przedsiębiorca.

Czy dotacje to kula u nogi?

Jestem gotów postawić „złoto przeciw orzechom”, że zanim inwestor wynajmie firmę doradczą, która napisze wniosek, załatwi wszelkie formalności i doczeka się werdyktu urzędników, potrafię zorganizować ekipę projektowo-wdrożeniową, która wykona projekty i prototypy nowych, sensownie zaprojektowanych, rynkowych produktów.  Nie obiecam, że wszystkie będą innowacyjne, ale mogę zagwarantować, że będą wygodne, funkcjonalne, lekkie, estetyczne i znajdą wielu nabywców, co inwestorowi szybko objawi jego księgowa. Jestem też przekonany, że koszt komercyjnego procesu będzie porównywalny z wydatkiem przedsiębiorcy na tak zwany „udział własny” w programach dotowanych.

Dotacje do „designu”, komunikowane jako wsparcie rozwoju producentów, mogą łatwo okazać się kulą u nogi przedsiębiorcy. Wystarczy, że nie spełni nierynkowych wymagań, obejdzie na skróty nieracjonalną procedurę, czy nieodpowiednio zaraportuje efekty wdrożonej za dotację „innowacyjności”.  Zastanawiające jest również to, że jak dotąd nie zobaczyliśmy sprawozdań z sukcesów osiągniętych przez wcześniejszych beneficjentów „dotacji na innowacje”. Brak rzetelnych statystyk nie wydaje się być dobrą rekomendacją skuteczności takich programów.

Ale kto bogatemu zabroni? W końcu zawsze byliśmy jedną z najbardziej zaradnych społeczeństw na świecie.  Nie takim dotacjom damy radę.

Polak potrafi!

TEKST: Zdzisław Sobierajski