Branża

Rychtig, czyli w porządku

Ryszard Rychlik, współzałożyciel i wieloletni prezes Zarządu firmy Profim.

<em>Rychtig</em>, czyli w porządku

Rozmowa z Ryszardem Rychlikiem, współzałożycielem i wieloletnim prezesem Zarządu firmy Profim.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Rozmowa opublikowana została w książce „Wizjonerzy i biznesmeni” (t. 2), wydanej przez Wydawnictwo meble.pl w 2018 r. Poniżej pierwszy rozdział tego wywiadu.

Chciałbym zacząć naszą rozmowę dość nietypowo, bo właściwie od końca, a konkretnie od wydarzenia, które miało miejsce 27 stycznia 2017 roku. Tego dnia otrzymał Pan Złoty Herb Powiatu Tureckiego 2016 za szczególne zaangażowanie w rozwój powiatu tureckiego. Wprawdzie Profim z roczną sprzedażą na poziomie blisko pięciuset milionów złotych jest firmą o zasięgu co najmniej europejskim, ale wydaje mi się, że – na tyle, na ile Pana znam – jest to dla Pana wyjątkowe wyróżnienie, bo stwierdzenie: Myśl globalnie, działaj lokalnie zawsze było Panu bardzo bliskie.

To bierze się z moich korzeni, bo ja pochodzę z Turku i – z wyjątkiem epizodu w postaci studiów oraz roku pracy po studiach – w tym Turku mieszkam. Zbudowaliśmy firmę w oparciu o ludzi stąd. To jest ewenement na skalę europejską, że powstała firma o zasięgu – jak Pan zauważył – europejskim, z ludźmi z Turku czy z powiatu tureckiego. Wszystkie nasze kadry – i dyrektorzy, i kierownicy, i mistrzowie produkcji – do momentu sprzedaży większościowego pakietu firmy, to ludzie stąd.

Nie chce mi się wierzyć. Naprawdę nie ma w firmie osób spoza tego regionu?

Po drodze zdarzyły się może trzy-cztery wyjątki, że pracował ktoś spoza Turku, ale to były epizody. Dlatego dumni byliśmy z tego, że w takim małym mieście, w którym nie ma żadnej wyższej uczelni – a Profim to firma produkcyjna, w której bardzo dużo jest technologii – udało się coś interesującego stworzyć.

Dlatego właśnie firma zawsze była i jest dzisiaj tak ważna dla miasta?

Dokładnie tak. Tym bardziej, że od pewnego czasu wiadomo było, że przemysł paliwowo-energetyczny – kopalnia, elektrownia – życiodajny dla tego regionu przez wiele, wiele lat już się kończy. Z początkiem stycznia 2018 roku przestaną działać i kopalnia, i elektrownia. W obu zakładach od kilku lat przygotowują się do tego, postępuje redukcja. Lokalni dziennikarze i włodarze mówili, pisali, że to już będzie koniec Turku, że młodzi ludzie nie będą mieli co robić, podczas gdy wyrosła firma, która obecnie zatrudnia ponad tysiąc osiemset osób.

A samo miasto Turek ilu liczy mieszkańców?

Samo miasto liczy niespełna trzydzieści tysięcy mieszkańców, a powiat ponad sześćdziesiąt tysięcy.

Czyli – jak tak szybko liczę – dwa procent mieszkańców miasta i powiatu to pracownicy Profim. A jeżeli odniesiemy to do rodzin, to pewnie niewiele będzie przesady w tym, że w co dziesiątej rodzinie w Turku i w powiecie tureckim jest ktoś, kto pracuje w Profim.

Tak.

Powiedział Pan, że – poza krótkim epizodem studencko-zawodowym – całe swoje życie spędził w Turku. A czy z Turku pochodzą także Pańscy rodzice?

Dokładnie spod Turku. Oboje urodzili się dosłownie kilka kilometrów od Turku. Po wojnie, w latach pięćdziesiątych, mieszkali przez jakiś czas w Krotoszynie i ja urodziłem się w Krotoszynie, ale gdy miałem sześć lat rodzice wrócili do Turku. Dlatego uważam się za turkowianina, zawsze podkreślałem i podkreślam, że moje korzenie wywodzą się z Turku czy z okolic Turku.

A w którym roku Pan się urodził?

W 1953.

Turek, Krotoszyn to miejscowości położone w Wielkopolsce. Czy te powszechnie przypisywane Poznaniakom i Wielkopolanom cechy, jak pragmatyzm, pracowitość, oszczędność czy gospodarność dostrzega Pan także u siebie? Czy to może tylko mit?

Nie, nie, jest w tym na pewno dużo prawdy. Ja jestem spod znaku Panny, czyli lubię dbać o szczegóły, chcę wszystko zrobić do końca jak najlepiej. To pewnie w mniejszym stopniu związane jest z moim znakiem zodiaku… My Wielkopolanie chyba sami do końca nie mamy świadomości, jacy jesteśmy. Dopiero w konfrontacji z innymi widzimy, jak oni się zachowują, jaka jest ich mentalność, dostrzegamy te różnice. Wiele razy przyjeżdżali do nas zagraniczni kontrahenci i wieczorami, gdy sobie siedzieliśmy w jakiejś knajpie, pytali mnie: Jak to jest, że w takim Turku, w ogóle – w Polsce, tyle jest dobrych firm i tak to się wszystko rozwija?

No właśnie: jak?

Wie Pan, jak tutaj dziesięć lat temu przylatywali Niemcy i mieli okazję lądować na nowym lotnisku w Poznaniu, jechać nową autostradą do Konina i kiedy później z tego Konina jechali do Turku, to widzieli, jak bardzo ludzie pracują. Mówili mi wtedy: Słuchaj, u was w piątek, w sobotę ludzie popołudniami pracują, a u nas odpoczywają. U was, jak nie ma ktoś pieniędzy na nowy dom, to robi nowy płot. Widzieli, że cały czas coś się dzieje.

Ma Pan może jakąś teorię, skąd to się bierze?

Ja sobie ukułem taką teorię: po pierwsze my jesteśmy mieszanką wynikającą z sąsiedztwa Niemiec i tego, że mamy sporo spuścizny żydowskiej. Mój ojciec, jak żył, gdy coś było dobrze zrobione, to mawiał: Rychtig – po niemiecku. Pamiętam jak dzisiaj, gdy mój wujek, skądinąd bardzo dobry murarz, murował mojej siostrze garaż czy dom, to ojciec mówił: Tak pod sznurek, po niemiecku. Po prostu on, jak już ułożył cegły, to było idealnie zrobione, po niemiecku. I tak tłumaczę gościom zagranicznym, że my Polacy jesteśmy blisko Niemiec, a my Wielkopolanie szczególnie.

Swoje zrobiło też pewnie ponad sto lat zaboru pruskiego…

Tak, ale proszę pamiętać, że Turek to już był zabór rosyjski, choć oczywiście i tutaj te niemieckie naleciałości czuć, że jest taki dryl trochę niemiecki. Poza tym, my Polacy często wyjeżdżaliśmy do Niemiec, nie tylko do pracy, ale także zwiedzić, do rodziny i widzieliśmy ten porządek. A jednocześnie mieliśmy żyłkę pożydowską do handlu: kupić taniej i drożej sprzedać.

Pana zdaniem ma to jakieś przełożenie na dzisiejszą rzeczywistość?

Wydaje mi się, że z tego powodu jesteśmy gospodarczo silniejsi od innych krajów Europy Wschodniej i to widać w podejściu Polaków do pracy. My chcemy pracować, jesteśmy ambitni, jesteśmy solidniejsi. Jak jedziemy zagranicę, to tam się wybijamy, a szczególnie mieszkańcy Wielkopolski.

ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki

ZOBACZ TAKŻE: Coraz odważniej myślimy o przyszłości

Ciąg dalszy wywiadu z Ryszardem Rychlikiem w rozdziale: Trzynasta księga pana Tadeusza