Edukacja

Nieuczciwa konkurencja niszczy nasze firmy

Czy nieuczciwa konkurencja jest w branży meblarskiej w Polsce poważnym problemem?

Nieuczciwa konkurencja niszczy nasze firmy

Zjawisko kopiowania i podrabiania przedmiotów już istniejących jest stare jak świat. Dziś kopiuje się dosłownie wszystko, w tym – rzecz jasna – także meble. Kupując podróbki klient – świadomie lub nie – doprowadza do degradacji rynku. Czy niższa cena za to swoiste paserstwo jest wystarczającym argumentem, by kupić coś, co z reguły jest gorszej jakości niż oryginał? Czy naruszanie praw autorskich jest w branży meblarskiej w Polsce poważnym problemem?

Reklama
visby.pl banner z promocją na łóżko

Michał Kuryłło, wiceprezes ds. sprzedaży i marketingu w firmie Gamet przyznaje, że nieuczciwa konkurencja jest ciągle powszechna. Także Gamet odczuwa ją na własnej skórze.

Ponieważ Gamet jest firmą, która jako eksporter działa na wielu rynkach, mogę powiedzieć, że najlepiej chronione są prawa autorskie w krajach Europy Zachodniej i USA. Tam mamy najmniej przypadków naruszania tych praw. Na drugim biegunie znajdują się kraje byłego Związku Radzieckiego. Tam ciągle mamy do czynienia z brakiem ochrony, co uniemożliwia walkę o swoje prawa. Trochę lepiej sytuacja wygląda w krajach Europy Wschodniej, ponieważ tutaj chroni nas prawo Unii Europejskiej. Jednak czas potrzebny na dochodzenie swoich racji nie jest naszym sprzymierzeńcem. W przypadku rynku polskiego mogę powiedzieć, że zachowuje się on tak samo, jak pozostałe kraje Europy Wschodniej. Nie ma kryteriów, według których można ocenić częstotliwość tego zjawiska. W mojej ocenie jest ono na tyle częste, że warto o tym mówić. Warto podjąć walkę poprzez media w celu napiętnowania tego typu działań – mówi Michał Kuryłło.

Nieuczciwa konkurencja to pomysł na firmę

Znam wiele takich przypadków – dodaje Grzegorz Kalinowski, dyrektor handlowy firmy Libro. Dotyczą kopiowania produktów „jeden do jednego” bądź bardzo mocnego inspirowania się produktami konkurencji. Zdaniem Grzegorza Kalinowskiego zjawisko naruszania praw autorskich jest w branży meblarskiej w Polsce bardzo częste.

Wielu producentów, zwłaszcza średnich i małych producentów mebli tapicerowanych – działających lokalnie, ma to wpisane w strategię swojego działania. Oni po prostu nie tworzą swoich oryginalnych wzorów (z braku wiedzy, znajomości trendów rynkowych itd.), tylko kopiują meble dużych i znanych fabryk, które „się sprzedają” – dodaje.

W podobnym duchu wypowiada się Ryszard Balcerkiewicz, właściciel firm Balma i Noti: Wzornictwo jest obszarem, w który markowe firmy inwestują. Biorąc pod uwagę skalę produkcji mebli w Polsce i pojedyncze firmy inwestujące we własny design, moim zdaniem zjawisko jest częste. Czasami przybiera to formę bezpośredniego naruszania poprzez kopiowanie wzorów, wykorzystywanie fotografii czy też projektów. Najczęściej jednak mamy do czynienia z naruszeniami na poziomie produkcji np. dostarczanie produktów pod tzw. projekt (specyfikację).

Wielkie plagiaty małych firm

W pewnym uproszczeniu można postawić tezę, że plagiatów dopuszczają się raczej firmy mniejsze i oferujące meble w niższej półce cenowej. Po drugiej stronie barykady są firmy mające znaną i rozpoznawalną markę, oferujące produkty zaawansowane czy to technicznie, czy też wzorniczo.

Dzieje się tak dlatego, że poszukują łatwych i tanich rozwiązań do wyprodukowania mebli. Firmy takie nie inwestują w angażowanie projektantów do przygotowania nowego, oryginalnego projektu. One kopiują gotowe pomysły – mówi Michalina Mendelewska, dyrektor ds. rozwoju w firmie Tombea (marka Bizzarto).

Jeśli firmę stać na dział rozwoju produktów, to praktycznie można założyć, że meble będą oryginalne. Jeśli zaś pracą nad nowymi projektami zajmuje się tylko technolog, to rośnie prawdopodobieństwo, że jego projekty, nawet w sposób niezamierzony, będą powielały rozwiązania innych firm, chociażby na podstawie rozpoznanej oferty konkurencji – dodaje Tomasz Wiktorski, właściciel firmy B+R Studio i ekspert Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.

ZOBACZ TAKŻE: Zainteresowanie ochroną jest niewielkie

Biorąc pod uwagę – na co zwraca uwagę Grzegorz Kalinowski – że kopiowanie mebli tapicerowanych jest zdecydowanie tańsze i łatwiejsze niż w przypadku innych mebli (chodzi o brak barier technologicznych, drogich maszyn i urządzeń niezbędnych do pewnych operacji, ograniczeń związanych z zakupem materiałów itp.), to większość mebli tapicerowanych można skopiować w małym warsztacie, przy użyciu materiałów dostępnych w lokalnych hurtowniach.

Ponieważ efekt skali nie jest bardzo odczuwalny przy produkcji tapicerki, zatem takie produkty, mimo nawet wyższych cen przy zakupie materiałów do ich produkcji, w ostatecznym rozrachunku mogą okazać się tańsze bądź porównywalne z oryginałami – dodaje Grzegorz Kalinowski.

Nieuczciwa konkurencja to kradzież

Oczywiście, największym motywatorem dla tych, którzy kopiują, a raczej użyję tutaj innego, mocniejszego słowa, kradną czyjąś własność intelektualną, jest zaoferowanie tego samego produktu na danym rynku, ale z dużo niższą ceną – przyznaje Michał Kuryłło. Dlatego droższe modele mogą być podatne na tego typu działania. Ci nieuczciwi oferenci biorą również pod uwagę fakt, iż kopiowane nielegalnie przez nich modele sprzedają się bardzo dobrze i zapewniają szybkie korzyści biznesowe. Przy okazji warto tutaj jeszcze wspomnieć o udziale kanałów dystrybucyjnych. Moim zdaniem powinny one zwracać uwagę na to, jakie produkty i od kogo kupują. Bo często nieświadomie uczestniczą w tym procederze wprowadzając do obiegu nielegalnie kopiowane modele.

Kopiujący produkty innych firm często powtarzają argument o korzyściach dla konsumenta związanych z niższą ceną produktu. Proszę pamiętać, że w cenie oryginalnego wyrobu zawarty jest pomysł zamieniony na projekt, okupiony dobrą znajomością rynku oraz własne technologiczne know-how, które razem stanowią niebagatelny koszt. Niższa cena, którą oferują nieuczciwi oferenci, jest efektem pójścia na skróty. Takie działanie nieuczciwego konkurenta nie tworzy wartości dodanej. Niejednokrotnie przy powszechnie znanym zwyczaju produkowania w Chinach, zapewnia tylko tamtym firmom wzmocnienie ich pozycji, a niszczy nasze miejsca pracy i osłabia również potencjał intelektualny naszych firm – oburza się Michał Kuryłło.

Króluje Azja

Tomasz Wiktorski przyznaje, że skala naruszania praw autorskich jest w Polsce nieporównywalnie mniejsza niż w krajach azjatyckich. Inną sprawą jest fakt, że często sami kontrahenci zagraniczni przyjeżdżają tylko ze zdjęciem mebla i jeżdżąc od firmy do firmy szukają najniższej ceny. Czyj był oryginalny projekt, tego trudno dociec. Przykładów „nonszalancji” w zakresie przestrzegania praw własności intelektualnej jest jednak więcej. Zdarza się, że producent przychodząc do agencji reklamowej zamawia reklamę, a projektant bez skrępowania proponuje mu zdjęcia aranżacji lub gotowych mebli konkurenta – dodaje Tomasz Wiktorski.

Przed trzema laty firma Lupus uruchomiła nową stronę www z wieloma fotografiami, które nie były oznakowane znakami wodnymi „Lupus.eu” i od razu pojawił się problem z bezprawnym wykorzystywaniem tych materiałów.

Spotkałem się z naszymi materiałami np. na stronach studiów kuchennych i wizytówkach firm, z którymi nie mieliśmy nawet okazji współpracować. Najbardziej zaskoczony byłem, gdy pewna firma mieszcząca się w Turcji, skopiowała naszą stronę internetową podmieniając jedynie logotyp i kilka drobnostek. Wychwyciłem to przez przypadek, gdy jeden z linków spowodował niewielki wzrost oglądalności naszej strony. Okazało się, że strona była skopiowana łącznie z kodem Google Analytics i podbijała nam statystyki. Mimo że od 2010 roku nasze fotografie znakujemy naszym logotypem, wciąż odkrywamy kolejne miejsca z naszymi materiałami używanymi bez naszej akceptacji… Nawet na tegorocznych targach „Furnica” pewien stolarz przekazał mi wizytówkę, na której zobaczyłem własną fotografię – mówi Mateusz Macijewicz, product manager w firmie Lupus.

Jak się bronić przed piractwem?

Nic nie zastąpi palmy pierwszeństwa i z pewnością konkurencję w branży meblarskiej wygrywa się nowymi projektami, a nie ściganiem piratów – mówi Tomasz Wiktorski. Nieuczciwych konkurentów trzeba ścigać, ale też wszystkich nie sposób złapać, ponieważ towary trafiają na cały świat i wszędzie mogą być podrabiane. Wystarczy jeden, dwa procesy, a skala piractwa zmniejsza się, lub też – w przypadku wykrycia procederu – kopiujący bez dyskusji kończy z nieuczciwą praktyką.

Jak przyznaje Michał Kuryłło, Gamet bardzo często spotyka się z problemem naruszania praw własności intelektualnej obejmującej prawo autorskie i własność przemysłową. W związku z tym faktem, podejmujemy działania mające na celu ochronę naszych praw – mówi. W przypadku, gdy naruszyciel nie reaguje na nasze wezwania do zaprzestania naruszeń (tzw. listy ostrzegawcze), konsekwentnie dochodzimy naszych roszczeń przed sądem. Często zdarza się tak, że pozwana przez nas spółka przyznaje nam rację, uznając że firmie Gamet przysługują prawa z rejestracji wzorów przemysłowych. W konsekwencji w ostatnich latach, kilka spraw o naruszenie własności intelektualnej zakończyło się ugodą sądową. Taki sposób jest korzystny, bo w miarę szybki, z uwagi na fakt, iż postępowanie sądowe toczyć może się latami. A w tym czasie nasz przeciwnik może wyrządzić spółce Gamet niepowetowaną szkodę. Nie tylko materialną, ale także uderzającą w naszą renomę (jeśli np. podszywając się pod naszą markę sprzedaje towary gorszej jakości).

Przykład Gametu nie jest odosobniony. Ryszard Balcerkiewicz przyznaje, że także jego firmy miały kilka udokumentowanych przypadków naruszenia praw autorskich. Do tej pory kończyły się one wezwaniem do zaprzestania naruszania. O wielu sytuacjach wiemy, jednak dochodzenie swoich roszczeń nie zawsze jest proste, wymaga też czasu i nakładów finansowych – dodaje. Polubownie kończyły się też przypadki skopiowania mebli marki Bizzarto.

Nieuczciwa konkurencja nasila się

Ostatnio próby kopiowania naszych produktów zdecydowanie się nasiliły – mówi Grzegorz Kalinowski. Dotyczy to zwłaszcza modeli „Play”, „Neos”, „Felia”, „Vinci”, ale również innych. Zatrudniliśmy kancelarię prawną, której zadaniem jest tylko i wyłącznie ochrona naszych praw do wzorów. W tej chwili jesteśmy w trakcie zawierania ugody przed sądem w jednej sprawie i kierujemy pozew do sądu w innej.

Gamet od lat zastrzega wzory przemysłowe czy znaki towarowe. Nie tylko w Polsce, poprzez Urząd Patentowy RP, ale także przed Światową Organizacją Własności Intelektualnej WIPO w Genewie (międzynarodowe znaki towarowe) oraz w Urzędzie ds. Harmonizacji Rynku Wewnętrznego OHIM w Alicante (który jest właściwy dla rejestracji wzorów wspólnotowych).

Ponosimy niemałe koszty związane z wdrażaniem nowych produktów zaprojektowanych przez projektantów Gamet czy też przez zewnętrznych krajowych i zagranicznych designerów – mówi Michał Kuryłło. W obliczu narastającego problemu kopiowania produktów naszej firmy, nieodzowne jest uzyskiwanie praw z rejestracji do wzorów przemysłowych czy praw ochronnych do znaków towarowych w celu egzekwowania swoich praw. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że w celu dodatkowej ochrony swoich produktów nanosimy na wybranych akcesoriach meblowych cechę, która wyczuwalna jest za pomocą dotyku. Dzięki temu łatwo można zidentyfikować oryginalne pochodzenie detalu. W tym przypadku cecha jest tak umiejscowiona, aby nie była widoczna po zamontowaniu wyrobu na meblach. Z kolei w kategorii klamek cecha nanoszona jest w widocznym miejscu na rękojeści.

Swoje meble zastrzegają także Libro, Balma, Noti, Tombea.

Bezradne prawo?

Michał Kuryłło nie kryje swoich wątpliwości co do tego, czy polski wymiar sprawiedliwości jest przygotowany na sprawy związane z naruszaniem praw własności intelektualnych. Możliwość dochodzenia różnego rodzaju roszczeń, przewidziane kary w aktualnie obowiązujących przepisach są wystarczające – wyjaśnia.

Problemem jest, według mojej opinii, ściganie naruszeń praw własności intelektualnej. Zwłaszcza na drodze karnej jest to utrudnione. Policja i prokuratura zwykle nie są zbyt dobrze przygotowane do prowadzenia tego typu spraw i postępowania kończą się umorzeniami. Niestety i na drodze cywilnej pojawiają się problemy. W Polsce istnieje jeden wyspecjalizowany sąd zajmujący się rozpatrywaniem spraw z zakresu naruszeń własności intelektualnej. To Sąd Wspólnotowych Znaków Towarowych i Wzorów Przemysłowych. Zajmuje się on jednak jedynie sprawami dotyczącymi wzoru wspólnotowego zastrzeżonego w OHIM. Przydałoby się stworzenie całego systemu wyspecjalizowanego sądownictwa, gdzie merytorycznie przygotowani sędziowie mogliby sprawnie orzekać w sprawach o naruszenia praw własności intelektualnej – dodaje.

Niewielka liczba spraw i wyroków przy powszechności zjawiska, pokazuje, że ochrona praw autorskich nie jest wystarczająca – dodaje Grzegorz Kalinowski. Nie mieliśmy jeszcze rozstrzygnięć sądowych w naszych sprawach, więc nie mogę powiedzieć, jak do tego podchodzą sądy i powoływani rzeczoznawcy. Z mojego doświadczenia mogę stwierdzić, że wiedza radców prawnych obsługujących przedsiębiorców w zakresie prawa autorskiego często jest bardzo niewielka.

Nieuczciwa konkurencja – jak walczyć?

W gospodarce własność intelektualna jest jednym z głównych czynników pozwalających stworzyć przewagę konkurencyjną i decydować o sukcesie rynkowym. Brak ochrony może spowodować nieodwracalne szkody. Aby przeciwdziałać upowszechnianiu się zjawiska naruszania praw autorskich czy własności przemysłowej, należy przede wszystkim zapewnić odpowiednią ochronę znaków towarowych i wzorów.

Taka praktyka – zdaniem Michała Kuryłło – pozwoli zamienić pomysł w rzeczywistą wartość rynkową produktu, a także umożliwi powstrzymanie potencjalnych naruszeń prawa. Ważnym aspektem jest na pewno stworzenie sprawnego, wyspecjalizowanego systemu sądownictwa. Pozwoliłoby ono na szybkie rozstrzyganie sporów między przedsiębiorcami w zakresie naruszania praw własności intelektualnej. Toczące się latami postępowania sądowe mogą nie przynieść oczekiwanego rezultatu. Abstrahując od powyższego ważne jest na pewno budowanie świadomości przedsiębiorców, czym jest własność intelektualna, w tym prawo autorskie i jakie konsekwencje cywilnoprawne czy karnoprawne wiążą się z kradzieżą praw autorskich.

Ważne jest uświadamianie producentów mebli, że kopiowanie jest kradzieżą i jest karalne – mówi Michalina Mendelewska. Nie wszyscy w branży są świadomi, że współpraca z projektantem jest kosztem, który warto ponieść, bo zwraca się z nawiązką. Klienci potrafią docenić dobrze zaprojektowane produkty. W dzisiejszym natłoku towarów ważne jest, żeby produkt wyróżniał się, tylko wtedy łatwiej znajdzie nabywcę.

Mali producenci bez znajomości rynku, bez środków na rozwój produktu i wzornictwa są skazani na kopiowanie. Dla nas ważniejsze jest, aby firmy działające na rynku ogólnopolskim lub rynkach eksportowych przestrzegały prawa w zakresie ochrony praw autorskich. Tutaj najskuteczniejszym środkiem byłoby kilka spektakularnych wyroków sądowych z bardzo przykrymi konsekwencjami. Zarówno wizerunkowymi, jak również finansowymi dla firm kopiujących cudze wzory – konkluduje Grzegorz Kalinowski.

Zdjęcia spod marynarki

Na poprawę sytuacji może wpłynąć edukacja ludzi oraz znakowanie materiałów graficznych, a nie ich zabezpieczanie przed pobraniem… To nierealne szczerze mówiąc i szkoda na to czasu. Nie należy zapominać jednak o tym, w jakim celu firmy wykonują materiały reklamowe. Ich celem jest to, by były jak najbardziej popularne i na siebie zarabiały. Dziwne dla mnie również jest zakazywanie robienia fotografii np. na targach. Przecież te same rzeczy i to w świetnie wykonanych zdjęciach na ogół mogę zobaczyć w Internecie lub w katalogach. Jaki sens ma więc zakaz używania aparatu? Kiedyś, gdy w Internecie nie było tyle grafiki, owszem, to mogło utrudnić, czasy się jednak zmieniły. Nigdy nie zabraniałem fotografowania naszej ekspozycji i uważam, że jest to właściwe – mówi Mateusz Macijewicz.

Do zakazu fotografowania nawiązuje też Tomasz Wiktorski. Z powodu zakazu fotografowania eksponatów targowych byłem świadkiem takiej sytuacji na targach w Kolonii. Oto „zwiedzający”, idąc przez pawilon, robił aparatem przypadkowe ujęcia każdej wystawy spod uchylonej marynarki.

Na koniec jeszcze historia prosto z życia, opowiedziana przez jednego z meblarzy. Dowiedzieliśmy się, że jeden z lokalnych producentów kopiuje nasze produkty, a robi to dobrze. Pojechaliśmy więc do niego z prezesem. Najpierw przestraszył się, ale później był ogromnie zdumiony, kiedy zaproponowaliśmy mu, żeby produkował jeszcze więcej, ale pod nasze zamówienie…

Cóż, tak też można walczyć z piractwem.

TEKST: Anna Andrejczuk, Marek Hryniewicki

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 5/2012