Branża

Po pierwsze design

10-lecie Noti. Od lewej: Ryszard Balcerkiewicz, Jerzy Porębski, Krystian Kowalski, Renata Kalarus, Tomasz Augustyniak, Piotr Kuchciński i Tomek Rygalik. Poznań, „Arena Design”, 2015 r.

Po pierwsze design

Rozmowa z Ryszardem Balcerkiewiczem, właścicielem i prezesem Zarządu firmy Noti, założycielem Fabryki Mebli Balma.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Rozmowa opublikowana została w książce „Wizjonerzy i biznesmeni” (t. 1), wydanej przez Wydawnictwo meble.pl w 2015 r. Poniżej dziewiąty rozdział tego wywiadu. Ósmy rozdział można przeczytać tutaj: Projekt: Noti

Noti od pierwszego projektu konsekwentnie realizuje hasło „Po pierwsze design”. To zapewne banalne pytanie, ale czym dla Pana jest design?

Dziesięć lat temu byliśmy chyba prekursorem, tak stawiając sprawę: „Po pierwsze design”. Wydaje mi się, że dzisiaj to słowo trochę się zdezawuowało, bo jest często nadużywane. Dla mnie design to przede wszystkim nowoczesne wzornictwo, to jest innowacja, inicjowanie nowych pomysłów. Design rozumiem jako świadome projektowanie, gdzie funkcja, potrzeby użytkowników, ich styl życia, a także forma i jakość materiałów oraz ich wykonania tworzą harmonijną całość. Dzisiaj pod określenie „design” podpina się właściwie wszystko, czasami może niesłusznie. Często design obejmuje projekty uczelniane, które są tylko artystycznymi przedmiotami. Klienci widząc je, odbierają design jako coś dziwnego, niewygodnego, nie do końca użytecznego, a z drugiej strony – drogiego. A tak wcale nie jest. Design, czy raczej – mówiąc po polsku – wzornictwo…

Właśnie, właśnie: dlaczego ciągle używamy słowa „design”, a nie „wzornictwo przemysłowe”, „wzornictwo produktowe”, „wzornictwo użytkowe”?

Nie wiem. Wzornictwo nie jest odbierane jako coś nowoczesnego. Ja często w różnych wypowiedziach czy wywiadach staram się mówić o wzornictwie, a nie o designie, no ale to słowo się przyjęło – w eksporcie, w modzie i to ma też swój sens. Pewnie jest to też związane z niewyedukowaniem do końca ludzi czy z podawaniem złych przykładów, choćby przedmiotów artystycznych, a nie użytkowych.

Wie Pan, bodaj Amerykanie mają takie powiedzenie: „Wszystko jest designem, a zaprojektować można nawet paliwo lotnicze”.

Ważne jest, jak coś zostało zaprojektowane. Na szczęście w naszym społeczeństwie rośnie świadomość dobrego wzornictwa. Otwartość na świat daje duże możliwości obserwacji, chęć zmiany otoczenia zgodnie z najnowszymi trendami. Rodzi to szanse na sprzedaż produktów dobrze zaprojektowanych, czyli ergonomicznych, wygodnych, nastawionych na indywidualizm klienta, atrakcyjnych wzorniczo. Dobrze zaprojektowane przedmioty wcale nie muszą być luksusowe i drogie, wręcz odwrotnie – kupujemy je na długie lata, bo są przemyślane, odpowiadają na nasze potrzeby i wykonane zostały z dobrej jakości materiałów, a więc pozostaną z nami na długo.

Skoro mówimy o projektantach, to – jak Pan już powiedział – pierwsze projekty Noti to były prace Piotra Kuchcińskiego i Jerzego Langiera, a później przez markę Noti przewinęła się cała czołówka polskich projektantów.

Tak. Pierwsze projekty to meble Piotra Kuchcińskiego i Jerzego Langiera. Później był Tomek Augustyniak, Renata Kalarus, Tomek Rygalik, Dorota Koziara, Grzegorz Niwiński i Jerzy Porębski. Teraz pojawił się Krystian Kowalski i projektanci zagraniczni: Leonardo Talarico i David Fox. Plus współpraca z Uniwersytetem Artystycznym z Poznania – wdrożyliśmy dwa projekty z Programu Edukacyjno-Projektowego. Był projekt Ani Hreckiej, studentki, która działała w Trójmieście, potem w Poznaniu, a następnie w Berlinie: „Comfee”, który do dzisiaj dobrze się sprzedaje, a w tym sezonie zyskał nową odsłonę „Comfee Outdoor” do aranżacji tarasów, werand. A także projekt trzech studentek: Julii Pawlikowskiej, Olgi Mężyńskiej, Urszuli Burgieł – kolekcje siedzisk „Bouli” i „Cubber”.

Ryszard Balcerkiewicz odbiera nagrodę Top Design 2013 za kolekcję „Teddy Bear” (prod. Noti, proj. Wierszyłłowski i projektanci), Poznań, „Arena Design”, 2013 r.
Ryszard Balcerkiewicz odbiera nagrodę Top Design 2013 za kolekcję „Teddy Bear” (prod. Noti, proj. Wierszyłłowski i projektanci), Poznań, „Arena Design”, 2013 r.

I w dalszym ciągu Noti współpracuje z PE-P-em?

Tak, w tym roku współpracujemy z kolejną edycją PE-P. Było już kilka konsultacji i wstępna weryfikacja prac. W tegorocznej edycji bierze udział dwunastu studentów. Pracują w dwuosobowych grupach. Wybraliśmy temat: kanapa z innowacyjną funkcją spania, powstało mnóstwo pomysłów, mnóstwo prezentacji. Z tych projektów wybierzemy dwa pomysły, które z tymi studentami będą wdrażane do produkcji. Ich premierę zobaczymy na „Arenie Design 2016”.

Projektanci to indywidualiści. Wydaje mi się, że Pan też jest indywidualistą. Jak układa się współpraca, gdy po obydwu stronach negocjacyjnego stołu siadają indywidualiści?

Dla mnie wartością projektanta jest to, że broni on swego projektu i nie ulega sugestiom. Są dwa sposoby pozyskiwania projektów: albo jest zapotrzebowanie u nas, w firmie, do którego piszemy brief, w którym określamy wszystko: funkcje, grupę docelową, cenę i w takiej sytuacji projektant musi dokładnie odpowiedzieć ze swoim projektem na nasze zapotrzebowanie. To jest oczywiście dość trudne.

A drugi sposób to – jak sądzę – sytuacja, gdy projektant zgłasza się ze swoim projektem i producent albo go kupuje, albo nie?

Do tej pory większość naszych projektów powstawała w ten sposób, że zwracałem się do projektanta, którego chciałem pozyskać do naszego zespołu. Kiedyś chciałem mieć Tomka Rygalika, on pokazał mi projekt, który już miał, ale ten projekt w żaden sposób nie odpowiadał na brief. Jednak projekt mi się spodobał i wdrożyliśmy jego „Termo”.

Chce mi Pan powiedzieć, że tak łatwo jest w Noti o kompromis?

Oczywiście, że projektanci – jak Pan zauważył – to indywidualiści. Często z trudem odnajdują się w pracy zespołowej. Ale w ramach współpracy szukamy kompromisu. Myślę, że to się nam udaje. Ten zespół: projektant, zespół wdrożeniowy, modelarz, szef produkcji, marketing, handel – pracuje razem, zwłaszcza, że możliwości techniczne bardzo ułatwiają kontakty, projektant nie musi cały czas siedzieć w firmie. Kompromis wymaga zrozumienia z obu stron i warto – w imię dobrego projektu – na taki kompromis iść.

Czy jest jakiś wspólny mianownik tych projektów, które firmuje marka Noti?

Na pewno wspólnym mianownikiem jest to, że są to meble nowoczesne, bo my nie robimy mebli rustykalnych czy klasycznych. Stawiamy na bardzo wysoką jakość tkanin i detale w wykonaniu naszych projektów. Doceniamy też chęć indywidualizacji, stąd proponujemy zwykle kilka wzorników materiałów o różnych fakturach i kolorach. Można też wybierać różne sposoby wykończenia podstawy mebla. Niedawno w jednym z materiałów w prasie napisano, że Noti ma „gen designu”. Pewnie tak jest. Meble, na których w trakcie tej rozmowy siedzimy – a dostały niedawno Red Dota – to projekt Piotra Kuchcińskiego, ale on tego właściwie nie zaprojektował…

Nagroda Red Dot Design Award dla Balmy, Essen, 2013 r.
Nagroda Red Dot Design Award dla Balmy. Od lewej: Piotr Firlik – dyrektor handlowy Balmy, Piotr Kuchciński – projektant, autor projektu nagrodzonych stolików „H2”, Michał Balcerkiewicz – prezes Zarządu Balmy i Anna Śmieszek-Markuszewska – menedżer ds. marketingu Balmy, Essen, 2013 r.

Projekt, którego projektant nie zaprojektował? Przyznam, że nie bardzo rozumiem.

Piotr miał swoje przemyślenia, spisywał je na kartkach. Zaczęliśmy rozmawiać i zapytałem go: „Piotr, co masz nowego, nad czym pracujesz, co mógłbyś pokazać?”, On pokazał te rysunki i wzór, którym się zainspirował. Pokazał to, a ja powiedziałem: „Dobrze, wdrażamy to” i osiągnęliśmy sukces – zdobyliśmy z tymi meblami nagrodę Red Dot Design Award. Poza tym jest to mebel, który mimo swojej ceny zaczyna się dobrze sprzedawać. Ten „gen designu” tkwi w świadomości mojej, moich pracowników, projektantów. Może nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Czy uważa Pan, że polski rynek jest otwarty, gotowy na nowoczesne wzornictwo?

Nie do końca. Polski rynek jest raczej rynkiem tradycyjnym. Polacy cenią funkcjonalność i jakość za rozsądną cenę. Badania potwierdzają jednak, że w kolekcjach doceniana jest nowoczesność, ale z nastawieniem na wygodę, ergonomię. Charakterystyczne dla naszego rynku jest poszukiwanie wielofunkcyjności, czyli wszystkiego w jednym, np. wygodne meble do salonu, ale z funkcją okazjonalnego spania. Wynika to często z małej powierzchni mieszkań, jaką dysponujemy. Dlatego nasz ostatni projekt z Mikołajem Wierszyłłowskim – „Easy” ma rozwiązywać problemy ludzi młodych, często urządzających pierwsze mieszkanie. Zaproponowaliśmy kolekcję, która pełni funkcję salonu dziennego, miejsca do pracy i realizacji własnych zainteresowań. Meble przystosowane do szybkich i częstych zmian, dające szansę na pełną indywidualizację. Ważne zjawisko to udomowienie pracy, czyli biuro w domu. To też należy uwzględnić w projektowaniu.

Podoba nam się to, co już widzieliśmy, czyli klasyka, która jest nieśmiertelna i nie zestarzeje się?

Tak jest.

A z nowoczesnym wzornictwem jest ten problem – tak pewnie wiele osób rozumuje i je postrzega – że to, co modne jest dzisiaj, niekoniecznie musi być modne jutro.

Owszem, ale spójrzmy, jak to funkcjonuje na Zachodzie: firmy oferujące nowoczesne wzornictwo od lat wychodzą obronną ręką, rozwijają się. Oczywiście – trzeba następne projekty dostosowywać do naszego zmieniającego się otoczenia, proponować nowe rozwiązania – może nie najtańsze – myślę jednak, że rynek na nie jest i ten rynek będzie rósł, choć – jak mówiłem – nie będzie to zbyt dynamiczny wzrost. Młodzi ludzie, dobrze wykształceni, oczekują czegoś nowego i otaczają się nowoczesnymi przedmiotami.

Czy Noti produkuje coś, choćby włoskim, markowym producentom? Oczywiście chodzi mi o produkcję pod obcym brandem.

Wie Pan co, my w tej chwili produkujemy dla obcej marki i to bardzo znaczącej marki światowej – Steelcase Strafor. Od dwóch lat, z satysfakcją dla obu stron. To nie są meble popularne. Są to meble pod ich projekty, bardzo ambitne, a nas dobrali ze względu na jakość, terminowość, indywidualne wykonanie. Nie odrzucamy takich klientów. Dla nas służy to zwiększaniu wolumenu sprzedaży, nauce technologii, bo od nas ludzie jeżdżą tam na szkolenia do fabryk. Natomiast, jeśli chodzi o duże sieci…

Obrady jury PEP-u (Ryszard Balcerkiewicz – drugi z prawej), 2015 r.
Obrady jury PEP-u (Ryszard Balcerkiewicz – drugi z prawej), 2015 r.

Nie, nie. Nie chodziło mi o klienta sieciowego, ale raczej o marki, takie jak: Cassina, Moroso, Natuzzi, Rolf Benz w Niemczech.

Rolf Benz już produkuje w Polsce. I to sporo produkuje. Rolf Benz, także Walter Knoll. My staramy się szukać partnerów do współpracy długofalowej, nie chodzi nam o klienta, który dziś zamawia, a jutro – nie. Natomiast żebyśmy się tutaj dobrze zrozumieli: środki uzyskane z tego typu współpracy inwestujemy w rozwój marki Noti. Własna marka to rzecz nadrzędna, która może przynieść zyski dopiero w przyszłości. Dzisiaj już jest tak, że Noti na siebie zarabia, ale przy rosnącym rynku w Polsce, jeśli by zorganizować jeszcze kilka punktów sprzedaży i jeszcze z tym projektem wyjść na zewnątrz, a wychodzimy, bo jesteśmy obecni w Norwegii, w Anglii, na rynku niemieckim, może to przynieść bardzo ciekawe efekty. Te próby rozwoju marki na rynkach zagranicznych cały czas są. Staramy się, by każdy nowy projekt był na coraz wyższym poziomie, również technologicznym.

Pan mówił, że rynek mebli drogich, markowych będzie rósł, może nie za szybko, ale jednak. Nie zmienia to faktu, że ten rynek zawsze będzie bardzo niszowym rynkiem. To będzie niewielki ułamek w całości sprzedaży mebli w Polsce.

Tak. Do takiego rynku i takiego rozwoju przystosowana jest struktura Noti – przy tej organizacji produkcji i przy tych cenach. Jestem tutaj pełen optymizmu, chociaż oczywiście wiem, że procentowo to jest mały rynek.

Które z projektów Noti są Panu szczególnie bliskie?

Na pewno na pierwszym miejscu postawiłbym fotel i kanapę „Mula” Piotra Kuchcińskiego – projekt robiony osiem lat temu metodą pianki wtryskiwanej. Jako nieliczni zainwestowaliśmy wtedy w formę, w której ta pianka jest odlewana. „Mula” to bardzo kompaktowy fotelik na drewnianych nóżkach i podstawie metalowej. Bardzo lubię też „Clapp”, również Piotra Kuchcińskiego, bo to był taki powrót do przeszłości – pamiętam te fotele z dzieciństwa, bardzo fajnie się na nich siedziało. „Clapp” stoi też u mnie w domu i ja na nim siedzę i oglądam telewizję. Początkowo miałem opory, bo uważałem, że muszę siedzieć w bardzo rozłożystym fotelu, ale przynajmniej w tym nie zasypiam. Trzecim modelem, który bardzo lubię i który też mam w domu, jest projekt Leonarda Talarico „Le monde” – to są takie poduszki zawieszone w próżni. Jest produkowany w alcantarze. To surowiec dla wymagającego klienta. Myślę, że najlepszy czas ten mebel ma dopiero przed sobą.

A jak doszło do współpracy Noti z Leonardo Talarico? Pan wspomniał, że ta współpraca jest efektem wspólnego projektu z Alcantarą…

Współpracując z Alcantarą poszukiwaliśmy sposobu, by wypromować tę markę na rynku polskim, zrobić może jakieś wspólne przedsięwzięcie. Alcantara poleciła nam Leonarda Talarico, wychowanka Mendiniego, jednego z dziesięciu najlepiej postrzeganych, młodych, włoskich projektantów, który projektuje dla Mercedes-Benz, Cappellini czy Alcantary właśnie. Postanowiliśmy więc ten projekt realizować wspólnie: projekt – Leonardo, tkaniny – Alcantara, Noti – kordynacja projektu i produkcja i sprzedaż. Leonardo przedstawił kilka koncepcji, wybraliśmy jedną, efektem jest „Le monde”, której premiera odbyła się na Arenie Design w ubiegłym roku.

Nagroda Red Dot Award dla Noti.
Nagroda Red Dot Award dla Noti. Od lewej: Michał Gorczyca – dyrektor handlowy Noti, Piotr Kuchciński – projektant, autor projektu nagrodzonych stolików „Clapp”, Dominik Czylkowski – dyrektor produkcji Noti, Ryszard Balcerkiewicz – prezes Noti.

A z Davidem Foxem?

David Fox był dobierany dlatego, że chcemy mocniej wejść na rynek angielski. Pytał Pan wcześniej, dlaczego w Balmie nie korzystaliśmy z usług zagranicznych projektantów. W Noti jest już taka próba. Sami jesteśmy ciekawi, jak spodoba się w Anglii polski mebel zaprojektowany przez Anglika.

W 2011 Noti po raz pierwszy wystawiało się na targach w Mediolanie. Jak wyglądał ten debiut?

To była wspólna wystawa organizowana przez Ankę Simone, na której byliśmy my, był Iker, Vox i Oskar Zięta. Cztery firmy. Sto dwadzieścia metrów kwadratowych, każda z firm miała po trzydzieści metrów. Samodzielnie, jako firma Noti, nie byliśmy jeszcze w Mediolanie.

Warto było się pokazać w Mediolanie?

Ten udział nie kosztował nas dużo, bo otrzymaliśmy dofinansowane ze środków unijnych. Poza tym Oskar Zięta jest projektantem bardzo dobrze rozpoznawalnym na Zachodzie i on trochę przyciągnął klientów. Jakiegoś wielkiego szału wtedy nie było, ale muszę powiedzieć, że z tych kontaktów, które nawiązaliśmy, mamy klientów, z którymi do dzisiaj współpracujemy: w Norwegii, w Danii.

Rok później marka Noti w towarzystwie kilku innych firm ponownie pojawiła się w Mediolanie.

Drugi raz w Mediolanie byliśmy z wystawą, którą organizował Wielkopolski Urząd Marszałkowski, a kuratorem była Dorota Koziara. W sensie medialnym – pisania, obecności prasy – było super, natomiast w sensie handlowym – słabo, ponieważ przez Zona Tortona przechodzą tłumy ludzi, dużo młodzieży i biznesów tam się raczej nie robi.

Noti miało być Mediolanie także w tym roku, ale nie było. Dlaczego?

W tym roku mieliśmy być w Mediolanie, mieliśmy już zarezerwowane stoisko, ale wycofaliśmy się, bo nie byliśmy przygotowani z nowościami produktowymi, a po drugie – mieliśmy tutaj inwestycję do skończenia. Na pewno chcemy być w Mediolanie za rok, może także w Skandynawii. Tego typu wystawianie się za granicą, pokazywanie naszej marki i polskich projektantów, bardzo nas interesuje.

ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki

Ciąg dalszy wywiadu z Ryszardem Balcerkiewiczem w rozdziale: Dobre, bo polskie