Branża

Miejsca pracy są, rąk do pracy brak

Jan Lenart (drugi z lewej) z przedstawicielami firm Kronospan i Interprint podczas targów „Interzum” w Koloni, 2015 r.

Miejsca pracy są, rąk do pracy brak

Rozmowa z Janem Lenartem, założycielem i właścicielem firmy Dig-Net Lenart.

Reklama
Banner targów IFFINA 2024 750x109 px

Rozmowa opublikowana została w książce „Wizjonerzy i biznesmeni” (t. 2), wydanej przez Wydawnictwo meble.pl w 2018 r. Poniżej trzynasty rozdział tego wywiadu. Dwunasty rozdział można przeczytać tutaj: Dwa lata wyjęte z życiorysu

W hali odbywa się produkcja, tymczasem okolica to plac budowy.

Tak. Jest hala produkcyjna – ponad sześć tysięcy metrów kwadratowych. Jesteśmy w trakcie wykańczania reprezentacyjnej części hali, w której będą biura, modelarnia, pracownie. Budujemy halę magazynową – ponad trzy tysiące metrów kwadratowych. Jednak potrzeby magazynowe stale się zwiększają. W związku z tym zdecydowaliśmy, że wybudujemy tutaj taką halę buforową, do której trafi większość mebli.

Nie zmienia to faktu, że masz jeszcze tutaj sporo gruntów. Czy są już jakieś plany inwestycyjne?

Tak. Nie ukrywam, że syn Kamil, który mam nadzieję, przejmie prowadzenie firmy za jakiś czas już zaprojektował cały ten teren. Robi to naprawdę duże wrażenie. Prace zależeć jednak będą od tego, czy będzie miał kto pracować, bo na tym terenie to jest podstawowa rzecz. Tu nie ma już ludzi do pracy, w okolicach Kępna jest chyba najmniejsze bezrobocie w Polsce. Tutaj są miejsca pracy, ale nie ma rąk do pracy. Dzisiaj zapraszamy do nas z całej Polski wszystkich chętnych, którzy chcieliby pracować przy produkcji mebli.

A miejscowe samorządy nie wspomagają w tej kwestii lokalnych firm? Dla nich tak niski wskaźnik bezrobocia to pewnie komfortowa sytuacja…

No i właśnie. Są tutaj dwa punkty widzenia: urzędnicy widzą jeden punkt, przedsiębiorcy widzą inny punkt. Ale nie ma rozwoju gminy bez rozwoju przedsiębiorczości. Tak jest na całym świecie. Zresztą w firmie jest tak samo – gdybyśmy teraz powiedzieli: Jest dobrze, nie robimy już niczego więcej, nie inwestujemy, nie budujemy nowych hal, nie kupujemy maszyn, to przestalibyśmy się rozwijać i właściwie zaczęlibyśmy się cofać. Za kilka lat moglibyśmy zamknąć firmę, bo doszlibyśmy do momentu, w którym ani nie ma na czym pracować, ani nie ma z kim pracować. Musi być rozwój.

Wspomniałeś, że nie ma rąk do pracy, że zapraszacie z całej Polski wszystkich chętnych, którzy chcieliby pracować przy produkcji mebli. A pracownicy z Ukrainy nie łatają tych dziur?

Zgoda, nieco łatają te dziury pracownicy z Ukrainy, ale oni pozostawili na Ukrainie swoje domy, na razie nie przyjechali tutaj z rodzinami. Owszem, można mieszkać w hotelu robotniczym, ale to nie jest życie na dłuższą metę. Trzeba tutaj mieć własne mieszkanie, móc się utrzymać – wtedy to ma sens. A życie w hotelu robotniczym? Nikt na te warunki nie pójdzie.

Jan Lenart (pierwszy z lewej) z żoną i synem oraz pracownikami na stoisku podczas targów „Meble Polska” w Poznaniu, na których zaprezentowano nową markę Lenart, 2017 r.
Jan Lenart (pierwszy z lewej) z żoną i synem oraz pracownikami na stoisku podczas targów „Meble Polska” w Poznaniu, na których zaprezentowano nową markę Lenart, 2017 r.

A Ty zatrudniasz Ukraińców?

Kilka osób. Nie wiążę z tym większych nadziei, chociaż nie ukrywam, że jeżeli będzie tak wielka problem z polskimi pracownikami, to będę zmuszony zatrudniać ich coraz więcej.

ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki

Ciąg dalszy wywiadu z Janem Lenartem w rozdziale: Musimy być razem