Branża

Bez ściemy

Wiktoria Lenart. Fot. Bartek Sadowski / Van Dorsen Artist.

Bez ściemy

Chcecie znaleźć się w przestrzeni, w której poczujecie się naprawdę dobrze? Zajrzyjcie na Instagrama Wiktorii Lenart i posłuchajcie jej wyjątkowego podcastu. Jest tam kreatywnie i przede wszystkim bardzo autentycznie. Pokochacie to, bez ściemy.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Wiktoria Lenart jest projektantką wzornictwa przemysłowego, a także wykładowczynią na wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Ma świetną umiejętność komunikacji i poczucie humoru, co można zobaczyć na jej instagramowym profilu uwazaj_przemeblowalam i w autorskim podcaście. Uważaj. się wygadałam jest kreatywny, mądry, ale przede wszystkim bardzo szczery, co sprawia, że obcujemy z zupełnie nową jakością przekazu o projektowaniu i urządzaniu wnętrz, ale nie tylko.

Jestem tutaj bez korekty

Kim jest Wiktoria Lenart? To znana polska projektantka wzornictwa przemysłowego. Ukończyła Wzornictwo Przemysłowe na wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Jest stypendystką Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego (stypendium dla wybitnych młodych naukowców). Członkini Polskiego Stowarzyszenia Projektantów Form Przemysłowych. Od 2013 z powodzeniem łączy dwie pasje: działalność dydaktyczną i naukową oraz prowadzenie swojego autorskiego studio, gdzie projektuje dla przemysłu. Projektuje produkty: meble biurowe i domowe, ceramikę, sprzęt AGD, RTV, sprzęt medyczny, oświetlenie. Jest laureatką licznych konkursów. Wśród jej klientów są: Sens Dx, VOX, Balma, Meble Matkowski, Kriosytem Life, Lupus 73, Sunelectro.

Zdjęcia Wiktorii Lenart i jej domu: Bartek Sadowski / Van Dorsen Artist.
Fot. Bartek Sadowski / Van Dorsen Artist.

We wrześniu ub.r. przedstawiła się, a właściwie przypomniała, swoim obserwatorom na Instagramie: Dawno nie było tu mnie. Dla tych, którzy nie przedarli się przez gąszcz wyróżnionych relacji do zakładki „o mnie” oraz dla wszystkich innych: Nazywam się Wiktoria, jestem projektantką produktów codziennego użytku i prowadzę własne studio projektowe. Od 3 lat mam w domu niekończący się remont mieszkania w kamienicy z lat 30’ XX w. Prywatnie jestem kompulsywną kolekcjinerką dizajnu i sztuki a zawodowo wykladowczynią, doktorką dizajnu, ekspertką od zaczynania zbyt wielu ciekawych rzeczy na raz. Jest to moje ulubione miejsce w sieci ze względu na wiedzę, którą wymieniamy się w tej społeczności. Uwielbiam swoje obserwujące i obserwujących, zostają tu najtwardsze sztuki bo popełniam wiele faux paux, wiele błędów ortograficznych (Hello dysortografia), podejmuję zbyt wiele wątków na raz (Hello ADHD), ale staram się jak mogę najlepiej i najnaturalniej, bez ściemy i zagrywek mówić o tym co uznaję za ważne w przedmiotach, którymi się otaczamy. Czasem dowiesz się, jaki materiał jest toksyczny, czasem, jak kupić dobry dizajn za grosze, a czasem pocieszę, że wnetrze nie musi być idealnie wykończone i czyste;) (cytaty z social media – pisownia oryginalna, przyp. red.).

Opis zmian

Profil na Instagramie zaczęła prowadzić spontanicznie. W opisie Uwazaj_przemeblowałam czytamy: Projektuję produkty – opowiadam jak świadomie nabywać dizajn, a nie bubel, odkodowuję jakość przedmiotów, normalizuję wnętrza, interior, adhd.

Wiktoria Lenart mówi, że na początku Instagram był dzienniczkiem zmian w domu. Nie spodziewałam się, że jest pełen tak cudownych ludzi, dobrej społeczności. Bardzo szybko się okazało, że dobrze się osadziłam w blogosferze. Zaczęło mi to dawać bardzo dużo wartości i pozytywnego feedbacku na temat treści, gdzie tłumaczyłam zjawiska, które wydają się w naszej branży wnętrzarskiej czy projektowej bardzo oczywiste. Poczułam, że wychodzę z jakiejś bańki, że wcale tak nie jest. Okazało się, że ludzie mają bardzo duży problem z kulturą materialną i z odnalezieniem się w niej. Można im to wytłumaczyć prostymi słowami. Na początku bardzo się tego wstydziłam. Potem się okazało, że można przekazać wiedzę w bardzo prostych słowach – mówi projektantka.

Jej kanał na Spotify ma format: „podcast gadany, nieprofesjonalny, bez cenzury”. Tematyka: „Jak świadomie nabywać dizajn aby nie dać się zalewowi wszechobecnej bublozy, przemijającym trendom i poradom „wszystkowiedzących”. (dizajn, jakość rzeczy codziennego użytku, kompulsywne przemeblowania i spontaniczne remonty, urządzanie wnętrz, adhd i inne z naciskiem na inne)”.

Znajomość ze słuchaczami w marcu br. zaczęła od słów: Mam straszną tremę, ponieważ nagrywam pierwszy odcinek podcastu. Chciałabym, żeby był idealny, ale oczywiście, że taki nie będzie i byłabym straszną hipokrytką, gdybym oczekiwała, że ma być idealny, skoro tak naprawdę promuję na Instagramie właśnie to, żebyśmy akceptowali swoje wnętrza swoje domy z takimi właśnie nieidealnymi ścianami, wystającymi kablami. I akceptowali to, że przede wszystkim żyjemy w pewnym rodzaju procesu i żebyśmy się po prostu cieszyli urządzaniem domu, sprawianie, żeby był on jak najbardziej komfortowy i służył nam, a my nie jakby jemu, żebyśmy nie byli niewolnikami rzeczy i niewolnikami i niewolnicami swoich przestrzeni domowych, które tak naprawdę mają nas wspierać.

Bardzo wspiera obserwatorów w budowaniu postawy, w której liczy się przede wszystkim człowiek. Albo nie kupuj w ogóle nowych rzeczy, tylko otaczaj się rzeczami, które kochasz, które są dobre i które mają ci służyć, więc przede wszystkim będzie tutaj na pewno miejsce na to, na co zwracać uwagę nabywając rzeczy, jak nie dać się oszukać i nie karmić swoimi pieniędzmi niedobrych inicjatyw i złych ludzi, którzy bardzo złą intencją chcą sprzedać nam kit, ale wy będziecie mądrzejsi – zaznacza. Dzięki temu podcastowi chciałabym propagować polskich twórców polskie marki, które robią design czy produkt po prostu dobrze i szczerze i nie oszukują nikogo i nie pierdolą w swoim marketingu o tym, jacy są wspaniali, a potem produkują w Chinach. Chciałabym oswajać to, co mniej idealne. Jestem tutaj bez korekty. Będę tutaj oswajać domy właśnie które są nieidealne. Opowiadać o pracy projektantki produktu, czyli z mojej perspektywy, jak to wygląda, jak zaczyna się praca, jak wygląda proces, jak wygląda wdrożenie i dlaczego produkty wyglądają tak, a nie inaczej w sklepach. Otaczaniu się rzeczami, które mają sens, i które nas karmią i karmią naszą duszę i wspierają dobre inicjatywy i są po prostu dla nas zdrowe. Ale także uświadamiać, jak rzeczy, którymi się otaczamy, wpływają na nasze samopoczucie, bezpieczeństwo, a nawet zdrowie – dodała.

Zdjęcia Wiktorii Lenart i jej domu: Bartek Sadowski / Van Dorsen Artist.
Fot. Bartek Sadowski / Van Dorsen Artist.

Moja wioska

W jednym z wpisów zapytała, kim są jej obserwatorzy/obserwatorki? Heloł, ja się tu pojawiłam z tydzien temu, bardzo fajnie tu u Ciebie, swojsko, z pazurem i bez zbędnego pudrowania! – odpisała jedna z obserwatorek. Cześć wiktorio. Mam na imie Gosia, z zawodu jestem pielęgniarką na oddziale neurologii. Mam własną dzialalność medyczną i w ten właśnie sposób zarabiam. Moje hobby to zbieramie gównideł z czasu PRL – pisze inna.Trafiłam tu z polecenia koleżanki. Mieszkam w mieszkaniu w bloku z PRL, które co prawda przeszło już generalny remont (w trakcie którego popełniliśmy wiele błędów), ale ja zawsze lubię coś udoskonalać w swojej przestrzeni. Dzięki Tobie mam więcej odwagi, żeby to robić. Zawodowo jestem marketerką, a prywatnie kociarą, fanką Japonii i dobrego jedzenia – napisała w odpowiedzi Marta. Cześć, trafiłam do Ciebie przypadkiem, bardzo spodobał mi niewymuszony i świeży styl Twojego wnętrza, więc zostałam. Pracuję w sektorze finansowym, po godzinach realizuję się odrestaurowujac stare meble i przedmioty, remontuje (wiecznie i nieustajaco) mieszkanie, robię witraże, miniaturowe domki, w razie potrzeby projektuje i szyje dla siebie i bliskich. Prywatnie matka fantastycznej nastolatki i żona zgredliwego męża, wierna służąca sześciu kotów – poznajemy kolejną obserwatorkę. Pisze także sekretarka medyczna na oiomie dziecięcym, Mama dwójki bombelków, która po twoich storiskach nałogowo stuka łyżeczkami w kubki]]. Inna obserwatorka odpisuje Wiktorii: [[Halo! Tu dyslektyczka, z wykształcenia filozofka, z zawodu obecnie urzędniczka (ale żadna branża nie była mi straszna). Lubię muzykę, dużo i różnie, książki (kupuję i nie nadążam czytać), kino europejskie w studyjnych salach. Jestem fanką burgerów i pizzy. Ciuchy najchętniej z lumpeksu.

Obecnie profil Uwazaj_przemeblowalam obserwuje prawie 22 tys. osób. To są cudowni, świadomi ludzie. Bardzo otwarci – mówi Wiktoria. W jednym z postów na Instagramie napisała: Założyłam to konto i poznałam wspaniałe osoby, z którymi prócz rozmów o dizajnie, można pogadać o mięśniach dna miednicy, syfie w domu i rajstopach. Codziennie jestem wdzięczna za tą wioskę kobiet (i kilku mężczyzn), którą tu tworzymy i to jest sztos! Zapytana o to, kto obserwuje jej konto odpowiedziała: To są głównie ludzie z Polski, którzy chcą czegoś więcej estetycznie i jakościowo. Oni trafiają na profil poprzez ładne zdjęcie mieszkania. Coraz więcej osób trafia przez polecenia. Ludzie są absolutnie różni. Są wśród nich operatorki maszyn, kierowczynie ciężarówek. Dzięki temu, że jest ich tak dużo to wiem, że mogę zadać jakieś pytanie i zaraz mi odpowie lekarka, albo odpisze mi ktoś kto maluje proszkowo specjalizuje się w toksykologii. To jest wioska ludzi, którzy mają jeden cel – po prostu chcą żyć lepiej i trochę bez ściemy. Bez lukru. To ich łączy.

Przyznaje, że cierpiała po pandemii i Instagram pomagał jej odbudować wiarę w człowieka. Pokazał, że są ludzie bardzo otwarci na kontakt, szczerzy. Cenię tę swoją wioskę za to, że są tutaj ludzie z bardzo różnych środowisk i w bardzo różnym wieku. Więcej nas łączy niż dzieli. Łączy nas poczucie estetyki, chcemy czegoś więcej i nie lubimy ściemy. Gdybym prowadziła inaczej ten profil, gdyby był on lukrowany, to miałabym więcej followersów. Nie prowadzę kalkulacji marketingowych, nie jest to źródło mojego dochodu. Dzięki temu mogę trzymać to środowisko dosyć czyste, miłe, szczere i otwarte. Regularnie robię czystki, wbijam kij w mrowisko. Dzięki temu to jest bezpieczna strefa, w której można sobie porozmawiać na temat. Często się spieramy, dyskutujemy, ale to nigdy nie jest hejt – powiedziała.

Zdjęcia Wiktorii Lenart i jej domu: Bartek Sadowski / Van Dorsen Artist.
Fot. Bartek Sadowski / Van Dorsen Artist.

No fiction

Wiktoria zrezygnowała z pokazywania zdjęć wnętrz edytowanych pod estetykę Instagrama, bo jak sama mówi, nie miałaby czasu na lukrowanie rzeczywistości, a poza tym nie jest to zgodne z jej charakterem. Traktuje profil jako swoją przestrzeń. W pewien sposób, jest dla niej odreagowaniem frustracji projektowych i frustracji jako konsumentki. Okazało się, że na trafiają na niego ludzie mający dość ściemy. Komunikują się w bardzo przestępnym języku. To przynosi niespodziewane, bardzo specyficzne rezultaty. Fajne jest to, że nie słyszę negatywnego feedbacku. Bo zazwyczaj nikt nie pisze negatywnych komentarzy. Słyszę pozytywne rzeczy, że ludzie skorzystali z profilu w taki sposób życiowy, nie tylko projektowy. To mi daje wiele radości i napędu, żeby to kontynuować – mówi Wiktoria.

Jakie jakości promuje? Chodzi mi o wartość otaczania się rzeczami, które są autentyczne, które dobrze wpływają na nasz układ nerwowy, sensoryczność, jest przyjemność obcowania z nimi – odpowiada projektantka. Podkreśla, że nie tylko wysyła dużo treści do ludzi, ale też sporo od nich dostaje. Zaznacza, że przy ukończonych studiach i 10 latach praktyki, 2 lata obecności w sieci ocenia jako bardzo rozwojowe. Dowiedziałam się jak ludzie reagują na pewne faktury, jakie mają lęki, jak kupują – jakbym rozmawiała z 20 tys. sąsiadów. Utwierdziłam się w przekonaniu, że to co intuicyjnie zawsze czułam, a co nie zostało nazwane, dotyczy większości. Przekonałam się, jak ludzi denerwuje nieuczciwość producentów, oferowanie produktów atrap, coraz niższa jakość. Myślałam, że to jest zarezerwowane dla osób bardzo świadomych estetycznie. Okazało się, że ci ludzie bardzo dobrze to rozumieją, tylko nikt im tego nie nazwał. Chodzi o to, żeby odkryć swój styl, żeby odkryć to, co naprawdę nam pasuje a nie innym, żeby nasza jakość życia się poprawiała przez bardzo proste rzeczy, a nie przez to, żeby kupować bardzo drogie meble czy mieć najnowszy kolor na ścianie, tylko właśnie przez to, żebyśmy uczyli się słuchać siebie i wiedzieli z czym nam jest dobrze – zaznacza.

Profil Wiktorii Lenart i jej podcast docenią osoby, które poszukują dobrej jakości i dobrego samopoczucia i chcą to robić w zgodzie ze sobą, niekoniecznie bezkrytycznie przyjmując trendy czy najnowszą rynkową ofertę. Projektantka zachęca do sięgania po rzeczy z drugiej ręki.Ta kanapa zawsze budziła we mnie dziwne emocje ale dopiero teraz odważyłam się ją mieć. #togo kultowy model zaprojektowany przez M.Ducaroy dla @ligneroset w latach 70’ przetrwała próbę czasu. Ten model udało się dorwać z 2 ręki na rynku wtórnym ale tapicerka jest nowa. Pierwsze plamy witałam zawałem serca ale jak to bywa ze skórą — to one nadają skórze z czasem charakteru i osobowości – pisze pod jednym ze zdjęć. Inny przykład: Lustro w mojej łazience kosztowało 60zl i było, w momencie zakupu, unurzane w błocie gdzieś na pchlim targu. Gdybyśmy go wtedy nie zgarnęli, lustro, które przeżyło dobre 80 lat, w ten sam dzień, rozmokloby w kałuży. To piękne kryształowe lustro z niezastąpionymi znakami czasu. Prosta fornirowana rama. Coś co nigdy nie będzie passe, może nie podobać wszystkim, ale na pewno znajdą się ludzie doceniający je, nie jest kiczem, jest porządnym, szczerym produktem, dziełem rąk. Skoro przetrwała od lat 40stych, to dlaczego właśnie w latach 20tych w XXI wieku ktoś uznał, że nie warto go zabezpieczyć choćby kawałkiem folii lub kartonu zanim postawi się je na klepisku pchlego targu? Czy w tych czasach mniej szanujemy przedmioty? A może, nie znamy po prostu ich realnej wartości, bo cena często jej nie odpowiada. Wiele o jej podejściu do ikon designu mówi ta historia: Wyciskarkę projektu Philipa Starcka dostałam trochę w ramach żartu od mojej mamy. Ponoć jest niefunkcjonalna a jedynie piękna. Nie zgadzam się, to jeden z lepiej zaprojektowanych przedmiotów w moim domu. Nie przetrwała jedynie zderzenia ze zmywarką. Cała powłoka chromowa zeszła i została powierzchnia ocynkowana;) powiem szczerze, moim zdaniem zyskała charakteru.

Bez owijania w bawełnę Wiktoria mówi także o walce z perfekcjonizmem i dbaniu o zdrowie psychiczne. Z tą motywacją podjęła się nagrywania podcastu. Fajnie się stało, ponieważ kto mnie wrobił w ten podcast? Otóż wrobiła mnie w niego moja terapeutka, u której leczę się w tej chwili z lęków i perfekcjonizmu. Również związanych z moim ADHD i ten podcast jest wstępem do mojej autoterapii, ponieważ cholernie bałam się nagrać czegokolwiek. Pani Olu pozdrawiam – mówi w jednym z pierwszych podcastów. O walce z perfekcjonizmem czytamy też na Instagramie: Dom powinien być jak ser, długo dojrzewający ser;) Chyba nigdy nie wystartowałabym z tym profilem gdybym nie wyleczyła się z chorobliwego perfekcjonizmu. Bo po co wrzucać zdjęcie kuchni w której nadal nie ma desek ciągnących się od salonu, bo jest stara zmywarka, która psuje rytm szafek, bo lampa na suficie miała być nowoczesna… Ale właśnie dlatego, ze u mnie jedyną stałą jest zmiana, zdałam sobie sprawę, ze stan perfekcyjny nie nadejdzie nigdy i cale szczęście bo co ja bym w takim perfekcyjnym domu robiła? No co?.

W odcinku podcastu o wyborach dużych i małych. Głupich i mądrych otwarcie mówi o zdrowiu psychicznym. Pewnie pojawią się tutaj wątki osobiste typu zdrowie psychiczne, edukacja na temat ADHD oraz wątki pewnie z jakiegoś mojego prywatnego życia i i tyle i po prostu chcę, żebyście wiedzieli, że prowadzi to człowiek. I, mam nadzieję, że będzie nam tutaj miło – słuchamy.

Zdjęcia Wiktorii Lenart i jej domu: Bartek Sadowski / Van Dorsen Artist.
Fot. Bartek Sadowski / Van Dorsen Artist.
Zdjęcia Wiktorii Lenart i jej domu: Bartek Sadowski / Van Dorsen Artist.
Fot. Bartek Sadowski / Van Dorsen Artist.

Bardzo wielu wiele z was często mi pisze o tym, że to, że dzieląc się jakimiś osobistymi perypetiami po prostu zachęcam was do tego, żeby się również wziąć za pewne aspekty swojego życia i nie tylko. Chodzi czasem o pomalowanie ściany na niebiesko czy czerwono czy żółto czy sraczkowo. Ale czy też akceptacji tego, że fungi nie muszą być idealnie czyste, ale też właśnie, żeby na przykład udać się do psychologa, psychiatry, psychiatrki, psycholożki. I zrobić w swoim życiu generalny remont również w głowie – mówi Wiktoria. Jaka motywacja towarzyszyła jej, żeby mówić o tym w podcastach? To była spontaniczna decyzja i przede wszystkim szczerość wobec mojej społeczności. Jeżeli oni widzą, że jestem w dobrej kondycji i nagle przez 2 tygodnie po prostu mnie nie ma, to są osoby, które się zwyczajnie martwią. Przede wszystkim to są ludzie a nie liczby i lubię być wobec nich szczera, że dzieje się teraz coś takiego, że nie będzie mnie przez jakiś czas, bo nie mogę patrzeć w telefon, ale wrócę, bo chciałabym wrócić. Albo ten powrót może być trudny, bo nie mam na to ochoty i gorzej się czuję – odpowiedziała. Chodzi też o coś więcej. Kiedy ludzie widzą, że dom projektanta może być niedorobiony, że to nie jest obrazek, tylko obdarte futryny, niedoklejony kafelek, nagle ludzie zdejmują gardę i mówią: jak u projektantki tak to wygląda, to może ja też mogę. To daje ludziom pewne usprawiedliwienie, rozgrzeszenie, że oni też mogą. To samo dotyczy zdrowia psychicznego. Po studentach widziałam, jak dużo osób ucierpiało podczas Covidu, jak ich zdrowie psychiczne poległo. Okazało się, że tych osób jest bardzo dużo, że to nie jest nisza. W tej chwili 20% osób w Polsce boryka się z problemami psychicznymi i jest to naprawdę duży wycinek społeczeństwa. Nie wiem, dlaczego to jest temat tabu. Zdrowie psychiczne jest jak każde inne. To nie powinno być tabu, bo nie chciałabym, żeby było tabu dla moich dzieci. Robię rzeczy, które są w zgodzie ze mną. Dla mnie to nie jest wstyd. Chciałabym normalizować rzeczy nie tylko we wnętrzach, ale też całą sobą – powiedziała.

Zasoby branżowe

Obecność w sieci, zwłaszcza na Instagramie było dla niej „wyjściem z bańki”. Z własnej praktyki wyciągnęła wniosek, że projektanci zazwyczaj kończą przygodę z produktem na etapie jego wejścia do sprzedaży. Nie mamy feedbacku od użytkowników. Zazwyczaj nie wiem, jakie są doświadczenia odbiorców moich mebli czy urządzeń medycznych. To jest potrzebne, bo weryfikuje nasze myślenie. Dzięki temu, że znam problemy osób, które mieszkają w polskich mieszkaniach, że np. nie mają dużych salonów, albo że pokój dziecięcy dzieli kilkoro dzieci, to zderza mnie z codziennością. To mnie przybliżyło do odbiorcy. Bardzo to sobie cenię. Można zderzać pomysły z rzeczywistością i czerpać z doświadczeń zwykłych ludzi – opowiedziała.

Jak jej obecność w sieci jest odbierana przez branżę? Zazwyczaj były to pozytywne opinie. Wydaje mi się, że negatywne ludzie zachowuje dla siebie. Myślę, że wszyscy walczymy trochę o ten sam cel. Świadomym projektantom i projektantkom też zależy na tym, żeby klient był świadomy. Żeby umiał wybierać i kupować, żeby wybierał świadome polskie marki. Gramy do jednej bramki – mówi Wiktoria.

TEKST: Diana Nachiło

Zdjęcia Wiktorii Lenart i jej domu: Bartek Sadowski / Van Dorsen Artist.

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 1/2024.