Edukacja

Pod płaszczem inspiracji

Fotel „RM58”, proj. Roman Modzelewski, prod. Vzór.

Pod płaszczem inspiracji

Sformułowanie „meble inspirowane” to klasyczny przykład manipulacji. Gdy zmiany w projekcie są symboliczne lub nie ma ich wcale, a skopiowaniu uległa niemal cała forma oryginalnego mebla, dochodzi do plagiatu. Sklepy z podróbkami ikon designu wykorzystują niewiedzę lub przyzwolenie klientów i żerują na renomie projektantów i marek. Walce z nimi powinno sprzyjać prawo, a odpowiednie organy zdecydowanie częściej reagować.

Reklama
Banner targów IFFINA 2024 750x109 px

Próby potwierdzenia legalności działań sklepów oferujących „meble inspirowane” pojawiają się w sformułowaniu: Prezentowany produkt jest reprodukcją. Czerpie jedynie inspirację z innego wzoru, różni się wymiarami, materiałem, z którego jest wykonany oraz kształtem. Zgodnie z art. 2 ust. 4 Ustawy z dnia 04.02.1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2000r, nr 80, poz.904) – za opracowanie nie uważa się utworu, który powstał w wyniku inspiracji cudzym utworem. Nie bierzemy odpowiedzialności za odsprzedawanie, oferowanie czy pokazywanie produktu z naszej oferty jako oryginalnych dzieł. Oświadczenie o takiej, lub bardzo podobnej, treści można znaleźć na stronie internetowej niemal każdej firmy handlującej podróbkami. Samo pojawienie się zapisu, drobnym drukiem, gdzieś na samym dole, o niczym jednak nie świadczy, a wielu osób w ogóle nie przekonuje.

Ile na rynku działa sklepów oferujących „meble inspirowane” trudno stwierdzić. Precyzyjne określenie ich liczby komplikuje fakt, że niektórzy dystrybutorzy zagranicznych marek na stronach internetowych swoich firm zamieszczają linki prowadzące do podstron, na których pojawiają się kopie klasyków designu. Dziwić może jedynie fakt, że firma, która dystrybuuje meble znanych włoskich czy skandynawskich marek zajmuje się też handlem „meblami inspirowanymi”. Nie służy to przecież budowaniu pozytywnego wizerunku, a wynika najprawdopodobniej wyłącznie z chęci osiągnięcia zysków. Czy zagraniczne marki mają świadomość podwójnego oblicza ich partnerów? Wydaje się, że w większości przypadków nie zdają sobie z tego sprawy. A szkoda, bo to mógłby być najszybszy i najskuteczniejszy sposób na pożegnanie z „inspiracjami”.

Oszustwo niedoskonałe

Nie bez powodu mówi się, że okazja czyni złodzieja. W tym konkretnym przypadku, łatwość, sposobność naruszenia zasad konkurencji a nieraz także przepisów prawa, sprzyja działaniom na granicy prawa i bezprawia, zwłaszcza gdy w ślad za nimi idzie możliwość zarobienia sporych pieniędzy. Nic więc dziwnego, że sklepy oferujące „meble inspirowane” mnożą się na potęgę. Zjawisko zaczyna przybierać na tyle poważne rozmiary, że w przyszłości może zagrażać (o ile już się tak nie dzieje) uczciwym, legalnym, nieraz wyłącznym dystrybutorom znanych światowych marek.

Jak informuje Łukasz Niedziela, adwokat z Kancelarii Adwokackich United Professionals, w wywiadzie, który publikujemy w bieżącym wydaniu BIZNES meble.pl, prawo autorskie chroni wyłącznie przedmioty oryginalne, charakteryzujące się indywidualnością i nieprzeciętnym designem. W przypadku mebli są to często wręcz dzieła sztuki użytkowej – przyznaje Łukasz Niedziela. Precyzyjne zdefiniowanie pojęć, takich jak „oryginalność”, czy „dzieło sztuki”, a co za tym idzie określenie przedmiotu ochrony, jest bardzo trudne. Siłą rzeczy mamy tu do czynienia z pojęciami nieostrymi i wybitnie ocennymi. Granica pomiędzy meblem „typowym”, a „oryginalnym” jest bardzo cienka. Tak powstaje płaszczyzna do sporów prawnych na temat tego, co jest, a co nie jest chronione.

Dla przykładu, nie można umówić się z projektantem, że meble jego autorstwa będą sprzedawane pod innym nazwiskiem. Nie jest też możliwe wprowadzenie ich do obrotu bez podania rzeczywistego nazwiska projektanta, bo byłoby to naruszenie jego prawa do oznaczania utworu swym nazwiskiem. W tym przypadku strony mogą jednak postanowić w umowie, że dzieło będzie sprzedawane anonimowo, np. wyłącznie pod nazwą producenta. Niedopuszczalne jest także wprowadzenie przez producenta zmian w projekcie bez konsultacji z autorem, o ile autor w umowie nie zezwolił na to producentowi. O tych wszystkich kwestiach warto pamiętać zamawiając lub kupując gotowy projekt – dodaje.

Granice inspiracji

Używanie określenia „meble inspirowane projektem”, przez producentów ewidentnych kopii najbardziej znanych mebli, to celowy zabieg lingwistyczny, mający wprowadzić w błąd klienta – uważa Juliusz Reichelt, współwłaściciel Ipnotic Partners.

Przytacza on słownikowe znaczenie słowa: Inspiracja to: 1. <natchnienie, zapał twórczy> 2. <wpływ wywierany na kogoś, sugestia>. Po czym pyta: Jak to się ma do znaczenia słowa „kopiowanie” lub „podrabianie” a mówiąc wprost i precyzyjnie: „kradzież”? Oferowanie tzw. „mebli inspirowanych”, to nic innego jak promowanie kradzieży projektu i praw autorskich. Firmy sprzedające sygnowane oryginały, budowały niejednokrotnie latami pozycję tych mebli, które nazywamy dziś klasykami designu. Poniosły ogromne koszty, płacą tantiemy z tytułu umowy o własności praw autorskich. Ich produkcja odbywa się w taki sposób, by zagwarantować odpowiednią jakość, z zachowaniem wszystkich ważnych dla oryginału szczegółów. Cena oryginału to nie prosta kalkulacja kosztów produkcji, to wypadkowa wielu czynników. Nie jest więc problemem podrobienie oryginału w Chinach i sprzedanie podróbki za 1/3 ceny, z dobrym zyskiem. Z takimi argumentami trudno się nie zgodzić.

To jednak nie koniec rewelacyjnych sposób na zwiększenie sprzedaży przez sklepy oferujące „meble inspirowane”. Zdaniem Juliusza Reichelta celowo umieszczają one w opisach mebli nazwiska wielkich projektantów, takich jak Ray i Charles Eamesowie, La Corbusier, Mies van der Rohe czy Verner Panton, a także symbole i nazwy mebli używane przez uprawnionych producentów. Aby dobrze pozycjonować swoje strony w Internecie stosują także bezprawny zabieg polegający na użyciu nazw tych uznanych firm w postaci zapisu: produkt insp. EA 117, proj. Charles i Ray Eames, prod. Vitra – informuje Juliusz Reichelt. Użycie prawdziwego symbolu, nazwiska projektanta oraz nazwy firmy daje zamierzony efekt w wyszukiwarkach. Sklepy, także bez pozwolenia, używają często zdjęć oryginalnych mebli.

Prawo autorskie a „meble inspirowane”

W opinii Michała Wocha, dyrektora zarządzającego w firmie Vzór, która rewitalizowała projekty Romana Modzelewskiego, cały problem sprowadza się do tego, że prawo autorskie dopuszcza inspirowanie. Wystarczy lekko zmienić parametry, żeby wybronić się, że to nie ten sam utwór/produkt.

W prawie autorskim nie ma takiej ochrony, jak w prawie patentowym (inny reżim prawny), w którym jeżeli dany produkt (np. inspirowany) wywołuje na zorientowanym użytkowniku takie samo ogólne wrażenie, jak produkt/wzór inspirujący (czyli ten oryginalny), to mamy do czynienia z naruszeniem wzoru patentowego – stwierdza Michał Woch. – Potocznie mówiąc, jeśli znające się na designie osoby widząc dany produkt, np. fotel inspirowany stwierdzą, że tak właściwie, bez wchodzenia w szczegóły kolorystyczne, proporcje itp. jest on kopią danego fotela oryginalnego, to sąd stwierdzi naruszenie praw patentowych. Różnice są zamierzone, gdyż dzięki nim osiągnięto elastyczność w tworzeniu nowych utworów i produktów, ale kosztem zwiększonego ryzyka naruszeń praw autorskich.

W różnice pomiędzy inspiracją i opracowaniem wprowadza Łukasz Niedziela. Jeśli mówimy o próbach naśladownictwa cudzego produktu pod płaszczem inspiracji, to musimy pamiętać, że przez inspirację rozumie się jedynie luźne nawiązanie do kształtu, stylu, formy cudzego projektu – oznajmia Łukasz Niedziela.

Czym są „meble inspirowane”?

Projekt inspirowany to własny, oryginalny i indywidualny projekt, w którym dostrzec możemy jedynie wpływ pewnych elementów zaczerpniętych z innych utworów. W tym sensie niemal każde dzieło oparte jest na wcześniejszym dorobku, bo projektanci nie funkcjonują w próżni i często czerpią, w sposób pozytywny, pewne pomysły od innych. To zupełnie naturalny i nie budzący kontrowersji proces ewolucji w sztuce. Tak rozumiana inspiracja jest dopuszczalna w ramach swobody twórczej. Problem pojawia się, gdy elementów zaczerpniętych wprost z cudzego projektu mamy na tyle dużo, że wkład własny twórcy schodzi na plan dalszy, a dominują elementy skopiowane  – mówi Łukasz Niedziela.

Zbliżamy się wówczas do zjawiska, które w prawie autorskim określamy mianem „opracowania”, czyli, innymi słowy, modyfikacji cudzej pracy. Polega ona na wprowadzeniu zmian w cudzym projekcie, który jest bazą, projektem wyjściowym dla autora opracowania. Projekty będące opracowaniami cudzych dzieł nie mają samodzielnego statusu – są to tzw. utwory zależne, bo możliwość korzystania z nich zależy od zgody twórcy utworu pierwotnego, czyli oryginału. Inaczej mówiąc w praktyce autor opracowania musi uzyskać zgodę autora oryginału, aby legalnie wprowadzić do produkcji i do obrotu zmodyfikowany mebel. Wymaga to zawarcia stosownej umowy licencyjnej lub przenoszącej prawa – dodaje.

Bezkarne łamanie prawa

O tym, iż wiele firm produkuje meble według określonego wzoru, który w przypadku zastrzeżenia podlega ochronie przed naruszeniem, mówią Aleksander Czarny, prezes Arka Studio Meblowe i Justyna Wolak, radca prawny Arka Studio Meblowe.

Zdarza się, że wyprodukowanie konkretnego mebla, to nie tylko jego nowa funkcjonalność, kształt, kolor, ale też pewnego rodzaju indywidualność, nawet w minimalnym stopniu, która odróżnia go od innych przedmiotów podobnego rodzaju i przeznaczenia – zwracają uwagę Aleksander Czarny i Justyna Wolak. – Dla wielu przedsiębiorców działania innych firm, które wprowadzają do obrotu produkt łudząco podobny do oryginału, to nie tylko straty finansowe, ale również długie postępowanie sądowe w przypadku podjęcia decyzji o wystąpieniu na drogę sadową. Jednym z głównych problemów jest również fakt, że niekiedy firmy czując się całkowicie bezkarne próbują omijać obowiązujące przepisy w tym zakresie i często też zdarza się, że za przyzwoleniem konsumenta łamią prawo.

Jak wyjaśnia Łukasz Niedziela, w skrajnych przypadkach, gdy zmiany są symboliczne lub nie ma ich wcale, a skopiowaniu uległa praktycznie cała forma zewnętrzna oryginalnego mebla, mówić należy już o plagiacie, a nie o opracowaniu. Problemy praktyczne z ochroną praw powstają z uwagi na trudności w wytyczeniu granic pomiędzy dopuszczalną inspiracją, a opracowaniem – przekonuje Łukasz Niedziela. Nawet osoby związane z daną branżą różnią się często w ocenach. Na tych trudnościach żerują osoby kopiujące cudze wzory i zmieniające jedynie częściowo ich formę.

Jak to działa w Europie?

Juliusz Reichelt powołuje się na informację dotyczącą rekompensaty, w wysokości niemal 40 mln euro, którą ma wypłacić aukcyjny gigant producentowi dóbr luksusowych LMVH. Sąd uznał bowiem, że eBay ponosi odpowiedzialność za handel podróbkami francuskiego koncernu, który w portfolio ma m.in. luksusowe skórzane torebki Louis Vuitton – opisuje sprawę Juliusz Reichelt. – Francuskiej spółce nie w smak było, że na aukcjach internetowego giganta handel podróbkami kwitnie w najlepsze (wyliczono, że na dziesięć produktów sprzedawanych na aukcjach pod markami LMVH aż dziewięć to podróbki), a eBay nieskutecznie walczy ze sprzedawcami fałszywek.

Kilka miesięcy temu na portalu Island News Polska pojawiła się innego typu informacja. Wynikało z niej, że Islandzki Urząd Celny skonfiskował dużą przesyłkę z Chin zawierającą między innymi podróbki oryginalnych mebli, zaprojektowanych przez wielu znanych designerów z Europy. Tekst opisywał przechwycenie kontenera, w którym znajdowały się stoły, krzesła, lampy i wiele innych podrobionych mebli, sprzedawanych w luksusowych sklepach w Islandii. Wśród nich znajdowały się podróbki projektantów z Danii, Niemiec, Włoch i Wielkiej Brytanii – miały trafić do Islandii. Na szczęście zostały przechwycone przez urząd celny, który zgodnie z prawem zniszczył cały transport.

Dwulicowa moralność

Aleksander Czarny wraz z Justyną Wolak przyznają, że „meble inspirowane” to trudny temat i nie dotyczy on tylko przedsiębiorców z Polski. Niestety, niezależnie od pozycji, jaką Polska zajmuje w rankingach wymiany towarowej, nie sposób nie zauważyć, że coraz częściej można dostrzec liczne przypadki zawłaszczania cudzej własności – mówią Aleksander Czarny i Justyna Wolak. – Mowa tutaj oczywiście o własności intelektualnej, z naruszeniem której boryka się wielu przedsiębiorców działających uczciwie w zakresie prowadzonej przez nich działalności gospodarczej związanej z branżą meblarską. Samo oświadczenie danej firmy, że mebel jest reprodukcją czy powstał w wyniku inspiracji nie ma żadnego znaczenia i należy je rozpatrywać odnośnie konkretnego przypadku. Może się bowiem okazać, że firma posługująca się tego typu oświadczeniem narusza obowiązujące w tym zakresie przepisy prawa.

Jeżeli powstanie produkt, który jest identyczny jak u konkurenta, bez własnych oryginalnych rozwiązań, taki podmiot naraża się na określone konsekwencje prawne, gdyż samo oświadczenie nic nie stanowi. Dlatego też należy mieć na uwadze, że wiele firm wprowadzających na rynek nowy produkt, przy którym pracowało wiele osób w zakresie chociażby innowacyjnych rozwiązań technologicznych, tzw. designu, nad którym pracowała konkretna firma, oczekując na sukces, z niepokojem patrzy na każdego rodzaju nieetyczne działania innych firm, które niejednokrotnie próbują bez konieczności poniesienia własnych nakładów kopiować dany produkt narażając uczciwych producentów na olbrzymie straty – dodają.

Juliusz Reichelt nie ukrywa, że jego zdziwienie i niepokój budzi bardzo często stosunek wielu projektantów wnętrz i architektów do tego procederu. Wykonują przecież zawód twórczy, powinni doskonale rozumieć problem, a jednak niektórzy z nich sięgają po podróbki – mówi Juliusz Reichelt. Gdyby ktoś w ten sposób „zainspirował się” ich własnym projektem – podnieśliby larum. Trąci to moralnością Kalego. Mam też wrażenie, iż często brakuje fundamentalnej wiedzy i rozeznania co jest oryginałem, a co podróbką. W nadrobieniu braków może pomóc chociażby taka strona internetowa: http://www.findmetheoriginal.com.

Uświadamiać nieświadomych

Z zapisów dyskusji prowadzonych za pośrednictwem Internetu, wyłania się pesymistyczny obraz Polaków. Na forach pojawiają się wpisy, że jako społeczeństwo nie dojrzeliśmy jeszcze do doceniania jakości i że nie doceniamy dobrze zaprojektowanych i wykonanych przedmiotów codziennego użytku i nie mamy szacunku dla ludzi (projektantów), którzy często latami nad nimi pracują. Jest to krzywdząca opinia, bardzo niesprawiedliwa w stosunku do coraz większego grona osób, które dobrze zaprojektowane przedmioty, oryginalny design nie tylko potrafią docenić, ale też korzystać z nich. Tego typu opinie nie odpowiadają też na pytanie, jak zaradzić takim postawom i zmienić sposób postrzegania wzornictwa przez Polaków.

Przedstawiciele branży zdają się mieć jedno lekarstwo: uświadamianie. Aleksander Czarny i Justyna Wolak nie mają wątpliwości co do tego, że w pierwszej kolejności należy przede wszystkim uświadamiać społeczeństwo, które niestety często przymyka oko na ten proceder. Ponieważ przepisy w tym zakresie (Prawo autorskie, Prawo własności przemysłowej) są nie tylko mało znane, ale i skomplikowane, część osób, ale powtarzamy, że tylko część, nie zdaje sobie sprawy z tego, że łamie prawo – twierdzą Aleksander Czarny i Justyna Wolak.

Dlaczego klienci kupują „meble inspirowane”?

Jest też grupa klientów mających świadomość, że kupują nieoryginalny produkt i nie czują przed tym oporów, nie widzą w tym nic złego. Edukacja powinna obejmować nie tylko konsumentów, ale i przedsiębiorców oraz architektów ściśle związanych z tą branżą. Należy pamiętać, że bezprawne wykorzystanie czyjegoś utworu, wzoru jest zabronione przez obowiązujące przepisy prawa. Potencjalny klient skuszony ofertą łudząco podobnego do oryginału towaru, musi też pamiętać, ze taki produkt jest rzeczywiście tańszy ale nigdy nie będzie miał takiej jakości wykonania jak w przypadku oryginału. Ponadto, producenci, którzy zmagają się z tego typu problemem powinny zdecydowanie występować na drogę postępowania sądowego, która w ostatnich latach pokazała, że zapadają korzystne wyroki w sprawach dotyczących kopiowania mebli – dodają Aleksander Czarny i Justyna Wolak.

Tę opinię potwierdza Juliusz Reichelt, według którego najlepszym działaniem jest szerzenie wiedzy na ten temat, propagowanie mody na oryginały i tępienie złodziejskich praktyk firm oferujących podróbki. Rola prasy branżowej i portali branżowych jest tutaj ogromna – uważa Juliusz Reichelt. Coraz więcej osób interesuje się tym tematem i ma świadomość tego co się dzieje.

TEKST: Anna Szypulska

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 11/2013