Branża

Rodzinna relacja jest dla nas nadrzędną wartością

Piotr Wójcik, Meble Wójcik.

Rodzinna relacja jest dla nas nadrzędną wartością

Piotr Wójcik, prezes Zarządu Meble Wójcik, o przebiegu restrukturyzacji i sukcesji w firmie, wpływie podwyżek na kondycję branży meblarskiej w Polsce oraz wyzwaniach, przed którymi stoją polscy meblarze.

Za nami rok 2019. Czy to był dobry rok dla Meble Wójcik?

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Odpowiem trochę przewrotnie: i tak, i nie. Jako urodzony optymista zacznę od pozytywów. To był pierwszy rok po 2-letniej restrukturyzacji firmy, która rozpoczęła się w 2017 r., a przeciągnęła się do 2018 r. Dopiero w ubiegłym roku odczuliśmy pierwsze pozytywne skutki całego procesu. Restrukturyzacja przyniosła początkowo straty w każdym właściwie obszarze, musieliśmy – mówiąc obrazowo – zrobić kilka kroków do tyłu. Były to bolesne zmiany, mieliśmy nadzieję, że będą ewolucyjne, a były rewolucyjne, ale w ubiegłym roku odczuliśmy, że te zmiany zaczynają nam przynosić korzyści: organizacyjne, optymalizacyjne, przychodowe, finansowe, a także – co jest dla nas kluczowe – w poziomie obsługi klienta, zwłaszcza jeśli chodzi o terminowość dostaw. Wszystko to również dzięki wielu inwestycjom, które zakończyły się w 2019 r.

To jest właśnie kolejny pozytywny aspekt, że wszystkie inwestycje, które rozpoczęły się w 2018 r., zakończyły się w 2019 r. terminowo i w zakładanej przez nas dobrej jakości. Mam tutaj na myśli magazyn centralny, a także maszyny: dużą linię technologiczną IMA, wiertarkę Homag. To wszystko zafunkcjonowało w terminach i działa tak, jak oczekiwaliśmy.

Podsumowując: wszystkie te inwestycje zaczynają mocno wspierać całą organizację. Natomiast strona negatywna, bo o niej wspomniałem na początku, jest taka, że w ostatnich 2 latach widzimy ogromny wzrost kosztów, a ten trend jeszcze bardziej przybrał na sile w 2019 r. Rosną wynagrodzenia, koszty energii – i to są skoki kilkudziesięcioprocentowe, poza tym w górę idą ceny paliw czy materiałów. To powoduje, że chociaż firma Meble Wójcik zwiększa przychody, to rentowność działalności jest na dużo niższym poziomie niż była jeszcze kilka lat temu.

Uprzedziłeś moje kolejne pytanie wspominając o restrukturyzacji, która miała miejsce w firmie w ostatnich latach, ale pozwolę sobie jeszcze do tego zagadnienia wrócić. Rozumiem, że restrukturyzacja, której jednym z finalnych efektów była konsolidacja trzech fabryk (Fabryka Mebli Stolpłyt, Wójcik Fabryka Mebli i Żuławska Fabryka Mebli) w jedną organizację, czyli Meble Wójcik, przyniosła korzyści w zakresie logistyki, jakości obsługi klienta, ale także wykorzystania mocy produkcyjnych.

Tak. Ostatnie 2-3 lata – mimo że inwestycje w maszyny i urządzenia relatywnie nie były duże – pozwalały nam generować coroczny wzrost przychodów na poziomie 10-15%. Czyli udawało nam się wypracować znaczący wzrost przychodów na bardzo zbliżonej bazie produkcyjnej i parku maszynowym. Te efekty, które sobie założyliśmy na początku restrukturyzacji, powoli do nas przychodzą.

Rozumiem, że ten dwucyfrowy wzrost dotyczył także 2019?

W ubiegłym roku wzrost przychodów był na poziomie 10%.

Powiedziałeś, że restrukturyzacja zakończyła się w 2019 r. Czy to oznacza, że firma Meble Wójcik osiągnęła już taki poziom organizacji, że dalsze zmiany nie mają już sensu?

Nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogło być lepiej. Na pewno we wszystkich obszarach działalności mamy jeszcze rezerwy, co oznacza, że możemy je poprawić i udoskonalić.

A gdzie w firmie Meble Wójcik te rezerwy są największe?

W dziale produkcji. Jesteśmy firmą produkcyjną – w tym dziale pracuje najwięcej osób, tu generowanych jest najwięcej kosztów, tu również jest najwięcej inwestycji. Przy dobrym zarządzaniu, przy usprawnianiu organizacji mamy jeszcze potężny potencjał, by z tej produkcji wyzwolić większe moce produkcyjne i lepszą efektywność. A dodatkowe przemyślane inwestycje – nie mówię tutaj o budowie fabryki, tylko o inwestycjach w technologię – pozwolą nam produkować jeszcze więcej.

Czy dwucyfrowe wzrosty sprzedaży, o których wspominałeś, powodują zmiany w strukturze Waszych odbiorców – mam na myśli pojawienie się nowych klientów, czy też dotychczasowi odbiorcy, zarówno eksportowi, jak i krajowi, zamawiają więcej mebli?

Jest i tak, i tak. Z jednej strony praktycznie wszyscy nasi obecni klienci, którzy są z nami kilka czy kilkanaście lat, rozwijają się i zamawiają więcej mebli. Ale – z drugiej strony – cały czas pojawiają się nowi odbiorcy, którzy także generują dla firmy większą sprzedaż i nowe przychody. Nowi klienci pochodzą z nowych rynków, ale także z rynków, które już znamy i na których jesteśmy obecni.

ZOBACZ TAKŻE: Przyszłość wystrugana z deski

Natomiast patrząc na strukturę sprzedaży mogę powiedzieć, że od kilku lat utrzymuje nam się ona w bardzo podobnych proporcjach: 75-80% stanowi eksport, natomiast 20-25% to sprzedaż na rynku krajowym. Przy czym nawet jeśli następują wahnięcia, to nie oznacza, że któryś z tych rynków traci. My rośniemy jako firma i rozwija nam się zarówno eksport, jak i sprzedaż w Polsce. Ale struktura zachowuje się na zbliżonym poziomie.

Rozumiem jednak, że na rynku krajowym generowanie dużych wzrostów jest o tyle trudne, że ten rynek macie już dokładnie prześwietlony i trudno na nim znaleźć nowych, znaczących odbiorców.

Tak. Pracujemy z największymi firmami handlowymi w Polsce, co nas oczywiście bardzo cieszy, ale trzeba pamiętać, że każdy rynek żyje. Także na rynku polskim cały czas odbywają się zmiany, które stwarzają każdej firmie, także naszej, nowe szanse na wzrost sprzedaży. Zmiany te dotyczą handlu tradycyjnego, ale widzimy też rosnące znaczenie na rynku polskim handlu internetowego. Wzrost e-commerce ciągle jest jeszcze bardziej „na początku” niż „w trakcie”, ale nie możemy pozostać obojętni na ten kanał sprzedaży, bo on w najbliższych latach będzie wywierał wpływ na sytuację na rynku mebli w Polsce.

Rozumiem, że nie zmienia to Waszej strategii, że Meble Wójcik jako producent nie sprzedaje mebli w internecie, ale robią to, czy mogą robić, salony meblowe, z którymi współpracujecie?

Trzymamy się tego cały czas. Nie stworzyliśmy żadnego własnego kanału sprzedaży do klienta ostatecznego, nie mamy sklepu przyzakładowego, nie mamy firmowej strony internetowej, za pośrednictwem której klient finalny mógłby kupić nasze meble. Ale rzecz jasna część naszych odbiorców ma swoje sklepy internetowe.

A czy masz może wiedzę, jak duży odsetek mebli produkowanych przez Meble Wójcik Wasi odbiorcy sprzedają on-line?

To jest dobre pytanie. Nigdy na rynku polskim nie robiliśmy takiej analizy, pewnie można byłoby się o nią pokusić, ale aktualnie jest to ciągle jeszcze bardzo śladowa sprzedaż. Ale ten kanał sprzedaży na tyle ciekawie rośnie, że na pewno trzeba mu się będzie uważnie przyglądać.

Powiedziałeś, że nie robiliście analiz sprzedaży internetowej na rynku polskim. Czy to oznacza, że przeprowadzaliście takie analizy na rynkach eksportowych?

To też jest ciągle jeszcze śladowa sprzedaż. Nawet jeśli chodzi o tych naszych klientów zagranicznych, którzy w ogóle nie sprzedają w tradycyjnych kanałach dystrybucji i są typowymi sklepami internetowymi. Ale – mogę odwrócić ten problem – na tego typu współpracę kładziemy duży nacisk, bo ten kanał będzie w najbliższych latach rósł i nie możemy przegapić tej szansy.

Wrócę jeszcze do przekształceń wewnątrz Meble Wójcik, o których rozmawialiśmy na początku. Tym zmianom towarzyszyły zmiany pokoleniowe, czyli sukcesja. Założyciel firmy, Leszek Wójcik, Twój tata, wycofał się w zarządzania, a odpowiedzialność za losy firmy przejąłeś Ty i rodzeństwo. Wiem, że bardzo trudno oceniać samego siebie i swoje działania, ale muszę o to zapytać: czy sukcesja przebiegała bezkolizyjnie i okazała się sukcesem?

To jest trudne pytanie, zwłaszcza, że należę do osób, które starają się stronić od oceniania samego siebie. Nie ma jakiegoś uniwersalnego wzorca udanej sukcesji. Co firma, co rodzina, to inna sukcesja, bo w grę wchodzi mnóstwo, często drobnych czynników. Sukcesję trzeba oceniać wieloobszarowo. Możemy ją ocenić jako rodzina, czyli jak nam to poszło w obrębie rodziny. Sukcesję mogę też ocenić nasi pracownicy, bo oni też ten proces obserwowali i pośrednio brali w nim udział. Trzecią grupą, bardzo dla nas ważną, która też dokonuje oceny sukcesji są nasi partnerzy handlowi, zarówno dostawcy, jak i odbiorcy. Dla nich sukcesja jest ważna pod kątem ciągłości biznesu i na pewno zadawali sobie pytanie, co może się wydarzyć i czy firma będzie lepszym partnerem, czy może jednak gorszym.

No i właśnie, jak wygląda ocena sukcesji w Meble Wójcik w każdym z tych obszarów?

Ocena rodziny jest zdecydowanie pozytywna. Sukcesja – co wydaje mi się zdecydowanie najważniejsze – nie poróżniła rodziny, nie zatruła dobrej atmosfery. Odbyła się bardzo płynnie i zgodnie. Za to należy się wielki szacunek założycielowi firmy – Leszkowi Wójcikowi, mojemu tacie, bo on potrafił w odpowiednim momencie się wycofać z operacyjnego zarządzania firmą. Oczywiście zawsze służył i służy radą, zawsze udziela nam wsparcia, ale nigdy nie było sterowania firmą z tylnego siedzenia.

Nie było nigdy dwóch centrów decyzyjnych: z jednej strony nowy zarząd firmy, a z drugiej stary zarząd, założyciel, taka szara eminencja firmy. Mimo że nie raz spieraliśmy się o to, w jakim kierunku firma ma się rozwijać – ale zawsze w sposób bardzo pozytywny i konstruktywny – to nie było sytuacji, by tata starał się przeforsować, narzucić mniej lub bardziej oficjalnie, swoje zdanie czy storpedować nasze prace. To samo dotyczy pozostałych członków rodziny – jesteśmy zgodni, wiemy, kto za co odpowiada i nie wchodzimy sobie nawzajem w swoje kompetencje. Zresztą taka wielowładza byłaby dla firmy, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, tragiczna. To wszystko jest dla nas bardzo ważne, bo rodzinna relacja jest dla nas nadrzędną wartością.

A pracownicy? Jak oni oceniają przebieg sukcesji w Meble Wójcik? Czy były przypadki swoistego votum separatum, czyli rezygnacji pracowników, którzy nie potrafili odnaleźć się w tych zmianach?

Zanim do tego przejdę szczegółowo, to zaczną od stwierdzenia, że nasza firma ma od stycznia 2019 r. właściwie pierwszy, w pełni profesjonalny zarząd. Wcześniej w zarządzie byli – z małymi wyjątkami w poszczególnych fabrykach przed konsolidacją – wyłącznie członkowie rodziny, a obecnie większość stanowią profesjonalni menedżerowie. Obecny zarząd jest 5-osobowy. Ja jestem prezesem zarządu, moja siostra, Kasia, jest wiceprezesem odpowiedzialnym za finanse i controlling. Poza tym do zarządu dołączyli Jochen Horn – odpowiedzialny za sprzedaż i marketing, Andrzej Lada-Kubala – odpowiedzialny za zarządzanie łańcuchem dostaw i szeroko rozumianą logistykę oraz Winicjusz Iwański – odpowiedzialny za produkcję.

ZOBACZ TAKŻE: Nie bijemy się cenowo z konkurencją

Ten skład osobowy symbolizuje nasze patrzenie na firmę: rodzina chce pracować w firmie, chce mieć wpływ na to, co w firmie się dzieje, ale chcemy coraz bardziej otaczać się, nie tylko w zarządzie, ale także w całej firmie, profesjonalną kadrą. Co mnie szczególnie cieszy, są to bardzo często ludzie, którzy wyrośli z naszej firmy. Chcielibyśmy być przykładem korporacji rodzinnej. A ocena sukcesji przez pracowników? Myślę, że nie pomylę się, jeżeli stwierdzę, że na palcach jednej ręki można policzyć pracowników, którzy odeszli z firmy w trakcie tych wszystkich zmian. Jeżeli to miałoby być miarą sukcesu, to z punktu widzenia pracowników ta sukcesja jest udana.

Pozostaje jeszcze trzeci obszar, czyli klienci. Jak oni oceniają zmiany pokoleniowe w Meble Wójcik?

Mimo że ostatnie lata nie były stabilne jeśli chodzi o jakość obsługi, związanej chociażby z wydłużeniem terminów dostaw, to w 2019 r. pokazaliśmy, że możemy być na jeszcze wyższym poziomie niż przed restrukturyzacją. Mimo że jesteśmy większą firmą, mamy bogatszą ofertę, tworzymy więcej modeli mebli, to możemy obsługiwać klientów jeszcze bardziej terminowo. Wydaje mi się zatem, że partnerzy mogą odbierać zmiany, które mają miejsce w firmie jako pozytywne. Wszyscy partnerzy, którzy byli z nami przed sukcesją zostali i pracują z nami, doszła też grupa nowych, co świadczy, że klienci chcą z nami współpracować i wspólnie się rozwijać.

Dwucyfrowe wzrosty w ostatnich latach, o których wspominałeś, można było osiągnąć wdrażając pewne zmiany organizacyjne, inwestując w bardziej wydajne maszyny, ale jest granica, której już się nie da przeskoczyć. Wtedy, by generować większe przychody trzeba budować nową fabrykę. Czy takie plany firma już ma?

Nie ma konkretnych planów. W ciągu najbliższych 2-3 lat chcemy wygospodarować maksymalnie duże moce produkcyjne z obecnie działających 3 fabryk. Z naszej oceny wynika, że w tym okresie możemy rosnąć w porównywalnym tempie bez inwestycji w nową fabrykę.

2-3 lata to nie jest zbyt długi okres…

Zgadzam się z Tobą. Jeżeli będziemy w najbliższym czasie rozwijać się w takim tempie, jak w ostatnich latach, to nasze moce produkcyjne i rezerwy się skończą. Nie zamykamy się zatem na taki scenariusz, że powstanie czwarta fabryka naszej firmy. Ale żadnych konkretnych planów w tej kwestii nie ma.

Od lat wystawiacie się w Poznaniu na targach „Meble Polska”. Od 3 lat – także na targach M.O.W. Józef Szyszka, dyrektor targów „Meble Polska”, w wywiadzie, który z nim niedawno przeprowadzałem przyznał, że liczy się z tym, że za kilka lat nasze meble przestaną być atrakcyjne cenowo dla zachodnich odbiorców, a popyt przeniesie się na wschód, choćby na Białoruś czy Ukrainę. Dla producentów z Białorusi czy Ukrainy Poznań może być naturalnym oknem na świat, zwłaszcza, że żaden z tych krajów nie ma silnych targów meblowych o kontraktacyjnym charakterze i potencjale porównywalnym do targów w Poznaniu, natomiast polscy producenci wskoczą na wyższą półkę cenową i zaczną używać innych narzędzi promocji. Czy bierzesz pod uwagę taki scenariusz, w którym przestajecie się wystawiać w Polsce, a zwiększacie aktywność wystawienniczą za granicą?

Dzisiaj faktycznie jest taka sytuacja, że wystawiając się w Poznaniu i dwa razy w roku – w styczniu i wrześniu – na targach M.O.W. Jesteśmy w stanie spotkać się praktycznie ze wszystkimi naszymi partnerami biznesowymi. Owszem, możemy uderzyć w jakieś tony filozoficzne i stwierdzić, że jedno co jest pewne, to zmiany, jednak wystawianie się na obu tych imprezach nie ma w naszym przypadku daty końcowej, traktujemy naszą obecność tam jako projekt bezterminowy.

Wszystko możemy sobie wyobrazić, ale odwróćmy tę sytuację: nasza firma wystawia się na targach już jakieś 25 lat. I były różne sytuacje, były kryzysy, firma zarabiała kiedyś raz więcej, raz mniej, wydawało się, że nie będzie nas stać na wystawianie się na targach, ale jesteśmy. Oczywiście widzimy też pewne aspekty negatywne – targi w Poznaniu kosztują nas coraz więcej, zwłaszcza, że mamy swoje ambicje i zawieszamy sobie poprzeczkę coraz wyżej – i musimy analizować przełożenie z obecności na targach na efekty biznesowe. Na razie bilans kosztów i zysków wypada pozytywnie, dlatego nie ma tematu rezygnacji z targów.

A czy jeszcze w ogóle zdarza się Wam pozyskiwać na targach nowych klientów?

Tak, co roku przywozimy z targów większe lub mniejsze, ale nowe kontrakty.

Wspomniałeś o rosnących w ostatnich latach kosztach prowadzenia biznesu. Przyszłość pod tym względem nie rysuje się zbyt różowo. W tej sytuacji można zwiększać przychód, ale w ślad za tym nie idzie wynik finansowy. Powiem więcej – widać to choćby z zestawienia największych producentów mebli, które publikujemy – w ostatnich latach wyniki finansowe branży pogarszają się. Mimo oczywiście ciągle dużych wzrostach przychodów. Stwierdziłeś na początku, że jesteś urodzonym optymistą, ale coraz trudniej o ten optymizm.

Dlatego, jak zapytałeś mnie o ocenę 2019 r., to odpowiedziałem, że jest ona słodko-gorzka. Nam się udało pewne wskaźniki poprawić – to jest ten pozytywny aspekt restrukturyzacji dla nas.

A rok 2020?

Nasz kraj jest częścią większej układanki. Konia z rzędem temu, kto potrafi przewidzieć, jak będą wyglądały globalne stosunki polityczno-ekonomiczne w najbliższych miesiącach. Od jakiegoś czasu mówi się o ciemnych chmurach, które nadciągają nad gospodarkę światową. Analitycy twierdzą, że nie jest kwestią, czy napłyną, ale raczej – kiedy to się stanie. I druga kwestia: co z nich spadnie. Na dłuższą metę model, w którym rozwijamy się i zwiększamy przychody – mówię tutaj o polskiej branży meblarskiej jako takiej – przy spadających wynikach finansowych jest nie do obrony. Nie da się rozwijać sprzedaży, która będzie totalnie nierentowna. Musi przyjść jakaś korekta, możemy ją nazwać kryzysem, która w jakiś sposób schłodzi rynek i koszty.

Dopuszczam zatem taką sytuację i widzę jej pozytywne aspekty, że nie budujemy już tak dynamicznie przychodów, czy wręcz godzimy się na zerowy wzrost, ale zaczynamy mieć te przychody rentowne. Abyśmy mogli pomyśleć o inwestycjach w przyszłości, o restrukturyzacji biznesu, o automatyzacji musimy po prostu zarabiać. W 2020 r. koniunktura może być jeszcze niezła i pozwoli polskiej branży rosnąć.

Moje pytanie o rosnące koszty prowadzenia działalności miało drugie dno, a mianowicie podwyżki cen mebli w 2020 r. Wydaje się, że one są nieuchronne.

Podwyżki cen mebli odbywają się od 3 lat…

Ale firma produkcyjna też nie lubi podwyżek, a musi płacić więcej dostawcom, więcej płacić za prąd itd.

W dużej mierze od 2-3 lat – także jako branża – jesteśmy ofiarami tej sytuacji, dlatego, że tylko w niewielkim stopniu udało nam się  przenieść podwyżki, które miały miejsce w ostatnich 3 latach – mówię o wszystkich grupach kosztowych w firmie – na klientów. Pewne decyzje o podwyżkach, które zostały podjęte w 2019 r., będą wchodziły w życie dopiero w 2020 r. Te podwyżki są tylko częściowe i bardzo opóźniane. Nie mogę zatem w żaden sposób z Tobą polemizować i zgadzam się, że podwyżki w 2020 r i latach następnych są możliwe i będą uzależnione od dynamiki wzrostu kosztów produkcji mebli.

Tak jak powiedziałem: jeżeli koszty będą rosły tak jak do tej pory, to nie będzie innej możliwości jak korygować ceny. Jeżeli drożeją materiały, energia, koszty pracy, to nie wytrzymamy bez podwyżek. Konsumowanie podwyżek – przy takiej ich dynamice – poprzez zwiększanie efektywności w firmie, może nie wystarczyć do osiągnięcia przyzwoitego wyniku finansowego. Na pewno nie wystarczy.

Czy nie masz zatem obawy, że międzynarodowy handel meblami, który do tej pory kontraktował w Polsce i nadal kontraktuje meble skieruje swoje zainteresowania na inne rynki?

Takie zagrożenie oczywiście istnieje, ale Polska z rosnącymi kosztami nie jest jakimś ewenementem w Unii Europejskiej. Gdzie w ostatnim okresie w UE najbardziej wzrosły płace? W Rumunii. I były to dwucyfrowe wzrosty. To nie jest tak, że tamte rynki, jak choćby przywołany przeze mnie rumuński, żyją w oderwaniu od wzrostu kosztów. Nie, one też podlegają takim samym prawom ekonomicznym jak Polska. Też rosną tam koszty.

A kraje spoza Unii? Białoruś, Ukraina?

Spotkałem się z opiniami, że Białoruś czy Ukraina to taka Polska sprzed 20-30 lat. Nie mogę się z nimi zgodzić. Owszem, pewne koszty – materiałów, energii, płac – są niższe niż w Polsce, ale te kraje są również pod presją dynamicznie rosnących kosztów. Borykają się z falą emigracji swoich obywateli, są niestabilne politycznie, co przeszkadza biznesowi. Cały czas uważam, że jeżeli nie będą miały miejsca jakieś gwałtowne czynniki zewnętrzne, to polska branża meblarska ma nadal ogromne możliwości, by rozwijać się i konkurować z innymi krajami, także tymi, które uważane są za konkurencyjne pod względem niskich kosztów. Opinie, że kraje ze wschodu Europy zabiorą nam klientów są zasadne, ale obecnie w dużej mierze przesadzone.

Czyli można z Twojej wypowiedzi wyciągnąć wniosek, że Europa jest niejako skazana – w pozytywnym tego słowa znaczeniu – na polskie meble?

Przez najbliższych 5-10 lat europejscy odbiorcy na pewno nie znajdą lepszego miejsca do produkcji mebli. Mówię tutaj to proporcjach między ceną, jakością produktu i jakością obsługi, a także rozwojem oferty i wzornictwa.

Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki

Wywiad opublikowany został w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 3/2020