Branża

Popyt na meble nie będzie już spadał

Sławomir Bąk, członek Zarządu ds. Oceny Ryzyka w Allianz Trade.

Popyt na meble nie będzie już spadał

Sławomir Bąk, członek Zarządu ds. Oceny Ryzyka w Allianz Trade, o aktualnej sytuacji branży meblarskiej, a także perspektywach na nadchodzące miesiące.

Obecny kryzys w produkcji mebli w Polsce rozpoczął się mniej więcej pod koniec pierwszej połowy 2022 roku. Dane finansowe producentów mebli za 2022 r. pokazują wyjątkowo niską rentowność sprzedaży, ale przy jednoczesnym brak wzrostu zadłużenia. Czy to oznacza, że producenci mebli korzystali z oszczędności z lat poprzednich?

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Oszczędności, a raczej zakumulowany kapitał w branży meblarskiej na pewno był. Branża meblarska była jednym z beneficjentów, jeśli można tak to ująć, lockdownów, czyli zamknięcia ludzi w domach. Podobnie jak sektor RTV/AGD – ludzie po prostu dostosowywali i urządzali domy, w których spędzali więcej czasu. Popyt więc wzrósł, chociaż i w latach poprzedzających pandemię sektor nie mógł narzekać na sprzedaż. Stąd akumulacja kapitału, przynajmniej u części producentów, miała miejsce.

Ale nie tylko to tłumaczy wspomniany brak wzrostu zadłużenia sektora meblarskiego. Po części to efekt zmiany podejścia banków do branży – zmiany nie tylko dostępności, ale i kosztu finansowania zewnętrznego. Spadek popytu z jednej strony i spadek dostępności finansowania z drugiej oznaczały nie tylko racjonalizację inwestycji, ale i w ogóle skali produkcji. Tłumaczy to zdrowy bilans, czyli brak wzrostu zobowiązań branży.

Coraz więcej firm  notuje straty netto przy rosnących przychodach. Czy należy przez to rozumieć, że koszty rosną szybciej od przychodów. Czy to znaczy, że w firmach kończą się rezerwy finansowe?

Nie jestem przekonany do łączenia kosztów z kurczeniem się rezerw finansowych w firmach. Jeżeli te rezerwy są, to pozwalają działać we względnym komforcie przy rosnących kosztach energii, materiałów itd. Problemem nie są więc same koszty, ale siła cenowa producentów – na ile mogą przenieść wzrost kosztów na odbiorcę końcowego. Ta siła cenowa był niestety mała… Popyt w pierwszym okresie pandemii sprawił, iż spory w branży majątek w postaci wyrobów końcowych był jeszcze większy, niż przeciętnie. Długie terminy obiegu należności (przynajmniej na tle np. towarów pierwszej potrzeby), a także kurczący się popyt nie sprzyjały podnoszeniu cen. Wręcz przeciwnie – w wielu wypadkach mieliśmy do czynienia z ich obniżaniem, aby uwolnić środki obrotowe.

Czy w firmach kończą się więc rezerwy finansowe? Odpowiedzi jest tak wiele, jak samych firm. Ten trudny czas to egzamin nie tyle dla samej branży, ale dla zarządzających w niej. Branża meblarska, w odróżnieniu od np. równie szybko rosnącej i eksportującej branży motoryzacyjnej, jest dosyć mocno rozdrobniona. To najczęściej firmy rodzinne, a zatem nie mają z reguły wsparcia dużych grup kapitałowych, spółek matek itp. Z drugiej strony – przyzwyczaiły się do działalności w takich warunkach, a także liczenia głównie na siebie. Menedżerowie w meblarstwie działają szybko i zdecydowanie, o czym świadczy dostosowanie do sytuacji nie tylko wolumenu produkcji, ale i zatrudnienia. Tutaj widać znaczne redukcje, przekraczające nawet 20% w porównaniu do sytuacji sprzed pandemii.

A jak cała ta sytuacja przekłada się na rzetelność płatniczą? Czy pod tym względem branża meblarska – na tle innych branż – jest dobrym płatnikiem?

Lepszym wyznacznikiem kondycji jest porównywanie różnych okresów czasowych branży, niż jej wyników z innymi branżami. Inne branże mają swoją specyfikę w każdym aspekcie działalności, od finansowania poprzez produkcję po sprzedaż. Patrząc więc na sytuację meblarstwa r/r widać, iż wyższe koszty przy mniejszym popycie odcisnęły na branży swoje piętno. Dane z Programu Analiz Branżowych prowadzonego przez Allianz Trade wskazują, iż dostawcy komponentów meblowych notują większe opóźnienia w spływie należności, a także rosnący odsetek trwale niespłaconych należności, czyli strat.

Nie są to jeszcze dane świadczące o masowości tego zjawiska, ale raczej o tym, iż ci spośród producentów mebli, którzy doświadczyli problemów z płynnością mają obecnie duże trudności z trwałym przezwyciężeniem tej sytuacji, z odzyskaniem płynności finansowej. Niewypłacalności w meblarstwie, zarówno wśród producentów, jak i dystrybutorów mebli, nie są czymś niezwykłym, mamy z nimi do czynienia, ale… Na tle innych kategorii produktów ich skala nie wzrosła tak bardzo, jak chociażby w produkcji i dystrybucji żywności. A przecież popyt na żywność nie spadł!

Według danych GUS wartość eksportu mebli od stycznia do sierpnia 2023 r. wzrosła r/r o 1% (w euro, w złotówkach był 1% spadek). Tymczasem spadki produkcji sprzedanej mebli w złotówkach były w tym czasie dużo większe niż 1%. Czy to oznacza, że rynek krajowy w większym stopniu niż eksport padł ofiarą obecnej sytuacji.

Siła nabywcza Polaków jest dużo mniejsza, więc i oszczędności są – nazwijmy to – bardziej „radykalne”. Ale to, ile zarabia przeciętny Polak to nie wszystko, bowiem istotne jest także to, ile odkłada. Meble to nie zakup spontaniczny, ale raczej planowany, uwzględniający finanse domowe, czyli oszczędności. A na tym tle nie wypadamy dobrze, bowiem Polacy mają najniższą stopę oszczędności w UE! Oszczędności w Polsce traktuje się bardziej w znaczeniu kupowania okazyjnego, taniego, a nie po prostu odkładania środków. W efekcie 1/5 ludności nie ma oszczędności wcale, duża część ma oszczędności minimalne, wystarczające na 3-6 miesięcy życia. Tylko 15 do 20% Polaków ma oszczędności na 12 i więcej miesięcy utrzymania się. To oszczędności dające komfort zakupów środków trwałych według pojawiających się potrzeb.

To wszystko tłumaczy większą wrażliwość rynku krajowego na wahania koniunktury. Tę świadomość musza mieć zarówno sprzedawcy, jak i producenci mebli w Polsce. Ciekawe jest tutaj odwołanie się do rynku niemieckiego. Według dostępnych danych spadek popytu w Niemczech związany jest nie tylko ze złymi nastrojami konsumenckimi, ale także obawami przed kryzysem. Częściowo może wiązać się z  korzystnym oprocentowaniem lokat vs inflacja – Niemcy w tej sytuacji po prostu oszczędzają. Oszczędzają bo chcą, a nie tylko dlatego, że sytuacja ich do tego zmusza!

Tyle jeśli chodzi o przeszłość, na koniec najtrudniejsze pytanie: o przyszłość. Co czeka branżę w przyszłym roku (i w latach następnych)? Czy i kiedy powróci na ścieżkę wzrostu? Jakiego rzędu mogą to być wzrosty?

Najtrudniejsze może nie jest mówienie o przyszłości, ale jej planowanie. De facto mamy dane, żeby sądzić, iż przyszłość nie będzie jednoznacznie zła. Widzimy symptomy poprawy sytuacji we wspomnianych obszarach, które wskazywano jako zagrożenie rentowności produkcji mebli w ostatnich kwartałach. Ceny płyt wiórowych, gazu, a także energii elektrycznej nie tylko się ustabilizowały, ale nierzadko zmniejszają się. Nie jest to oczywiście powrót do sytuacji sprzed pandemii. Nie każdy też tego doświadcza – ma taką skale działalności, że może korzystnie zakontraktować ich dostawy w długim okresie. Jednak trend kosztów powoli wydaje się odwracać.

Nie wszystkie bolączki branży są też rozwiązane. Dostęp do podstawowego surowca – drewna, certyfikowanego, w przewidywanej ilości i w korzystnych cenach – nie jest taki, jakiego sobie można życzyć. Ale to jest powszechnie znane. Trzeba to uwzględnić w strategii rozwoju swojego biznesu, obok wspomnianych stabilizujących się, a nawet spadających cen składowych produkcji. Pilnowanie kosztów będzie może łatwiejsze niż było dotychczas, jednak pozostaje nam kwestia popytu. Niestety, nie ma zbyt wielu dobrych wieści na horyzoncie.

A jak może wyglądać sytuacja na rynkach, na które trafiają wyprodukowane w Polsce meble? Mówię tutaj oczywiście o rynkach europejskich.

Rynki Europy Środkowej stosunkowo szybko odbudowują się po ostatnich zawirowaniach. Dodatkowo w Polsce można oczekiwać z czasem popytu będącego pokłosiem sytuacji na rynku mieszkaniowym, stymulowanym tanim kredytem gwarantowanym przez państwo. Nie spodziewam się jednak, że będzie to odbicie tak intensywne w skali i skumulowane w czasie, jak wspomniany popyt „lockdownowy”.

Powrót popytu w regionie, jak i w Polsce nie oznacza też niestety analogicznych perspektyw, przynajmniej od razu, w Europie Zachodniej. Pierwsza połowa przyszłego roku to wciąż stagnacja na rynkach zachodnioeuropejskich – stagnacja w najlepszym wypadku. Niewielkim pocieszeniem jest to, iż przy kurczącym się rynku klienta eksportowego import mebli z Polski np. na rynek niemiecki spada relatywnie najwolniej, w porównaniu z innymi kierunkami dostaw (-6,2% w tym roku, zgodnie z danymi biznes.meble.pl). Reasumując – polscy meblarze są konkurencyjni, potrafią kontrolować skutecznie koszty, dlatego pod tym względem w nadchodzących miesiącach powinno być trochę łatwiej. Popyt nie będzie już spadał, może nieznacznie rosnąć, ale nie zakładajmy od razu najprostszego scenariusza jego ciągłego wzrostu.

Dodatkowo – nie zapominajmy, iż Polska była swoistym ewenementem w ostatnich latach pod względem nazwijmy to „przewidywalności” rynku. Wraz z nadejściem trudności gospodarczych odformalizowano od strony formalnej, jak i instytucjonalnej procesy restrukturyzacyjne. Chodziło o to, aby reagować na pojawiające się problemy na jak najwcześniejszym etapie, bez kumulowania ich skutków. Na rynkach zachodnioeuropejskich odwrotnie – zawieszono wymogi zgłaszania wniosków o niewypłacalność, restrukturyzację dla wielu kategorii firm. To już się kończy, podobnie jak środki pomocowe, co przy wciąż trudnym rynku zaskoczyć może niejednym „trupem w szafie”. Życzę polskiej branży meblarskiej, aby skutecznie unikała takich niespodzianek. By z czasem otrzymywała coraz więcej zamówień, a także należności za nie. Aby trwale inwestowała i rozwijała się uzyskując w efekcie awans na kolejne miejsce na podium w światowej hierarchii producentów mebli.

Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki

Wywiad został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 1/2024.