Branża

Kubik rządzi

Zdzisław Sobierajski.

Kubik rządzi

„Kubik” to potoczna miara objętości. W branży leśnej stosowany jest do określenia ilości ściętych drzew zamienianych na „okrąglaki”. W przemyśle drzewnym też posługujemy się tą miarą.

Reklama
Banner targów IFFINA 2024 750x109 px

Podczas przerobu okrąglaków na deski, obladry i wióry, okazuje się, że z jednego kubika zostaje niewiele drewna użytkowego. Pozyskane deski i kantówka w większości trafią na budowy, a w niewielkiej części do stolarni. Obladry trafią na opał, a z odpadów produkujemy pellet do pieców zasypowych oraz płyty pilśniowe, kiedyś malowniczo zwane „dyktą”. Kwintesencją procesu przetwórstwa jest królowa surowców polskiego meblarstwa, czyli „płyta wiórowa”. Najczęściej występuje w okleinie papierowej, a dużo rzadziej fornirowanej.

„Kubik” ma jeszcze drugie znaczenie. Architekci i projektanci wnętrz, potocznie nazywają tak meble w kształcie prostopadłościanu. Kubik, to taki nasz „design w kancik”. Można czasem odnieść wrażenie, że gdy w produkcie staramy się zawrzeć syntezę, kreatywności z rodzimą wytwórczością, to emanacją takiego działania zwykle jest obiekt prostopadłościenny. Czyli… „kubik”.

Czym jest kubik?

Produkcja mebli „prostopadłościennych” jest tańsza. Są firmy, które wymagają od designerów komercjalizowania 100% rozkroju każdej płyty. To jest dobry design. Oszczędny.  Wiadomo że „Królowa surowców polskiego meblarstwa” w kilkunastu procentach składa się z formaldehydu melaminowego. Bywa że „obrzyny” królowej, czasem lądują w piecach. Dlatego nie projektujmy „obrzynów”!

Ale jak zaprojektować tani mebel, który nie jest prostopadłościanem, a przy tym jest ekologiczny, wyprodukowany z naturalnych surowców? Każdy designer to potrafi zrobić. Także każdy producent potrafi taki mebel wyprodukować. Każdy technolog umie go wdrożyć.

Ale… Tu mi się nasuwa jedna z tez satyryka, Piotra Bałtroczyka. Brzmi ona: „Nie sztuka zrobić szpagat. Sztuka wstać”.

Wydaje mi się, że o tej prostej zasadzie nie mają pojęcia nasi rządzący, a i konsumenci też często nie pamiętają. Oczekiwanie, że za niewielkie pieniądze ktoś wyprodukuje produkty „z górnej półki”, wykonane z wysokiej jakości, naturalnych i ekologicznych materiałów, jest czystą utopią.

Producent mebli nie jest akrobatą. Szpagatu nie robi. Koszt produkcji nie wynika z oczekiwań konsumenta. Koszt produkcji projektują politycy. Designerzy stylizują piękne kształty. Efektywność projektują technolodzy, a zyski ze sprzedaży produktów liczą księgowe. Inwestorzy kupują surowce, płacą pensje, ZUSy, PITy, CITy, VATy, rachunki za gaz, prąd, wodę, ścieki, etc, etc, etc.

Dotacje na innowacje

Tu zacytuję fragment wiersza Juliana Tuwima, który 35 lat temu czytałem moim dzieciom:Murarz domy buduje, krawiec szyje ubrania, ale gdzieżby co uszył, gdyby nie miał mieszkania? A i murarz by przecież na robotę nie ruszył, gdyby krawiec mu spodni i fartucha nie uszył”.Efektywność gospodarcza zawsze wymagała ładu i synergii. Jeśli ich od początku nie zaprojektujemy, zawsze ktoś straci. Niestety projektowania synergii nikt naszych polityków nie uczy.

Gdy w gospodarce nie ma synergii, to dotacje nic na to nie pomogą. Jeśli nawet uchronią inwestora przed stratą gotówki, to może stracić czas. Pomysł, który wydawał mu się niezwykłą innowacją w momencie składania wniosku o dotację, po jego wdrożeniu bywa często sztampą. Biurokratyczna ścieżka formularzy, ocen panelu ekspertów, zatwierdzania wniosków itd. sprawia, że po kilkunastu miesiącach dostaniemy „dotację na naszą innowację”, skoro wraz z przelewem na koncie, widzimy plecy silniejszych od nas konkurentów?

A projekt i wdrożenie i tak zrobić trzeba. A jak już trzeba, to oszczędnie i tanio.

„Kubik” rządzi!

TEKST: Zdzisław Sobierajski