Branża

Filozofia mebla

Piotr Voelkel.

Filozofia mebla

Rozmowa z Piotrem Voelkelem, przedsiębiorcą, promotorem polskiego designu, mecenasem wielu projektów kulturalnych i edukacyjnych, współwłaścicielem Grupy Kapitałowej Vox.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Rozmowa opublikowana została w książce „Wizjonerzy i biznesmeni” (t. 1), wydanym przez Wydawnictwo meble.pl w 2015 r. Poniżej dziesiąty rozdział tego wywiadu. Dziewiąty rozdział można przeczytać tutaj: Co weekend nowa firma

Jaki był pierwotny pomysł na działalność firmy Vox? Tak po prostu: meble dziecięce?

Tak. To był efekt tego, że produkcja zabawek miała swoje ograniczenia. Nie można było produkować ich więcej. Meble miały dużo większy potencjał. Mogliśmy oferować dobre ceny, była też moda na sosnowe meble dla dzieci. Szło dobrze. Były miesiące, w których sprzedawałem piętnaście tysięcy łóżeczek dziecięcych miesięcznie.

Na eksport?

Przede wszystkim na eksport, trochę w kraju.

A wzory? To były jakieś podpatrzone pomysły czy własne?

Wie Pan, to były standardowe produkty, tam nie było czego podpatrywać. Łóżko ze szczeblinami to żadna innowacja. Ci, którzy produkowali to wcześniej, też to gdzieś podpatrzyli. Tam nie było żadnej filozofii. Ale to był okres, gdy cena się liczyła, mieliśmy dużo tańsze materiały, dużo tańszą siłę roboczą, więc mogliśmy te łóżka sprzedawać na Zachodzie w dowolnych ilościach.

Ale podejrzewam, że pewne źródła zaopatrzenia, jak choćby odpady z zakładów meblarskich, o których Pan wspominał, już Wam wyschły?

Balcerowicz otworzył rynek na wszystko. Firma Vox kupowała już materiały normalnie.

I skończyło się kombinowanie?

Tak, było prawie normalnie. Trzeba było jeździć do dostawców, zamawiać, uzgadniać, pilnować jakości, terminów. Ale mieliśmy równe prawa i mogliśmy działać jak inne firmy.

Pan powiedział o cenie. Rzeczywiście początkowo pomysł był taki, by robić najtaniej, konkurować ceną?

O tym, jaki ma być wyrób – przynajmniej początkowo – nie decydowaliśmy my, tylko nasi klienci. Mówili: „Zrób mi takich łóżek pięć tysięcy, dziesięć tysięcy”. Zamawiali łóżka, które chcieli. Ja nawet nie oceniałem, czy to jest ich wzór, czy cudzy. Chciał, brał, płacił. Odpowiedzialność za to, czy to był wzór oryginalny czy nie, spadała na nich, bo oni wprowadzali wyrób na rynek. Zakładałem, że wiedzieli, co robią. Nasza atrakcyjność wynikała z dobrej ceny i przyzwoitej jakości, dotrzymywaliśmy terminów. Znacznie później zaczęliśmy myśleć o wzornictwie.

Piotr Voelkel i założyciele SWPS, 2014 r.
Piotr Voelkel i założyciele SWPS, 2014 r.

Potem, czyli kiedy?

Trwało to dość długo, bo najpierw był etap adaptowania zachodnich rozwiązań na polski rynek. Robiliśmy swoje interpretacje. W ten sposób powstały meble młodzieżowe „Safari” i „Magellan” inspirowane podróżą, rejsem, w specyficzny sposób dekorowane.

A ich sława przełożyła się na sukces handlowy?

To były bardzo dobre produkty, sprzedaliśmy ich wiele milionów, były w produkcji kilkanaście lat. Vox powoli stawał się liderem w tej grupie mebli, byliśmy kopiowani przez polskie fabryki mebli. To był proces, aż doszliśmy do tego, że meble to nie tylko estetyka, moda.

Nie moda, nie wzór, nie estetyka? Tylko co?

Postanowiliśmy skupić się na pytaniu, po co jest mebel, czemu służy, jakie oczekiwania ma użytkownik. Tak powstały meble dla młodzieży, które uczą dzieci zmieniać świat. To jest niezwykle ważne. Najnowsze badania, które zrobiliśmy z Uniwersytetem SWPS potwierdzają, że biurko „Smart” ułatwia dziecku przygotowanie się do szkoły. Pomaga mu rozwinąć umiejętność koncentracji. Takie meble powstają dzięki analizie potrzeb przyszłych użytkowników, analizowaniu zmian w sposobie życia. We współpracy z antropologami, psychologami projektujemy meble nowej generacji.

A kiedy powstał SWPS?

Dwadzieścia lat temu. Założyli go trzej profesorowie: Andrzej Eliasz, Zbigniew Pietrasiński i Janusz Reykowski, ja zainwestowałem w SWPS sześć lat temu.

Pierwsze meble Vox były wzorami – jak sam Pan przyznał – inspirowanymi. A kiedy pojawili się w firmie pierwsi, profesjonalni projektanci?

Pojawili się dość wcześnie, koło 2000 roku.

To nie tak bardzo wcześnie, bo dziesięć lat Vox miał już jednak za sobą.

Słowo „projektant” też jest dość mocno umowne. Jedną z ciekawszych osób w Voxie była Danusia Korcz, która wiele lat mieszkała we Francji, miała dobry gust i wiele fajnych pomysłów, które dały początek nowych kolekcji.

SWPS – przygotowania do pokazu mody – Grzegorz Matląg ze studentkami.
SWPS – przygotowania do pokazu mody – Grzegorz Matląg ze studentkami.

Pan się bawił w projektowanie?

Skupiałem się na kwestiach technicznych. Rozwiązywałem problemy konstrukcyjne. Pomagałem czyjeś wizje wdrożyć do produkcji. Dziś projektowanie to zespołowa praca. Projektant musi umieć być jego częścią. Z profesjonalnymi projektantami jest więcej komplikacji.

Jakich?

Wielu z nich chciało projektować meble jak dzieło sztuki, a tego rynek nie potrzebuje. Część nie umie i nie chce pracować w zespole, słuchać o potrzebach klienta. Wielu nie zna technologii i materiałów, jakie dziś są używane do produkcji.

A nie prościej kupować gotowe projekty na Zachodzie, choćby w Holandii, która tak Panu jest bliska?

Nie, nie ma sensu.

Dlaczego?

Z wielu powodów. Projektowanie to praca zespołowa, więc lepiej jak projektant jest blisko i dobrze się z nami rozumie. Wiele materiałów, które są efektem pracy badaczy, trzeba by tłumaczyć. Z projektantami staramy się pracować wiele lat, rozumiemy nasze zadania i oczekiwania. Pracuje się łatwiej i szybciej. Z innej perspektywy mamy unikalny dostęp do intelektualnych zasobów Uniwersytetu SWPS, co pozwala na projektowanie mebli wyjątkowych. Coraz lepiej pracuje nam się z polskimi projektantami. Wiele się wspólnie uczymy. Mamy satysfakcję z tego, że pomagamy dzieciom stworzyć własny świat, pomóc im lepiej przygotować się do szkolnych obowiązków.

Wie Pan, wydaje mi się to aż tak oczywiste, że do tego nie potrzeba badań. Każdy rodzic potwierdzi, że jak dziecko coś zrobi samo, to bardziej to szanuje, jest do tego przywiązane i tak dalej, i tak dalej.

Matki mają ogromną ochotę wspierać tego typu zachowania u dzieci, tylko mają do tego mało narzędzi. To biurko jest wyjątkowe między innymi dzięki temu, że instrukcja składa się z trzydziestu woreczków, które są połączone w taśmociąg. W każdym woreczku jest jeden rysunek i kilka śrubek, więc dziecko bez problemu wie jak postępować i co ma zrobić, bo wszystko jest narysowane. Krok po kroku idzie do finału. Co piąty woreczek to prezent dla dziecka – cukierek, zabaweczka. Tego nikt na świecie nie zrobił. Zwykle mebel montuje najczęściej ojciec, a dziecko jest biernym świadkiem jego emocji i irytacji.

Materiały reklamowe SWPS.
Materiały reklamowe SWPS.

No tak: „nie przeszkadzaj” albo…

„Przynieś, wynieś”, a ponieważ ojciec zwykle nie czyta instrukcji i źle montuje mebel, radość z nowego mebla szybko pryska.

A przy okazji wyżywa się na Bogu ducha winnym dziecku.

Tak bywa. Badaliśmy zachowanie rodziców podczas montażu mebli. Zrobiliśmy to inaczej i wiemy, że jak montażystą jest dziecko, a ojciec pomaga, to wszystko przebiega w zgodzie, a dziecko ma wiele satysfakcji. Poza tym meble „Smart” są jak mały technik: wiele otworów i śrubek daje dziecku wielkie pole do popisu. Może tam coś przymocować albo przywiązać kolorowe sznureczki. Może dekorować meble po swojemu i współpracować przy tym z rodzicami. To, o czym mówię, jest oczywiste i proste, zwłaszcza w lot łapią to dzieci. Trudniej z rodzicami. Dopytują zaskoczeni: „Po co te dziurki?”.

Wie Pan, to jednak zupełnie nowa idea, a przecież lubimy tylko te piosenki, które już kiedyś słyszeliśmy.

Tak. Dlatego ja nie mówię tego z gniewem. Nowości wymagają komunikacji, wsparcia. Świadomość praw dziecka narasta, a to nasi sojusznicy.

No właśnie. Powiedział Pan, że meble dziecięce sprzedawane były praktycznie wyłącznie zagranicą. A co i od kiedy sprzedawał Pan w kraju?

Na polskim rynku sprzedawaliśmy część naszej eksportowej oferty mebli dziecięcych, później stworzyliśmy kolekcje młodzieżowe, a w końcu także dla dorosłych. Zbudowaliśmy sieć ponad stu sklepów z naszymi meblami. Jesteśmy też w krajach sąsiednich. Aktualnie budujemy sieć w Niemczech. Partnerami są największe sieci meblowe. Nasze propozycje przyjmowane są z rosnącym zainteresowaniem, a co najważniejsze sprzedajemy je pod własną marką. W czasie negocjacji najwięcej rozmawiamy o wyłączności, znacznie mniej o cenach.

Zajęcia na SWPS, prowadzi Michał Pozdal.
Zajęcia na SWPS, prowadzi Michał Pozdal.

To w ilu punktach na Zachodzie można kupić Meble Vox?

W samych tylko Niemczech – w siedemdziesięciu, a za chwilę będzie ich setka.

A we Francji, na przykład?

We Francji dopiero rozmawiamy z trzema sieciami. W tym roku pewnie ruszymy. Nie znam szczegółów, bo oddałem Voxa w ręce syna.

Powiem szczerze, że trochę mnie Pan zaszokował.

Czym?

Tym, o czym Pan mówił przed chwilą. Ot, wstawia Pan swoje meble do niemieckich salonów, sygnuje je swoją firmą, polską firmą, a nie brandem sieci handlowej, nie rozmawia Pan z odbiorcą o cenie. Wystarczy tych powodów drobnego zadziwienia?

To efekt wielu lat pracy z projektantami, badaczami. Kolekcje są wyjątkowe, inne. Budzą zainteresowanie.

ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki

Ciąg dalszy wywiadu z Piotrem Voelkelem w rozdziale: Przestawianie wajchy