Branża

Co dziś boli branżę meblarską?

Dr inż. Tomasz Wiktorski, ekspert i konsultant, właściciel B+R Studio.

Co dziś boli branżę meblarską?

SARS-CoV-2 rozhuśtał rynek do tego stopnia, że za chwilę możemy się wywrócić. Potrzebujemy stabilizacji poprzez inwestycje.

Reklama
Banner targów IFFINA 2024 750x109 px

Zacznijmy od przypomnienia podstaw ekonomii. Cena towaru nie zależy od samego towaru, a od układu sił popytu i podaży. Jeśli rośnie popyt, to możemy zwiększać cenę, przynajmniej do chwili, gdy podaż ponownie zrównoważy wzrost popytu i cena powróci do wcześniejszego poziomu. Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, żeby przygotować podbudowę pod wyjaśnienie obecnych wzrostów cen.

Przez ostatnie 7 lat przed pandemią popyt wzrastał stabilnie o przeciętnie 5-7% rocznie, choć przyrosty malały. Stabilizacja pozwalała na minimalizowanie zapasów i precyzyjne przewidywanie zapotrzebowania. W styczniu 2020 roku usłyszeliśmy doniesienia o epidemii w Wuhan i o lockdownie w Chinach, w wyniku którego stanęła część fabryk. To z kolei spowodowało nerwowe tworzenie zapasów w wielu firmach w Europie, w tym i w Polsce. Popyt na komponenty i akcesoria notował rekordy wszechczasów. W lutym i marcu 2020 roku wybuchła pandemia wirusa SARS-CoV-2 w Europie i z dnia na dzień zamknięto znaczną część placówek handlowych. Stanęła część firm, stanął handel. Tym razem popyt na akcesoria i komponenty spadł do minimum. Podobnie przez kilka tygodni spadł popyt ze strony klientów indywidualnych. W tym czasie należało chociażby kontraktować drewno z Lasów Państwowych, co w sytuacji braku popytu detalicznego czyniono bardzo ostrożnie. Następnie powrócił popyt detaliczny. Tym razem stymulowany był nakazami pracy zdalnej i zaleceniami pozostania w domach, rezygnacji z wyjazdów wakacyjnych i zwyczajnym strachem przed chorobą. Jesienią i zimą ponownie nasilono restrykcje dotyczące handlu. W marcu 2021 roku restrykcjami objęte były rynki odbierające około 60% polskiego eksportu mebli. Kolejne dołki i górki oraz niepewność spowodowały, że praktycznie wszyscy partnerzy w łańcuchu produkcji zaczęli zwiększać wartość magazynów. Popyt na meble zwiększył się nie tylko z uwagi na zachowania konsumenckie (i to niemal na całym świecie), ale i poprzez rozbudowywanie zapasów. A skoro jest popyt, to można zwiększyć ceny, chyba że wzrośnie podaż.

Podaż kształtuje kilka czynników: dostępność oraz koszt materiałów i energii, dostępność kapitału ludzkiego, technologii, etc. Dostępność materiałów. Akcesoria zakorkowały się przez kilkutygodniowe przestoje w Chinach, a następnie drożały z uwagi na wzrost cen transportu międzynarodowego (transport nie nadążał obsługiwać popytu) i zwiększanie zapasów magazynowych. Płyty jest zbyt mało, ponieważ w trakcie lockdownu nie zakontraktowano odpowiedniej ilości drewna w LP, a LP nigdy nie były elastyczne w reagowaniu na potrzeby rynkowe, żeby „dołożyć drewna na rynek” pomiędzy półrocznymi przetargami. Podobno wprowadzone w 2019 roku niemieckie standardy pomiaru emisyjności formaldehydu dodatkowo wymuszają zmniejszenie wydajności linii produkujących płytę, więc nawet nowe inwestycje z ostatnich lat niespecjalnie poprawiły stronę podażową na rynku krajowym. Kombinaty produkujące chemikalia do spieniania pianki podobno znów mają awarię (tak jak w 2016-2017 roku) i nie mogą dostarczać tyle surowca, na ile jest zapotrzebowanie. Prąd drożeje zgodnie z przewidywaniami z uwagi na europejski system opłat za emisję dwutlenku węgla. Wynagrodzenia rosną, ponieważ ludzi do pracy brakuje już nie tylko z powodu starzenia się społeczeństwa, ale i z uwagi na ograniczenia w przyjazdach pracowników z zagranicy oraz z uwagi na absencje wywołane kwarantannami i zwolnieniami chorobowymi. W efekcie podaż nie jest w stanie nadążyć za popytem i ceny rosną.

A kiedy ceny spadną? Wtedy kiedy spadnie popyt albo rozbuduje się podaż. Powinniśmy jako branża mocniej zabiegać o budowę w Polsce instalacji do produkcji izocyjanianów, kolejnej fabryki płyt drewnopochodnych, akcesoriów meblowych. Musimy zabiegać o łatwiejsze pozyskanie pracowników zagranicznych oraz inwestować w tańszy prąd czy digitalizację i rozwój technologii produkcji.

TEKST: Tomasz Wiktorski