Edukacja

Razem czy osobno?

Salon Agata Meble, Warszawa-Targówek.

Razem czy osobno?

Konsolidacyjne tendencje, coraz wyraźniej widoczne na rynkach mebli w Europie, dostrzec można także i w Polsce, choć są to ciągle próby i dość nieśmiałe, i niezbyt liczne. Na rozdrobnionym polskim rynku konsolidacja może być niewątpliwie szansą, zwłaszcza dla małych i średnich salonów. Czas pokaże, czy z niej skorzystają.

Reklama
visby.pl banner z promocją na łóżko

Jak duży jest rynek mebli w Polsce? Wielkość rynku mebli to pojęcie dość nieprecyzyjne, należałoby je zatem doprecyzować. Dane dotyczące produkcji, importu i eksportu łatwo zdobyć z oficjalnych statystyk. I tak w 2011 r. produkcja mebli w Polsce wyniosła 31,7 mld zł, natomiast import – 4,04 mld zł, a eksport – 26,5 mld zł. W pewnym uproszczeniu można więc stwierdzić, że wartość krajowego rynku to 9,24 mld zł netto. Na tę kwotę składa się produkcja krajowa pomniejszona o eksport i powiększona o import. W taki sposób najczęściej przedstawia się rynek w porównaniach międzynarodowych.

Niestety, wartość ta niewiele ma wspólnego ze sprzedażą na rynku krajowym. Przede wszystkim trzeba stwierdzić, że w wartości sprzedanej zawarte są również usługi towarzyszące i inne produkty sprzedawane przez firmy meblarskiej, a część tej wartości jest dublowana przez podwykonawstwo. Ponadto eksport często jest realizowany przez pośredników, a więc zawiera ich marżę, a dodatkowo część importowanych produktów to produkty do produkcji albo do reeksportu. Tak, czy inaczej kwota 9,2 mld zł to kwota, którą obraca się na rynku krajowym pomiędzy producentami, eksporterami, importerami, salonami meblowymi, klientami instytucjonalnymi oraz podwykonawcami i na tej kwocie generuje się marże.

Ile wart jest polski rynek?

Z importu wartego 4,04 mld złotych, ok. 40-60% raportowane jest w statystyce jako „części i elementy meblarskie”, a dodatkowo kolejne 10% stanowią meble będące przedmiotem reeksportu. Szacunkowo zatem meble z importu warte są na polskim rynku ok. 1,5 mld zł.

Osobno należałoby zdefiniować wartość rynku klientów indywidualnych (w cenach detalicznych brutto). Ostatni rok – 2011 – był pod tym względem zaskakujący. Zanotowano rekord w wartości produkcji sprzedanej firm meblarskich – 31,7 mld zł, co stanowi wzrost w stosunku do 2010 r. o 17,8%. I była to zasługa nie tylko rosnącego eksportu (odpowiedzialnego za 11,3% wskazanego wzrostu), ale również obrotów na rynku krajowym (wzrost o 6,5%).

I tu zaskoczenie. W świetle najnowszych danych, zrealizowanych na dużej próbie 108 tys. Polaków, wynika, że indywidualne wydatki na meble zmniejszyły się w 2011 r. do 5,122 mld zł. Była to wartość o ponad 609 mln zł niższa niż rok wcześniej. W cenach producentów spadek wyniósł około 350-400 mln zł. A wszystko to w czasie, kiedy dochody rosły, konsumpcja rosła, gospodarka rozwijała się. Wcześniejsze przewidywania B+R Studio wskazywały raczej na 3% wzrost – efekt był przeciwny. To w negatywnym świetle stawia również wynik 2012 r., a prawdopodobnie i 2013 r. – mówi Tomasz Wiktorski, właściciel B+R Studio i ekspert Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.

Można na polski rynek spojrzeć też z innej perspektywy. Otóż w dziale handlu detalicznego „Meble, RTV i AGD”, według danych GUS, obroty w I połowie 2012 r. wzrosty o ponad 20%. Wniosek stąd prosty: Polacy jednak pieniądze mają i je wydają, nawet jeżeli ta tendencja była chwilowa i jakąś część tego wzrostu wygenerowały (w przypadku piłkarskich kibiców właściwsze byłoby może raczej sformułowanie: wymusiły) zakupy sprzętu RTV przed Euro 2012. Pytanie jednak, czy branża meblarska jest w stanie zaoferować Polakom coś równie atrakcyjnego, jak choćby nowe telewizory LED 3D.

Czy meble potrzebują reklamy?

Jeszcze niedawno reklama mebli w telewizji lub radiu była niemal niezauważalna. Dopiero od niedawna częstotliwość reklam Black Red White, Agaty, Klera, Mebli Vox, Bodzia czy Mebli Wójcik zwiększyła się. Czy jednak aby nie za późno? Trudno w tym miejscu oprzeć się wrażeniu, że wielu producentów i handlowców nadal traktuje meble jako produkt, którego nie trzeba reklamować. W konsekwencji w budżetach nie przewidziano pozycji „reklama”. Z drugiej strony faktem jest, że firm handlowych, które operują na rynkach większych niż lokalne czy regionalne jest zbyt mało, żeby decydowali się na reklamę ogólnopolską.

Mamy w Polsce jeszcze rynek klientów instytucjonalnych. Na koniec 2011 r. w Polsce było zarejestrowanych ponad 3,5 mln firm i instytucji. Z tej liczby 656 tys. to osoby prawne, a pozostałe podmioty – to osoby fizyczne. Stopień wykorzystania mebli w tych jednostkach jest bardzo zróżnicowany. Z jednej strony w tej grupie firm znajdują się hotele i restauracje, z drugiej zaś – jednoosobowe firmy np. usług leśnych. W zasadzie do dziś nikt precyzyjnie nie zbadał rynku klientów instytucjonalnych. Mgliście jego wartość określa się na ok. 1-1,5 mld zł netto, chociaż w ubiegłym, rekordowym roku mogło to być nawet 2,5-3 mld złotych. Dziś meble dla klientów instytucjonalnych to szeroki zestaw produktów do wyposażenia salonów z telefonami komórkowymi, nowych oddziałów banków, sklepów, multipleksów, obiektów sportowych, callcenter i wielu innych punktów, w których następuje kontakt z klientem. Jakościowa zmiana w wyglądzie punktów usługowych – w porównaniu do stanu sprzed, powiedzmy, 4 lat – jest kolosalna.

Wyłania się trochę zaskakujący wniosek: otóż, jeżeli jeszcze kilka lat temu rynek instytucjonalny, szacowany na 1 mld zł, stanowił ok. 15% wartości rynku indywidualnego, to w 2011 r. mógł on stanowić nawet 60% tego, co wydają klienci indywidualni. I – co jest najbardziej interesujące – wystrój punktów obsługi klienta wymienia się częściej niż meble w mieszkaniach indywidualnych – komentuje Tomasz Wiktorski.

Najwięksi gracze

Szeroki rynek wyposażenia wnętrz i prowadzenia gospodarstwa domowego (obejmuje także meble) szacowany był w 2011 r. na ok. 22,6 mld zł w cenach detalicznych brutto.

Do największych graczy zależą:

  1. IKEA z obrotem ok. 1,71 mld zł,
  2. Jysk – ponad 1 mld zł,
  3. Agata Meble – 456 mln zł,
  4. Abra – 234 mln zł,
  5. Ade Line – 99 mln zł

(dane za 2010 r.; w przypadku pierwszych czterech firm – za 2011 r.).

Z tej piątki tylko Jysk wykazał w 2011 r. zysk netto – ok. 26,6 mln zł (Ade Line nie opublikowało jeszcze wyników za 2011 r.). Trudno określić udziały poszczególnych firm w rynku, ponieważ mają one trochę inny profil sprzedaży. Jak wiadomo oferta IKEA to nie tylko meble, choć z meblami jest ona najczęściej utożsamiana. Podobnie w przypadku Jysk, gdzie meble wręcz stanowią dodatek do oferty produktów do użytku domowego.

Część handlu detalicznego realizują sami producenci lub powołane przez nich spółki-córki. Na przykład Meble Black Red White w 2010 r. wygenerowały obrót rzędu 451 mln złotych. Trudno ustalić, jaką wartość z 309 mln sprzedaży netto stanowiła sprzedaż detaliczna w przypadku FM Bodzio. Wśród ważnych graczy znajdują się jeszcze Meble Vox i Kler, mające własne sieci dystrybucji. Inne firmy stricte handlujące meblami notują wyniki grubo poniżej 100 mln złotych. Na przykład poznański Domar z kilkunastoma sklepami wygenerował w 2011 r. obrót 17 mln złotych.

Odnosząc wyniki IKEA do wartości szerokiego rynku „wyposażenie wnętrz i prowadzenie gospodarstwa domowego” jej udział w rynku można oszacować na 9,2%. Jysk ma 5,4%, Agata, a także Meble Black Red White – po ok. 2,5%, Ade Line – 0,5% (podane liczby nie odnoszą się do rynku „tylko mebli”).

Duży może więcej

Najnowsza historia polskiego meblarstwa nie zna poważniejszych konsolidacji. Trudno konsolidacją nazwać połączenie Mebli Polonia z Forte (co de facto oznaczało ich likwidację) czy wejście Emka Mebli do grupy Black Red White i utworzenie sieci sklepów. Istniejące przed 1989 r. w całym kraju Domary funkcjonują do dziś, choć w różnej formie. Ich losy to jednak raczej dzieje rozdrobnienia niż konsolidacji. Z kolei rozwój IKEA, Agaty Meble, sieci: Jysk czy Abra związany był i jest z budową nowych obiektów. To oczywiście, w pewnym sensie wymusza konsolidację, ale nie w formie przejmowania obiektów, tylko przejmowania klientów. W wyniku tak rozumianej konsolidacji duże firmy przejmują klientów firm mniejszych, a te są często zmuszane do przebranżowienia lub zamykania interesu. Konsolidacje rozumiane jako przejęcia obiektów, jeśli miały miejsce, to tylko w lokalnej skali.

W ostatnim czasie podjętych zostało kilka inicjatyw (niestety, ich animatorzy nie chcą się oficjalnie wypowiadać, tłumacząc, że jeszcze na to zbyt wcześnie) zmierzających do konsolidowania handlu meblami w Polsce. Przy bardzo rozdrobnionym rynku takie działania wydają się sensowne, zwłaszcza, że – co jest truizmem – duży może więcej. Nie ma co się jednak oszukiwać – w przeciwieństwie np. do Niemców, zrzeszanie się w przeróżne organizacje nie leży w polskiej naturze. Przykłady choćby rolników czy drobnych wytwórców nakazują stwierdzić, że stworzenie sprawnej organizacji, zrzeszającej wielu kupców meblowych, w polskich warunkach może okazać się niezmiernie trudne. Mogą coś na ten temat powiedzieć choćby członkowie istniejącej od kilkunastu lat Grupy Polskich Kupców Meblowych.

W którym kierunku pójdzie konsolidacja w handlu meblami?

W tym roku światło dzienne ujrzał projekt stworzenie dużej polskiej grupy zakupowej pod roboczą nazwą Dobre Meble, handlującej meblami z różnych półek cenowych. Akces zgłosiło blisko 50 podmiotów z całej Polski (lista pozostaje otwarta) – razem prawie 150 sklepów o łącznej powierzchni handlowej ok. 300 tys. m2 i – jak szacują twórcy grupy – z 12-15% udziałem w rynku. Formalnie grupa już powstała, tworzone są struktury organizacyjne (działa w oparciu o podpisane przez członków Porozumienie, niebawem ma powstać spółka prawa handlowego), kompletowane są ponadto pierwsze zamówienia. Krzysztof Dymowski, współwłaściciel firmy Larix ze Szczecina, zaangażowany w tworzenie grupy, przyznaje, że podjęte zostały rozmowy z producentami, a na potrzeby Porozumienia produkcję podejmą m.in. Meblarska Spółdzielnia Pracy Dąb z Gdyni, Libro, a także kilku innych dużych producentów.

Jesteśmy jedną z kilku firm, do których zwróciła się grupa Dobre Meble zaraz po powstaniu – przyznaje Grzegorz Kalinowski, dyrektor handlowy firmy Libro. Prowadzimy rozmowy, ale jeszcze jest zbyt wcześnie, aby przesądzać o ich wynikach. Rozmowy dotyczą tylko i wyłącznie nowych modeli mebli przygotowanych specjalnie dla grupy. Oczywiście powstają koszty związane z powstaniem i rozwojem nowego asortymentu. Z naszej perspektywy zaangażowanie ma sens w sytuacji znaczących ilościowo i wartościowo zakupów członków grupy, ale chyba o to nam wszystkim chodzi.

Potwierdza to Krzysztof Dymowski w wywiadzie opublikowanym w tym wydaniu „BIZNES meble.pl”: Nasze plany zmierzają do tego, by dawać producentom możliwość produkowania dużych serii, w dużej mierze na wyłączność naszej grupy. Poza tym nie ukrywam, że dążymy do uzyskania większej marży handlowej.

Kolejnym ważnym zadaniem grupy jest uregulowanie handlu meblami ze średniej i wyższej półki w Internecie. Chodzi o to, aby sklepy eksponujące i sprzedające takie meble, nie konkurowały ze sklepami internetowymi, które nie muszą wynajmować powierzchni handlowej i kupować mebli na ekspozycję – dodaje Krzysztof Dymowski.

Czy konsolidacja w handlu meblami ma w ogóle sens?

Tadeusz Rekiel, prezes Zarządu firmy Otex z Lublina, przyznaje, że są także podejmowane próby konsolidacji na terenie Lublina i regionu wschodniego, lecz na razie nie wyszły one poza etap rozmów. Istnieje kampania przekonywania o celowości i słuszności konsolidacji w polskim handlu ze strony nowo organizowanych podmiotów. Ten sposób tworzenia nowych jednostek pośredniczących i budowy aparatu wykonawczego dla członków nie wszystkim handlowcom się podoba – mówi Tadeusz Rekiel. Odmienny pogląd na konsolidację ma wielu polskich kupców meblowych. Są to zwolennicy konsolidacji, która winna mieć charakter konsorcyjny, której uczestnicy, zachowując swój byt prawny, nie tworzą nowych spółek prawa handlowego, nie tworzą aparatu administracyjno-zarządzającego, a jedynie łączą ich cywilnoprawne umowy konsorcyjne, celem realizacji kontraktów produktowych. Występuje tutaj pełna niezależność partnerów, nie ma nadrzędności, jest uczciwe i rzetelne rozliczanie się finansowe ze wspólnych zakupów.

Zdaniem prezesa Rekiela – ze względu na proces coraz większej koncentracji kapitałowej zakładów przemysłu meblarskiego – celowe i zasadne jest konsolidowanie się w handlu, szczególnie wśród wysoko wyspecjalizowanych centrów handlowych. Dlatego jestem zwolennikiem konsolidacji i noszę się z zamiarem włączenia się do budowy takiej grupy, na takich warunkach, które będą odpowiadały uczestnikom grupy dystrybucyjnej. Wśród wielu kryteriów do rozmów, na pierwszym miejscu stawiałbym jednak na wiarygodność biznesową takich jednostek, które chcą działać w grupie, aby ich zdolność finansowa gwarantowała konsolidacyjne negocjacje z przemysłem meblarskim – dodaje Tadeusz Rekiel.

TEKST: Marek Hryniewicki

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 11/2012