Branża

Kiedyś musi się udać!

Krzysztof Dymowski, współwłaściciel firmy Larix.

Kiedyś musi się udać!

Krzysztof Dymowski, współwłaściciel firmy Larix, o tym, jak sprzedają się meble w Szczecinie, a także o konsolidacji w handlu meblami w Polsce.

Jak obecnie – a mamy trzeci kwartał 2012 r. – sprzedają się meble w Szczecinie i województwie zachodniopomorskim?

Reklama
Banner targów IFFINA 2024 750x109 px

Jak sprzedają się meble w Szczecinie? No cóż, sytuacja w Szczecinie zmieniła się radykalnie w ciągu ostatniego półtora roku. Obiekt, w którym działaliśmy, na ulicy Struga 42, o łącznej powierzchni ponad 10 tys. m2, w którym było bardzo wiele salonów meblowych, został wyburzony i w to miejsce powstaje największy w Polsce outlet z odzieżą, obuwiem itp. Część z tych salonów straciła płynności finansową. W efekcie większość zniknęła z rynku. Doszła do tego jeszcze przebudowa głównego wjazdu do Szczecina – ponieważ w remoncie jest cała ulica Struga – na odcinku 3 km. Problem jest z wjazdem na tę ulicę od strony centrum Szczecina i problem jest z przejazdem w drugą stronę – do centrum. Na pewno korzyść z tej sytuacji odniosła Agata Meble, której salon znajduje się na samym początku tej ulicy.

ZOBACZ TAKŻE: Co dalej z handlem meblami?

Z kolei w drugiej części miasta, po lewej stronie Odry, największe salony to Domar i Platan. Na Struga 42 mieliśmy powierzchnię 4,5 tys. m2, przenieśliśmy się bliżej centrum miasta, niestety, przy przebudowywanej w tej chwili ulicy. To wszystko: remont ulicy, przeprowadzka i kryzys, spowodowało, że obroty wyraźnie spadły.

W podobnej sytuacji jak my jest oddalone od nas o 150 metrów inne duże centrum meblowe, w którym z miesiąca na miesiąc obserwujemy zmniejszającą się liczbę klientów i wystawców. Liczne interwencje podejmowane przez nas i inne firmy działające wzdłuż ul. Struga u władz lokalnych o przyspieszenie prac drogowych, niestety, nie przynoszą efektów.

?

Remont ulicy może potrwać jeszcze półtora roku. Powtórzę to raz jeszcze: 36 miesięcy – tyle w Polsce może trwać remont odcinka ulicy o długości 3 km. Nawet najlepsi mogą w tym czasie stracić płynność finansową i – niestety – upaść.

W tej sytuacji nie pozostajemy bierni, lecz podejmujemy wszelkie możliwe działania, żeby przeciwdziałać kryzysowi i lokalnym problemom. Podjęliśmy inicjatywę zmierzającą do zaznaczenia naszej obecności także na lewobrzeżu miasta. 10 września br. otworzyliśmy w centrum meblowym Platan punkt informacyjny o powierzchni 100 m2, w którym pokazujemy niektóre atrakcyjne meble z naszej oferty. Za kilkanaście miesięcy Platan zostanie rozbudowany do powierzchni ok. 14 tys. m2 i będzie konkurencją dla innych salonów meblowych w Szczecinie. Wtedy zamierzamy pokazać tam naprawdę szeroką ofertę mebli i dodatków aranżacyjnych.

Szczecin zawsze był bardzo trudnym rynkiem…

Dlaczego?

Według wskaźników największy spadek dochodów ludności w ostatnich latach miał miejsce w woj. zachodniopomorskim. Obecnie w Szczecinie i okolicach nie ma żadnego dużego zakładu pracy. Nie ma Stoczni Szczecińskiej, zakładu, który w najlepszym okresie zatrudniał do 12 tys. ludzi i na potrzeby którego pracowało kolejnych 20 tys. Praktycznie zanika działalność stoczni remontowych, nie istnieje Szczecińskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego ESPEBEPE – kiedyś spółka notowana na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Największym pracodawcą jest Urząd Wojewódzki, a za nim – Urząd Marszałkowski.

Czy to oznacza, że w Szczecinie generalnie sprzedają się meble tanie?

Tak, w statystykach sprzedaży dominują meble tańsze, dużo trudniej sprzedawać meble ze średniej półki, jeszcze trafiają się klienci na meble z półki najwyższej. To jest od jakiegoś czasu bardzo wyraźnie widoczne. Taką tendencję można zaobserwować nie tylko w branży meblowej. Może sytuacja zmieni się na korzyść, ale za rok-półtora – nie wcześniej. Tak czy inaczej dla nas pierwszorzędne znaczenie ma otwarcie drogi dojazdowej do miasta. Wtedy wielu klientów z centrum dotrze do nas w kwadrans, zamiast – jak w tej chwili – w godzinę.

Czy meble w Szczecinie sprzedają się gorzej?

Trudno rozmawiać o konkretnych danych naszej konkurencji. U nas spadek sprzedaży nastąpił dopiero wraz ze zmianą lokalizacji sklepu w Szczecinie i remontem ulicy.

Trudne czasy wymagają zdecydowanych działań. Państwo takie działania podjęliście. Chodzi mi o próbę stworzenia grupy zakupowej…

Od kilku miesięcy pracujemy nad projektem stworzenie dużej polskiej grupy zakupowej pod roboczą nazwą Dobre Meble, która będzie handlowała meblami z różnych półek cenowych. Chętnych do uczestnictwa jest nadspodziewanie dużo: w tej chwili blisko 50 podmiotów z całej Polski – razem prawie 150 sklepów o łącznej powierzchni handlowej ok. 300 tys. m2.

ZOBACZ TAKŻE: Razem czy osobno?

Działamy w specyficznej sytuacji, bo nigdy w Polsce nie udało się stworzyć grupy zakupowej z prawdziwego zdarzenia. W naszych warunkach musi ona być spółką prawa handlowego i mieć kapitał umożliwiający działanie na dużą skalę. Według oficjalnych danych zeszłoroczne zakupy największej niemieckiej grupy zakupowej to 5,5 mld euro. Dla nas to poziom, rzecz jasna, nieosiągalny.

Cały polski rynek nie jest tyle wart…

Oczywiście, cały polski rynek jest kilka razy mniejszy, ale nasze plany zmierzają do tego, by dawać producentom możliwość produkowania dużych serii, w dużej mierze na wyłączność naszej grupy. Poza tym nie ukrywam, że dążymy do uzyskania większej marży handlowej.

Kolejnym ważnym zadaniem grupy jest uregulowanie handlu meblami ze średniej i wyższej półki w Internecie. Chodzi o to, aby sklepy eksponujące i sprzedające takie meble, nie konkurowały ze sklepami internetowymi, które nie muszą wynajmować powierzchni handlowej i kupować mebli na ekspozycję. Sytuacja taka, że klient ogląda meble w salonie, zasięga informacji, a potem kupuje przez Internet dużo taniej, jest z punktu widzenia salonów meblowych niedopuszczalna, gdyż to one ponoszą koszt obsługi takiej transakcji. Porozumienie przewiduje usuwanie takich mebli z ekspozycji.

Na jakim etapie jest tworzenie grupy?

Formalnie grupa już powstała, tworzymy struktury organizacyjne i kompletujemy pierwsze zamówienia.

Jaki – na dzień dzisiejszy – jest status prawny tej grupy?

Działamy w oparciu o podpisane przez członków grupy Porozumienie, w niedługim czasie stworzymy spółkę z o.o. Najważniejsze to wypracowanie w grupie i z dostawcami sposobu finansowania działalności grupy. Ale szczegóły to tajemnica handlowa.

Czy już jest jakaś produkcja na potrzeby tego Porozumienia?

Podjęliśmy rozmowy z producentami. Pierwsze meble, które będę robione na potrzeby Porozumienia to produkty Meblarskiej Spółdzielni Pracy Dąb z Gdyni, w dalszej kolejności kilku wiodących producentów m.in. Libro. Widać zainteresowanie i akceptację powstania naszego Porozumienia, nawet chęć pomocy.

Jakie były kryteria doboru uczestników? Wielkość salonów?

Zaczęliśmy od rozmów z kolegami i przyjaciółmi z branży z całego kraju. Przyjmujemy zgłoszenia od wszystkich zainteresowanych. Na roboczych spotkaniach i po akceptacji zasad Porozumienia ustalimy listę uczestników, ale nie traktujemy jej jako zamkniętej. Liczymy na około 50 prężnych i dających sobie radę na rynku firm. Dałoby to ok. 150 salonów.

Porównując liczbę salonów uczestniczących w Porozumieniu do całkowitej liczby salonów w Polsce można powiedzieć krótko: to jest kropla w morzu…

Tak, ale dysponujemy powierzchnią ok. 300 tys. m2 powierzchni ekspozycyjnej.

A na ile ocenia Pan ich udział w rynku?

Jest to w granicach 12-15%. Cały czas ktoś się zgłasza. To jest duży potencjał.

Na taką skalę chyba nie było jeszcze w Polsce takiej inicjatywy?…

Na taką skalę – nie było.

Jak inicjatywę oceniają producenci?

Wielu producentów jest zainteresowanych. Są też obawy – związane głównie z zapewnieniem terminowych rozliczeń oraz bezkonfliktowym działaniem grupy w istniejącej już sieci sprzedaży.

Te problemy udaje się nam, na szczęście, identyfikować i rozwiązywać na bieżąco. Nie chciałbym jednak wdawać się w szczegóły tych rozwiązań.

Nie obawia się Pan, że tego typu sytuacje będą powodowały wykruszanie się członków grupy?

Oczywiście jest wiele elementów, które mogą doprowadzić do rozpadu tej grupy. Jak nam się uda, a w to wierzę, będzie to postęp na rozdrobnionym rynku. Gdyby się nie udało, byłby to nie pierwszy przykład, że w naszym kraju łatwiej się podzielić niż połączyć siły, ale pracujemy nad tym, żeby akurat ta historia nie musiała się powtarzać.

Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki.

Wywiad został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 11/2012