Kraina z czarną perłą
15 lipca, 2013 2024-04-15 8:29Kraina z czarną perłą
Na wędrówkę po Białorusi, w poszukiwaniu gospodarczych skarbów, warto zabrać dobrego przewodnika. Inaczej można się zgubić w gęstym lesie przepisów albo stracić stabilność na grząskim gruncie biurokracji. Dzięki ominięciu ekstremalnych doznań ekonomicznych można się będzie cieszyć owocnymi kontaktami handlowymi.
Białoruś nie ma dostępu do morza. Nie ma terenów górzystych. Przeważającą część kraju stanowią niziny. Nuda? Niekoniecznie. Położenie geograficzne Białorusi zdecydowało o tym, że 30% powierzchni kraju zajmują lasy, natomiast 20% to rozległe tereny bagienne i torfowiska. Nie ma tam czego szukać? Niekoniecznie. Na Białorusi są bogate zasoby czarnego dębu. Poddawane wpływowi wody lub ziemi przez kilkaset, a nawet kilka tysięcy lat, drewno dębu zmieniało swoje właściwości. Czarny dąb jest materiałem pożądanym przez stolarzy, rzeźbiarzy, a także jubilerów. To drogi surowiec i bardzo trudny w obróbce: twardy, wymagający odpowiednich warunków składowania i bardzo powolnego procesu suszenia. Za trudny? Niekoniecznie. Co prawda, żeby dotknąć sedna trzeba się solidnie napracować nad eliminacją zbędnego materiału. Ale efekt może być oszałamiający.
Nie było Galileja i Boba Marleya* (Nie było Galileusza i Boba Marleya)
Na drodze do sukcesu na Białorusi nie da się ominąć pierwszego, trudnego etapu. Trzeba ten kraj poznać i zrozumieć, ale to nie jest proste. Niejednokrotnie można się będzie przekonać, w jak wielu tematach pierwsze wrażenie okaże się mylące.
Przedstawiciele Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Mińsku zaznaczają, że pierwszym wizytom polskich przedsiębiorców na Białorusi zwykle towarzyszy zdziwienie i zaskoczenie. Drogi są dobre, panuje porządek i czystość, sklepy są pełne towarów, a ceny żywności często wyższe niż w Polsce. W dodatku, dużo się buduje i remontuje. Potencjał gospodarczy nie jest tak mały, jak się powszechnie sądzi. Białoruś to europejski kraj, natomiast społeczeństwo o podobnej kulturze i mentalności jest przyjazne Polakom – informują przedstawiciele WPHI.
Dodają też, że zwykle po miłym zaskoczeniu następuje zderzenie z rzeczywistością:
- zły stan finansowy białoruskich przedsiębiorstw,
- nakazowo-administracyjny, scentralizowany system zarządzania gospodarką,
- pogmatwane i często zmienne prawo gospodarcze regulujące prawie wszystko, co można uregulować
- niski stopień prywatyzacji.
Kolejna zadziwiająca sprawa to temat języka. Trudne do zrozumienia może być to, że na Białorusi, w oficjalnych sytuacjach częściej mówi się po rosyjsku niż po białorusku. Podobno na przestrzeni dekady, o 20% zmniejszyła się liczba Białorusinów, którzy w spisie powszechnym jako język ojczysty zadeklarowali język białoruski. Może być niezrozumiałym fakt, dlaczego tylko 53% mieszkańców Białorusi przyznaje się obecnie do tego, że białoruski jest ich językiem ojczystym. UNESCO uznało go nawet za zagrożony wyginięciem.
ZOBACZ TAKŻE: Nie ma na co czekać
Być może z tego powodu pod koniec maja br. świat zadziwiła informacja opublikowana przez dziennik „Zwiazda”. Firma Sławia zaczęła oferować 10% zniżki tym klientom, którzy zamówią u niej meble po białorusku. Może jednak zadziwić znacznie więcej. Na przykład to, że niejedna z polskich firm, na prośbę wschodnich partnerów lub po krótkim namyśle, wycofała się z udzielenia nam informacji na temat współpracy gospodarczej z Białorusią. Wchodzą tu w grę sprawy natury politycznej. Nie chcielibyśmy urazić naszych białoruskich partnerów. Z góry dziękuję za zrozumienie – słyszeliśmy w odpowiedziach.
Zadziwiającym może wydawać się także fakt, że białostocka hurtownia mebli Armandia, mimo niewielkiej odległości od białoruskiej granicy, nie utrzymuje żadnych kontaktów handlowych z Białorusią. Sprzedajemy meble do krajów nadbałtyckich, a także do Kazachstanu. Mimo, że bardzo się staraliśmy, nie byliśmy w stanie przeskoczyć białoruskiej bariery z zaporowych stawek celnych – mówi Kaziemierz Ejsmont, współwłaściciel hurtowni Armandia z siedzibą w Białymstoku. Z drugiej strony, największa inwestycja na Białorusi z udziałem polskiego kapitału związana jest właśnie z branżą meblarską. Jak poinformowała nas białoruska National Agency of Investment and Privatization, jest to zakład Kronospan Szczecinek w Smorgoni k. Grodna produkujący płyty drewnopochodne.
… I z ludźmi ustalujesz kantakt” * (… I z ludźmi nawiążesz kontakt)
W poruszaniu się po białoruskich realiach pomóc mogą wskazówki WPHI w Mińsku. Postępować trzeba ostrożnie, mieć ograniczone zaufanie, ale okazywać szacunek partnerowi – zaznaczają eksperci. Bardzo dobrym przewodnikiem mogą okazać się doświadczenia przedsiębiorców. O tym, jak ogromne znaczenie ma kontakt z właściwą osobą na Białorusi opowiada Krzysztof Burdalski, prezes Zarządu polskiej firmy Mebelux produkującej meble biurowe m.in. w Wolnej Strefie Ekonomicznej Brześć.
W Polsce działamy już od 20 lat. Naszym dużym rynkiem eksportowym była kiedyś Rosja. W 1997 roku wprowadzono tak wysokie stawki celne, że właściwie całkowicie zablokowano ogromny wówczas eksport polskich mebli do Rosji. Zależało nam na utrzymaniu relacji z rosyjskimi odbiorcami a pojawiła się możliwość inwestycji w wolnej strefie ekonomicznej na Białorusi. Bardzo dobry znajomy skontaktował mnie wtedy z właścicielem niewielkiego zakładu, do którego kupiliśmy maszyny, wprowadziliśmy technologie i zaczęliśmy produkcję mebli skrzyniowych. Od razu mieliśmy zapewniony zbyt do Rosji. Nasi rosyjscy klienci ucieszyli się, że będą mogli kupować nasze meble bez cła – mówi Krzysztof Burdalski.
Z perspektywy czasu entuzjazm nie jest jednak już tak duży, jak początkowo. Muszę powiedzieć, że trochę straciłem serce do tej spółki. Jej problemem był szef starej daty. Poziom zarządzania, jak i samej produkcji, ustalił na bardzo niskim poziomie. Byłem tam rok temu i zobaczyłem kompletny bałagan. Firma konkuruje już wyłącznie ceną, straciła klientów – dodaje. Na pytanie, czy mimo wszystko warto interesować się Białorusią, odpowiada: Myśmy chyba mieli pecha co do kadry. Jest tam po prostu potężny kłopot ze znalezieniem odpowiedzialnych osób.
Ty nie czakaj, siurpryzau nia budzie* (Nie czekaj, niespodzianek nie będzie)
Jak informuje WPHI w Mińsku, napływowi inwestycji zagranicznych na Białoruś przeszkadza brak przejrzystych przepisów dotyczących wejścia na ten rynek. Obecnie inwestor zagraniczny patrzy na Białoruś z obawą i odpowiedź na pytanie dlaczego tak jest w największym stopniu jest na płaszczyźnie politycznej. Jasne jest, że na dynamikę napływu europejskich inwestycji w ostatnim czasie miała wpływ nieokreślona sytuacja w stosunkach z Unią Europejską – mówią eksperci z WPHI w Mińsku.
Poza tym jest inny ważny moment – inwestora interesują odpowiedzi na pytania: czy może on otrzymać realne gwarancje od konfiskaty lub nacjonalizacji, albo adekwatną rynkową rekompensatę wartości skonfiskowanego majątku. Na poziomie ustawodawstwa gwarancje te są nieźle opisane. Białoruś jest uczestnikiem międzynarodowych porozumień w zakresie ochrony inwestycji podpisanych przez większość państw, skąd pochodzą inwestorzy do RB. Te porozumienia przewidują ww. gwarancje. Ale deklarowanie ochrony inwestycji to jedna sprawa, zaś ich ochrona – zupełnie inna – zaznaczają.
ZOBACZ TAKŻE: Otworzyć granicę
Bardzo ważną informacją jest to, że obecnie Białoruś dysponuje dość jasnym mechanizmem – umową z inwestorem. Inwestor może zawrzeć umowę zgodnie z ogólną procedurą i uzyskać standardowy wykaz preferencji, lub spróbować uzyskać warunki preferencyjne, zgodę na które musi dać prezydent. Ale z powodu braku szczegółowej „mapy drogowej”, która by opisywała krok po kroku działania inwestora, inwestor zmuszony jest do ciągłych konsultacji z białoruskimi urzędnikami, którzy reprezentują klasyczną biurokratyczną strukturę i od kontaktów z którymi u niektórych inwestorów znika chęć do inwestowania czegokolwiek.
Inwestor zadaje pytanie: jeżeli na studium podjęcia decyzji te uzgodnienia, spotkania i dyskusje wyglądają w taki sposób, to co będzie na stadium realizacji projektu i czy ten egzotyczny rynek jest naprawdę interesujący – podsumowują eksperci z WPHI w Mińsku. Na przykładzie polskiej branży meblarskiej widać, że jest jak najbardziej interesujący i że można sobie poradzić z barierami. Można nawet mówić o prawdziwych sukcesach. Pierwszym producentem pianki poliuretanowej na Białorusi jest firma Organika. Na tym rynku aktywnie działa od 2009 roku. Jak przedsiębiorstwo informuje na swojej stronie internetowej: Nasza białoruska spółka BelOrganika dynamicznie się rozwija i umacnia swoją pozycję zarówno na rynku lokalnym, jak i ogólnokrajowym.
Kontakty handlowe z Białorusią utrzymują firmy Bogatti i Enkev. Ich przedstawiciele zwracają uwagę na duże znaczenie bezpośrednich kontaktów z ludźmi, a także wzrostową dynamikę rynku białoruskiego. Podkreślają, że relacje z Białorusinami są bardzo dobre. Że są to ludzie sympatyczni i otwarci na współpracę z Polakami. Niektórzy polscy przedsiębiorcy uważają również, że białoruski rynek powrócił już do formy po problemach w 2011 r.
ZOBACZ TAKŻE: Bezpieczeństwo w cenie
W przypadku niektórych sektorów, korzystne warunki do wymiany handlowej jeszcze przed 2011 rokiem, stworzyła wspólna taryfa celna unii celnej Białoruś-Rosja-Kazachstan. Została ona wprowadzona na początku 2010 r. W jej wyniku zmniejszyły się obciążenia celne m.in. na części i akcesoria dla meblarstwa. Od dłuższego czasu na swoją pozycję na Białorusi pracuje firma GTV. Nie ma tam osobnego biura handlowego, natomiast kompleksową obsługą klientów zajmuje się specjalnie oddelegowany dział sprzedaży w biurze w Polsce.
Dzięki profesjonalnej obsłudze logistycznej oraz odpowiednio zaopatrzonym magazynom, jesteśmy w stanie w ciągu 7 dni dostarczyć zamówiony towar do magazynu klienta. Grono stałych klientów nieustannie poszerza się o nowych kontrahentów, którzy z asortymentem GTV zapoznają się na imprezach targowych, na których GTV regularnie pojawia się jako wystawca – mówi Denis Urbanowicz, manager ds. eksportu na rynki wschodnie firmy GTV.
Mimo rozczarowań, Krzysztof Burdalski zaznacza, że na Białorusi jest dobry klimat dla rozwoju biznesu. Spotkałem się z opinią, że firmy zagraniczne tylko czekają w blokach startowych aż wydarzy się tam coś pozytywnego. Myślę, że jeśli ktoś tam ma zaufanego partnera to nie powinien się dłużej zastanawiać. Myślę, że to dobry moment dla ludzi odważnych i z wizją handlową – podkreśla prezes firmy Mebelux.
TEKST: Diana Nachiło
Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 7-8/2013
* Cytaty pochodzą z piosenki „Try czarapachi” białoruskiej grupy N.R.M., którą często można usłyszeć na warszawskich koncertach „Solidarni z Białorusią”.