Edukacja

Fachowców zdecydowanie zatrudnię

Branża meblarska zaczyna odczuwać brak rąk do pracy.

Fachowców zdecydowanie zatrudnię

Meblarze biją na alarm – jest coraz mniej wykwalifikowanych stolarzy, tapicerów i szwaczek, w tych kluczowych dla branży zawodach zaczyna brakować rąk do pracy. Jakie są przyczyny tego zjawiska i jakie działania mogłyby zahamować te kryzysowe tendencje?

Reklama
Banner reklamowy reklamuj się w BIZNES.meble.pl listopad 2024 750x200

Z problemami naboru na stanowiska tapicera, szwaczki i stolarza boryka się wiele fabryk. Brak rąk do pracy od kilku lat odczuwa je m.in. częstochowski Pres Mebel, zatrudniający aktualnie 180 osób. Właściciel firmy, Cezary Hadryś, mówi wprost, że od ręki jest w stanie zatrudnić 20 szwaczek i 10 tapicerów. Nie trafiają do nas absolwenci żadnej z częstochowskich szkół – podkreśla. Rodzice, którzy pomagają w wyborze szkoły niechętnie posyłają dzieci do szkół zawodowych. Zła jest też komunikacja pomiędzy szkołami a pracodawcami w regionie. To oczywiście moje odczucia, ale uważam, że problem jest bardzo poważny.

Bogdan Pudlik, specjalista ds. kształcenia zawodowego w FM Wójcik i Stolpłyt, zwraca też uwagę na problem ze znalezieniem takich fachowców, jak:

  • operatorzy maszyn sterowanych numerycznie (praktycznie żadna szkoła takich nie kształci),
  • elektrotechnicy (grupa osób związana z utrzymaniem stanu technicznego maszyn),
  • mechatronicy (programiści).

Fakty i liczby

Jak informuje Biuro Prasowe Ministerstwa Edukacji Narodowej obowiązująca obecnie klasyfikacja zawodów szkolnictwa zawodowego, ustalona rozporządzeniem MEN z grudnia 2011 r., przewiduje następujące możliwości kształcenia na kierunkach powiązanych z naszą branżą: na poziomie 4-letniego technikum (technik technologii drewna), a także 3-letniej zasadniczej szkoły zawodowej (tapicer, stolarz i krawiec; na ostatnim uczą się m.in. przyszłe szwaczki).

Szczegółowe dane o liczbie szkół i uczniów w 6 ostatnich latach szkolnych w układzie według ww. zawodów nie pozostawiają złudzeń. W porównaniu do roku 2007/2008 w roku 2012/2013 było aż o:

  • 39,5% mniej uczniów na kierunku stolarz,
  • 45% mniej na kierunku tapicer,
  • 74,1% mniej na kierunku krawiec,
  • 67,7% mniej na kierunku technik technologii drewna.

W tej sytuacji brak rąk do pracy przestaje dziwić.

Reklama
Banne 300x250 px Furniture Romania ZHali Imre

MEN widzi brak rąk do pracy

MEN podkreśla, że spadki te należy rozpatrywać w świetle ogólnej liczby uczniów w szkołach systemu oświaty. Systematycznie zmniejsza się ona z powodu czynników demograficznych. Ogólna liczba uczniów zasadniczych szkół zawodowych ) w wartościach bezwzględnych spadła ze 107.934 w roku 2007/2008 do 84.275 w roku 2011/2012. Udział procentowy uczniów ZSZ w zbiorowości wszystkich uczniów szkół ponadgimnazjalnych jest jednak relatywnie stały i wynosi ok. 20%. Podobne tendencje obserwujemy w odniesieniu do konkretnych zawodów. Np. w analizowanych latach niezmiennie ok. 10% uczniów ZSZ kształci się w zawodzie stolarz i 1,8% w zawodzie tapicer – zwraca uwagę Biuro Prasowe MEN.

Może i procentowo powyższe wygląda w miarę dobrze, ale fakty są bezlitosne. Ilościowo szkolne mury popularnych niegdyś „zawodówek” i techników opuszcza coraz mniej fachowców. Agnieszka Łazor, specjalista ds. rozliczeń finansowych i windykacji w firmie Meblomak, z uwagą śledzi dyskusję, jaka toczy się w mediach na temat systemu edukacji w Polsce.

W XX w. kształcenie zawodowe m.in. w bliskich nam profesjach takich, jak stolarz, szwaczka i tapicer, było łatwo dostępne, powszechne, popularne oraz społecznie akceptowane – wspomina. Teraz wszyscy mają ambicje lub czują nacisk społeczny/medialny, by zrobić studia licencjackie lub magisterskie. Niejednokrotnie w kiepskich uczelniach, częściej prywatnych niż państwowych. Później z dyplomem nie znajdują zajęcia w roli „białych kołnierzyków”. Z kolei praca na stanowiskach robotniczych, wykonawczych, pomimo że dawałaby środki do życia – nierzadko nawet wyższe – jest „poniżej ich godności”. Wykreował się schemat społeczny mobilizujący do kształcenia teoretycznego a nie praktycznego. Upadł tryb kształcenia czeladniczego, rzemieślniczego, w relacji mistrz-uczeń.

Teoria ważniejsza od praktyki

Ankietowani przez nas meblarze zgodnie stwierdzili, że przygotowanie absolwentów ZSZ i techników do pracy w fabrykach jest niewystarczające. Jerzy Jaworski, dyrektor ds. organizacyjnych w FM Gawin Meble, zwraca uwagę, że potwierdzają to wyniki egzaminów zawodowych i matur w tych szkołach, gdzie tzw. zdawalność jest na niskim poziomie (odpowiednio 40 i 30%).

Słaba ocena nie wynika jednak wyłącznie z winy absolwentów – zaznacza. Dodaje, że wpływają na nią m.in.:

  • brak odpowiedniej promocji branży, w której jako kraj odnosimy wiele sukcesów,
  • przestarzałe podstawy programowe,
  • nieskorelowane działania szkół i fabryk w zakresie branżowych potrzeb,
  • nieprzestrzeganie programów praktyk,
  • utrudniony dostęp do fachowego doradztwa dla zainteresowanych nauką i pracą w tej branży.

Kryzys ostatnich lat oraz zmiany demograficzne powodują, że obserwujemy spadek liczby szkół o profilu meblarskim. I to nawet w ośrodkach tradycyjnie uznanych za branżowe zagłębia – alarmuje Jerzy Jaworski. Część zmian jest jeszcze przed nami. Nasycenie rynku i demografia sprawią bowiem, że w najbliższych latach nastąpi również konsolidacja zawodowych szkół wyższych. Wyraźnie widać rozbieżności i opóźnienie w budowaniu, spójnej z potrzebami branży, polityki edukacyjnej władz lokalnych i państwa, uwzględniającej ostatnie zmiany gospodarcze oraz pozycję Polski jako ważnego producenta mebli. Równolegle nadal pojawiają się mało przydatne szkoły oferujące zawody bez większych gwarancji zatrudnienia.

Z doświadczeń Huberta Lebocha, właściciela firmy Hubertus, wynika, że u absolwentów przeważa wiedza teoretyczna nad praktyczną. To skutek m.in. zbyt małej ilości praktyk zawodowych. Pomimo że ktoś posługuje się dyplomem stolarza, zakres jego umiejętności zaraz po szkole nie jest satysfakcjonujący – ubolewa. Przyjmując absolwenta do pracy należy mieć na uwadze, że trzeba go będzie od podstaw przyuczyć do zawodu lub docelowego stanowiska.

Brak rąk do pracy jest faktem

Bogdan Pudlik uważa, że w skali kraju przygotowanie absolwentów do pracy w branży jest niewystarczające. Zarówno jeśli chodzi o liczbę absolwentów, jak i jakość kształcenia. Na przestrzeni od lat 90. do lat 2012/2013, liczba szkół zawodowych zmniejszyła się o około 45% przy prawie 4-krotnym spadku liczby absolwentów. W liczbach był to spadek z wielkości 820 tys. do 210 tys. uczniów – zauważa. Podkreśla też, że FM Wójcik i Stolpłyt współpracują ściśle z lokalnymi ośrodkami kształcenia, a także prowadzą u siebie praktyki zawodowe dla uczniów. Są też jednym z ośrodków egzaminacyjnych w regionie.

Staramy się lokalnie kreować w naszych fabrykach sylwetkę absolwenta szkoły zawodowej o kierunku stolarz, który kończąc edukację staje się od razu pełnowartościowym pracownikiem. Posiadającym zarówno wiedzę teoretyczną, jak i praktyczną. Chcemy, żeby każdy uczeń kończący edukację na poziomie gimnazjalnym miał szansę wybrać szkołę zawodową jako „szkołę pozytywnego wyboru”, innowacyjnej wiedzy, umiejętności i kompetencji, która zapewni mu w przyszłości stabilizację zawodową – mówi Bogdan Pudlik.

Marek Adamowicz, dyrektor biura Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli, pytany, dlaczego, jego zdaniem, meblarze niezbyt chętnie wypowiadają się na temat polskiego systemu edukacji zawodowej, odpowiada: Wydaje mi się, że przyczyna jest prosta. Wiele firm rozczarowanych polskim szkolnictwem zawodowym bierze sprawy w swoje ręce i na własny rachunek szkoli sobie pracowników. Spora część maszyn stosowanych w przemyśle meblarskim nie jest zbyt skomplikowana. Wystarczy szkolenie u doświadczonych operatorów, by zyskać podstawy potrzebne do obsługi prostszych maszyn . Resztę doświadczenia zdobywa się w praktyce. Oczywiście nie dotyczy to maszyn zaawansowanych technologicznie np. centrów CNC.

Dlaczego jest źle?

Naszych respondentów poprosiliśmy o wskazanie minusów polskiego szkolnictwa zawodowego, na które warto zwrócić uwagę z perspektywy przemysłu meblarskiego. Wymienili oni m.in.:

  • przestarzałe programy nauczania,
  • niewystarczającą wiedzę kadry pedagogicznej nt. najnowszych technologii,
  • brak zainteresowania szkół dokształcaniem nauczycieli,
  • stare zaplecza techniczne,
  • mały nacisk na kształcenie praktyczne.

Dyrektorzy szkół nie są zainteresowani tworzeniem klas wielozawodowych, w których mogłoby się kształcić jednocześnie np. 10 stolarzy, 5 tapicerów i 5 kaletników. Na takie posunięcia najczęściej nie wyrażają zgody władze oświatowe w małych miasteczkach – zauważa Bogdan Pudlik. W przypadku naszych zakładów w bieżącym roku szkolnym 2013/2014 otworzyliśmy dwie zawodowe klasy pierwsze o profilu stolarz. Kształci się w nich ok. 50 uczniów.

MEN podkreśla, że obowiązujące przepisy prawa oświatowego przewidują wiele możliwości dostosowania kształcenia zawodowego do potrzeb pracodawców.

Przykładowo, dyrektor szkoły prowadzącej kształcenie zawodowe może zasięgnąć opinii specjalistów z zakresu danego zawodu, w szczególności pracodawców, przedstawicieli stowarzyszeń zawodowych i organizacji branżowych, odnośnie zgodności z potrzebami rynku pracy programu nauczania dla zawodu dopuszczanego do użytku w tej szkole – czytamy w komentarzu przesłanym przez Biuro Prasowe. Dyrektor może także wspólnie z pracodawcami opracowywać programy kształcenia zawodowego. Ma również możliwość organizacji u pracodawców praktycznej nauki zawodu (zajęć praktycznych i praktyk zawodowych) i ośrodków egzaminacyjnych dla potrzeb części praktycznej egzaminu potwierdzającego kwalifikacje w zawodzie. Dodatkowo pracodawcy i ich pracownicy, po odbyciu przeszkolenia, mogą brać udział w procesie egzaminowania poprzez wykonywanie zadań egzaminatorów. Możliwe są też rozwiązania polegające na zakładaniu i prowadzeniu szkół tzw. przyzakładowych, czyli prowadzonych przez zakłady pracy (przedsiębiorstwa), osoby fizyczne i osoby prawne: jako szkół publicznych (bezpłatnych i powszechnie dostępnych) i jako szkół niepublicznych o uprawnieniach szkół publicznych.

Czy ustawa zlikwiduje brak rąk do pracy?

Jak informuje MEN, nowym rozwiązaniem, wprowadzonym ustawą z sierpnia 2011 r. o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw, umożliwiającym szybsze nabywanie i uzupełnianie kwalifikacji przez osoby dorosłe, są kwalifikacyjne kursy zawodowe, prowadzone m.in. przez szkoły i placówki oświatowe oraz podmioty prowadzące oświatową działalność gospodarczą. Nowa klasyfikacja zawodów szkolnictwa zawodowego przewiduje możliwość organizowania tych kursów w zakresie kwalifikacji wyodrębnionych we wszystkich wymienionych zawodach z branży meblarskiej.

ZOBACZ TAKŻE: Odbić się od dna

Zgodnie z danymi MEN (stan na 10 września 2013 r.) w zakresie kwalifikacji wytwarzanie wyrobów stolarskich (wspólnej dla zawodu stolarz i technik technologii drewna) na kwalifikacyjnych kursach zawodowych kształci się 129 słuchaczy, w zakresie kwalifikacji organizacja i prowadzenie procesów przetwarzania drewna (właściwej dla zawodu technik technologii drewna) – 21 słuchaczy, a w zakresie kwalifikacji wykonywanie usług krawieckich (właściwej dla zawodu krawiec) – 162 słuchaczy – czytamy w informacjach przesłanych w odpowiedzi na pytania redakcji BIZNES meble.pl.

MEN przypomina też, że na mocy ww. ustawy wdrażana jest kompleksowa modernizacja kształcenia zawodowego i ustawicznego prowadzonego w systemie oświaty. Naczelną ideą przyświecającą wprowadzanym zmianom jest przygotowanie absolwentów szkół do sprostania wymogom pracodawców oraz zbliżenia edukacji do potrzeb rynku pracy.

Zmiany są konieczne

Naszych rozmówców poprosiliśmy o sugestie zmian, jakich – ich zdaniem –wymaga polskie szkolnictwo zawodowe. Bogdan Pudlik uważa, że przede wszystkim należy przeprowadzić gruntowną zmianę w klasyfikacji zawodu stolarz i odejść od ogólnego na rzecz szczegółowego kształcenia: stolarzy meblowych, stolarzy budowlanych i operatorów obróbki tworzyw drzewnych.

Ten ostatni absolwent byłby wszechstronnie przygotowany do obsługi nowoczesnego parku maszynowego, w zakładach branży meblarskiej w skali całego kraju – przekonuje reprezentant FM Wójcik i Stolpłyt. Na podstawie jego obserwacji i doświadczeń należałoby również:

  • podnieść rangę kształcenia zawodowego,
  • spopularyzować wdrożenie modułowych programów nauczania,
  • stworzyć regionalne partnerstwo na rzecz kształcenia zawodowego zainteresowanych pracodawców,
  • zapewnić wsparcie szkołom w zakresie wdrożenia programów o strukturze modułowej,
  • sprawnie rozbudować system doradztwa zawodowego (z możliwością dni otwartych w fabrykach),
  • usprawnić system egzaminów potwierdzających kwalifikacje zawodowe,
  • przy współpracy wydziałów zatrudnienia i dyrekcji szkół dostosować organizację szkolnictwa zawodowego do potrzeb rynku regionalnego,
  • odtworzyć profesjonalne kształcenie kadry nauczycielskiej w zakresie specjalistów związanych systemem kształcenia zawodowego (w naszym przypadku przemysłu drzewnego),
  • na rzecz walki z bezrobociem wprowadzić ogólnopolską promocję kształcenia zawodowego.

Zdaniem Jerzego Jaworskiego, obok promocji w UE polskiego przemysłu meblarskiego powinien również powstać jednolity, branżowy program rozwoju edukacji zawodowej, uwzględniający wszystkie potrzeby tej gałęzi gospodarki, zarówno kulturowe i estetyczne (moda, wzornictwo itp.), ale również jakościowe, ergonomiczne, funkcjonalne oraz techniczne (nowoczesne technologie, surowce, maszyny itd.). Program ten powinien być opracowany przy dużym udziale samych zainteresowanych, czyli krajowych producentów, bo to właśnie w ich fabrykach skoncentrowane są innowacyjne rozwiązania techniczne pozwalające na kształcenie przyszłych pracowników na najwyższym poziomie – uważa.

Brak zainteresowania meblarstwem = brak rąk do pracy

Dużym problemem w opinii Huberta Lebocha jest to, że wśród młodzieży brakuje zainteresowania „meblarskimi” kierunkami: Sądząc po ilości różnego rodzaju reklam placówek edukacyjnych, inne branże usługowo-zawodowe takie, jak: budownictwo, hotelarstwo, czy kosmetologia i fryzjerstwo cieszą się większym wzięciem. Należy się zastanowić, w jaki sposób zachęcić młodzież do kierunków związanych z naszą branżą, stworzyć jakieś atrakcyjne programy stypendialne albo po prostu zapewnić pracę po zakończeniu nauki. Może też należałoby powrócić do pomysłu, kiedyś dobrze funkcjonujących, szkół przyzakładowych?

Danuta Pawlik, menedżer ds. marketingu w firmie Schattdecor, uważa, że rząd powinien zadbać o uatrakcyjnienie oferty edukacji zawodowej. Jej zdaniem, jeśli nie nastąpi to w najbliższych latach to będziemy mieli na rynku mnóstwo specjalistów od zarządzania, komunikacji i socjologii społecznej, ale niewielu prawdziwych fachowców, bez których polska gospodarka nie ma zbyt różowych perspektyw. Twórcy programów edukacyjnych powinni zwrócić również uwagę na konieczność zbliżenia nauki i przemysłu. Im więcej praktyki zawodowej towarzyszy teorii, tym lepiej – przekonuje. – Na Zachodzie dużą popularnością cieszą się studia dualne, oferujące kilka miesięcy teorii w szkole plus kilka miesięcy praktyki w zakładzie produkcyjnym. Jest to według mnie bardzo dobre rozwiązanie.

Szkoły powinny wejść do przemysłu

Pozytywne zmiany w kierunku dopasowania profilu zawodowego ucznia do potrzeb rynku dostrzega Michał Pacynko, managing director w firmie Impress Decor. Niestety, sami nie możemy wziąć udziału w szkoleniu uczniów, ze względu na wąską specjalizację – wyjaśnia.

ZOBACZ TAKŻE: Przemeblować system edukacji

Poligrafia nie jest powszechna na naszym rynku pracy, dlatego korzystamy z własnych zasobów wiedzy. Od 15 lat sami prowadzimy specjalistyczne szkolenia dla pracowników. Oczywiście jesteśmy otwarci na współpracę z lokalnymi szkołami na poziomie technikum. Często prowadzimy praktyki dla bardziej powszechnych zawodów, takich jak mechanik, elektryk czy automatyk. Stoimy na stanowisku, że jeżeli oczekujemy, by młody pracownik miał umiejętności nam przydatne, to należy go wcześniej zainteresować nową techniką, która w naszej codziennej praktyce zmienia się szybciej niż w zaciszu szkolnym. To też jest nasz postulat, by szkoły aktywniej wychodziły do przemysłu, by miały aktualne bazy oprzyrządowania, technologii i oprogramowania stosowane w fabrykach na lokalnym rynku. Dzięki temu wiedza przekazywana młodzieży będzie zawsze aktualna i odpowiednia do potrzeb przemysłu. Ważna jest tutaj pozycja nauczycieli zawodu, którzy powinni aktywnie rozwijać kontakty z firmami – dodaje.

Jakie są pomysły MEN na brak rąk do pracy?

Zdaniem MEN, w kolejnych latach wdrażania modernizacji kształcenia zawodowego, szczególny nacisk powinien być położony na upowszechnianie i rozwijanie wszelkich form współpracy szkół zawodowych z pracodawcami. Niezwykle istotne będzie zachęcenie pracodawców, zarówno na poziomie centralnym, jak i regionalnym oraz lokalnym do większego zaangażowania i włączenia się w proces kształcenia i egzaminowania w zawodach szkolnictwa zawodowego, w ramach:

  • identyfikacji potrzeb kwalifikacyjno-zawodowych na rynku pracy,
  • oceny wymagań kwalifikacyjnych wynikających z podstawy programowej kształcenia w zawodach,
  • konstruowania oferty kształcenia w szkołach, a także w formach pozaszkolnych,
  • wspólnego przygotowywania programów nauczania dla zawodu,
  • organizacji zajęć praktycznych, a także praktyk zawodowych dla uczniów,
  • organizacji ze szkołami kwalifikacyjnych kursów zawodowych,
  • szerszego udziału pracodawców w organizacji praktyk, a także staży dla nauczycieli kształcenia zawodowego,
  • zwiększenia dostępu uczniów i nauczycieli do nowoczesnych technik i technologii,
  • tworzenia ośrodków egzaminacyjnych przez pracodawców.

Wsparcie edukacji zawodowej i ustawicznej, ze szczególnym uwzględnieniem wzmacniania współpracy szkół z pracodawcami, będzie jednym z priorytetów w ramach nowej perspektywy finansowej na lata 2014-2020 – obiecuje MEN.

TEKST: Anna Żamojda

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 10/2013