Branża

Wolny wybieg

Zdzisław Sobierajski.

Wolny wybieg

Gdyby wykreślić krzywą rozwoju ludzkości to przez tysiąclecia zobaczymy płaską linię, która dopiero w ostatnich dwustu latach poszybowała pionowo w górę. Wraz z nią, poszybowały nasze konsumenckie oczekiwania i potrzeby.

Reklama
Banner targów IFFINA 2024 750x109 px

Przez tysiące lat dostęp do wiedzy był limitowany. Głównie przez kapłanów. Dbali o to, by ludzie byli niewyedukowani. Wraz z otwarciem uniwesytetów na świeckich studentów, kilkaset lat temu rozpoczął się rozwój gospodarczy ludzkości. W edukacji system klerykalny bardzo powoli przeobrażał się w system patrialchalny. O dyskryminacji kobiet w uczelniach pisałem w marcowym felietonie. Kobiety uzyskały prawa wyborcze 105 lat temu. Ale prawo do ich edukacji, nadal nie jest prawem powszechnym na naszej planecie. A szkoda.

Trzydzieści lat temu, kupując samochód, z instrukcji obsługi uczyłem się jak wyregulować zapłon i ustawić luzy zaworowe. Dzisiaj mogę co najwyżej przeczytać o tym, że nie należy pić płynu z chłodnicy, a wymianę żarówki wykona najbliższy, autoryzowany serwis. Współczesny samochód spełnia oczekiwania projektantów, ale podstawowym jego przeznaczeniem, jest uwiązanie posiadacza auta do fabrycznego serwisu. Mobilność właściciela pojazdu jest pozycjonowana jako drugorzędna składowa oferty producenta.

Burzliwy rozwój nowych technologii umożliwia, a założenia projektowe wymuszają, coraz większe komplikowanie konstrukcji, tylko z pozoru „naszych” mebli, samochodów, sprzętów AGD i wielu innych dóbr powszechnego użytku. Produktów tylko z pozoru „naszych”, ponieważ nie zdajemy sobie sprawy z faktu, że nie my posiadamy te przedmioty, ale ich producenci posiadają nas.

Posiedli nasze portfele, nasze decyzje zakupowe, nasze gusta, a co najważniejsze, programowaną przez specjalistów od kreowania rzeczywistości, naszą świadomość, wyznawane wartości i nasze potrzeby. Żyjemy jak te kury, którymy zapewniono „wolny wybieg”, ale codziennie zabiera się jajka.

Na imprezach targowych, kody QR zaczynają pełnić większą rolę niż prezentowane eksponaty. Wiedza o nas ma istotną wartość rynkową.

Projektowanie odpowiedzialne zawsze było „trendy”. Dlatego przez setki lat, meble były produkowane z litego drewna, służyły przez pokolenia, a dla uszlachetnienia ich powłoki stosowano politurę. Szelak i odrobina spirytusu były podstawą do nadania szyku powierzchni każdego, solidnego mebla. Ale warto pamiętać o tym, że szelak to wydzielina jakiś robali. Więc może jest „eko”, ale nie jest „trendy”?

Technologia lat czterdziestych wprowadziła na rynek „płytę stolarską”, a w latach piędziesiątych pojawiła się „płyta paździerzowa”. Pojawiły się syntetyczne farby i lakiery. Płyty wiórowe, MDF, oraz sklejki stały się podstawowym materiałem do produkcji tanich mebli. Materiały „drewnopochodne” dominują dzisiaj na rynku. Ale jak wywołać decyzję zakupową klienta, który oprócz odpadów drewna, zapłaci też za 10 do 15% formaldechydów, wraz z nieuniknioną, wtórną emisją smrodu?

Problem jaki się pojawił wraz z rynkową dominacją „płyt drewnopochodnych”, spajanych za pomocą żywic formaldehydowych, został rozwiązany poprzez „certyfikację”. Kilka lat temu, niemieckie lobby meblarskie, wymusiło na ustawodawcy zaniżenie norm emisji formaldehydów, by wyrugować z rynku polskich konkurentów. To prosta metoda, skutecznie eliminująca z rynku producentów, których dzisiaj nie stać na opłacenie kosztownych procedur badawczych i dopuszczających ich wyroby do udziału w rynku. Ilość wyemitowanego formaldehydu jest limitowana, ale meble pachnące sosną pamiętają już tyko najstarsi seniorzy.

Ciekawe, co marketingowcy wymyślą dla podtrzymania popytu w następnych latach?

W końcu design zobowiązuje, ale lobbing koszuje znacznie mniej.

TEKST: Zdzisław Sobierajski

Felieton został opublikowany w majowym wydaniu miesięcznika BIZNES.meble.pl, nr 5/2023