Branża

Wakacje, których nie było

Uroczyste rozpoczęcie budowy Fabryki Mebli Szynaka w Nowym Mieście Lubawskim, 18 maja 2007 r.

Wakacje, których nie było

Rozmowa z Janem Szynaka, właścicielem Grupy Meblowej Szynaka, której początki sięgają 1957 r., kiedy to powstał mały zakład rzemieślniczy prowadzony przez ojca – także Jana.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Rozmowa opublikowana została w książce „Wizjonerzy i biznesmeni” (t. 1), wydanej przez Wydawnictwo meble.pl w 2015 r. Poniżej jedenasty rozdział tego wywiadu. Dziesiąty rozdział można przeczytać tutaj: Zakład przejęty w biegu

Niedługo potem, kosztem dwudziestu kilku milionów złotych, wybudował Pan zakład w Nowym Mieście Lubawskim. Budowa tego zakładu związana była z Warmińsko-Mazurską Specjalną Strefą Ekonomiczną, a dokładniej z podstrefą właśnie w Nowym Mieście Lubawskim.

Tak. W 2005 roku Józef Blank, wtedy zastępca burmistrza Nowego Miasta Lubawskiego, a dzisiaj burmistrz, miał pomysł na strefę ekonomiczną. Zapytał więc okolicznych przedsiębiorców czy chcieliby zainwestować w takim miejscu. Odpowiedziałem, że nie, ale tak długo mnie przekonywał, abym chociaż napisał list intencyjny, niezależnie od tego, czy będziemy inwestowali, czy nie, więc się zgodziłem. Kiedy udało mu się stworzyć taką strefę, to zaczął ponownie drążyć temat, czy nie zmienię zdania. Pomyślałem, że mogę spróbować wybudować fabrykę od podstaw. Wtedy byłem już odważniejszy w decyzjach.

Nie miał Pan żadnych obaw związanych z inwestycją i lokalizacją? Niedawno kupił Pan Wolsztyńską Fabrykę Mebli, w Nowym Mieście Lubawskim miał Pan niedaleko zakład Schiedera.

Niektórzy byli sceptyczni i mówili wprost: „Po co to stawiasz, zobacz, po drugiej stronie Schieder sobie nie radzi”. A ja im odpowiadałem: „Z Schiederem współpracuję, źle im nie życzę, niech się rozwijają, a ja będę budował swoje”. W roku 2006 rozpoczęliśmy działania. Ubiegałem się o dotacje, ale Agencja odrzuciła wniosek.

Dlaczego?

Mówili, że to niemożliwe, aby w szczerym polu udała się inwestycja. I niestety dotacji nie otrzymałem. Jednak, kiedy sobie coś postanowię, doprowadzam to do końca. Wybudowałem i wyposażyłem halę, która dzisiaj jest jedną z najnowocześniejszych fabryk produkujących meble głównie na eksport. I znowu nikt nie wierzył, że mi się uda, a tu jednak taki sukces. Fakt, bardzo pomógł mi kredyt w Banku Handlowym. Teraz, z perspektywy czasu uważam, że nawet lepiej, iż nie otrzymałem dotacji, bo przy takim kredycie miałem lepszą kontrolę wydatków. Na otwarcie strefy nawet przyjechał do nas jeden z wiceministrów gospodarki.

Ten zakład, który Pan wybudował w Nowym Mieście Lubawskim, powstał w specjalnej strefie ekonomicznej. Ale drugiego zakładu, który Pan kupił po Mazurskich Meblach, niespecjalnie chyba chciano Panu włączyć do strefy.

W 2005 roku, jak powstała strefa ekonomiczna, to podjęliśmy decyzję, że rozpoczynamy inwestycje. I jak już kończyliśmy budowę… To właśnie Schieder miał problemy…

Upadł Schieder. Upadł, po prostu. Nazwijmy rzecz po imieniu.

W każdym razie wyszła taka sytuacja, że jak w Niemczech wszystko upadło, to zakłady w Polsce też zaczynały składać wnioski o upadłość.

Uroczyste rozpoczęcie budowy Fabryki Mebli Szynaka, Nowe Miasto Lubawskie, 18 maja 2007 r.
Uroczyste rozpoczęcie budowy Fabryki Mebli Szynaka, Nowe Miasto Lubawskie, 18 maja 2007 r.

Pan śledził sytuację związaną z upadkiem Schiedera?

Miałem wiele spotkań z prezesami fabryk Schiedera. Przedstawiali mi, jakie są problemy oraz jak wygląda zarządzanie tą firmą. I gdy zacząłem wszystko analizować, to pomyślałem, że ta transakcja przysporzy mi za dużo trudności. Jednak z drugiej strony stwierdziłem, że skoro przejąłem zakład w upadłości w Wolsztynie, a w Nowym Mieście Lubawskim prawie kończę budowę nowej hali, to może z marszu… W 2007 roku na wiosnę zacząłem prowadzić rozmowy. Przyznam się szczerze, że do tej pory jestem zaskoczony strukturą organizacyjną Schiedera.

A cóż takiego Pana tak zaskoczyło?

W życiu nie spotkałem się z tak zawiłym, ale i przemyślanym systemem zarządzania. Dla mnie, jako osoby z zewnątrz, było trudno to zrozumieć. Musiałem bardzo szczegółowo poznać strukturę firmy, ponieważ samo przejęcie zakładu niczego mi nie dawało. Pamiętam, że w 2007 roku było piękne lato, a dla mnie niestety wakacje nie istniały. Przesiedziałem całe lato w biurze w Olsztynie, analizując strukturę zakładu. Musiałem jakoś pogodzić nasz system zarządzania z zastanym. Nie było możliwości, aby przenieść naszą strukturę organizacyjną na tamte warunki. Było to kilka miesięcy intensywnej pracy…

Od początku był Pan zdecydowany na Nowe Miasto Lubawskie i Iławę?

Najpierw chcieliśmy przejąć Biskupiec, ale ich syndyk był człowiekiem bardzo trudnym w rozmowach. Kiedy już miało dojść do podpisania umowy, to nagle stwierdził, że zakład został źle wyceniony. Był bardzo opieszały w działaniach. Później odbył się przetarg, do którego stanął również Bog-Fran. I to on wygrał. Jednak zakładu nie przejął. Natomiast, jeśli chodzi o Nowe Miasto Lubawskie i Iławę, to tam bardzo szybko załatwiliśmy wszystkie sprawy z syndykiem i przejęliśmy zakłady w dzierżawę.

Dlaczego w dzierżawę? Nie chciał Pan ich kupić?

Takie są procedury przetargowe. Nie jest możliwe, aby wszystko zrobić w przeciągu dwóch miesięcy. Zakład zgłosił upadłość wiosną, a rozmowy prowadziliśmy latem. Najpierw zaproponowałem dzierżawę, bo musiałem wszystko poznać, zanim to przejmę. 8 września 2007 roku podpisaliśmy umowę.

Nie chciał Pan włączyć zakładu Schiedera w Nowym Mieście Lubawskim do strefy?

To był następny etap. Na szczęście wszystko dobrze się zakończyło. Obecnie wszystkie zakłady działają samodzielnie, natomiast strategia ustalana jest przez zarząd główny, a sprzedaż prowadzona jest przez główną spółkę Szynaka Meble w Lubawie.

Uroczystość wręczenia nagród w konkursie „Pracodawca Organizator Pracy Bezpiecznej”. Jan Szynaka (pierwszy z prawej) otrzymał tę nagrodę po raz trzeci, 2012 r.
Uroczystość wręczenia nagród w konkursie „Pracodawca Organizator Pracy Bezpiecznej”. Jan Szynaka (pierwszy z prawej) otrzymał tę nagrodę po raz trzeci, 2012 r.

Wróćmy jednak do strefy w Nowym Mieście Lubawskim…

Zakład Produkcyjny Mazurskich Mebli znajdował się poza strefą ekonomiczną, jednakże w ostatnim roku swojej działalności MM zakupiły dwa hektary ziemi w Nowym Mieście Lubawskim, właśnie na terenie strefy ekonomicznej. Ja już miałem tam swoją działkę zaraz po drugiej stronie. Gdy przejąłem zakład, władze nie bardzo wiedziały, czy otrzymane wcześniej zezwolenie na budowę w strefie utraciło ważność, czy też nie. W rezultacie decyzja została anulowana. Natomiast w ubiegłym roku ministerstwo zadecydowało, aby strefy tworzone były w miejscach, gdzie są zainteresowani inwestorzy. Wedle tej informacji przygotowaliśmy wnioski, określając w nich wszystkie grunty, które posiadamy wokół, z prośbą, aby zakwalifikować je do strefy.

Rozmowy trwały niespełna rok. Przyszły kolejne wybory samorządowe, Donald Tusk odszedł do Brukseli i nastąpiła zmiana premiera. W tym czasie nasze inwestycje zostały rzetelnie przygotowane oraz zamówione maszyny. Liczyłem w duchu, że zanim maszyny zostaną przygotowane, zapadnie decyzja o włączeniu do strefy. Nic bardziej mylnego, wniosek spoczywał w ministerstwie bez żadnej wydanej decyzji. Długo nie zwlekając, napisałem pismo do Ministra Gospodarki Premiera Janusza Piechocińskiego. I od 24 czerwca oficjalnie otrzymaliśmy zgodę na prowadzenie działalności w strefie ekonomicznej.

A jak było w Iławie? Tam też przejął Pan zakład po Schiederze i też były przepychanki o strefę.

Owszem, stworzono tam strefę, ale w zupełnie innym miejscu.

ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki

Ciąg dalszy wywiadu z Janem Szynaka w rozdziale: Sześćdziesiąt TIR-ów każdego dnia