Trudno być prorokiem wśród swoich
29 marca, 2016 2023-11-24 13:49Trudno być prorokiem wśród swoich
Rozmowa z Piotrem Voelkelem, przedsiębiorcą, promotorem polskiego designu, mecenasem wielu projektów kulturalnych i edukacyjnych, współwłaścicielem Grupy Kapitałowej Vox.
Rozmowa opublikowana została w książce „Wizjonerzy i biznesmeni” (t. 1), wydanym przez Wydawnictwo meble.pl w 2015 r. Poniżej dwunasty rozdział tego wywiadu. Jedenasty rozdział można przeczytać tutaj: Przestawianie wajchy
Kiedyś mówił Pan, w którymś wywiadzie, że ma Pan ambicje, by zmienić wizualnie Poznań. Udało się je zrealizować?
Może trochę. Czekam na końcowy efekt. Na razie trochę dymu medialnego.
Mówi Pan o wieżowcu Bałtyk w pobliżu ronda Kaponiera?
Tak.
Dym już zdaje się był i to spory.
No, trochę. Krytyka głównie od osób, których agresywne opinie utwierdzały mnie w tym, że robię dobrze.
Jednym z zarzutów było to, że nie korzysta Pan z rodzimej myśli architektonicznej, a wziął Pan pracownię z Holandii.
Nie słyszałem akurat tego zarzutu. Był konkurs, brali w nim udział polscy architekci, natomiast najlepszy polski projekt nie znalazł uznania Pani Marii Strzałko.
Miejskiego Konserwatora Zabytków?
Tak. Mieliśmy inne zdanie. W efekcie nie zrealizowałem projektu, który wygrał konkurs i zleciłem pracę w Holandii w MVRDV.
W tym miejscu było kiedyś kino Bałtyk?
Też. To jest bardzo ważne miejsce w Poznaniu – jeden z największych węzłów komunikacyjnych miasta. Tutaj przesiada się kilkadziesiąt tysięcy ludzi dziennie. Chcemy, żeby budynek był miejscem, które pomaga się zorientować w mieście, a jednocześnie nie zasłonił Concordia.
Prace – jak widać i słychać – już ruszyły. A na kiedy przewidziane jest ich zakończenie?
Luty-marzec 2017. Mniej więcej pół roku po skończeniu przebudowy Kaponiery.
Wie Pan już, co będzie w tym budynku?
Na pierwszych dwóch piętrach – usługi, knajpki, bary, fitness. Na ostatnim piętrze może bar, a może jakieś spa. Szukamy na ostatnie piętro jakiegoś ciekawego najemcy.
Czy Pan uważa, bo nie ukrywam, że z takimi opiniami się spotykałem i nie chodzi mi tutaj o internetowe komentarze czy hejty, że jest wyjątkowo przychylnie traktowany przez władze Poznania?
Staram się być w mieście pożyteczny. Wiele zrobiłem dla Poznania. Myślę, że nie spotyka mnie za to jakaś specjalna, niezasłużona nagroda. Część ludzi moje sukcesy tłumaczy sobie tym, że władza mi sprzyja. Nie chcą dostrzec ciężkiej pracy i wielu trudnych chwil. Nie traktuje tej zawistnej opinii serio. Wiem, że to efekt małego poczucia wartości wielu naszych rodaków. Zawiść, kompleksy, agresja to smutne efekty tego, że nie cenimy samych siebie. Współczuję tym wszystkim, których cudze sukcesy złoszczą.
Bo pokazują naszą nieudolność?
Tak. To dotyczy zwłaszcza ludzi, którzy są blisko, bo działa stara zasada: nie będziesz prorokiem wśród swoich. I tak jest: szanują mnie ludzie na drugim końcu Polski czy w świecie, a w Poznaniu – raczej kontestują.
Kogo jest w Panu więcej: biznesmena czy kolekcjonera sztuki?
Z artystami miałem do czynienia w czasie studiów i później, kolekcjonując sztukę, ale najważniejsze były wielkie, wspólne projekty. Z Magdaleną Abakanowicz wielka, ustawiona w plenerze grupa rzeźb: pierwsza ustawiona na Cytadeli, druga w Chicago.
Ona dała talent, a Pan pieniądze?
Nie, pieniądze były tutaj najmniej ważne. Ważniejsze były umiejętności zorganizowania tego. Odlanie stu trzydziestu rzeźb trzymetrowej wysokości, każda była inna, wykonanie tego w odlewni w Śremie, która nigdy nie miała do czynienia z odlewem dzieł sztuki, przygotowanie zespołu, który chciał z nią pracować, transport wszystkiego do Chicago i montaż na miejscu.
Ale sztukę przecież Pan kolekcjonuje?
Tak, mam ciekawy zbiór obrazów i rzeźby, ale najbardziej ceniłem możliwość poznania artystów, kontakt z nimi. Najchętniej kupowałem prace od znajomych. Lubiłem pomagać w realizowaniu ich własnych projektów. W ramach akcji „Poznań miasto sztuki” powstało wiele realizacji w mieście.
ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki
Ciąg dalszy wywiadu z Piotrem Voelkelem w rozdziale: Prezent na dzień dziecka