Branża

Ten biznes to ciągłe zmiany

Adam Krzanowski, prezes Grupy Nowy Styl i Jerzy Krzanowski, wiceprezes Grupy Nowy Styl.

Ten biznes to ciągłe zmiany

Rozmowa z Adamem Krzanowskim, prezesem i Jerzym Krzanowskim, wiceprezesem Grupy Nowy Styl.

Nowy Styl, podobnie jak wiele innych firm, zaczynała działalność na początku lat 90. Jednak jako jeden z nielicznych odniósł tak wielki sukces i dziś jest jednym z największych producentów mebli nie tylko w Polsce, ale też w Europie. Jak Panowie sądzą, w czym tkwi tajemnica sukcesu Grupy Nowy Styl?

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Adam Krzanowski: Na pewno mieliśmy sporo szczęścia, zwłaszcza na początku. Podczas pobytu w Stanach przez zbieg okoliczności trafiłem do firmy Wythe, której domeną była produkcja krzeseł restauracyjnych. Jurek uczył się wtedy własnej działalności, prowadząc kawiarnię w Krośnie. Zdobyte doświadczenia postanowiliśmy wykorzystać zakładając wspólny biznes w postaci Grupy Nowy Styl.

Później ważna była determinacja i zaangażowanie w rozwój firmy oraz podejmowanie dobrych decyzji. Zaczynaliśmy od produkcji krzeseł kawiarniano-restauracyjnych, bazując na imporcie komponentów z Włoch. Zupełnie przypadkowo jedno z naszych krzeseł spodobało się ludziom zajmującym się wyposażaniem biur. To sprawiło, że zainteresowaliśmy się tym segmentem rynku. Byliśmy pierwszą firmą, która zajęła się produkcją krzeseł biurowych w tej części Europy. Dzięki temu udało nam się uzyskać wyłączność na import wielu półfabrykatów. To były czasy, kiedy importerzy produktów finalnych pracowali na potężnych, nawet 100% marżach. Nasze produkty, mimo wcale nietanich komponentów i całkiem przyzwoitych narzutów, i tak były o wiele tańsze od oferty konkurencji. Poza tym, byliśmy bardziej elastyczni, proponowaliśmy więcej kolorów tapicerek…

Od samego początku o parę kroków wyprzedzali więc Państwo konkurencję?

Jerzy Krzanowski: Zawsze uważnie obserwowaliśmy rynek i staraliśmy się być w czymś lepsi. Na początku wygrywaliśmy ceną oraz lepszym i szybszym serwisem. Po kilku latach, gdy okazało się, że włoscy dostawcy nie są w stanie zapewnić nam wymaganych ilości a w Polsce kooperacja jest nieopłacalna, postawiliśmy na produkcję własną. Najpierw metalowych ram, później elementów drewnianych, jeszcze później plastikowych… Z roku na rok rozwijaliśmy produkcję i cały czas inwestowaliśmy.

Adam Krzanowski: Już w pierwszym roku działalności wzięliśmy udział w targach poznańskich, gdzie zawiązaliśmy kontakty krajowe i zagraniczne, zwłaszcza z klientami ze Wschodu. Dzięki temu eksport ruszył pełną parą. To był czas potężnego boomu na rynku rosyjskim, przez kilka lat sprzedawaliśmy tam ogromne ilości, przy bardzo dobrych marżach. Później przyszła pora na kolejne decyzje strategiczne np. rozpoczęcie eksportu na rynki zachodnie czy też wejścia w kolejne segmenty rynku: produkcję mebli i krzeseł z wyższej półki pod szyldem BN Office Solution, czy też siedzisk stadionowych pod marką Forum Seating.

W historii Grupy Nowy Styl były też momenty trudne. Jednym z nich był pamiętny kryzys na rynku rosyjskim w 1998 r.

Adam Krzanowski: To normalne w biznesie, że raz jest lepiej a raz gorzej. W tamtym czasie Rosja była kluczowym rynkiem, odbiorcą ok. 30% naszej produkcji. Na szczęście, dwa lata wcześniej pierwszy raz wzięliśmy udział w kolońskich targach „Orgatec” i powoli rozkręcał nam się eksport na Zachód. Tylko dzięki temu udało nam się wyjść obronną ręką z tej sytuacji. Współpraca z firmami zachodnimi okazała się kolejną, cenną lekcją, bo ich wymagania jakościowe znacznie różniły się od oczekiwań w Polsce i na Wschodzie. Zaczęliśmy wtedy stopniowo podnosić jakość produktów i wychodzić poza segment wyrobów ekonomicznych.

Nie zrezygnowali Panowie jednak z walki o rynek rosyjski i już w 1999 r. Nowy Styl uruchomił produkcję na Ukrainie…

Jerzy Krzanowski: Dziś zatrudniamy tam ok. 2,7 tys. osób i produkujemy ok. 4 mln krzeseł rocznie. Oczywiście Ukraina to nie eldorado, przez wiele lat była np. niestabilna politycznie. Są też inne problemy, np. trudności ze zwrotem VAT-u. Ale zmiany podejmowane przez obecny rząd odbieram jako poważne i idące w dobrym kierunku. Jest to np. projekt zmian systemu podatkowego. Niepłacenie podatków to bardzo poważny problem na Ukrainie, bez jego rozwiązania państwo nie będzie w stanie normalnie funkcjonować. Ważne jest też wyeliminowanie korupcji.

10 lat po kryzysie rosyjskim przyszedł kolejny, tym razem ogólnoświatowy. Musieli Państwo zmniejszyć produkcję i zwolnić ok. 700 osób, co stanowiło ok. 20% ówczesnej załogi. Z pewnością dla Grupy Nowy Styl nie była to łatwa decyzja…

Adam Krzanowski: Pierwsze oznaki kryzysu było widać już w połowie 2008 r. Na „Orgatecu” nastroje były pesymistyczne, na 2009 rok wszyscy spodziewali się spadków sprzedaży nawet o 30%. Decyzja o zwolnieniu grupowym była bardzo trudna, ale nie było innego wyjścia. W czasie kryzysu trzeba podejmować drastyczne decyzje, na tym m.in. polega praca menedżera. Rozważaliśmy też inne opcje np. skrócenie godzin pracy i cięcia wynagrodzeń, ale doszliśmy do wniosku, że z takiego rozwiązania niezadowolona będzie cała załoga i do niczego dobrego to nie doprowadzi. Uznaliśmy, że tylko w taki sposób uda się firmę dobrze zrestrukturyzować i odpowiednio ustawić koszty. I to się sprawdziło. Już kilka miesięcy później zaczęliśmy ludzi zatrudniać a dziś mamy podobne zatrudnienie, jak przed tymi zwolnieniami.

Jak duże spadki sprzedaży zanotowała wtedy Państwa firma?

Adam Krzanowski: 2008 r. nie był jeszcze zły. Najgorszy był rok 2009, nasza sprzedaż spadła wtedy o ok. 17%. Ale i tak wypadliśmy nieźle na tle ogólnym, bo prognozy z „Orgatecu” się sprawdziły i rynek ogólnoeuropejski spadł o ok. 30%. W 2010 r. wypracowaliśmy już całkiem przyzwoity wzrost. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to 2011 r. powinniśmy zamknąć jako Grupa ze skonsolidowanym obrotem powyżej 1 mld zł.

A jak wyglądała sytuacja Grupy Nowy Styl na ścianie wschodniej?

Jerzy Krzanowski: Sprzedaż zaczęła spadać w drugiej połowie 2008 r. W 2009 r. spadek był bardzo duży, o prawie 50%. Ale w 2010 r. odnotowaliśmy wzrost aż o 65%, więc sytuacja się unormowała. Ten rok też jest dość dobry, powinniśmy go zamknąć ze wzrostem nawet 20%. Mówiąc o wynikach mam na myśli całą naszą wschodnią dywizję. Obejmuje ona wszystkie kraje byłego ZSRR oraz Turcję.

Dużo się teraz mówi o kolejnej fali kryzysu. Jak przygotowuje się do niej Grupa Nowy Styl?

Adam Krzanowski: Kilka tygodni temu rozpoczęliśmy pracę nad budżetem na rok 2012, na który założyliśmy dwucyfrowy wzrost obrotów. Sygnały z rynku nie wróżą jednak nic dobrego, być może będziemy te plany weryfikować. Branża biurowa bardzo szybko odczuwa kryzys. W czasach dekoniunktury powstaje mało nowych firm a istniejące ograniczają inwestycje do minimum. Na razie jesteśmy optymistycznie nastawieni, choć przygotowujemy się też na trudne scenariusze, bo to może być naprawdę ciężki rok.

Jerzy Krzanowski: Jeśli nadejdzie kolejna fala kryzysu, będziemy świadkami wielu bankructw w tej branży w Europie, łącznie z Polską. Moim zdaniem rynek tego nie wytrzyma, bo ileż można ciąć koszty? Na Zachodzie jest to znacznie trudniejsze niż w Polsce, tam np. o wiele trudniej zwolnić pracowników. Dziś w tej branży praktycznie nikt nie zarabia, wyniki wielu firm są fatalne i nie wyobrażam sobie, by były one w stanie przetrwać kolejną falę kryzysu. My jesteśmy do tego znacznie lepiej przygotowani.

ZOBACZ TAKŻE: Ważne, kto zarządza

Adam Krzanowski: Generalnie, od 2008 r. uważnie przyglądamy się kosztom i staramy się oszczędzać. Słowa uznania należą się tu Rafałowi Chwastowi, drugiemu wiceprezesowi, który podsunął nam wiele świetnych rozwiązań. Można wręcz powiedzieć, że zmienił nasze podejście do zarządzania.

Jerzy Krzanowski: Staramy się też doskonalić proces produkcyjny, żeby wszystkie operacje przebiegały sprawnie, płynnie i optymalnie. Jest za to odpowiedzialny Darek Frydrych, dyrektor operacyjny. Od pewnego czasu cała produkcja jest planowana centralnie i muszę powiedzieć, że ten system się sprawdza i przynosi wiele oszczędności.

Czy odczuwają Państwo obecnie spadek konsumpcji na rynku krajowym?

Adam Krzanowski: Widać pewne spowolnienie i ostrożność inwestorów. Na br. założyliśmy bardzo optymistyczny budżet i to właśnie w Polsce mamy największe trudności z jego realizacją.

A jak to wygląda sytuacja Grupy Nowy Styl na innych rynkach?

Adam Krzanowski: Umacniamy naszą pozycję w Niemczech…

No właśnie, w marcu br. przejęli Państwo niemiecką firmę Sato Office.

Jerzy Krzanowski: To firma z przychodami na poziomie ok. 20 mln euro rocznie, zatrudniająca ok. 100 osób. Przez wiele lat funkcjonowała pod szyldem Grammer Office. W 2000 r. przejęło ją greckie Sato, które swoją nazwę nadało kupionej spółce, zostawiając jednak Grammer Office jako markę handlową.

Jak dowiedzieli się Państwo o możliwości przejęcia tej firmy?

Jerzy Krzanowski: Od Sato, które jest naszym greckim partnerem. Wszyscy wiemy, jaka jest sytuacja w Grecji, dlatego zależało im na sprzedaży, choć punktem wyjścia były rozmowy o oddziale tureckim (śmiech). Ostatecznie stanęło na tym, że turecki oddział wykupił ich lokalny menedżer a my przedstawiliśmy ofertę zakupu Sato w Niemczech.

Adam Krzanowski: To była nasza kolejna, strategiczna decyzja. Kupiliśmy spółkę w bardzo dobrej kondycji finansowej, oferującą fantastyczne produkty, które doskonale uzupełnią ofertę BNOS w wysokim segmencie rynku.

ZOBACZ TAKŻE: Jesteśmy autentyczni

Jerzy Krzanowski: Przejęcie Sato daje nam nowe możliwości rozwoju, umacnia naszą pozycję i otwiera drogę do szerszej dystrybucji w Niemczech oraz eksportu produktów Grammer Office na rynki, na których działamy. Chcemy też obniżyć koszty produkcji wyrobów tej marki. Z oczywistych względów muszą one być montowane w Niemczech, ale komponenty, które do tej pory kupowali u lokalnych kooperantów, możemy im lepiej i taniej wyprodukować w Polsce.

Adam Krzanowski: Dzięki tej inwestycji br. zamkniemy obrotem na rynku niemieckim w wysokości blisko 40 mln euro. Nasz obecny udział w tym rynku szacujemy na ok. 3-4%. To już znaczny kawałek tego tortu. Połączenie Sato ze spółką Nowy Styl Niemcy stawia przed nami wiele wyzwań. Scalenie tych podmiotów, m.in. pod kątem systemu informatycznego, logistyki, obsługi klienta, to niełatwy i angażujący wiele osób projekt, który potrwa pewnie ok. roku. Osobą odpowiedzialną za prowadzenie tego projektu z ramienia naszego zarządu jest Roman Przybylski, dyrektor handlu i marketingu.

Jakie jeszcze rynki są dla Grupy Nowy Styl strategiczne?

Adam Krzanowski: Nasza sprzedaż jest podzielona na dwie grupy: wschodnią, z centralą na Ukrainie i zachodnią, z centralą w Polsce. W przypadku pierwszej kluczowymi rynkami są Rosja i Ukraina, w przypadku drugiej – Polska i Niemcy.

Może zatrzymajmy się na chwilę przy Rosji. Podobno inwestują tam Państwo w produkcję?

Jerzy Krzanowski: Organizujemy na razie testową produkcję części komponentów. Pozostałe będą dowożone z Ukrainy i na miejscu będzie to wszystko montowane. Lada dzień ruszy montaż maszyn, w styczniu powinniśmy wystartować z produkcją. Chcemy zobaczyć, jak to będzie funkcjonowało, dlatego nie inwestujemy w zakup nieruchomości czy budowę własnego obiektu, tylko wynajęliśmy halę o powierzchni ok. 10 tys. m2.

Skąd taka powściągliwość?

Jerzy Krzanowski: Wie Pani, gdy w Polsce uruchamiamy nową fabrykę to prawie w ogóle się o nią nie obawiamy np. pod kątem pozyskania odpowiedniej kadry. W Rosji musieliśmy bardzo rozważnie wybrać miejsce na produkcję, m.in. dlatego, że będą nam potrzebni specjaliści np. spawacze czy docelowo chemicy. Wybraliśmy miejscowość Tula, bo uważamy, że to bardzo dobra lokalizacja.

Dlaczego?

Jerzy Krzanowski: Tula znajduje się w odległości ok. 250 km od Moskwy, w kierunku Charkowa. Nasi ludzie z Ukrainy mogą więc tam bez problemu dojechać samochodem. Braliśmy też pod uwagę koszt siły roboczej i koszty logistyczne, głównie pod kątem Moskwy.

Inwestycja w Biłgorodzie okazała się więc dla Grupy Nowy Styl nietrafiona?

Jerzy Krzanowski: To była dobra lokalizacja, tuż za granicą ukraińsko-rosyjską, blisko Charkowa. Ale pod względem dostępności i kosztów siły roboczej to nie było trafione miejsce. Przez kilka lat obiekt w Biłgorodzie służył nam jako centrum logistyczne, ale już go sprzedaliśmy. A wracając do Tuli – jeśli nasze nadzieje z nią związane się sprawdzą to kupimy tę halę na własność. Jeśli nie – poszukamy innej lokalizacji, przeniesienie parku maszynowego nie powinno być problemem.

Dlaczego decydują się Państwo na produkcję w Rosji?

Jerzy Krzanowski: Dlatego, że zdecydowana większość naszej ukraińskiej produkcji trafia na rynek rosyjski. Gdyby, nie daj Boże, coś się stało z umową Ukrainy z krajami WNP, gwarantującą bezcłowy handel w tej strefie, byłby to dla nas ogromny problem. Inwestując w Rosji budujemy więc sobie taką drugą nogę na Wschodzie.

Ile będzie kosztowała inwestycja w Tuli?

Jerzy Krzanowski: Około 5-6 mln USD. Tyle będzie kosztowało uruchomienie produkcji na poziomie ok. 100 tys. krzeseł miesięcznie.

Na początku br. Forte sprzedało swoją rosyjską fabrykę Turkom. Nowy Styl będzie więc jedyną polską firmą, produkującą meble w Rosji. Dlaczego inni się na to nie decydują?

Jerzy Krzanowski: Myślę, że podobnie jak w przypadku Ukrainy boją się, że sobie nie poradzą. Rosja jest krajem wizowym, jest daleko…

Ale to potężny rynek, o który chyba warto powalczyć?

Jerzy Krzanowski: Bezwzględnie. Absolutnie nie można o nim zapomnieć. Ale to nie są łatwe rynki. Z drugiej strony, czy którykolwiek inny jest łatwy? Moim zdaniem, od strony sprzedażowej na rynek rosyjski jest łatwiej wejść niż np. na niemiecki, który jest już poukładany. Ale od strony produkcyjnej jest trudniej wszystko zorganizować niż w Polsce czy na Zachodzie. Najtrudniej jest przebrnąć przez początki, wiem to na podstawie naszych doświadczeń z Ukrainą.

Jak wygląda struktura dystrybucji produktów Grupy Nowy Styl w grupie zachodniej?

Adam Krzanowski: Jest to podzielone na tzw. departamenty sprzedaży: krajowy, niemiecki, francuski, angielski, czesko-słowacki, rumuński i eksportu. Ten ostatni obsługuje pozostałe kraje. Swoją obecność na poszczególnych rynkach oceniamy pod kątem wyników poszczególnych departamentów, które obejmują nie tylko rzeczywiste koszty na danym rynku, ale również koszty ponoszone na rzecz tego rynku w krajowej centrali.

To ciekawa struktura…

Adam Krzanowski: To bardzo ciekawy i przede wszystkim rozsądny system, który wprowadziliśmy kilka lat temu, w czasie restrukturyzacji, gdy przyjrzeliśmy się dokładnie współpracy spółki-matki z zagranicznymi spółkami-córkami. Okazało się np. że dochodzi do absurdalnych negocjacji między nimi, albo że szef sprzedaży na danym rynku musi się zajmować rzeczami, o których nie ma pojęcia, bądź zleca je drogim, lokalnym podwykonawcom. A przecież mamy własnych specjalistów w każdej dziedzinie tu, w centrali w Polsce. Mogą oni wykonać mu określone usługi zdalnie i jest to o wiele tańsze i lepsze rozwiązanie. Uporządkowaliśmy też kwestię raportowania i dziś np. osoby pracujące w magazynach we Francji raportują do szefa logistyki w Polsce, a nie – jak wcześniej – do francuskiego szefa sprzedaży. Dzięki temu on sam może się skupić wyłącznie na handlu. Co więcej, wprowadziliśmy jasny i klarowny podział kompetencji w ramach 5-osobowego zarządu. Każdy z nas jest odpowiedzialny za podlegający mu segment, ale to nie znaczy, że niczym innym się nie interesujemy. Wręcz przeciwnie – bardzo dużo dyskutujemy i wtrącamy do siebie nawzajem. Dzięki temu od 2008 r. jakość zarządzania podniosła się w Nowym Stylu o 200%.

Czy przewidują Państwo jakieś zmiany w systemie dystrybucji?

Adam Krzanowski: Ten biznes to ciągłe zmiany. Tak naprawdę my zarządzamy zmianami, cały czas zastanawiamy się co zmienić, ulepszyć, zoptymalizować. Dziś nie mamy w planach tworzenia kolejnych departamentów. Niedawno jeden nawet zlikwidowaliśmy – ze względu na recesję w Hiszpanii departament hiszpański został włączony z powrotem do departamentu eksportu. Ale nie wykluczamy powołania nowych departamentów w przyszłości. Rozglądamy się też pod kątem kolejnych akwizycji. Jeśli trafimy na fajną spółkę, pewnie ją kupimy i cały system będzie trzeba do tych zmian dostosować. Niedawno byliśmy blisko kolejnej transakcji, ale ostatecznie wycofaliśmy się z niej, m.in. ze względu na sygnały o kolejnej fali kryzysu. Zanim zaangażujemy się w kolejny tego rodzaju projekt, chcielibyśmy najpierw zakończyć proces integracji z Sato.

Czy w przyszłości zamierzają Państwo poszerzać profil produkcji?

Adam Krzanowski: Chcemy się koncentrować na naszym podstawowym biznesie i umacniać pozycje naszych brandów. Mamy bardzo bogate portfolio a każda z naszych marek ma inne atuty. Nowy Styl dostarcza produkt głównie ekonomiczny i ma bardzo rozwiniętą dystrybucję, BNOS zapewnia kompleksowe realizacje wnętrz biurowych, a Forum Seating – obiektów stadionowych i audytoryjnych. Jest jeszcze Baltic Wood, czyli podłogi, ale to zupełnie inny profil produkcji, dlatego nie łączymy go z podstawową działalnością Grupy.

Nie mają Państwo w planach innych segmentów rynku, np. mebli mieszkaniowych?

Adam Krzanowski: Nie, zdecydowanie nie.

Wprowadzenie kilka lat temu marki Stylistica było więc błędem? Jakoś tak niepostrzeżenie zniknęła z oferty Grupy Nowy Styl…

Adam Krzanowski: Wprowadzając markę Stylisitica nie wzięliśmy pod uwagę tego, że bardzo trudno jest sprzedać stół z krzesłami, kiedy się nie produkuje pozostałych mebli do jadalni. W wyższej i średniej półce sprzedawane są zazwyczaj całe komplety. Półka ekonomiczna rządzi się innymi prawami, ma oddzielne miejsce na ekspozycjach, ale w tym segmencie głównym kryterium wyboru pozostaje cena. A Stylistica to nie były tanie produkty. Zdecydowaliśmy się więc zlikwidować tę markę, ale wiele z tych modeli oferujemy dzisiaj na rynku kontraktowym, w ramach kolekcji Nowy Styl Cafe.

Wróćmy na chwilę do marki BNOS, ponieważ jest z nią związana poważna inwestycja, czyli budowa fabryki mebli w Jaśle. Jej przewidywany koszt to blisko 106 mln zł. Czym uzasadniona jest ta inwestycja?

Jerzy Krzanowski: Głównie koniecznością zwiększenia mocy produkcyjnych. Nasza fabryka jest już za mała, by zaspokoić zapotrzebowanie rynku. Produkujemy w niej meble za ok. 30 mln zł. Nowy zakład będzie w stanie wytworzyć meble za ok.150-170 mln zł. Optymalną produkcję zapewnią dwie nowoczesne linie technologiczne: wielkoseryjna, do powtarzalnych, katalogowych zamówień oraz małoseryjna, umożliwiająca elastyczną realizację zleceń indywidualnych i produkcję wręcz pojedynczych elementów. Mamy nadzieję, że to wszystko pozwoli nam umocnić pozycję na rynku mebli biurowych, realizować więcej projektów i zacieśniać współpracę z architektami. Prawda jest taka, że największe szanse na wygranie przetargu ma się wtedy, kiedy już na etapie projektu jest się branym pod uwagę. Zwłaszcza za granicą, gdzie o wygranej nie decyduje wyłącznie cena.

Adam Krzanowski: Nie planujemy jednak znacznego rozbudowywania oferty marki BNOS, w najbliższym czasie wzbogacimy ją jedynie o system stołów konferencyjnych. W przeciwieństwie do wielu naszych konkurentów uważamy, że wystarczy mieć w ofercie kilka systemów, ale za to mądrze przemyślanych i dających szerokie zastosowanie.

Udało się Państwu pozyskać na tę inwestycję środki unijne. Wartość dofinansowania to prawie 40 mln zł, czyli niemal 40% wartości projektu. Okazuje się, że także duży producent ma szansę zdobyć unijne fundusze. Niektórzy twierdzą, że korzysta z nich tylko sektor MSP…

Jerzy Krzanowski: Wszystko zależy od programu. Niektóre są adresowane tylko do MSP. Ale nie wszystkie. W tym naszym MSP mogły zdobyć maks. 100 pkt. a duże firmy – 80. My uzyskaliśmy bodajże 77. No i mogliśmy otrzymać dofinasowanie w wysokości maks. 50% wartości całej inwestycji, ale nie więcej jak 40 mln zł.

Skoro jesteśmy przy fabrykach… Jak obecnie wygląda struktura produkcyjna Grupy Nowy Styl?

Jerzy Krzanowski: Nasze największe fabryki to: zakład drzewny w Rzepedzi, zakład metalowy w Warzycach i zakład tworzyw sztucznych w Jaśle. W Rzepedzi produkujemy łuszczkę z drewna bukowego, elementy gięto-klejone i elementy z drewna litego. Wkrótce uruchomimy też zagospodarowanie odpadów, czyli produkcję konstrukcyjnych elementów do krzeseł, wytwarzanych z wiór. W Warzycach produkcja opiera się na rurach i blachach stalowych, wytwarzane są też podłokietniki poliuretanowe. W Jaśle z kolei powstają wszystkie elementy z tworzyw sztucznych tj. polipropylen, poliamid czy ABS. Właśnie tam wyprodukowane zostały krzesła na Euro 2012. Mamy również duży zakład montażowy w Jaśle i mniejszy w Korczynie, gdzie montowane są krzesła BNOS. Ten ostatni jest też buforem magazynowym w czasie realizacji dużych kontraktów. Do tego wszystkiego dochodzi produkcja na Ukrainie, Sato w Niemczech i Baltic Wood.

Wspomniał Pan o Euro 2012. Podobno przewidzieli Panowie, że Polska będzie gospodarzem tych mistrzostw?

Adam Krzanowski: Rzeczywiście, nasi znajomi śmiali się, że musieliśmy coś wiedzieć (śmiech), bo weszliśmy w ten segment kilka miesięcy przed ogłoszeniem informacji o tym, kto będzie gospodarzem Euro 2012. Szczerze mówiąc, zdecydował o tym przypadek. Wykonywaliśmy kiedyś jako poddostawcy komponenty do krzeseł stadionowych dla firmy niemieckiej. Nauczyliśmy się wtedy technologii produkcji tych elementów metalowych. Niewiele później skontaktował się z nami syndyk masy upadłościowej innej firmy niemieckiej, który zaoferował nam sprzedaż kilkunastu form wtryskowych do produkcji tych elementów plastikowych, w bardzo korzystnej cenie, niemal za przysłowiowe grosze. Ta propozycja spadła jak z nieba, grzechem by było z niej nie skorzystać (śmiech). I tym sposobem zostaliśmy producentem siedzisk stadionowych. Bo przypomnę, że krzesła kinowe i audytoryjne oferowaliśmy już wcześniej. Co ciekawe, także Sato ma w ofercie kilka modeli kinowych, co doskonale uzupełni ofertę Forum Seating i pozwoli wywalczyć lepszą pozycję w tym segmencie rynku, zwłaszcza w sektorze multipleksów.

Należąca do Grupy Nowy Styl Forum Seating wyposażyło wszystkie cztery polskie stadiony, na których będą się odbywały mecze Euro 2012…

Jerzy Krzanowski: Na Ukrainie nie udało nam się wygrać przetargów. Zresztą w Polsce też przegraliśmy dwa: w Gdańsku i we Wrocławiu. Pierwotnie wygrała konkurencja, ale ostatecznie i te zamówienia trafiły do nas. To jest trudny biznes – trzeba mieć odpowiedni produkt, zaplecze produkcyjne i techniczne, możliwości finansowania, być poważnym partnerem dla największych firm budowlanych.

Adam Krzanowski: Na początku br. firmy budujące te stadiony wróciły do nas z zapytaniem, czy podejmiemy się tych realizacji. To było trudne wyzwanie, które mocno zamieszało nam szyki, ale stanęliśmy na wysokości zadania. Myślę, że żadna inna firma nie byłaby w stanie w tak krótkim czasie sprostać temu wyzwaniu.

Ale nie samym Euro 2012 Forum Seating żyje. Czy dla Grupy Nowy Styl jest to perspektywiczny segment rynku?

Adam Krzanowski: Jak najbardziej. Przypomnę, że wyposażyliśmy m.in. dwa duże stadiony w RPA. W br. zrealizowaliśmy już kilkanaście stadionów, aktualnie ofertujemy na kilkadziesiąt, w tym na kilka dużych w Brazylii (Mundial 2014 – przyp. red.) i jeden w Singapurze. Duże nadzieje wiążemy też z Rosją (Mundial 2018 – przyp. red.). Można powiedzieć, że Forum Seating jest już jednym z najbardziej liczących się brandów tej branży na świecie.

Domyślam się, że w tym przypadku zupełnie inaczej wygląda kwestia dystrybucji?

Adam Krzanowski: To bardzo duże projekty, tego typu realizacji nie da się robić przez dilerów. Dlatego mamy oddzielną grupę projektową, która obsługuje realizacje na całym świecie.

Dużą wagę przywiązują Panowie do działalności charytatywnej.

Adam Krzanowski: Nauczyliśmy się tego od Henry’ego Sterna, który na cele charytatywne przeznacza krocie i nigdy nie przechodzi obojętnie np. obok żebraka na ulicy. Uważamy, że celem firmy nie może być wyłącznie zarabianie pieniędzy. O tym, jak jest ona postrzegana decyduje to, jak traktuje pracowników, jak wspomaga akcje charytatywne, jakie jest jej podejście do ekologii. Może to trochę patetycznie zabrzmi, ale ważne jest też to, jak rozsławiamy Polskę w świecie. Gdy wystawialiśmy się pierwszy raz na „Orgatecu” wszyscy się dziwili, że w Polsce ktoś produkuje krzesła biurowe. Dziś stajemy ramię w ramię z największymi w tej branży.

Wspomniał Pan o ekologii. Tyle się teraz o niej mówi. Warto inwestować w ekologię?

Jerzy Krzanowski: Pewnie, że warto. Coraz częściej są to kwestie wymagane przy przetargach, coraz więcej klientów zwraca na to uwagę, zwłaszcza na Zachodzie. Ale uważam, że nie może się to odbijać na jakości. Skandynawia zakazuje np. używania chromu sześciowartościowego i narzuca trzywartościowy. Ale pierwszy ma kolor srebra a drugi bardziej złota, jest to więc zmiana na niekorzyść pod względem jakości.

Ekologia to przyszłość?

Jerzy Krzanowski: Myślę, że tak. Ale jak we wszystkim, powinien być zachowany zdrowy rozsądek. Nie może dochodzić do takich absurdów, że przez wprowadzenie odnawialnych źródeł energii spala się np. pszenicę, ona dramatycznie drożeje a ludzie na świecie nie mają co jeść. Czy to jest dobre dla ludzkości? Albo to, że elektrownie spalają drewno, które przemysł drzewny mógłby przerobić, dać ludziom pracę, zasilić budżet państwa podatkami?

A tak à propos, co Pan sądzi o sprzedaży drewna na aukcjach internetowych?

Jerzy Krzanowski: To największa głupota, jaką można było wymyślić. Drewno w ogóle nie powinno być wpuszczone na rynek, podobnie jak rury stalowe czy polipropylen. Bo gdy np. będzie duże ssanie na nasze drewno z zagranicy to ceny wystrzelą w górę a tartaki poupadają. Rok czy dwa lata później ceny spadną, ale już nie będzie komu tego drewna przetwarzać. Dlatego uważam, że ten rynek powinien być regulowany. Przez te aukcje dochodzi do parodii…

My zużywamy w Rzepedzi 20 tys. m3 drewna rocznie, w postaci kłody. Całość sprowadzamy z zagranicy. Podobnie jest z Baltic Woodem, który zużywa ok. 40-50 tys. m3 drewna rocznie, w postaci deski bądź fryzy. W kraju kupujemy śladowe ilości np. fryzę bukową. Ceny drewna w Polsce są po prostu absurdalnie wysokie. Najdroższe w tej części Europy. Tylko nie dla każdego import się opłaca, jest to przecież zależne od odległości.

Co Pana zdaniem uzdrowiłoby tę sytuację?

Jerzy Krzanowski: Przede wszystkim nie można drewna spalać. Warto się też zastanowić, czy nie podwyższyć procentowego progu przyrostu przeznaczonego do wycinki. Bezwzględnie trzeba też zlikwidować internetową sprzedaż, bo to idiotyczny system. Podobny próbują wprowadzać teraz Słowacy, ale na szczęście nie dla wszystkich, część klientów ma mieć indywidualne umowy. Pewnie się zasugerowali tym, że dzięki temu systemowi Polska ma wysokie ceny. Tylko, że tu nie trzeba patrzeć na ceny, ale na kondycję tej branży – od tartaków aż po fabryki mebli. Fakt, że polski przemysł meblarski przerabia głównie płytę wiórową. Ale płyta też jest jedną z najdroższych w regionie! Nie tylko dlatego, że jest monopol i rynkiem trzęsie dwóch producentów. Także dlatego, że surowiec do ich produkcji jest kosmicznie drogi a konkurencją w jego pozyskiwaniu są elektrociepłownie.

Jaki system sprzedaży drewna byłby najlepszy?

Jerzy Krzanowski: Taki jak poprzednio. A strategiczne firmy powinny mieć umowy z Generalną Dyrekcją Lasów Państwowych. Na podobnych warunkach cenowych, żeby nie było kombinowania. Reszta może być sprzedawana przez dyrekcje regionalne i nadleśnictwa.

Czy kupują Państwo komponenty w Chinach?

Jerzy Krzanowski: Kupujemy, ale niewiele i tylko masowe. Korzystamy też z tego rynku przy kontraktach, w których klient wymaga bardzo niskiej ceny np. na promocję w supermarketach. Generalnie staramy się szukać dostawców w Europie, gdzie kupujemy np. kółka. Niewiele drożej nam to wychodzi a mamy pewność, że to dobry towar. Teraz rozglądamy się za kooperantami na podstawy aluminiowe. Ogólnie nasze zakupy w Chinach są marginalne, warte zaledwie kilka mln dolarów rocznie.

Na ile zagrożeniem dla Grupy Nowy Styl jest chiński produkt finalny?

Adam Krzanowski: Od ok. 10 lat przechodzimy w wyższe segmenty rynku, gdzie liczy się nie tylko cena, ale też serwis, kompleksowa oferta, różne opcje wykończeń itp. Nikt z Chin nie jest w stanie tego zaoferować. Tam, gdzie biura urządza się z architektem, chińskich produktów w ogóle nie bierze się pod uwagę. Oczywiście jest to dla nas konkurencja w segmencie najniższym np. w sprzedaży supermarketowej. Wiedzieliśmy to już 10 lat temu, stąd nasza ucieczka w segmenty wyższe. Ale z naszych obserwacji wynika, że wiele firm przekonało się już, że współpraca z chińskimi dostawcami nie zawsze spełnia ich oczekiwania. I okazuje się, że nawet w półce ekonomicznej jesteśmy w stanie z nimi wygrać.

Na jakich krzesłach zasiadają właściciele Grupy Nowy Styl?

Adam Krzanowski: Ja na „Moijto” z oferty BNOS. Mam je od dawna i jestem z niego bardzo zadowolony.

Jerzy Krzanowski: A ja przesiadłem się niedawno na fotel z oferty Grammer Office. Brat mi kazał… (śmiech)

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Anna Żamojda

Wywiad został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 11/2011