Branża

Stylistę zatrudnię od zaraz

Zdzisław Sobierajski.

Stylistę zatrudnię od zaraz

Kilkanaście lat temu środowisko akademickie postawiło tezę, że inwestowanie w design spowoduje rozwój firm. Z taką narracją często spotykałem się na sympozjach, debatach i konferencjach organizowanych przez promotorów dizajnu.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Słuchałem jak dizajnerzy – akademicy rozmawiali z dizajnerami – celebrytami, o tym jak się w Polsce robi design dla firm. Była miła atmosfera i dużo kreatywnych, szukających jakiejkolwiek pracy ludzi wokół. Co roku na rynek wypuszczamy kilka setek, (może nawet ponad tysiąc) magistrów wzornictwa, popularnie nazywanych dizajnerami, plastykami, artystami. W sześciu Akademiach i ponad dwudziestu szkołach wyższych, kształcimy ich na tak zwanych „kierunkach zamawianych”. Ponieważ chcą gdzieś zaistnieć, to sezon na debaty i „festiwale dizajnu” będzie trwał.

Poznań, Gdynia, Warszawa, Łódź, mają ugruntowaną tradycję promowania polskiego designu. Z obowiązków zawodowych, analizuję programy i przekaz medialny tych festiwali. Szukam ofert kierowanych do przedsiębiorców. Komunikatów, które sprawią, że zapracowany inwestor zechce odwiedzić taką imprezę, by poszukać kreatywnych ludzi do współpracy. Jak dotąd, takich komunikatów nie odkryłem. Uważam, że nawet najlepszy design nie zbawi naszego świata. Świat poprawiają wyłącznie inwestorzy finansując pozytywne zmiany.

Elementarnym składnikiem takich procesów jest ekonomia produkcji, bilans energetyczny i ekologiczny wytwarzania, poprawa warunków pracy i jakości życia użytkowników wytwarzanych produktów i usług. Takie procesy dzieją się codziennie w tysiącach polskich firm. Dlatego nie powinniśmy się łudzić, że zrobią je magistrowie wzornictwa, czy nawet modni ostatnio „design managerzy”. Na takim poziomie projektowana potrzebne jest doświadczenie zawodowe, przeżyte porażki, wiedza o technologiach i materiałach, o rynku i zachowaniu klientów. Rolą inwestora zawsze jest optymalizacja procesu projektowo-wdrożeniowego, skutkująca efektem sprzedażowym. Tylko księgowa obiektywnie oceni sens naszego „inwestowania w design”. Jednak warto pamiętać, że design pochłania czasem pięć, a czasem siedem procent kosztów wprowadzenia produktu na rynek. Reszta, to są ponoszone przez inwestora koszty wdrożenia, materiałów reklamowych i marketingowych, opakowań, organizacji procesu dystrybucji, obsługi reklamacji etc., etc. Wynagrodzenie projektanta nigdy nie było dominującą kwotą, więc nie powinniśmy na tą pracę skąpić pieniędzy. Nie zatrudniajmy artystów i stylistów, ale projektantom zawsze godziwie płaćmy za rzetelnie wykonane usługi oparte o ekonomiczne i biznesowe kryteria. Artysta-stylista zaprojektuje nam tylko problemy, ale projektant zaprojektuje dochody.

Mam wrażenie, że odpowiedzialni za edukację designerów nigdy nie zbadali potrzeb polskich przedsiębiorców. Od lat realizują nierynkową usługę edukacyjną, na efekty której popyt jest znikomy. Masowo produkowani przez polski system edukacji magistrowie wzornictwa, nie potrafią sprostać oczekiwaniom gospodarki. Jeśli popatrzymy na projekty dyplomowe, znajdziemy tam wiele produktów, które są wydumanym rozwiązaniem nieistniejących problemów. Nierzadko, sygnowany autorytetem profesora-promotora, tytuł magistra wzornictwa, przyznany jest za „lampę z patyków”, lub „ekologiczny taboret z mchu i szyszek”. W licznych katedrach wzornictwa, tylko nieliczni wykładowcy dbają o jakość wykształcenia swoich studentów. Jednocześnie ci wykładowcy mają problem z pozyskaniem uczniów na poziomie. W tych katedrach trzeba ciężko pracować, wiec nie są popularne. Ślizganie się po „łatwiźnie”, jest zjawiskiem powszechnym wśród studenckiej braci. Ale przedsiębiorca – inwestor, ma wiele sposobów weryfikacji kompetencji zabiegającego o pracę magistra wzornictwa. Jednym z nich jest analiza oferty pretendenta połączona z analizą dorobku jego promotora.

By zasięgnąć rzetelnej opinii warto zadzwonić do firm, dla których promotor pracował.  Złośliwi inwestorzy, mogą też poprosić pretendenta, by omówił walory ekonomiczne i rynkowe swoich projektów. Zderzenie z realiami jest „wodą na młyn” przemysłowych projektantów, ale ogromnym problemem dla kreatorów, wizjonerów, stylistów i artystów. Tylko od inwestora zależy czy zatrudni stylistów, czy kompetentnych projektantów produktów.

Inwestorzy codziennie decydują o poziomie wzornictwa polskich produktów. Dlatego stylistom płacą jak za stylizacje, a projektantom jak za projektowanie. Umiejętność projektowania cech emocjonalnych, ergonomii, niskich kosztów produkcji i dystrybucji oraz korzystnych aspektów, które świadomy projektant – profesjonalista wniesie do naszej firmy, jest wielką rzadkością na polskim rynku. Zawsze należy to doceniać. Warto takich projektantów szukać, ale w uczelniach i na festiwalach polskiego dizajnu, raczej ich nie znajdziemy. Sorry. Ale od lat taki mamy „dizajn”.

TEKST: Zdzisław Sobierajski