Branża

Podwyżki są nieuniknione

Sean Hassett, COO Grupy IMS, odpowiedzialny za działalność operacyjną wszystkich polskich firm należących do Grupy IMS.

Podwyżki są nieuniknione

Rozmowa z Seanem Hassettem, COO Grupy IMS, odpowiedzialnym za działalność operacyjną wszystkich polskich firm należących do Grupy IMS.

Chciałabym zacząć naszą rozmowę od pewnego rysu historycznego dotyczącego Grupy IMS. Kiedy na polskim rynku pojawił się IMS?

Reklama
visby.pl banner z promocją na łóżko

Tak naprawdę IMS powstał na początku lat 70., jako część Grupy Schieder, a IMS był obecny w Polsce jako właściciel firm HF Helvetia Furniture i Flair Poland. Pod koniec 2007 r., po upadłości Grupy Schieder, razem z innymi polskimi spółkami, należącymi wówczas do Grupy Schieder, został wykupiony przez niezależnego inwestora – międzynarodowy koncern Berggruen Holdings. Siedziba Grupy IMS mieści się w Liechtensteinie, a IMS Polska jest spółką-matką 9 polskich zakładów produkcyjnych.

Upadłości Grupy Schieder towarzyszyła atmosfera skandalu, jej bankructwo wzbudziło ogromny niepokój załóg poszczególnych zakładów, odbiło się sporym echem również na rynku, wśród klientów poszczególnych firm. Jak IMS poradził sobie z tą sytuacją?

Przede wszystkim chcę podkreślić, że spółki wchodzące dziś w skład Grupy IMS nigdy nie były w stanie upadłości. W sytuacji, jaka miała miejsce, niepokój wielu zainteresowanych osób – zwłaszcza pracowników i wierzycieli – był rzeczą normalną. Tego typu sytuacja zawsze wywołuje różne spekulacje, atmosferę niepewności i jest to naturalne.

My od samego początku skupiliśmy się na firmie i na tworzeniu podejścia do grupy jako całości. Skoncentrowaliśmy się na naszych silnych stronach, takich jak nasze marki, pracownicy oraz kilkudziesięcioletnie doświadczenie w przemyśle meblarskim. Dzięki temu w ciągu ostatnich 3 lat odzyskaliśmy zaufanie kontrahentów i rozwinęliśmy własną sieć dystrybucji.

Czy zdarzały się przypadki, że klienci wycofywali się ze współpracy z Państwa fabrykami ze względu na skandal towarzyszący upadłości Grupy Schieder?

Z pewnością na początku nasi partnerzy byli ostrożniejsi we współpracy z nami. Odzyskiwanie ich zaufania, odbudowywanie dobrych relacji zajęło nam trochę czasu, ale dziś mogę powiedzieć, że udało się to osiągnąć i to jest nasz sukces.

Przez ostatnie lata mieliśmy okazję obserwować Państwa działania związane z organizacją struktury Grupy IMS w Polsce, powiązane również z decyzjami personalnymi na najwyższym szczeblu zarządzania poszczególnymi firmami, tj. Bydgoskie Fabryki Mebli, Etap czy HF Helvetia Furniture. Z czego wynikały te decyzje?

Zawsze, kiedy wcześniej istniejąca organizacja przekształca się w nową, wiążą się z tym zmiany. W ich wyniku podejmowane są także decyzje personalne na różnych szczeblach organizacji i jest to rzeczą normalną. Zdarza się, że niektóre osoby chcą robić coś innego, czy też wizje właścicieli firmy i danej osoby rozmijają się. To naturalny proces – część ludzi zostaje w nowej organizacji, inni z niej odchodzą. Ze względu na jak najlepszy interes firmy takie decyzje są czasem konieczne.

Czy dziś można już mówić o zorganizowanej strukturze Grupy IMS w Polsce?

Powiedziałbym, że struktura była zorganizowana od samego początku. Mimo to wciąż pracujemy nad jej ulepszaniem i doskonaleniem. Wkrótce dojdzie do połączenia trzech firm, produkujących meble tapicerowane – Etapu, HF Helvetii Furniture i Flair Poland – w nowy podmiot prawny, spółkę IMS Sofa. Jest to decyzja podyktowana wyłącznie względami prawnymi i organizacyjnymi. Wszystkie wspomniane marki nadal będą istniały i nadal będą rozwijane. Chcemy wykorzystać synergię tych trzech firm, stworzyć tzw. centra doskonałości (ang. Centres of Excellence) i rozwijać nasze silne strony. Nikt nie może być dobry we wszystkim, dlatego, np. w jednej części organizacji skupimy kompetencje związane ze skórą, w innej – pracę z tkaniną.

Czy podobne zmiany są planowane w przypadku firm produkujących meble skrzyniowe?

W segmencie mebli skrzyniowych do naszej grupy należą Bydgoskie Fabryki Mebli, HM Helvetia Meble i FS Favorit Furniture. Obecnie jesteśmy na etapie wprowadzania na rynek marki BM Nature, pod którą oferujemy głównie meble z drewna litego. Wykorzystywane materiały, kolory i wzornictwo decydują o naturalnym charakterze marki BM Nature. Wyjątkowy design, w połączeniu z wysoką jakością mebli, wyprodukowanych przy użyciu najnowszych technologii, a zarazem z dbałością o środowisko stanowi o niepowtarzalności produktów. BM Nature tworzy dopełnienie asortymentu BFM produktami z wyższej półki, co znacznie wzmocni pozycję rynkową BFM.

A czy planują Państwo budować w Polsce także markę IMS?

Nie. Na polskim rynku IMS nie jest marką, jest spółką-matką dla polskich firm, które wchodzą w skład Grupy IMS. Ich marki są dobrze, a w niektórych przypadkach nawet bardzo dobrze znane na rynku polskim i nie widzimy potrzeby, by coś zmieniać.

Polskie spółki należące do Grupy IMS mają silną pozycję. Są częścią grupy działającej na ponad 30 rynkach, oferującej pełen wachlarz mebli skrzyniowych i tapicerowanych, a także stoły i krzesła. Ponadto, Grupa IMS oferuje produkty z kilku różnych półek cenowych, czerpie korzyści ze swojej rozbudowanej sieci dystrybucji, swojej wielkości i siły nabywczej oraz sprzedażowej, a także możliwości logistycznych. Gdybyśmy mieli zamiar wprowadzić jakieś zmiany, to dlatego, że dążymy do ciągłego doskonalenia, jesteśmy elastyczni i dostosowujemy się do potrzeb rynków i klientów.

Jak wygląda struktura Grupy IMS poza Polską?

IMS jest silną, międzynarodową firmą. Biura sprzedażowe mamy w Liechtensteinie/Szwajcarii, Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii, Chorwacji i na Węgrzech. Na poszczególnych rynkach nasze meble sprzedawane są pod różnymi markami, np. w Niemczech meble tapicerowane znane są jako New Look. Rynki Europy Wschodniej są obsługiwane przez nasze polskie zespoły sprzedaży. Zachowujemy równowagę, zarówno jeśli chodzi o rynki, jak i o produkty. Biorąc pod uwagę sprzedaż całej Grupy IMS, to 50% stanowią w niej rynki Europy Zachodniej a drugie 50% – rynki Europy Środkowej i Wschodniej (w tym ok. 60% to sprzedaż na rynku polskim). Z kolei w strukturze asortymentowej 50% całości produkcji stanowią meble skrzyniowe, a pozostałe 50% – meble tapicerowane.

Które z rynków są dla Grupy IMS kluczowe?

Do naszych strategicznych rynków należą m.in.: Niemcy, Polska, Szwajcaria, kraje Beneluksu i Europa Środkowa, czyli Austria, Węgry, Czechy i Słowacja. Zdecydowanie najważniejsze dla nas rynki to Niemcy i Polska.

Jakie są dziś najbardziej zauważalne różnice pomiędzy preferencjami i oczekiwaniami konsumentów np. z Polski, Niemiec i innych rynków, na których sprzedają Państwo meble?

Upraszczając, zauważalną różnicą jest np. to, że w Polsce w meblach skrzyniowych wciąż panuje moda na ciemniejsze kolory np. wenge, natomiast na rynku niemieckim popularne są kolory jasne np. biały lakier z wysokim połyskiem, w połączeniu z różnymi materiałami. Jeśli chodzi o meble tapicerowane to polscy konsumenci preferują bardziej miękkie siedziska (podobnie jak klienci z Wlk. Brytanii), podczas gdy niemieccy wolą raczej twardsze. W Europie Zachodniej rzadko zauważamy zapotrzebowanie na meble z funkcją spania, natomiast w Polsce funkcja ta jest wręcz wymagana. Należałoby podkreślić, że wielu Polaków podejmuje ostateczną decyzję o zakupie mebla w zależności od tego, czy posiada on funkcję spania, czy nie.

Na poszczególnych rynkach są też duże różnice w organizacji sprzedaży. W Polsce np. panuje duże rozdrobnienie handlu, podczas gdy w Niemczech dominują duże sieci i grupy kupieckie. Który model jest Pana zdaniem najlepszy?

Każdy rynek jest inny, ma swoją specyfikę. Obydwa modele mają swoje plusy i minusy. Naszym celem jest decydowanie o własnej przyszłości, wykorzystywanie własnych zasobów i sprzedaż prowadzona przez wykwalifikowanych partnerów – sprzedawców detalicznych, którzy znają poszczególne rynki. Staramy się być blisko rynków i klientów, słuchać ich potrzeb i sugestii oraz koncentrować się na obserwowaniu zmieniających się tendencji.

Jak ocenia Pan handel meblami w Polsce i poziom polskich sklepów meblowych?

Polska ma bardzo długą tradycję meblarską, zarówno jako producent, jak też jako eksporter i importer. Tutejszy rynek jest bardzo zróżnicowany i obejmuje szereg podmiotów – od małych sklepów po kilka dużych sieci handlowych. Moim zdaniem taka struktura sprzedaży detalicznej utrzyma się jeszcze przez pewien czas, jednak w przyszłości małym, rodzinnym sklepom będzie coraz trudniej konkurować z dużymi sieciami, mającymi większą siłę nabywczą. Ogólny poziom polskich sklepów meblowych jest raczej dobry.

Czy obecność produktów Grupy IMS w polskich salonach meblowych jest dla Państwa satysfakcjonująca?

Nigdy nie będzie satysfakcjonująca (śmiech). Im więcej metrów kwadratowych na powierzchniach ekspozycyjnych będzie przeznaczanych na nasze produkty, tym mniej będą ich mieli nasi konkurenci (śmiech). Jest jeszcze dużo do zrobienia, nie możemy spocząć na laurach, bo na pewno wykorzystaliby to nasi rywale. Dlatego cały czas pracujemy nad rozwojem sprzedaży i myślę, że jesteśmy na dobrej drodze.

Jak ocenia Pan aktualny popyt na meble, zarówno w Polsce, jak też na innych rynkach, na których działa IMS? Gdzie można mówić o największym kryzysie?

Popyt na rynkach, na których jesteśmy obecni, jest raczej stabilny. Na niektórych obserwujemy nawet wzrost. Poza rynkami wschodnimi – głównie ukraińskim, rumuńskim i niektórych nadbałtyckich – nasze rynki pozostają na dobrym poziomie. Wspomniane rynki wschodnie, które kilka lat temu były bardzo dobre dla paru naszych firm np. dla Bydgoskich Fabryk Mebli czy Etapu, odnotowały spadek sprzedaży prawie o 50% w stosunku do poziomu z roku 2008. Z drugiej strony, udało nam się wypracować lepszą sprzedaż na innych rynkach, więc sytuacja na Wschodzie nie dotknęła nas zbyt mocno. Jesteśmy mile zaskoczeni wynikami na niektórych rynkach zachodnich, np. w Niemczech, gdzie sprzedaż cały czas się rozwija. Zyskaliśmy też wchodząc na takie rynki, jak Francja czy Wlk. Brytania. W Polsce sytuacja jest stabilna, nie odczuliśmy żadnego „tąpnięcia”.

A jakie są, Pana zdaniem, perspektywy na najbliższą przyszłość?

Myślę, że rynki zachodnie utrzymają swoją pozycję. Z różnych statystyk wynika, że polski rynek rozwinie się o jakieś 3%. Natomiast w przypadku wspomnianych rynków wschodnich spodziewamy się, że miną jeszcze przynajmniej 2 lata, zanim zauważymy na nich rzeczywistą poprawę.

Czy docierają do Państwa głosy z polskiego rynku, mówiące, że aktualnie największe problemy są ze zbytem mebli ze średniej półki cenowej? Czy w związku z tym planowane są jakieś działania związane z markami Grupy IMS, np. ich repozycjonowanie?

Nie słyszeliśmy takich opinii i nie planujemy żadnych zmian. Jak wspomniałem, mamy zrównoważoną strukturę rynków i asortymentu, produkty z różnych półek cenowych oraz silne marki. Zamierzamy kontynuować rozwój istniejącej struktury. Naszym celem jest osiągnięcie pozycji firmy ogólnoeuropejskiej, zajmującej się produkcją oraz sprzedażą mebli tapicerowanych i skrzyniowych do pokojów dziennych, sypialni i jadalni, znanej z wysokiej jakości produktów, indywidualnych koncepcji i dobrej obsługi.

Jakie dziś, z Pana punktu widzenia, są największe bolączki producentów mebli w Polsce? Czy należą do nich problemy z zaopatrzeniem i rosnącymi cenami materiałów np. drewna i materiałów drewnopochodnych?

Jako polski producent (śmiech), a mówiąc poważnie osoba reprezentująca 9 dużych zakładów, zauważam, że największym problemem, z którym borykają się polscy producenci mebli są nieustannie rosnące ceny surowców i innych kosztów związanych z łańcuchem dostaw. W nadchodzących miesiącach jednym z głównych problemów, zwłaszcza jeśli ten trend się utrzyma – a takie, niestety, są prognozy – będą rosnące ceny płyty wiórowej, która jest wykorzystywana w wielu produktach, od mebli skrzyniowych po tapicerowane. Ponadto, są coraz większe problemy z zaopatrzeniem. W ciągu ostatnich 12-15 miesięcy ok. 2,1 mln m3 płyty wiórowej „zabrano” z rynku, producenci płyty zamknęli swoje zakłady i podaż dramatycznie spadła. W przyszłości, być może niedalekiej, sporym problemem mogą być także rosnące koszty pracy.

Jak IMS radzi sobie czy też zamierza sobie poradzić z tymi problemami?

Przede wszystkim przyglądamy się sposobom zwiększenia wydajności poszczególnych surowców. Badamy też możliwości wykorzystania alternatywnych materiałów do produkcji. Musimy mądrze i uważnie przyglądać się materiałom pojawiającym się na rynku. Jednym z największych problemów w naszym biznesie są odpady. Dlatego trzeba starać się możliwie maksymalnie wykorzystywać poszczególne surowce i znaleźć sposoby na zredukowanie tych odpadów.

Czy w związku z rosnącymi cenami surowców ceny Państwa mebli wzrosną?

Niestety tak, nie ma innej opcji.

Niektórzy producenci wykluczają taką możliwość. Twierdzą, że będą szukali innych sposobów na obniżenie kosztów, ale cen nie podniosą…

Każdy szuka sposobów na obniżenie kosztów, my też to robimy. Można szukać oszczędności na materiałach np. takich, o jakich wspomniałem przed chwilą. Często jednak producenci, by utrzymać ceny produktów finalnych, kupują po prostu tańsze materiały. W tej kwestii trzeba być jednak bardzo ostrożnym, bo często wykorzystanie tańszego materiału oznacza obniżenie jakości produktu. My tego nie chcemy, dlatego szukamy mądrych rozwiązań i ciężko pracujemy, by część tych podwyżek skonsumować we własnym zakresie. Takie sytuacje zmuszają do bliższego przyjrzenia się organizacji firmy i szukania różnych sposobów na redukcję kosztów.

Powiem szczerze: będę bardzo zaskoczony, jeśli nasi konkurenci nie podniosą w najbliższym czasie cen. Może nawet już to zrobili. Jeśli nie, na pewno to planują. Moim zdaniem podwyżki cen mebli są w obecnej sytuacji po prostu nieuniknione.

Jakie są Państwa plany dotyczące rynku polskiego i polskich firm wchodzących w skład Grupy IMS?

Tak jak powiedziałem, polski rynek jest dla nas strategiczny. Plany na najbliższe lata zakładają jego dalszy rozwój, podobnie zresztą jak innych rynków, na których jesteśmy obecni. Jeśli chodzi o nasze polskie firmy, będziemy dalej inwestować w zasoby ludzkie, nowe technologie i nowe sposoby wykorzystywania materiałów.

Czy IMS planuje ekspansję poza Europę?

Nie, nie mamy takich planów. Chcemy rozwijać naszą sprzedaż na rynkach europejskich.

A pod względem produkcyjnym?

Produkcja pozostanie w Polsce. W ciągu ostatnich 3 lat dużo inwestowaliśmy w nasze polskie zakłady, zamierzamy to kontynuować i rozwijać się także pod względem produkcyjnym.

Mówi Pan o nowych technologiach, ale przecież np. w produkcji mebli tapicerowanych próżno szukać znaczących innowacji…

Także w tym segmencie są możliwości inwestowania w nowe technologie. W ub.r. kupiliśmy np. nowe skanery i wodny cutter do skór, na ten rok zaplanowane są kolejne inwestycje. Na różne sposoby zwiększamy wydajność materiałową, redukujemy odpady, eliminujemy różne straty, także czasowe. Warto szukać alternatyw i przyglądać się różnym innowacjom, wykorzystywanym np. w przemyśle motoryzacyjnym. Znam firmę, w której przy produkcji mebli tapicerowanych wykorzystywane są roboty. Przy dużym wolumenie sprzedaży nawet takie rozwiązania są możliwe.

Segment mebli tapicerowanych jest jednak dość specyficzny. W dużej mierze meble produkowane są według indywidualnych wskazań klientów…

Tak, to prawda. Ale wiele rzeczy w ich produkcji można ustandaryzować, np. w szkieletach. W niektórych obszarach produkcji jest to możliwe, oczywiście nie wszędzie. My np. inwestujemy w program do modelowania trójwymiarowego, który przyspieszy proces wprowadzania nowych produktów na rynek.

Czy łatwo odnalazł się Pan w polskim biznesie? Z czym było się Panu najtrudniej zmierzyć w polskiej rzeczywistości?

Moja córka mówi mi, że już nie jestem Irlandczykiem tylko Europejczykiem (śmiech). Pracuję w Europie Środkowej i Wschodniej od 1994 r. Pracowałem w Rumunii, na Ukrainie, w Rosji, Bułgarii, nawet w Malezji, a w latach 1998-2000 także w Polsce. W związku z tym nie było mi trudno odnaleźć się tutaj. Tylko drogi mogłyby być lepsze (śmiech). Nasze zakłady są rozsiane po Polsce i czasem irytuję się, że tracę dużo czasu na podróżach między nimi.

Ma Pan wykształcenie inżynieryjne. Skąd więc Pana zainteresowanie branżą meblarską?

Mój ojciec był stolarzem, czyli pewnie mam to w genach (śmiech). Studiowałem elektronikę i inżynierię przemysłową. Po ukończeniu studiów pracowałem w przemyśle budowlanym, w elektronice samochodowej i w firmie produkującej… meble kuchenne. Potem przez kilka lat znów zajmowałem się elektroniką. W 1994 roku zostałem zwerbowany przez IKEA do pracy w Europie Środkowo-Wschodniej. I od tamtej pory, czyli od 17 lat, jestem związany z branżą meblarską.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Anna Żamojda

Wywiad został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 3/2011