Branża

Jako firma tworzymy rodzinę

Alina i Jan Szynaka.

Jako firma tworzymy rodzinę

Najnowsze kolekcje Grupy Szynaka Meble promuje mały chłopiec. To Antoś, wnuk Jana Szynaka, obecnego właściciela firmy. Czas pokaże, czy czwarte pokolenie rodziny Szynaka również będzie związane z branżą meblarską.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Dziesięciotysięczna dziś Lubawa to miasto, w którym przez lata splatały się różne kultury, tradycje i historia. Przez trzy wieki, aż do pierwszego rozbioru w 1772 r., należąca do Rzeczpospolitej Lubawa przeżywała złote lata. Kwitło także rzemiosło. Pierwsze znane przywileje dla lubawskich rzemieślników – rzeźników, piekarzy i szewców – pochodzą z XIV w., a już 200 lat później sława garncarzy, kołodziejów, bednarzy, kowali, krawców, sukienników, szewców czy złotników z Lubawy przekroczyła granice ziemi lubawskiej docierając nawet do odległych zakątków Prus Królewskich i Książęcych. Coś z tej lubawskiej zaradności pozostało do dziś, bo miasto ma pięć razy niższy wskaźnik bezrobocia niż wojewódzka średnia.

Gdy po pierwszej wojnie światowej Lubawa powróciła do Polski, nic nie straciła ze swego rzemieślniczego charakteru. Także po kolejnej wojnie, mimo zmian politycznych i upaństwowienia praktycznie wszystkich sektorów gospodarki, wielu mieszkańców miasta kontynuowało tradycje lubawskiego rzemiosła. Był wśród nich pochodzący z pobliskiego Złotowa Jan Szynaka (Senior) – mistrz stolarski, ojciec Jana Szynaka – obecnego właściciela firmy Szynaka Meble.

Stolarz z armii Andersa

Wrzesień 1939 r. zmienił życiowe plany młodego Jana (Seniora). Zamiast dalej terminować w ojcowskim warsztacie, w trybie przyspieszonym musiał nauczyć się żołnierki. Trafił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, walczył m.in. pod dowództwem generała Andersa. Po 1945 r., podobnie jak dziesiątki tysięcy polskich żołnierzy na Zachodzie, stanął przed dylematem: zostać w Anglii czy wracać do kraju.

Ojciec w 1947 r. wybrał powrót, ale jako żołnierz z Zachodu był z nieufnością traktowany przez nowe, polskie władze – mówi Jan Szynaka.

W zniszczonym wojną kraju, potrzebującym dosłownie wszystkiego, także mebli, wyuczony przed wojną stolarski fach wydawał się być pewnym źródłem dochodów. Nic bardziej mylnego. Ludowa Polska niechętnie patrzyła na wszelkie indywidualne inicjatywy. Nie było mowy o prywatnej produkcji – ta sfera aktywności zastrzeżona była dla państwa.

Prywatny przedsiębiorca mógł zajmować się wyłącznie usługami w strukturach izb rzemieślniczych. Wszechobecne kłopoty z dostępem do surowca zmuszały rzemieślników do zakładania spółdzielni, na które państwo patrzyło względnie łaskawym okiem. W takich realiach gospodarczych przyszło działać ojcu Jana Szynaka, który w tym czasie zdał egzamin mistrza stolarstwa.

Własna firma

Bezkompromisowość i samodzielność w myśleniu oraz działaniu to cechy Jana Szynaka (Seniora), które nie były akceptowane przez ówczesne władze lokalne i państwowe. Popaździernikowa odwilż 1956 r. stała się okazją do stworzenia w 1957 r. własnej działalności gospodarczej. Rok 1957 jest początkiem historii firmy Szynaka.

Ojciec prowadził firmę przez 28 lat. Zakład mieścił się zaledwie na 150 m2, na których ustawionych było kilka maszyn. Realizowane zamówienia obejmowały głównie usługi. Wykonywane były wszystkie zlecenia. Dzięki wykorzystaniu doświadczenia stolarskiego działania te pozwalały budować pozycję na rynku, nawiązywać znajomości i budować relacje biznesowe – opowiada Jan Szynaka.

Targi Partnerskie – od lewej: Alina Szynaka, Jan Szynaka, Anna Szynaka-Zelma, Michał Szynaka.
Targi Partnerskie – od lewej: Alina Szynaka, Jan Szynaka, Anna Szynaka-Zelma, Michał Szynaka.

Bezpośrednio z ojcem pracowałem krótko, zaledwie cztery lata, ale przez całą naszą młodość zakład ojca ciągle był obecny. W naszym życiu często zazdrościłem kolegom, że mieli normalne wakacje, że mogą trochę poznać Polskę, wyjechać na obóz, na wczasy. Ja i rodzeństwo każde wakacje, każdą wolną chwilę poświęcaliśmy na pomoc ojcu. Przyznaję, mieliśmy tydzień, może dwa dla siebie, ale to było wszystko – dodaje.

Ojcowskie nauki

Od ojca nauczył się odpowiedzialności, uczciwości i pielęgnowania więzi rodzinnych. Trudno, by było inaczej, skoro do dziś pamięta niejeden wieczór spędzony z ojcem, matką i rodzeństwem w pracy w zakładzie.

Nie ukrywam, że moje początki w biznesie były podobne: też nieraz musiałem prosić żonę o pomoc przy produkcji mebli. Zaczynałem sam z jednym uczniem. Dzisiaj zatrudniamy 2,3 tys. osób. Nikt nam tego nie podarował – to wszystko zbudowaliśmy samodzielnie.

ZOBACZ TAKŻE: Dbamy o stabilność naszej działalności

W 1985 r. na 24-letniego wówczas Jana Szynaka spadł cios: ciężka choroba, a wkrótce potem – śmierć ojca. Trzeba było podjąć decyzję o przyszłości zakładu.

Starsi bracia zastanawiali się, kto ma zostać w domu i kontynuować ojcowski biznes, a że ja byłem najbliżej domu, to mnie przypadło prowadzić rodzinną firmę. Nie wiedziałem wtedy, czy podołam tym wszystkim obowiązkom. Stan ojca był wtedy już na tyle ciężki, że musiałem sam podejmować decyzje dotyczące prowadzenia firmy.

Od rzemieślnika do biznesmena

Schyłek PRL-u mógł być końcem marki i firmy Szynaka. Polska była bankrutem, padały niewydolne państwowe przedsiębiorstwa, inflacja zaczęła zżerać oszczędności i zyski, oprocentowanie zaciągniętego rok wcześniej kredytu podskoczyło do 75-78%, a przeterminowane odsetki – do 150%.

Jan Szynaka odbiera nagrodę Lider Polskiego Biznesu 2011 z rąk wicepremiera Waldemara Pawlaka.
Jan Szynaka odbiera nagrodę Lider Polskiego Biznesu 2011 z rąk wicepremiera Waldemara Pawlaka.

Wtedy był prawdziwy kryzys, gospodarka została totalnie wyczyszczona – opowiada Jan Szynaka. – Myśmy się temu wszystkiemu przyglądali z obawami, bo co prawda kredyt nie był duży, ale sytuacja była trudna. Sprzedawaliśmy wszystko, co tylko mieliśmy, aby jak najszybciej spłacić zadłużenie i wyjść z tej pętli kredytowej. Udało się. Stopniowo zaczęliśmy wprowadzać nowe produkty. Część produktów trafiło na magazyn, aby nie ograniczać się tylko do usług. Była to już produkcja seryjna.

Pod koniec 1989 r. wydzierżawił, a rok później zakupił halę produkcyjną o powierzchni 800 m2.

W grudniu 1990 r. Wojewódzki Urząd Pracy zebrał wszystkie niewydatkowane pieniądze i zaproponował mi pożyczkę na tworzenie nowych miejsc pracy. Powiem szczerze: to właśnie Biuro Pracy, podając mi wtedy rękę, stworzyło dzisiejszą Grupę Szynaka. Wszędzie to podkreślam: nie banki, nie żadne organizacje, ale to Biuro Pracy – mówi Jan Szynaka.

Ze sklepu na Wschód

Na początku lat 90. pożądanym przez Polaków towarem były stoliki, krzesła i różnego rodzaju rozkładane łóżka. Nimi to właśnie handlowano najczęściej. Stwierdziliśmy wówczas, że kiedyś ci ludzie wejdą do sklepów, że państwowe placówki zaczną upadać, ludzie zaczną przejmować nieruchomości i odbuduje się prywatny handel – Jan Szynaka wspomina kierunek, który obrała wtedy firma.

Dodawało nam to pewności siebie i utwierdzało w przekonaniu, że obrana strategia jest właściwa. W tym czasie zaczęliśmy dostarczać towar do sklepów, nie tylko w regionie, ale i w całej Polsce w bardzo dużej ilości. Wkrótce potem zaczęliśmy zdobywać rynek rosyjski. W latach 1992-98 byliśmy na tym rynku jednym z głównych dostawców mebli, choć ryzyko było bardzo duże, bo nie istniały żadne gwarancje, ubezpieczenia. Jeździliśmy tam, oglądaliśmy inwestycje klientów, czy to, co robią rokuje na przyszłość i na podstawie takich informacji decydowaliśmy o współpracy – dodaje.

Niewypał w postaci zamówień publicznych

Przyszedł rok 1998. Rosją wstrząsnął potężny kryzys, wiele firm odczuło go na własnej skórze, nie poradziło sobie, upadło. Był to moment, kiedy należało się zastanowić, jaką strategię przyjąć, w czym jesteśmy silni, w jakim kierunku możemy się rozwinąć. Mieliśmy już wtedy bardzo duży potencjał, zarówno pod kątem możliwości produkcyjnych, jak i technologicznych. Kryzys w Rosji zablokował nam, niestety, prawie 80% sprzedaży – mówi Jan Szynaka.

Spróbowaliśmy wejść w zamówienia publiczne, ale po roku zrezygnowaliśmy. Poznając bliżej system ich funkcjonowania uznaliśmy, że jest zbyt korupcjogenny. Zbyt dużo firm próbowało zdobywać w ten sposób rynek, a nie zawsze uczciwymi metodami. Moją dewizą na biznes była zawsze rzetelność i bezpieczeństwo. Obserwując, jak rozwijają się takie firmy, jak Swedwood czy grupa Schieder postanowiliśmy z nimi właśnie rozpocząć współpracę w zakresie kooperacji. Ta współpraca dała nam samodzielną pozycję w bezpośrednich dostawach do IKEA. Dziś mamy za sobą 20 lat współpracy ze Swedwood i prawie 10 lat współpracy z IKEA. Należymy do głównych dostawców IKEA, nie tylko w Europie, ale i na świecie – dodaje.

Euro 2012: Jan Szynaka z pracownikami.
Euro 2012: Jan Szynaka z pracownikami.

Grupie Schieder, która wtedy przeżywała okres prosperity, Jan Szynaka zawdzięcza nawiązanie kontaktów w Europie, zwłaszcza na rynku niemieckim. Po upadku Schiedera Jan Szynaka przejął dwa jego zakłady w Nowym Mieście Lubawskim i w Iławie. Dziś współpracuje nie tylko z IKEA, ale również z Castoramą, Conforamą i praktycznie z wszystkimi największymi sieciami handlowymi w Europie. Jest to możliwe dzięki 6 nowoczesnym zakładom produkcyjnym należącym do Grupy Meblowej Szynaka wyspecjalizowanych w produkcji różnorodnego asortymentu. Własne Centrum Logistyczne o powierzchni ponad 40 tys. m2 gwarantuje wysoką jakość magazynowania, jak również terminowość dostawy produkowanych mebli.

Jan Szynaka jest dziś prezesem Grupy Meblowej Szynaka. Żona, Alina, sprawuje funkcję wiceprezesa. Z Grupą związana jest też czwórka dzieci, a także… Antoś, wnuk prezesa, który jest twarzą najnowszej kampanii promocyjnej firmy.

Nie tylko biznes

Kiedyś grałem w piłkę nożna w III lidze – to był okres szkoły średniej: najpierw w drużynie Błękitnych Motarzyno, później w Gryfie Słupsk. Trzeba było coś robić w weekendy, miałem za daleko do domu, by często go odwiedzać. W średniej szkole do domu przyjeżdżałem pięć razy w roku: na Boże Narodzenie, Wielkanoc, Wszystkich Świętych, wakacje i ferie. Wtedy, niestety, w soboty chodziło się do szkoły, nie było żadnych długich weekendów – śmieje się Jan Szynaka. – Uprawiałem lekkoatletykę. Dzisiaj gram w siatkówkę. Jako firma sponsorujemy wiele drużyn, swego czasu m.in. drużynę drugoligowego KS Jeziorak Iława. Dziś jesteśmy sponsorem KS Szynaka Motor Lubawa.

W wolnym czasie lubię łowić ryby, jeździć na rowerze. Bardzo lubię też chodzić po górach. Polskie góry są przepiękne, wprost wymarzone na długie spacery, zarówno Bieszczady, jak i Tatry, a także Sudety. Na narty wybieram jednak zagraniczne góry. Dlaczego? Bo śniegu i słońca jest tam o wiele więcej niż u nas, a i szlaki narciarskie stawiają wyższe wymagania.

Euro 2012: Jan Szynaka – wierny kibic reprezentacji Polski.
Euro 2012: Jan Szynaka – wierny kibic reprezentacji Polski.

Jan Szynaka angażuje się też aktywnie w życie lokalnej społeczności. Jeśli zatrudnia się ponad 2,3 tys. osób, to trzeba rozumieć problemy tych ludzi, reprezentować ich na różnych szczeblach życia społecznego – wyjaśnia. – Jestem wiceprzewodniczącym Komisji Dialogu Społecznego przy Wojewodzie Warmińsko-Mazurskim. Jako przedsiębiorca oceniam wydatkowanie środków unijnych, które otrzymuje województwo. Kiedyś aktywnie działałem w Izbie Rzemiosła, dzisiaj – z racji na wielkości zakładu – w różnych izbach gospodarczych. Byłem też radnym miasta Lubawa i radnym powiatu Iława.

Ludzie są częścią firmy

Organizujemy różnego rodzaju festyny zakładowe, spotkania rodzinne, bale karnawałowe, spotkania noworoczne, choinki dla dzieci i wiele innych. Chcemy, żeby ludzie utożsamiali się z firmą, mieli świadomość, że są jej częścią. Ja wraz z moimi najbliższymi uczestniczymy w tych imprezach, ponieważ chcemy tworzyć rodzinę również z naszymi pracownikami. To wielka satysfakcja widzieć, jak pracownicy przyprowadzają swoje narzeczone, później żony i swoje dzieci. Te dzieci często potem u nas uczą się zawodu, zdobywają tytuły mistrzów. Tworzymy rodzinę. To jest bardzo ważne – uzupełnia Jan Szynaka.

ZOBACZ TAKŻE: Od sołtysa do stolarza

Tworzenie bezpiecznych miejsc pracy jest jednym z priorytetów działalności naszej firmy. Uczestniczyliśmy w różnych konkursach organizowanych przez Państwową Inspekcję Pracy. Jesteśmy chyba jedynym przedsiębiorstwem w Polsce, które dwukrotnie zdobyło tytuł Najbezpieczniejszego Zakładu: w 1997 r. – jako firma zatrudniająca do 250 osób i w 2007 r. – jako firma z zatrudnieniem powyżej 250 osób. To powód do dumy i satysfakcji, a także świadectwo szacunku dla tych, z którymi tworzymy potężną Grupę Meblową Szynaka. d

TEKST: Marek Hryniewicki

Wywiad został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 10/2012