Umeblować deweloperski apartament
22 listopada, 2018 2024-01-03 11:33Umeblować deweloperski apartament
Miałem niedawno przyjemność lektury wydawnictwa Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Leśnictwa z 1959 roku, w którym autorzy tacy jak Ludwik Bukowiecki, Teresa Kruszewska, Rajmund Hałas, Czesław Knothe i kilkunastu innych, udostępnili swoje projekty mebli. Publikacja miała na celu upowszechnienie dobrych wzorów mebli wśród licznych zakładów przemysłu terenowego, spółdzielni produkcyjnych i rzemieślników.
Gdy zagłębiłem się w lekturę ze zdumieniem spostrzegłem, że proponowano projekty wyposażenia wnętrz o powierzchni 36-37 metrów kwadratowych. Pomyślałem sobie że historia właśnie zatoczyła krąg. Przecież taka powierzchnia mieszkalna, to dzisiaj typowa oferta „apartamentu” w stanie deweloperskim. Widziałem niedawno ogłoszenie, w którym deweloper zachęcał nawet do zakupu 70 metrowych „loftów”. Widać jak dzisiejsze ceny przełożyły się na reklamową semantykę. Klitkę nazwano apartamentem, a nieduże mieszkanie „loftem”. Widać w dzisiejszym budownictwie wróciliśmy do standardów powierzchni mieszkań z lat pięćdziesiątych.
W ofercie współczesnych producentów nie znalazłem oferty kompletów mebli przeznaczonych do wyposażenia małych powierzchni. W kolorowych tygodnikach często widzę meble ustawione w pięknych przestrzeniach, w których warszawski deweloper zmieścił by pewnie trzy apartamenty i jeszcze ze dwa lofty.
Jakie meble do małych mieszkań?
Ładnie to wygląda w gazecie na obrazkach, ale w naszej rzeczywistości spotkamy wielu inwestorów, którzy po zakupie 35 metrowego apartamentu, zwiedzają salony meblowe z miarką w jednej oraz kartką z wyrysowanym schematem mieszkania, w drugiej ręce. Ci, którzy po zaciągnięciu kredytu, dysponują jeszcze resztką pieniędzy, wynajmują czasem do pomocy projektantów. Jest to usługa powszechnie dostępna, ponieważ ceny za pracę projektanta wnętrz, rozpoczynają się w naszym kraju już od 50 PLN za metr kwadratowy. Mam wrażenie, ze częstym skutkiem takiej współpracy bywa projekt ustawienia dużej sofy przed jeszcze większym ekranem. Do tego jakaś lampa z globalnej „sieciówki”, kwiatek w kącie, coś do spania i kafelki 3d w łazience. Nic więcej, w 35 metrowym „apartamencie” raczej się nie zmieści. A może jednak?
Czytając wstęp, który 60 lat temu opisywał problemy lokatorów ciasnych mieszkań miałem wrażenie, że brzmiał bardzo współcześnie. Zagłębiłem się w lekturę zamieszczonych w historycznej publikacji projektów konkretnych mebli. Na stu stronach zobaczyłem projekty wyposażenia małych przestrzeni zaprojektowanych do wygodnego życia. Projekty były bardzo starannie udokumentowane. Połączenia śrubowe, wczepy, budowa mebla i konstrukcja szczegółów rozrysowana była w postaci przekrojów i ręcznie rysowanych widoków. Pomyślałem sobie, że w dzisiaj chyba żaden z technologów pracujących dla branży już nie pamięta tak szczegółowo rozrysowanych projektów. Przecież mamy dzisiaj czasy, w których koncept designerzy nazywają „projektem”, a szkice „dokumentacją”. Tymczasem mając w rękach 60-letnie wydawnictwo, na każdej stronie widziałem wiedzę, doświadczenie i profesjonalizm autorów.
Proponowane 60 lat temu zestawy mebli, były projektowane do wyposażania konkretnych, małometrażowych przestrzeni. W projektach dominowała funkcjonalność, prostota, wielofunkcyjność, a przede wszystkim lekkość, bo w latach 50 było bardzo trudno o surowce i materiały. Projektowano wygodę i oszczędności. Wiele rozwiązań okazało się ponadczasowych i z powodzeniem mogły by być produkowane dzisiaj. Historyczne projekty z przed sześćdziesięciu lat, urzekły mnie mądrymi rozwiązaniami funkcjonalnymi i prostotą niespotykaną we współczesnej ofercie naszego przemysłu meblarskiego.
Czy „designerskie meble” muszą być ciężkie?
Zderzenie odkrytej na nowo historii z dzisiejszą rzeczywistością skłoniło mnie do refleksji. Zastanawiałem się dlaczego dzisiejsze „designerskie meble” są takie ciężkie? Dlaczego wymagają zużycia tak dużo surowców? Dlaczego w znakomitej większości są jednofunkcyjne? Czemu są takie duże? Kiedy zatraciliśmy zdolność projektowania wygody, prostoty, funkcjonalności oraz lekkości zarazem?
Skoro historia zatoczyła krąg i 35-metrowa spółdzielcza klitka z lat pięćdziesiątych, urosła dzisiaj do miana deweloperskiego „apartamentu”, to może warto zatoczyć krąg w drugą stronę i zacząć się uczyć projektowania współczesnych mebli, od fachowców z lat pięćdziesiątych? W końcu ich dzieła miały wiele zalet, których nie mają meble współczesne.
Były proste, wygodne, funkcjonalne, tanie w produkcji i transporcie, a co najważniejsze były lekkie. Nie wymagały zużycia dużej ilości kosztownych materiałów. No i można było za ich pomocą wygodnie umeblować 35-metrową spółdzielczą klitkę. A w dzisiejszych czasach, to już nawet deweloperski apartament.
Taki design!
TEKST: Zdzisław Sobierajski