Z dużej chmury mały (podatkowy) deszcz?
12 lutego, 2016 2023-11-24 8:07Z dużej chmury mały (podatkowy) deszcz?
Wbrew pierwotnym obawom nowy podatek od sprzedaży detalicznej może się okazać dla salonów meblowych mniej dotkliwy niż pierwotnie zakładano. Diabeł jednak tkwi w szczegółach, a te w momencie oddawania lutowego wydania „BIZNES meble.pl” do druku (28 stycznia) nie były jeszcze znane.
Po południu, 25 stycznia, minister finansów przekazał do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów projekt ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej wraz z prośbą o jej procedowanie. Zgodnie z jej założeniami podatek od sprzedaży detalicznej zapłacą wszystkie sieci handlowe oraz sprzedawcy detaliczni o miesięcznych przychodach przekraczających 1,5 mln zł netto miesięcznie. Podatnicy, którzy nie przekroczą tej kwoty zostaną zwolnieni z podatku i nie będą obowiązani do składania deklaracji podatkowych.
Nowy podatek od sprzedaży detalicznej ma być podatkiem progresywnym: przychód do 300 mln zł miesięcznie opodatkowany byłby stawką 0,7%, a nadwyżka przychodu ponad 300 mln złotych w miesiącu – stawką 1,3%. Projekt przewiduje również trzecią stawkę – 1,9% od przychodów, a opodatkowana nią zostałaby sprzedaż detaliczna prowadzona w soboty, niedziele i inne dni ustawowe wolne od pracy. Zwolnione z podatku mają być przychody z tytułu sprzedaży leków i wyrobów medycznych refundowanych, posiłki przygotowywane przez zbywcę, gaz ziemny, woda, ciepło systemowe i energia elektryczna.
Czy podatek od sprzedaży detalicznej spowoduje wzrost konkurencji?
Ministerstwo Finansów przewiduje, że podatek od sprzedaży detalicznej spowoduje wzrost konkurencji na rynku handlu detalicznego. Rynek handlu detalicznego jest tak nasycony, że podniesienie cen przez jednego przedsiębiorcę spowodowałoby odpływ klientów do drugiego. Nie spodziewamy się zatem zbiorowego podniesienia cen – wyjaśnia na stronie internetowej Ministerstwa Finansów minister Paweł Szałamacha.
Zakładane dochody budżetu państwa z tytułu nowej daniny to około 2 mld zł w perspektywie 2016 r. Ile z tej kwoty zapłacą firmy handlujące meblami? Wskazany przez Ministerstwo Finansów miesięczny przychód w wysokości 1,5 mln zł miesięcznie daje 18 mln zł rocznie.
ZOBACZ TAKŻE: Podatek nie uderzy w większość salonów meblowych
W opublikowanym w listopadzie ubiegłego roku dodatku do naszego miesięcznika „Złota 200 – zestawienie największych salonów mebli i oświetlenia w Polsce” takie przychody miało 51 firm. Są to podmioty, których zadeklarowany w KRS – bo tylko takie uwzględniono w zestawieniu – przedmiot działalności obejmuje:
- 46.15.Z Działalność agentów zajmujących się sprzedażą mebli, artykułów gospodarstwa domowego i drobnych wyrobów metalowych,
- 46.47.Z Sprzedaż hurtowa mebli, dywanów i sprzętu oświetleniowego,
- 46.65.Z Sprzedaż hurtowa mebli biurowych,
- 47.59.Z Sprzedaż detaliczna mebli, sprzętu oświetleniowego i pozostałych artykułów użytku domowego prowadzona w wyspecjalizowanych sklepach.
Ich łączne przychody w 2014 r. wynosiły ponad 7,95 mld zł. Po odliczeniu kwoty wolnej okazuje się, że zapłaciłyby 49,25 mln zł, co stanowiłoby ok. 2,46% zakładanego przez Ministerstwo Finansów wpływu z tytułu nowego podatku. Ile zapłaciłyby dodatkowo z tytułu handlu w soboty i niedziele? Nie wiadomo, bo nie znane są jeszcze zasady naliczania tego podatku.
Trochę historii
Pomysł opodatkowania sklepów wielkopowierzchniowych, nowe rozwiązanie, niestosowane wcześniej w Polsce (chociaż pomysł opodatkowania takich placówek pojawił się już w 2004 r. a do Marszałka Sejmu trafił nawet projekt ustawy o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych), lansowany był w kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Jego pomysłodawcy przekonywali, że podatek od sprzedaży detalicznej ograniczy transfer zysków przez duże koncerny zagranicę. A ponadto stworzy równe reguły konkurencji dla małych i dużych sklepów. No i oczywiście – rzecz nie mniej ważna w świetle socjalnych obietnic PiS – przyniesie dodatkowy dochód dla budżetu.
Jeszcze pod koniec ubiegłego roku rządzący mówili o 3-3,5 mld zł wpływów z podatku, który – według początkowych zapowiedzi – miał objąć sklepy o powierzchni powyżej 250 m2, choć z czasem pojawiła się także liczba 400 m2 (ostatecznie odstąpiono od powierzchni jako kryterium do opodatkowania na rzecz obrotu). Podatek od sprzedaży detalicznej miałby mieć charakter progresywny. W pierwotnej wersji stawka rosłaby od 0,5 do 2%, w zależności od obrotu.
Tego typu rozwiązanie wprowadziły władze Węgier, opodatkowując obroty w sklepach wielkopowierzchniowych stawką od 0,1 do 2,5%. Na węgierski casus powoływali się zresztą pomysłodawcy projektu w Polsce argumentując, że decyzja rządu w Budapeszcie to jeden z czynników przynoszącej pozytywne rezultaty polityki premiera Węgier Victora Orbana, która zmierzała do poprawy sytuacji ekonomicznej kraju i ochrony narodowych interesów.
Węgierskie pomysły na podatek od sprzedaży detalicznej
Analizę węgierskich rozwiązań przynosi opublikowany w lipcu ubiegłego roku raport PricewaterhouseCoopers (PwC) przygotowany we współpracy z Polską Organizacją Handlu i Dystrybucji „Rynek handlu detalicznego w Polsce. Potencjalne skutki wprowadzenia węgierskich rozwiązań regulacyjnych dla polskich sieci handlowych”.
Autorzy raportu zwracają uwagę m.in. że Zakres stosowania ograniczeń węgierskich uzależniony jest od wielkości sprzedaży sieci lub od wielkości sklepów. Trzy z nich w sposób bezpośredni stanowią obciążenie finansowe przedsiębiorcy, a ich obowiązywanie uzależnione jest od wielkości przychodów sieci. Są to: tzw. podatek kryzysowy (obowiązujący do stycznia 2013 r.), podatek od przychodów z reklam (tzw. ATA) i skonstruowana w sposób progresywny opłata za „kontrolę żywności”. Kolejna grupa ograniczeń wprowadzonych na Węgrzech zależna jest od wielkości sklepów. Szczególnie istotne znaczenie dla rynku polskiego mogą mieć w tym przypadku: zakaz handlu w sklepach wielkopowierzchniowych w niedziele (obowiązujący na Węgrzech od marca 2015 r.) oraz ograniczenia dla budowy nowych sklepów wielkopowierzchniowych dotyczące terenów zabytkowych oraz historycznych, a także wymóg uzyskania dodatkowych akceptacji dla budowy takich sklepów w innych miejscach.
Kto zyska, kto straci?
PwC analizując skutki potencjalnego wprowadzenia powyższych ograniczeń dla rynku niewyspecjalizowanego handlu detalicznego w Polsce przeprowadziło w oparciu o segmenty rynkowe wydzielone ze względu na obroty sieci handlowych oraz powierzchnie sklepów. Uogólnione wyniki analizy wskazują, iż spadek zyskowności branży na skutek wprowadzenia dodatkowych opłat będzie skutkował ograniczeniem wpłacanego przez nią podatku CIT o co najmniej 400 mln zł, co osłabi potencjalny pozytywny efekt fiskalny samych opłat. Spadek sprzedaży na skutek zakazu handlu w niedziele będzie także oznaczał ubytek w dochodach skarbu Państwa z tytułu podatku VAT, który przy szacowanym przez nas spadku sprzedaży może sięgnąć nawet 1,5 mld zł rocznie. Szacowany przez nas spadek zatrudnienia rzędu 90 tys. osób, mógłby oznaczać wzrost stopy bezrobocia o około 0,5 punktu procentowego. W sumie z opisanym powyżej potencjalnym zwiększeniem kosztów utrzymania o 1,6% dla najbiedniejszych rodzin, mogłoby to oznaczać wzrost skali ubóstwa w Polsce.
Jak podają autorzy raportu sektor niewyspecjalizowanego handlu detalicznego w Polsce to 353,6 tys. sklepów o powierzchni sprzedażowej 33,8 mln m2. Z tej liczby 96,6% to sklepy o powierzchni do 400 m2. Obroty na rynku niewyspecjalizowanego handlu detalicznego wyniosły ok. 230 mld zł w 2013 r., z czego 2/3 wygenerowały sklepy wielkopowierzchniowe (o powierzchni ponad 400 m2). Sklepy największe (powyżej 2,5 tys. m2) generują 19% całkowitej wartości sprzedaży (43,3 mld zł), natomiast największe sieci o obrotach powyżej 5 mld zł – 37% (86 mld zł). W 2013 r. w sektorze handlu detalicznego pracowało 1,2 mln osób (ponad 8% wszystkich pracujących w gospodarce narodowej), z czego w największych sklepach pracowało w sumie 202 tys. osób, a w największych sieciach 335 tys. osób.
Płacą podatki czy nie?
Autorzy raportu PwC szacują, że bezpośredni wpływ podatków i opłat o konstrukcji podobnej jak rozwiązania przyjęte przez Węgry oznaczałyby obciążenie sektora handlu detalicznego kwotą 2,5 mld zł w skali roku. Tym samym zyski 17 największych sieci handlowych o przychodach przekraczających 500 mln zł (2,2 mld zł zysku netto w 2013 r.) spadłyby do ok. 31 mln zł.
Społecznie nośnym tematem były i są podatki płacone przez placówki handlowe, zwłaszcza wielkopowierzchniowe oraz sieci, w opinii pomysłodawców nowego obciążenie – niewspółmiernie małe w stosunku do obrotów i zysków, zwłaszcza w przypadku firm zagranicznych. Zarzut unikania płacenia podatków przez hipermarkety i sieci handlowe był częstym wątkiem wypowiedzi wielu polityków, nie tylko w ostatniej kampanii wyborczej, ale także i wcześniej.
Nowy podatek w tej formule oznacza intencjonalną i chyba realną ochronę lokalnego biznesu. Będzie jedynie biznesowym wyzwaniem dla większych sieci i nielicznych pojedynczych podmiotów. Nie będzie miał zatem negatywnego wpływu na rodzimą branżę meblarską. Tomasz Strączek, prokurent Mix Meble
Tej kwestii dotyczyły także zapytania poselskie, na które Ministerstwo Finansów odpowiadało: Obiegowa opinia o niepłaceniu podatków przez firmy posiadające sieci sklepów wielkopowierzchniowych nie znajduje potwierdzenia w danych dotyczących wysokości podatku dochodowego (2006 r.) i Przepisy CIT zawierają jednolite rozwiązania w odniesieniu do wszystkich przedsiębiorców prowadzących działalność w Polsce, zarówno z wyłącznym kapitałem polskim, jak i mieszanym lub z wyłącznym kapitałem zagranicznym. Niezależnie od formy prowadzenia działalności gospodarczej i bez względu na miejsce siedziby podmiotu macierzystego (dominującego), podmioty zagraniczne (…) podlegają obowiązkowi podatkowemu w podatku dochodowym (2012 r.).
Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji zwraca uwagę, że w Polsce w sektorze handlu żywnością i artykułami przemysłowymi działa blisko 35 sieci zagranicznych i ok. 240 krajowych (największe sprzedają po ponad 10 mld zł rocznie), przy czym we wszystkich sieciach 90% żywności to produkty polskie, 50% towarów przemysłowych to produkty polskie, a inwestycje, w które sieci zagraniczne kierują sporą część zysków, osiągnęły już 200 mld zł.
Kto właściwie płaci podatek od sprzedaży detalicznej?
Jak wynika z danych POHiD wartość sprzedaży całego handlu detalicznego w Polsce to ok. 710 mld zł rocznie, w tym sprzedaż przez sieci to ok. 560 mld zł rocznie (udział sieci zagranicznych to ok. 230 mld zł, a firm krajowych – ok. 330 mld zł rocznie, wliczywszy w to sieci franczyzowe).
W wydanym w grudniu oświadczenie POHiD można przeczytać także m.in. Nie wiadomo skąd wzięło się przekonanie, bardzo silnie lansowane przez polityków i bezkrytycznie powtarzane przez media, że sieci nie płacą podatków, za to transferują zyski za granicę i to radykalnie i negatywnie wpływa na polską gospodarkę. Nikt z wypowiadających te sądy nie potrafi wskazać ani twardych danych ani dowodów takich praktyk. Tymczasem dostępne są dane, wskazujące na zupełnie inne zjawiska. Pierwsze co do wielkości 12 sieci zagraniczne płacą ok. 600 mln podatku CIT rocznie, pierwsze 12 polskie sieci – ok. 24 mln zł rocznie. W przeliczeniu na obroty wygląda to jeszcze ostrzej: w przypadku sieci zagranicznych podatek CIT stanowi 0,52% obrotów, w przypadku polskich 0,2% obrotów. Sieci zagraniczne płacą ok. 20 mld zł rocznie podatków PIT i ZUS i nie korzystają z żadnych zwolnień i ulg podatkowych.
Wysokość podatków związana jest z rentownością działania. Średnia rentowność handlu sieciowego to 1,2%, w hipermarketach spada średnio do 0,5-0,6%, w supermarketach (w większości polskich) wynosi 1-2%. Podobnie wygląda sprawa z zarzutami o transfer – nie ma żadnych dowodów, a dane świadczą o czym innym. Przy wysokich inwestycjach, zwłaszcza sieci zagranicznych, transfery byłyby nieopłacalne, bo wówczas inwestycje (średnio 8 mld zł rocznie) trzeba by finansować z kosztownych kredytów. Transfer przez wypłatę wysokiej dywidendy też nie jest rozwiązaniem, ponieważ nie usprawiedliwiają tego zyski. Owszem, sieci transferują część środków – na zakup urządzeń, produktów, usług – według zasad określonych w prawie i objętych łatwą do kontroli sprawozdawczością finansową – czytamy w piśmie POHiD.
Kupcy meblowi oprotestowali podatek od sprzedaży detalicznej
Pomysł opodatkowania sklepów wielkopowierzchniowych, a więc także salonów meblowych, wzbudził zrozumiałe zaniepokojenie branży. Pod koniec października ubiegłego roku Grupa Polskich Kupców Meblowych skierowała do Rządu RP list, który poparły także i inne, niezrzeszone placówki handlowe. W swoim piśmie GPKM podkreślił, że choć popiera poprawienie ściągalności należnych podatków przez państwo i podpisuje się pod ideą opodatkowania przedsiębiorstw celowo unikających płacenia podatków w Polsce, to ustawa w proponowanym brzmieniu – a szczególnie wariant z obowiązkowym 2% podatkiem obrotowym niezależnie od wielkości punktu ani wielkości przychodów – w naszej ocenie są bardzo groźne dla przyszłości rodzimych podmiotów, prowadzących działalność jako salony meblowe, zwracając uwagę, że specyfika branży jest taka, iż niemal każdy przedsiębiorca zajmujący się głównie sprzedażą detaliczną mebli posiada punkt sprzedaży większy niż zakładane 250 m2, szczególnie uwzględniwszy powierzchnię magazynową; tak więc podatek dotknąłby bezpośrednio niemal całość branży, z wyłączeniem sklepów internetowych.
Uważam, że w/w podatek będzie miał w naszej branży małe znaczenie i nie wpłynie znacząco na zmniejszenie popytu na meble. Nasza firma nie będzie płaciła w/w podatku. Krzysztof Dymowski, współwłaściciel Larix ze Szczecina
Według autorów listu rentowność polskich salonów meblowych, co wiadome jest z opracowań prowadzonych przez media branżowe, ale i bezpośrednio ze źródła, nie jest tak wysoka, aby stać ją było na kolejne podatki, ponieważ w uśrednieniu nie przekracza kilku procent, jeżeli w ogóle uda się ją wypracować. Ponadto popyt krajowy nie notuje ostatnio rekordów sprzedaży, a o każdego klienta trzeba mocno walczyć. Jeżeli dołożymy do tego wszechobecne promocje cenowe i nacisk ze strony konsumentów na coraz większe rabaty i konkurencję ze strony sklepów internetowych (które nie zostaną obciążone takim podatkiem), dodatkowy podatek może doprowadzić dużą część rynku do konstatacji, iż ich działalność jest w dalszej mierze nieopłacalna. W konsekwencji likwidacja punktów i zmniejszenie konkurencji doprowadzi do podwyżki cen, na czym z kolei ucierpi konsument, który będzie musiał ograniczyć i tak już niewielkie wydatki na meble.
Podatek od sprzedaży detalicznej jednoczy salony meblowe
Pod apelem, który zamieszczony został na stronie internetowej GPKM podpisały się m.in. następujące salony meblowe: Sonik z Elbląga, Meble Idea Havo Plus z Białegostoku, Meble Synak ze Świecia, Arka Meble z Krakowa, Meblolux z Olsztyna, Vega Meble z Białegostoku, Emka z Rawy Mazowieckiej, Centrum Meblowe Witek z Krakowa, Domar z Poznania, Otar Meble z Zielonej Góry, Centrum Handlowe Atu z Ełku, Salon Meblowy Styl z Gorzowa Wielkopolskiego, Salony Meblowe Mościccy z Warszawy, Domar z Lublina, Domar ze Szczecina, Meble Kawulak z Dąbrowy Górniczej, Salony Elżbieta z Olsztyna oraz Halmar ze Stalowej Woli.
Ta ostatnia firma w liście z 8 grudnia, popierającym inicjatywę Grupy Polskich Kupców Meblowych napisała m.in. Jako polski przedsiębiorca prowadzący aktywną działalność w zakresie stacjonarnej sprzedaży mebli w punkcie przekraczającym 250 m2 w całości popieram złożony przez Grupę Polskich Kupców Meblowych protest przeciwko nałożeniu na naszą branżę dodatkowego podatku obrotowego i w pełni zgadzam się z podaną argumentacją. Wprowadzenie takiego podatku bardzo utrudni lub wręcz uniemożliwi prowadzenie rentownej działalności naszego przedsiębiorstwa.
Halmar A. Mysior, W. Gąsiorowski sp.k. prowadzi sprzedaż detaliczną mebli w Stalowej Woli w dwóch sklepach detalicznych o łącznej powierzchni 5 tys. m2. Średnia rentowność w ostatnich 2 latach wyniosła 1%, a obiekty wybudowane 15 lat temu wymagają kosztownych remontów i przebudowy. Jest oczywiste, że w przypadku nałożenia podatku obrotowego nie będziemy mieli wyboru i ten dodatkowy koszt włożymy w cenę mebli. W takiej sytuacji, według mojego rozeznania, znajduje się ponad 80% polskich salonów meblowych. Stracą klienci, a zyska coraz bardziej rosnąca szara strefa – czytamy w piśmie firmy Halmar.
Co na to rząd?
8 grudnia do GPKM wpłynęło pismo od ministra Henryka Kowalczyka – Przewodniczącego Stałego Komitetu Rady Ministrów z zaproszeniem do konsultacji społecznych w tej sprawie, podczas którego mogliby przedstawić swoje stanowisko. Ostatecznie do takiego spotkania doszło 8 stycznia.
Sprzedaż mebli w kraju stanowi mniej niż 10% krajowej produkcji, a nowy podatek z pewnością nie przyczyni się do wzmocnienia tej sprzedaży. Przy eksportowych sukcesach zapominamy, że dywersyfikacja ryzyka powinna się odbywać poprzez wzmocnienie sprzedaży krajowej – warto o tym przypomnieć rządowi. Tomasz Wiktorski, właściciel B+R Studio, ekspert Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli
W spotkaniu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów branżę meblarską reprezentowali Andrzej Rybacki, Wojciech Gieburowski i Marcin Tomiczek (Grupa Polskich Kupców Meblowych) oraz Jan Szynaka, Marek Adamowicz i Michał Strzelecki (Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli). Z kolei ze strony rządowej – oprócz premier Beaty Szydło i wicepremiera Mateusza Morawieckiego – udział wzięli minister Paweł Szałamacha, minister Henryk Kowalczyk oraz posłowie – członkowie Parlamentarnego Zespołu na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego. Premier Szydło nie ukrywała, że podatek od sprzedaży detalicznej ma poprawić wpływy budżetowe, ponieważ chcemy zrealizować w Polsce ważne programy, projekty prospołeczne, które są w tej chwili w Polsce niezwykle potrzebne.
Podatek od sprzedaży detalicznej – jeśli nie znieść, to może obniżyć?
Przedstawiciele przeważającej większość obecnych branż w trakcie wystąpień uznali podatek od sprzedaży detalicznej za nieunikniony i postulowali bądź to obniżenie jego wysokości, bądź też progresję, ewentualnie wyłączenie spod obowiązywania. Niektórzy wskazywali też, że jeżeli już miałby on wejść w życie, to koniecznie trzeba uszczelnić system, uwzględniając sprzedaż hurtową, internetową, a nawet tzw. „bazarową” i nie dopuścić do rozliczania podmiotów za granicą.
Delegacja GPKM postulowała jako rozwiązanie optymalne całkowite wyłączenie sklepów meblowych z zakresu obowiązywania projektowanej ustawy o podatku od handlu detalicznego z uwagi na brak przesłanek merytorycznych i ekonomicznych do objęcia tej branży zapisami ustawy, a także ze względu na niekorzystne skutki jej oddziaływania. W przeciwnym razie bardzo prawdopodobne jest, iż nastąpi minimalizacja powierzchni handlowych i obniżenie wartości obrotów, w dalszej kolejności spadek zainteresowania konsumentów ograniczoną ofertą sklepów i dalszy spadek sprzedaży stacjonarnej. Handel przeniesie się do Internetu, a polskie stacjonarne sklepy meblowe, a w konsekwencji i polscy producenci zostaną zmuszeni zareagować w postaci cięcia kosztów, w tym redukcji zatrudnienia. Z kolei zwolnieni pracownicy, wyspecjalizowani w sprzedaży lub produkcji mebli, będą mieli kłopot ze znalezieniem pracy, a w konsekwencji może nastąpić zwiększenie konsumpcji zasiłków. Przedłożyła osobiście każdemu z ministrów oraz wiceprzewodniczącemu zespołu parlamentarnego pełne stanowisko dotyczące branży.
Czego chce GPKM?
Jednocześnie delegacja GPKM postulowała o podjęcie działań dla przedsiębiorstw z polskim kapitałem wspierających ostatnią polską branżę produkcji i sprzedaży mebli poprzez np.:
- ulgi inwestycyjne przy budowie budynków i hal produkcyjno-magazynowych oraz zakupie środków transportu, w celu realizacji poszerzenia oferty produktowej dla konsumenta oraz polepszenia jego obsługi i zwiększenia popytu;
- leasingowe wsparcie zakupów mebli, ale przez firmy z 100% polskim kapitałem, np. tworząc spółkę w ramach PKO BP, tak aby środki finansowe i realizowane zyski zostawały w Polsce;
- wprowadzenie możliwości dopuszczenia odpisów amortyzacyjnych w przypadku zakupu ekspozycji sklepowych, których okres wystawowy będzie trwał ponad 6 miesięcy;
- ukrócenie szarej strefy poprzez częstsze kontrole i działania prewencyjne – ocenia się, że wartość sprzedaży mebli to ok. 1,5 mld zł rocznie, w formie sprzedaży na bazarach i giełdach samochodowych, przez internet, itd. – brak działań dodatkowo pogarsza z roku na rok pozycję wszystkich podmiotów działających stacjonarnie;
- wprowadzenie obostrzeń jakościowych oraz certyfikatu jakości i bezpieczeństwa na import mebli z Chin i pozostałych krajów Dalekiego Wschodu.
Projekt, który kilkanaście dni później przygotowało Ministerstwo Finansów generalnie spełnił oczekiwania salonów meblowych, zwłaszcza odejście od kryterium powierzchni oraz ustalenie progu sprzedaży zwolnionej od podatku na relatywnie wysokim poziomie 18 mln zł netto rocznie. Marcin Tomiczek, dyrektor GPKM uważa, że taka kwota wolna pozwoli dużej większości rodzimych firm na uniknięcie nowego podatku lub spowoduje konieczność zapłaty jedynie w niektórych miesiącach i w bardzo niewielkim wymiarze.
TEKST: Marek Hryniewicki
Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 2/2016