Edukacja

Niezorientowanie

Czy Bliski Wschód może być szansą dla polskiego meblarstwa?

Niezorientowanie

Bliski Wschód, dawniej zwany Lewantem lub po prostu Orientem, bliski jest tylko z nazwy. Opowieści o gigantycznych kontraktach w krajach ropą płynących i złotem ociekających są niczym fatamorgany.

Reklama
Banner targów IFFINA 2024 750x109 px

Branża meblarska ciągle zachowuje bowiem wobec tego rejonu dystans i nadzwyczajną ostrożność. Przełomu nie przyniosły ani polskie misje zagraniczne, ani nagłaśnianie wizyt szejków w Polsce. Perspektywy intratnych kontraktów podpisywanych na Bliskim Wschodzie przez polskich producentów mebli wciąż są bardzo odległe.

Myślenie o Bliskim Wschodzie bardzo często sprowadza się do najprostszych, krzywdzących skojarzeń: ropa naftowa i konflikty zbrojne. Tymczasem okazuje się, że i meble zostały wplecione w skomplikowaną sytuację polityczną tego rejonu. Gdy rząd Szwecji oficjalnie uznał państwo palestyńskie, a jakby tego było jeszcze mało, Szwedzi stwierdzili, że niektóre z krajów członkowskich UE są gotowe na to, by podjąć podobną decyzję, izraelski minister spraw zagranicznych, Avigdor Lieberman nazwał tę decyzję „nieszczęsną”, a jego komentarz w tej kwestii przeszedł do historii. Szwedzki rząd powinien zrozumieć, że sytuacja na Bliskim Wschodzie jest bardziej złożona niż meble ze sklepu IKEA i sprawa tego konfliktu powinna zostać załatwiona w sposób odpowiedzialny i delikatny – skomentował Lieberman.

Eksperci wątpili wtedy, że ten niezbyt dyplomatyczny komentarz mógłby zmienić decyzję Sztokholmu, zwłaszcza że szwedzka odpowiedniczka Libermana, Margot Wallström, stwierdziła, że byłaby szczęśliwa wysyłając izraelskiemu ministrowi spraw zagranicznych jakiś mebel z IKEA. – Zobaczyłby, że samodzielny montaż takiego mebla wymaga sprawności, partnera i dobrej współpracy – ripostowała Margot Wallström.

Tak blisko, tak daleko

Wydawało się, że zwłaszcza kryzys w latach 2010/2011 będzie dla polskich firm bodźcem, by poszukać nowych rynków poza Unią Europejską. Bliski Wschód jawi się jako świetna propozycja, to kraje bogate, szybko rozwijające się i o stosunkowo bliskim położeniu geograficznym. To nie teorie, to fakty, które przemawiają za tym, by znaczenie tych rynków dla polskiej gospodarki rosło.

I tu niestety pojawia się pierwsza przeszkoda, mianowicie taka, że znacznie łatwiej od przedstawicieli krajów arabskich jest coś kupić, np. ropę i produkty ropopochodne, niż coś im sprzedać. Dane statystyczne rokrocznie potwierdzają, że kraje Zatoki Perskiej mają dodatni bilans handlowy. Ich partnerami handlowymi są największe światowe gospodarki, wystarczy wymienić USA, Japonię, Chiny, Koreę Południową, Niemcy, Włochy, Wielką Brytanię czy Indie.

Polowanie na petrodolary

Inwestorów na Bliski Wschód mogą aktualnie przyciągać duże imprezy, które przygotowuje się w tamtym regionie. Są to Expo w 2020 w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej w Katarze, 2 lata później. A nie tak dawno zakończyły się przecież Mistrzostwa Świata w Piłce Ręcznej w Katarze. Katar ma zresztą olbrzymie ambicje w kwestii organizacji imprez sportowych, Ad-Dauha była miastem aplikującym o organizację Letnich Igrzysk Olimpijskich w 2020 r. Wygrało jednak Tokio.

Tajemnicze wizyty

Gdy w lutym ub.r. na Warmii i Mazurach pojawił się przedstawiciel Królestwa Arabii Saudyjskiej, szejk Abdullah F. Alkraidees, cieszono się z perspektyw współpracy. Jak informowały wtedy lokalne media, zainteresowania arabskiego gościa miały charakter biznesowy. Skupiały się wokół branż określonych w strategii rozwoju województwa jako inteligentne specjalizacje, a za taką przyjmuje się meblarstwo. Szejk spotkał się wtedy z marszałkiem województwa warmińsko-mazurskiego oraz przedstawicielami samorządów.

Gość z Bliskiego Wschodu, który na Warmii i Mazurach wcześniej przebywał jako turysta, dostrzegł możliwości zainwestowania w różne branże. Za takim obszar mógł uznać meblarstwo, ale czy na pewno?

Jak poinformował Urząd Marszałkowski województwa warmińsko-mazurskiego, w styczniu br. szejk Abdullah F. Alkraidees po raz drugi odwiedził Olsztyn. Jego ponowna wizyta w regionie to, jakżeby inaczej, wyraz zainteresowania nawiązaniem współpracy z firmami z Warmii i Mazur. Oby kolejna wizyta, której można się spodziewać w przyszłym roku nie była już tylko przejawem „zainteresowania nawiązaniem współpracy”, a jej finalizowaniem i zacieśnianiem.

Prawdą jest, że polskie firmy uczestniczą w misjach gospodarczych na Bliski Wschód. Z informacji dostępnych na stronie Ambasady Rzeczypospolitej w Rijadzie wynika, że w listopadzie ub.r. w takim wyjeździe wzięli udział przedstawiciele firm eksportowych z Lublina (wśród nich byli reprezentanci branży meblarskiej). Na rezultaty trzeba pewnie jednak zaczekać.

W 2013 r. wiele obiecywano sobie po wizycie Bronisława Komorowskiego w Katarze. Prezydent wraz przedsiębiorcami odwiedził ten kraj w ramach podróży po Bliskim Wschodzie. Efektem miała być obustronna współpraca gospodarcza i sprzedaż do Kataru m.in. żywności, mebli, materiałów budowlanych i luksusowych jachtów. Sprzedaż rzeczywiście jest realizowana, ale po tej wizycie spodziewano się jednak zdecydowanego wzrostu, a takiego póki co nie widać.

Konkurencyjność z definicji

Przewodniczący katarskiej izby gospodarczej, szejk Chalif bin Jasin Al-Sani zapewniał wtedy, że dwustronna współpraca rozwija się bardzo dobrze. Jako potencjalne sektory współpracy wskazał sport, turystykę, kulturę i transport. Szejk mówił, że władze katarskie przeznaczają olbrzymie pieniądze na ambitne projekty inwestycyjne. Sugerował, że w tych przedsięwzięciach mogą brać udział również polskie firmy, m.in. przy budowie infrastruktury. Jednak wszyscy mają świadomość, że nie jest to proste, ogranicza się lub może się ograniczać do podwykonawstwa. Realizacja dużych przedsięwzięć wymaga udziału w konsorcjach, nikt nie wskóra na Bliskim Wschodzie za wiele na własną rękę. Działaniom sprzyja konsolidacja firm, a do tego jak wiadomo nie wszyscy są jeszcze przekonani.

Polska, podobnie jak inni członkowie UE, jest postrzegana jako potencjalny dostawca towarów porównywalnych jakościowo z zachodnioeuropejskimi, jednakże po odpowiednio konkurencyjnych cenach. Na konkurencyjność polskiego eksportu wpływa bowiem kilka istotnych czynników. Na pierwszym miejscu jest oczywiście cena, następnie marka produktu i referencje użytkowania w krajach Bliskiego Wschodu.

Pozytywnie oceniana jest polska oferta eksportowa w takich grupach towarowych, jak:

  • wyroby hutnicze, zwłaszcza stalowe,
  • materiały budowlane, w tym drewniane panele podłogowe oraz drzwi i okna,
  • płytki ceramiczne i szkło budowlane,
  • urządzenia energetyczne i sprzęt elektryczny,
  • meble i sprzęt oświetleniowy,
  • artykuły spożywcze, zwłaszcza słodycze,
  • produkty mleczarskie,
  • przetwory warzywne i owocowe oraz herbaty owocowe i ziołowe,
  • w zakresie usług technicznych w sektorze nafty i gazu oraz energetycznym i stoczniowym, telekomunikacji i IT (w tym automatyki przemysłowej), a także budowlanym w zakresie montażu obiektów przemysłowych.

Z informacji dostępnych na stronie Ambasady Rzeczypospolitej w Rijadzie wynika, że stosunkowo słaba promocja polskich marek to rezultat częstego, nie zawsze uzasadnionego korzystania z usług zagranicznych pośredników, którzy sprzedają do państw regionu polskie produkty pod własną marką. W przypadku wycofania się pośrednika z rynku, często niemożliwe jest nawet zidentyfikowanie producenta. Wynika to przede wszystkim z ciągłego braku możliwości ponoszenia przez polskich producentów niemałych kosztów promocji swoich produktów na odległych rynkach i niewystarczającego wsparcia ze strony państwa. I tak oto odbieramy sobie argumenty do rozmów o współpracy, rozmów, z których naprawdę mogłoby coś wynikać.

TEKST: Anna Szypulska

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 4/2015