Edukacja

Meblarze vs „trzecia fala” pandemii

Roman Przybylski, członek Zarządu i dyrektor handlowy w firmie Nowy Styl.

Meblarze vs „trzecia fala” pandemii

Czy zamknięte obecnie sklepy meblowe w wielu krajach Europy i zapowiadana „trzecia fala” pandemii zaszkodzą producentom mebli w Polsce?

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Rok 2020 branża meblarska w Polsce powinna zamknąć produkcją sprzedana o 1% mniejszą niż w 2019 r. Biorąc pod uwagę pandemię koronawirusa i związane z nią obostrzenia, w tym lockdown oraz zakaz handlu, można byłoby powiedzieć: tylko o 1%, bo wiosną ub.r. wszystko wskazywało na to, że będzie znacznie gorzej. Kluczowe jednak pytanie brzmi: co dalej? Co czeka branżę w 2021 r.?

Gdy pod koniec marca ub.r. firma B+R Studio we współpracy z Ogólnopolską Izbą Gospodarczą Producentów Mebli przeprowadziła wstępną ankietę wśród firm meblarskich szacującą ówczesną sytuację i jej wpływ na branżę, zakładany wynik produkcji sprzedanej tego sektora w 2020 r. wynosił zaledwie 33 mld zł wobec 50,5 mld zł w 2019 r., co oznaczało spadek o 35%. Potwierdziła to kolejna ankieta, przeprowadzona na początku kwietnia, z tym, że pomiędzy badaniami marcowymi i kwietniowymi, w ciągu dosłownie 2 tygodni, z 27% do 52% wzrósł odsetek firm, które oceniały swoją sytuację jaką złą lub krytyczną, spadł natomiast z 60% do 20% odsetek firm, które oceniały swoją sytuację jako dobrą lub bardzo dobrą. Jednocześnie z ponad 80% do poniżej 40% spadło wykorzystanie mocy produkcyjnych, co związane było z drastycznym ograniczeniem zamówień, które nastąpiło po zablokowaniu handlu w większości krajów europejskich.

Ostatecznie wiosenny lockdown spowodował w Polsce spadek wartości produkcji sprzedanej mebli o 15% w marcu, 50% w kwietniu i 20% w maju w porównaniu do tych samych miesięcy roku poprzedniego. Wiele firm – z braku zamówień – zaangażowało się w pomoc szpitalom i jednostkom opieki medycznej szyjąc i dostarczając maseczki.

Wakacyjno-jesienny festiwal rekordów

Na przełomie kwietnia i maja uznano, że krzywa zakażeń w Europie spłaszczyła się na tyle, że można powoli próbować odmrażać gospodarkę, a co za tym idzie – uwalniać handel z wcześniej wprowadzonych obostrzeń. Dynamika, z jaką branża meblarska zaczęła odrabiać straty w kolejnych miesiącach mogła zaskoczyć nawet największych optymistów. Już maj przyniósł znaczne zmniejszenie strat, ale następne miesiące były istnym festiwalem rekordów.

Zwyczajowo słabsze dla branży miesiące letnie – czerwiec, lipiec i sierpień – przyniosły wzrosty produkcji sprzedanej w porównaniu do analogicznego okresu 2019 r. kolejno o 18%, 23% i 6%. Jeszcze lepszy okazał się kończący trzeci kwartał wrzesień, który zamknął się wzrostem na poziomie 14%, a 4,67 mld zł produkcji sprzedanej we wrześniu 2020 r. stanowiło wówczas najlepszy miesięczny wynik w historii polskiej branży meblarskiej.

Już teraz widać na przykładzie Niemiec, że decyzja o lockdownie sprzyja producentom mebli, bo wolumen sprzedażowy jest wyraźnie wyższy niż w zeszłym roku. Tego samego pozytywnego oddziaływania dla meblarzy zajmujących się produkcją spodziewam się w najbliższym czasie po kolejnych zamknięciach gospodarek. Artur Wasążnik, Meble Marzenie

Nie było to – jak się okazało później – ostatnie słowo polskich meblarzy. Oto bowiem w październiku 2020 r. produkcja sprzedana mebli wyniosła 4,75 mld zł, co oznaczało, że w stosunku do tego samego miesiąca 2019 r. wynik był wyższy o 208 mln, tj. o prawie 5%, a w porównaniu do wspomnianego wcześniej rekordowego września – o 79 mln zł, tj. o 2%. I wtedy nadszedł listopad…

Wprowadzone na początku listopada 2020 r. ograniczenia w handlu detalicznym w niektórych obiektach handlowych związane z epidemią koronawirusa wpłynęły na wyniki sprzedaży na rynku wewnętrznym. W konsekwencji po rekordowych wrześniu oraz październiku, w listopadzie 2020 r. produkcja mebli była niższa o 6,2% w stosunku do października 2020 r., ale o 6,3% wyższa w porównaniu do listopada 2019 r.

Tym samym wartość produkcji sprzedanej mebli w Polsce po 11 miesiącach 2020 r. równa była 42,6 mld zł wobec 43,1 mld zł w analogicznym okresie 2019 r. Dynamika zatem wyniosła 0,99. Według szacunków B+R Studio rok 2020 zakończył się na zbliżonym poziomie do wartości w 2019 r., co oznacza, że wartość produkcji sprzedanej wyniosła 46,3 mld zł z dynamiką 0,99.

Listopad zły, ale dobry

Jesienny lockdown spowodował mniejsze straty niż lockdown wiosenny, a cała branża meblarska w październiku i listopadzie odnotowywała 5% wzrost produkcji w porównaniu do analogicznych okresów w roku 2019. Obronną ręką wyszli przede wszystkim producenci mebli skrzyniowych i tapicerowanych do mieszkań. Dużo gorsza sytuacja jest w obrębie mebli HoReCa, do restauracji, hoteli czy też mebli biurowych, choć w tym ostatnim przypadku – w mniejszym stopniu.

Listopadowe ograniczenia w handlu wpłynęły w jakimś stopniu na produkcję, ale nie na tyle, by obserwować spadki, a jesienne wzrosty były ograniczane m.in. przez wydajność firm, rosnące koszty i dostępność materiałów do produkcji. Paradoksalnie zatem wpływ lockdownu jesiennego na branżę był niewielki.

Krótkotrwałe zamknięcia handlu – trwające do miesiąca – długofalowo nie mają większego wpływu na całość sprzedaży. Rynek po otwarciu odbija i w kolejnych miesiącach odrabia straty. Tak to przynajmniej wygląda u nas. Domyślam się jednak, że w poszczególnych firmach handlowych i produkcyjnych może to wyglądać różnie. Grzegorz Kalinowski, Libro

Agata Ziółkiewicz, specjalista ds. marketingu w firmie Noti, potwierdza, że choć rynek kontraktowy gwałtownie zahamował i wiele realizacji projektów w sektorze hotelowym i biurowym zostało wstrzymanych, to sektor mieszkaniowy – wręcz przeciwnie, rozwijał się znakomicie, przynosząc wiele nowych zamówień.

Jak najbardziej – na pytanie, czy listopadowy handlowy lockdown w Polsce wpłynął na sprzedaż, odpowiada Artur Wasążnik, dyrektor ds. marketingu w firmie Meble Marzenie. – Nasza produkcja – w tym ta jej część, którą przeznaczamy na sprzedaż w Polsce – wzrosła i to wysoko.

Podobne zapewnienia padają z ust Grzegorza Kalinowskiego, dyrektora handlowego w firmie Libro: Listopadowy lockdown nie miał zupełnie wpływu na nasz wynik handlowy w 2020 r., gdyż w tym terminie nie przyjmowaliśmy już zamówień z realizacją do końca roku. Odbije się on spowolnieniem w pierwszym kwartale 2021 r., ale nie będzie to bardzo odczuwalne.

Z kolei Tomasz Salewicz, członek Zarządu HM Helvetia Meble, podkreślając rolę dywersyfikacji sprzedaży na ponad 30 państw, a przede wszystkim oparcie sprzedaży na kanale e-commerce, co pozwoliło na utrzymanie produkcji na stabilnym poziomie, zwraca uwagę, że to nie lockdown szeroko rozumiany, a zawirowania poziomów cen surowców i ich dostępności miały zdecydowanie większy wpływ stabilną produkcję w firmie.

Również Roman Przybylski, członek Zarządu i dyrektor handlowy w Nowym Stylu, potwierdza, że lockdown, który miał w Polsce miejsce jesienią ubiegłego roku, nie miał znaczącego wpływu na Nowy Styl. Około 90% naszych przychodów realizujemy na rynkach zagranicznych, a poza tym działamy głównie w segmencie B2B. W związku z tym ograniczenia w handlu nie dotknęły nas bezpośrednio w istotnym sposób – argumentuje.

„Kolejna fala” oraz te po niej to będą okresy zagrożenia dla zdrowia naszej wykwalifikowanej kadry i destabilizacji w dostawach surowców. To głównie niepokoi nas gdyż może mieć reperkusje naszej produkcji, a w dalszej konsekwencji na sprzedaż w kraju czy eksport. Tomasz Salewicz, HM Helvetia Meble. Tomasz Salewicz, HM Helvetia Meble

Na rynku krajowym zwiększony napływ zamówień utrzymuje się od czerwca 2020 r. i ich poziom jest w dalszym ciągu wyższy niż standardowe zdolności produkcyjne. Na razie nie dostrzegamy żadnych symptomów spowolnienia. Duża część naszych dystrybutorów ma lokalizacje poza galeriami i centrami handlowymi, więc ograniczenia dotyczące sprzedaży stacjonarnej w zasadzie na nas nie wpłynęły – dodaje Łukasz Bąkowski, dyrektor operacyjny w Fabryce Mebli Gala Collezione.

„Zamknięta” Europa

W sytuacji, gdy w wielu krajach europejskich zamknięte są sklepy meblowe, to musi wpłynąć to negatywnie na zamówienia do polskich fabryk. Jednak tym razem, inaczej niż na wiosnę, ta potencjalna skala strat jest dużo mniejsza. Na wiosnę handlowcy bardzo radykalnie cofnęli zamówienia, natomiast w czasie jesiennego lockdownu zamówienia nie są wycofywane.

Można śmiało powiedzieć, że polskie firmy w okres jesiennego lockdownu weszły z pełnym portfelem zamówień. W wielu firmach ten portfel wypełniony jest co najmniej do marca 2021 r. i z tego co obserwujemy, to nawet przy zamknięciu sklepów meblowych handlowcy nie odwołują tych wcześniejszych zamówień – starają się je nawet odebrać. W związku z tym do końca 2020 r. tych negatywnych skutków prawie nie widzieliśmy. To oznacza, że potencjalne straty pojawią się dopiero w 2021 r.

Trzeba też zauważyć, że ta sytuacja obecnie nie jest jednolita. Mamy nadal zamknięte sklepy meblowe w Niemczech, więc polskie firmy zaraz mogą to boleśnie odczuć. Na podstawie ostatnich informacji sklepy mają być dłużej zamknięte, niż to pierwotnie zapowiadano. Zostały one zamknięte 16 grudnia 2020 r. i prawdopodobnie do końca stycznia 2021 r., a nawet i dłużej będą zamknięte. Zamknięte są również sklepy w Wielkiej Brytanii, czyli u kolejnego z głównych odbiorców polskich mebli. Z kolei we Francji, pomimo restrykcji, sklepy meblowe nadal są otwarte. Podobna sytuacja jest w Polsce. Polskiej branży meblarskiej udało się wynegocjować możliwość pozostawienia otwartych salonów meblowych – wyjaśnia Tomasz Wiktorski, właściciel firmy B+R Studio i ekspert Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.

Zapowiadane i obecne lockdowny w Europie mogą wpłynąć na naszą produkcję mebli, jednak w niewielkim stopniu. Mamy to szczęście, że działając w segmencie B2B, jesteśmy mniej zależni od ograniczeń w handlu. To, co jednak odczuwamy jako międzynarodowa firma, to wpływ wspomnianych lockdownów na ogólne nastroje gospodarcze i klimat inwestycyjny. Roman Przybylski, Nowy Styl

Każdy kraj wprowadza własne, mniej lub bardziej restrykcyjne lokalne obostrzenia dotyczące funkcjonowania działalności handlowej – mówi Krzysztof Kobus, członek Zarządu ds. eksportu w Fabryce Mebli Gala Collezione. – W zależności od liczebności porfolio klientów, jakie mamy na danym rynku, może mieć to określony wpływ na wolumen i wartość przyjmowanych przez nas zamówień. Dynamika zmian w tym zakresie jest duża, jednak wszyscy w branży funkcjonują w takich samych warunkach ciągłej niepewności, związanej zarówno z tym, jak długo obowiązywać będą lokalne lockdowny, jak też z tym, jaki będzie ich zakres. Z tego powodu trudno jest obecnie prognozować w dłuższej perspektywie zachowania konsumenckie na różnych rynkach narodowych. Nie jest to jednak jedyny czynnik, jaki należy wziąć pod uwagę, analizując bieżącą i przyszłą sytuację. Wpływają na nią także w istotny sposób zaburzenia ciągłości łańcucha dostaw komponentów oraz podwyżki cen związane z brakiem surowców na rynku. Biorąc pod uwagę całość obrotów w eksporcie, ostatnie restrykcje oraz wspomniane perturbacje po stronie dostawców, spowodowały ok. kilkunastoprocentowy spadek liczby zamówień. O tym, czy jest to zjawisko chwilowe, czy długofalowe, przekonamy się niebawem.

Na razie lockdowny na Zachodzie (Niemcy, Austria) trwają zbyt krótko, aby wpłynęło to mocno na naszą produkcję. Mamy mnóstwo zamówień sprzed lockdownu i realizujemy je dotychczas beż żadnych zakłóceń. Duży problem może się zacząć jeżeli zamknięcia będą trwały dłużej niż do końca stycznia. Jeżeli nasi klienci zachodni otworzą się od lutego, wszystko będzie dobrze – przewiduje Grzegorz Kalinowski.

Już teraz widać na przykładzie Niemiec, że decyzja o lockdownie sprzyja producentom mebli, bo wolumen sprzedażowy jest wyraźnie wyższy niż w zeszłym roku. Tego samego pozytywnego oddziaływania dla meblarzy zajmujących się produkcją spodziewam się w najbliższym czasie po kolejnych zamknięciach gospodarek. Trudno teraz oszacować, ile te wzrosty wyniosą, ale jeszcze przez jakiś czas będą one z pewnością wyraźne – dodaje Artur Wasążnik.

Na rynku krajowym zwiększony napływ zamówień utrzymuje się od czerwca 2020 r. i jest on w dalszym ciągu ich poziom wyższy niż standardowe zdolności produkcyjne. Dużą część naszych dystrybutorów ma lokalizacje poza galeriami i centrami handlowymi, więc ograniczenia dotyczące sprzedaży stacjonarnej w zasadzie na nas nie wpłynęły. Łukasz Bąkowski, Fabryka Mebli Gala Collezione

Jak podkreśla Tomasz Salewicz w Helvetia produkcja to wypadkowa wielu czynników: polityki produktowej, polityki cenowej, dywersyfikacja sprzedaży. Od dłuższego czasu sprzedaż ukierunkowana została w kanał sprzedaży e-commerce. Mnogość instrumentów, narzędzi i działań dla wzmocnienia tej sprzedaży przekłada się na wzrost wpływu zamówień przy równoległym zaangażowaniu w rozwój i współpracę z rynkami i klientami gdzie sprzedaż oparta jest na sprzedaży poprzez sklepy stacjonarne. Dlatego zapowiadane lockdowny nie powinny mieć większego znaczenia na naszą produkcję – konkluduje.

„Trzecia fala” nam niegroźna?

Mówiąc o „trzeciej fali”, mamy tu raczej na myśli przedłużającą się „drugą falę”. Nie widać bowiem dłuższego oddechu po jesiennym szczycie. Liczba zakażeń jest cały czas bardzo wysoka, w niektórych krajach nawet rekordowa, trudno więc mówić o „trzeciej fali”. Jest to nadal druga, mocna „fala”. Niemniej jednak, branża meblarska okazała się beneficjentem sytuacji covidowej. Im dłużej osoby zostają w domach, tym częściej myślą o poprawie warunków przebywania w swoim mieszkaniu. Paradoksalnie więc – to wyciszenie liczby zakażeń i poczucie, że wygraliśmy walkę z wirusem może spowodować spadek zamówień w branży meblarskiej. Należy również pamiętać, że wiele firm czas pomiędzy wiosennym a jesiennym lockdownem wykorzystało na zdecydowaną poprawę funkcjonowania kanału internetowego. Liczba zamówień przez sklepy internetowe radykalnie wzrosła. W związku z tym należy uznać, że zamknięcie sklepów wielkopowierzchniowych całkowicie nie wstrzymuje handlu meblami. Działają firmy małe czy mikro. Na przykład w niemieckich firmach można umówić się indywidualne spotkanie, szczególnie dotyczy to segmentu mebli kuchennych. Więc zakładamy, że ten wpływ oczywiście będzie, natomiast branża meblarska przynajmniej do końca marca powinna odnotowywać wzrosty – przewiduje Tomasz Wiktorski.

Artur Wasążnik jest przekonany, że same „fale pandemii” nie mają większego wpływu na wzrosty lub spadki sprzedaży mebli. O tym decydują konkretne kroki podejmowane przez rządy poszczególnych państw, a więc wszelkiego rodzaju obostrzenia. Jeśli ich zakres będzie taki, jak dotychczas – to dla producentów mebli będzie to raczej pozytywny bodziec. Jeśli zaś wejdą jakieś nowe ograniczenia, trudno jeszcze powiedzieć jakie, ale np. uderzające bezpośrednio w transport lub produkcję – to choć popyt na meble nie zniknie (Ba! Może nawet wzrośnie?), zwyczajnie nie będzie jak go zaspokoić – wyjaśnia.

Z naszego punktu widzenia, jeśli miałaby nastąpić „trzecia fala” pandemii, w związku z którą zapadłaby decyzja o ponownym lockdownie, to jeśli nie będzie on trwał dłużej niż 4 tygodnie, obecny koszyk zamówień prawdopodobnie zapewni nam płynność pracy naszych zakładów produkcyjnych w tym okresie – uważa z kolei Łukasz Bąkowski.

Trudno jest obecnie prognozować w dłuższej perspektywie zachowania konsumenckie na różnych rynkach narodowych. Biorąc pod uwagę całość obrotów w eksporcie, ostatnie restrykcje oraz wspomniane perturbacje po stronie dostawców, spowodowały ok. kilkunastoprocentowy spadek liczby zamówień. Krzysztof Kobus, Fabryka Mebli Gala Collezione

Kolejna „fala” oraz te po niej to będą okresy zagrożenia dla zdrowia naszej wykwalifikowanej kadry i destabilizacji w dostawach surowców. To głównie niepokoi nas, gdyż może mieć reperkusje naszej produkcji, a w dalszej konsekwencji na sprzedaż w kraju czy eksport – zwraca uwagę Tomasz Salewicz.

Myślę, że w naszym przypadku (B2B) negatywny wpływ „trzeciej fali” będzie już z nawiązką kompensowany przez wzrost optymizmu wynikającego z akcji szczepień i poprawiającego się w związku z tym klimatu inwestycyjnego – ma nadzieję Roman Przybylski.

Jeszcze twardszy lockdown?

Chociaż szczepionka ma skłonić rządzących do luzowania w swoich krajach obostrzeń, zapewne niejeden z nas – mając w pamięci sytuację z wiosny ubiegłego roku oraz obecną – liczy się z perspektywą ponownego, twardego lockownu, z zamknięciem stacjonarnego handlu, w tym oczywiście handlu meblami na kilka tygodni lub więcej. Co ta perspektywa oznaczać może dla polskich firm i dla branży meblarskiej w Polsce w ogóle?

Należy stwierdzić, że mamy już do czynienia z twardym lockdownem, bo jest on obecny np. w Niemczech, Wielkiej Brytanii, a także w Polsce. Mamy pierwszą dekadę stycznia i już słyszymy o przedłużeniu restrykcji w Polsce, Niemczech, Wielkiej Brytanii. Myślę, że w sytuacji gdy te lockdowny będą się przedłużały o 3 miesiące, to wtedy odbije się to negatywnie na branży meblarskiej. Branża ma cały czas szereg możliwości w poszukiwaniu nowych kierunków zbytu. Obecnie obserwujemy bardzo dużą aktywność zarówno firm amerykańskich, jak i azjatyckich, które rozważają przeniesienie produkcji do Polski. W związku z tym, jest to kwestia odpowiedniego portfela produkcji klientów, tak żeby utrzymać poziom produkcji na odpowiednim poziomie – przewiduje Tomasz Wiktorski.

Branża meblarska okazała się beneficjentem sytuacji covidowej. Im dłużej osoby zostają w domach, tym częściej myślą o poprawie warunków przebywania w swoim mieszkaniu. Paradoksalnie więc – to wyciszenie liczby zakażeń i poczucie, że wygraliśmy walkę z wirusem może spowodować spadek zamówień w branży meblarskiej. Tomasz Wiktorski, B+R Studio

Grzegorz Kalinowski nie podejmuje się przewidywać, co będzie się działo. Na razie wiemy, że krótkotrwałe zamknięcia handlu – trwające do miesiąca – długofalowo nie mają większego wpływu na całość sprzedaży. Rynek po otwarciu odbija i w kolejnych miesiącach odrabia straty. Tak to przynajmniej wygląda u nas. Domyślam się jednak, że w poszczególnych firmach handlowych i produkcyjnych może to wyglądać różnie. Trudno mi wyobrazić dłuższe zamknięcia, np. na dwa i więcej miesięcy. To byłaby katastrofa i wszyscy mają tego świadomość, więc zrobią wszystko, aby do tego nie dopuścić – dodaje.

Skoro pytanie jest z gatunku fiction, więc odpowiedź może się wydawać równie z tego gatunku. Takie teoretyczne wyhamowanie sprzedaży w kanale handlu stacjonarnego da nam w końcu czas i możliwość na odbudowaniu stanów magazynowych wyrobów gotowych, czas na kreatywną pracę nad nowymi kolekcjami, czas na produkcję nowych kolekcji, które już wcześniej zostały opracowane i tylko czekały na wolne moce produkcyjne, czas na rewizję dotychczasowego portfolio i jego odświeżenie poprzez nowe dekory, kolory, materiały, a także na remonty i inwestycje parku maszynowego – mówi Tomasz Salewicz.

Z kolei Artur Wasążnik nie wyklucza kolejnego, znacznego wzrostu popytu na meble. Zresztą ten mechanizm (tj. w uproszczeniu: obostrzenia = wzrosty popytu na meble) będzie się pewnie powtarzał, jeśli poszczególne rządy będą uporczywie utrzymywać stan pandemii. Ale to wszystko do czasu, bo nawet taki sztucznie wykreowany popyt (jak to ma miejsce obecnie) w końcu zostanie zaspokojony, zasoby gospodarstw domowych zaczną się kurczyć, a i sama gospodarka odczuje boleśnie te wszystkie „lekarstwa” – mówi.

Podobne scenariusze – twarde lockdowny, miały już miejsce w minionym roku. Mimo to za każdym razem sprzedaż mebli była na plusie i po kilku słabszych tygodniach nadrabialiśmy zaległości. Do tego obserwujemy, jak wzrasta znaczenie sprzedaży internetowej, a każdy kolejny lockdown zdaje się przyśpieszać i wzmacniać ten trend. Dlatego jak na razie pandemia dla branży meblarskiej nie oznacza katastrofy, a znaczny wzrost zmienności. A zmienność oznacza, że może dojść do przetasowań. W ich wyniku mocniejsze firmy z dobrą marką i lepszym systemem zarządzania zyskają, a słabsze stracą. Jednak branża meblarska jako całość poradzi sobie z kryzysem – konkluduje Roman Przybylski.

TEKST: Marek Hryniewicki

Artykuł opublikowany został w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 2/2021