Branża

Przepis na sukces

Anna Gąsiorowska, właścicielka firmy Negocjator.

Przepis na sukces

W przededniu olimpiady zimowej w Pjongczang, a także w trakcie jej trwania pewnie wielokrotnie usłyszymy lub przeczytamy o drodze niektórych sportowców na sam szczyt.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Bardzo często będą to historie w stylu „od zera do bohatera” czy też rodem z rollercastera, gdzie spektakularne sukcesy przeplatały się z ostrymi zjazdami w dół. A jaki jest przepis na sukces w branży meblarskiej?

Chciałabym podać receptę, jak w przepisie kucharskim – weź pół kilo talentu, miarkę odwagi, jedną kostkę pieniędzy, szklankę doświadczenia, dopraw wszystko szczyptą wyczucia miejsca i czasu, dokładnie to wymieszaj i patrz jak rośnie w blasku ciężkiej pracy. Jednak to nie takie proste, prawda? Gdybym zapytała każdego z Państwa, co wpłynęło na Wasz sukces, każdy podałby mi inny przepis. Ktoś zapewne zwróciłby uwagę, że potrzeba jest mniej talentu, ale więcej ciężkiej pracy, ktoś inny natomiast dodaje więcej doświadczenia. Zapewne są też autorskie przepisy – gdzie prócz tych wymienionych przeze mnie dodaje też szczęście, wsparcie rodziny, umiejętność dopierania sobie współpracowników lub wyrzeczenia. Fakt, idealny przepis na sukces nie istnieje, ale kilka jego pozycji jest niezmiennych.

Biznesowa droga na szczyt

Zacznijmy od odwagi. Nieważne, czy zaczynali Państwo swój biznes „dawno, dawno temu, w odległej galaktyce…” czy też stosunkowo niedawno. Zarówno ja, jak i Wy musieliśmy mieć odwagę, by porzucić dotychczasowe życie, pracę, pewność zarobku na etacie i zrobić krok w nieznane. Oczywiście, to od nas samych zależało, jak bardzo nieznane było to, na co się porywaliśmy, jednak element niepewności zawsze istnieje.

Odwaga była też potrzebna, by zmierzyć się z opiniami innych – w naszym otoczeniu zawsze znajdą się ludzie, ba, często są to nawet członkowie naszej najbliższej rodziny, którzy będą nas ostrzegali, snuli ponure wizje, czarne scenariusze. Nie zawsze robią to po to, by nas zniechęcić czy nie chcą, byśmy odnieśli sukces. W wielu przypadkach tak się objawia ich troska o nas. Spójrzmy, jak wychowujemy dzieci – „uważaj, bo zrobisz sobie krzywdę”, „bo złamiesz nogę” – nie mówimy tego po to, by dziecko tylko siedziało na dywanie i grzecznie się bawiło, ale dlatego, że nie chcemy, by cierpiało.

W przepisie na sukces istotna jest też ciężka praca. W początkowym okresie bardzo często bez odpowiedniej nagrody finansowej. Na nią musimy czekać. Praca po kilkanaście godzin dziennie, także w weekendy i w święta, brak snu w nocy. Często jest to też praca za kilka osób. Z ciężką pracą wiąże się też doświadczenie – to życiowe i zawodowe. To ona sprawia, że wiemy, co i jak robić albo… wiemy, od kogo się tego nauczyć. Bo sukces, wbrew obiegowej opinii, może mieć jednego ojca, ale ten ojciec musiał mieć kilku nauczycieli. Wielu z nas docenia też wyczucia chwili – miejsca i czasu. Wiemy kiedy i jak reagować na różne sytuacje. Mało tego – dzięki tej intuicji zapewne podpisaliśmy kilka wielkich umów, zdobyliśmy kontrahentów.

Praca czy talent?

Mam pewien problem z talentem. Czy rzeczywiście jest on potrzebny w tym przepisie? Patrząc na wspomnianych na początku sportowców, mam mieszane uczucia. Historia zna przypadki, gdzie o sukcesie decydował sam talent, sama ciężka praca albo samo wyczucie chwili. Gdy wczytamy się w wywiady z ikonami sportu, zauważymy, że wielu już od najmłodszych lat przejawiało predyspozycje do danej dyscypliny, a trenerzy jedynie kształtowali ten talent. Mamy też sportowców, którym nikt nie dawał żadnych szans, ale do sukcesu dotarli dzięki ciężkim treningom, wyrzeczeniom, konsekwencji w dążeniu do celu. Z drugiej strony – ileż to „młodych, utalentowanych, obiecujących sportowców” zniknęło nam nagle z przestrzeni medialnej.

Z przepisem na sukces jest jak z przepisem na popisowe danie naszych znajomych. Możemy mieć przed sobą dokładne instrukcje, krok po kroku, co, ile, kiedy dodać, a mimo to nasz wypiek może nigdy nie dorównać pierwowzorowi. Możemy gotować nawet w tej samej kuchni, wkładać blachę do tego samego pieca, a mimo to – nasz placek będzie inny. Równie dobrze, możemy próbować odtworzyć przepis samemu, metodą prób i błędów, próbując dodawać odrobinę więcej tego czy innego. Jednak wtedy nasze szanse na sukces będą jeszcze mniejsze.

Jestem zdania, że idealny przepis na sukces nie istnieje. Zawsze można było zrobić coś lepiej lub inaczej. Osobom, które chciałyby poznać przepis na sukces doradzę jedno: poznajcie inne przepisy, ale to wy sami musicie znaleźć idealne proporcje składników. I nigdy nie zapominajcie, by dodać też coś swojego.

TEKST: Anna Gąsiorowska