Branża

Kobiety zmieniają oblicze meblarstwa

Aleksandra Tatkowska, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu firmy Halex.

Kobiety zmieniają oblicze meblarstwa

Aleksandra Tatkowska, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu firmy Halex, o tym, jakie są kobiety w branży meblarskiej.

Czy zauważa Pani, że meblarstwo staje się coraz bardziej kobiece? Chyba nie zawsze tak było?

Reklama
Banner targów IFFINA 2024 750x109 px

Pamiętam moje początki w tym zawodzie, a było to wtedy, gdy miałam kilka lat i biegałam po zakładzie taty (śmiech). Zdecydowanie nie było to wówczas miejsce dla grzecznych dziewczynek. Załogę stanowili głównie stolarze. Nawet nazwa tego zawodu nie ma żeńskiego odpowiednika. Kobiety można było spotkać właściwie tylko w szwalniach. Minęło naście lat i wszystko się zmieniło. Wystarczy zajrzeć na wydziały technologii drewna, na których jest coraz więcej dziewcząt.

Wyobrażała sobie Pani wówczas, że kiedyś będzie razem z ojcem rozwijać tą firmę?

Jak się jest małą dziewczynką, to chce się wszystko robić jak tatuś. Ale potem przychodzi czas buntu, szukania swojej drogi i zazwyczaj na siłę chcemy znaleźć coś przeciwnego, niż nam los pod nogi kładzie. Był czas, że na Halex patrzyłam z ironią, nie doceniając tego, co ojciec robił.

Często przenosił pracę do domu?

Tego się nie da uniknąć w rodzinnym biznesie. Firma to nasz drugi dom, o który trzeba dbać tak samo, jak o ten pierwszy, a czasem i bardziej. Bo kiedy nie zadbasz o swoje mieszkanie, to tylko powoduje twój dyskomfort. Ale jak nie dbasz o firmę, to tracą na tym wszyscy, także załoga i ich rodziny. To ogromna odpowiedzialność. Bardzo często przy posiłkach, a nawet na wakacjach, mówiliśmy o sprawach zawodowych. To też spowodowało, że wchodząc do firmy już na poważnie dokładnie znałam ją w każdym szczególe.

Z tej pozytywnej czy negatywnej strony?

Nie będę ukrywać, że są takie rzeczy, które chętnie bym w firmie „przemeblowała”, zrobiła po swojemu. Póki co jednak, to ojciec jest właścicielem firmy i jasno sprecyzowaliśmy sobie swoje pola działania. Ja zajmuję się sprzedażą i marketingiem i w tych obszarach podejmuję całkowicie samodzielne działania. W kwestiach finansów czy technologii decyduje ojciec, choć w znacznej mierze posiłkujemy się wiedzą i doświadczeniem naszych pracowników. Właściwie wszystko, co robimy jest grą zespołową, nawet gdy np. obecnie robimy naszą nową stronę internetową.

„Diament meblarstwa” dla ławy „Quattro” to także nagroda drużynowa?

Zdecydowanie tak. Można by go rozkruszyć i każdemu należałby się jakiś paciorek, ale to na pewno nagroda, która należy się głównie Henrykowi Tatkowskiemu. Innowacyjny sposób unoszenia tej ławy, która tak zachwyciła jury – to jego autorski pomysł.

A jakie było Pani zadanie w tym projekcie?

Zdobyć „Diament meblarstwa” (śmiech). Proszę nie pytać w czasie przeszłym, bo dla mnie zadanie dopiero się zaczyna. Trzeba ten diamentowy sukces przekuć na wyniki sprzedaży.

Chyba łatwiej byłoby ze stołem niż z ławą.

Dlaczego? Ławy i ławostoły znów zrobiły się bardzo modne. Ten trend idzie w parze z modą na narożniki. Taka ława świetnie do nich pasuje. Przede wszystkim jest to mebel bardzo praktyczny i wszechstronny. Nawet w największym domu czy mieszkaniu trzeba cenić przestrzeń. Wielki stół potrzebny jest w sali konferencyjnej, a nie na co dzień w domu, w którym mieszkają dwie, trzy osoby. Bardzo przydaje się natomiast ława, przy której można wypić kawę, na której można położyć pilota, smartfona, tablet. W razie potrzeby podwyższyć blat i pracować przy nim z laptopem albo zjeść kolację z przyjaciółmi.

To już rozumiem, dlaczego coraz więcej kobiet pracuje w meblarstwie…

Bo są praktyczne, mają intuicję i empatię, która pozwala lepiej zrozumieć potrzeby innych. Dzięki temu, że kobiety wkroczyły do meblarstwa nastąpiło zbliżenie z branżą wyposażenia wnętrz, czyli dekoracji, tekstyliów, gadżetów. Sprzedajemy już nie mebel, ale koncepcję całego wnętrza. Widać to w salonach meblowych, które przestały być składami magazynowymi, jak za „męskich” czasów. Pojawiły się lampy, świece, narzuty, segregatory – wszystko można kupić w komplecie. Tapicer nie może ograniczać się do produkcji kanapy, musi oferować jeszcze zamienne poduszki, pokrowce, schowki na pilota i inne gadżety.

A producent stołów, ław i krzeseł?

Dążymy do tego, by nie myśleć tylko co produkować, ale też jak produkować, po co, dla kogo? Wtedy budzą się instynkty kobiece – gospodarność czy odpowiedzialność za przyszłe pokolenia, za środowisko naturalne. Myślimy, jak wykorzystać każdy kawałek drewna, jak ograniczyć zużycie lakierów, jak zagospodarować ścinki po tapicerowanym krześle. Oczywiście to dzieje się równolegle w wielu zakładach meblarskich i zauważam, że działania te inicjują głównie kobiety w branży, a ich determinacja w dążeniu do celu pozwala zyskać przychylność pozostałej części załogi.

Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki

Wywiad został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 2/2013