Branża

Inteligencja finansowa potrzebna od zaraz

Anna Gąsiorowska, właścicielka firmy Negocjator.

Inteligencja finansowa potrzebna od zaraz

Mamy różne rodzaje inteligencji – większość można określić, choć osobiście uważam, że liczy się nie tylko jej poziom, ale też umiejętność „korzystania z zasobów”.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Mało kto porusza temat inteligencji finansowej, nie myląc jej z wiedzą o finansach. Na jednym i drugim polu – jako społeczeństwo – mamy bardzo dużo do zrobienia.

W swojej pracy spotykam różnych ludzi – są tacy, którzy boją się podać nawet numer konta, w  obawie przed jego „wyczyszczeniem”. Są też tacy, którzy – gdyby ich poprosić – przekazaliby mi loginy i hasła, bym sama sobie zrobiła przelew z ich konta, bo zazwyczaj tym zajmuje się syn/córka/wnuczek, którego teraz nie ma w domu. Są osoby, które wszędzie widzą próby wyłudzeń, oszustw, a są też ludzie za bardzo ufni – gdybym umówiła się z nimi na ulicy, to bez żadnych potwierdzeń przekazaliby mi gotówkę na poczet długu. I nie dotyczy to tylko osób prywatnych – wielu z tych ludzi to przedsiębiorcy, niektórzy na rynku od początku lat 90. lub wcześniej. Osoby nie tylko starsze, ale i też dopiero co po studiach… Są wśród nich firmy, które przeżyły już swoje lata świetności, przejadając zyski lub aż nadto ryzykując swoim majątkiem.

Próbując dociec źródeł kłopotów finansowych moich klientów, dość często odkrywam, że mają oni wielką wiedzę teoretyczną. Dobrze zdawali sobie sprawę, że biorąc chwilówkę czy kolejny kredyt, by spłacić poprzednie zobowiązania, tylko odwlekali o tydzień, miesiąc to, co i tak byłoby nieuniknione. Często liczyli na cud… Albo kolejną pożyczkę lub „złoty, inwestycyjny strzał”.

Czytałam niedawno o badaniach, które pokazały, że im większy ktoś obiecuje zysk (nawet nierealny), tym bardziej jesteśmy skłonni mu uwierzyć i przekazać swoje pieniądze. Jakby w myśl zasady, że „kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije”. Z tym, że nie dostrzegamy ryzyka, widzimy tylko hipotetyczne zyski.

Inteligencja finansowa polega nie tyle na wiedzy, co jej zastosowaniu, przełożeniu na konkretny przypadek w naszym życiu. Ważne jest również długofalowe planowanie oraz umiejętne zarządzanie dostępnymi środkami finansowymi –  bez znaczenia, czy jest to sto, tysiąc czy milion złotych. Kiedyś usłyszałam od jednego z dłużników, że on nie potrzebuje umiejętności zarządzania finansami, bo nie ma żadnych finansów. Odwróciłam trochę jego słowa – a może nie ma żadnych finansów (co i taka było nieprawdą), bo nie zarządza nimi? Finalnie okazało się, że i  tak mojego wierzyciela spłacił –  nawet nie zdawał sobie sprawy, ile ma przychodów i  na co idą jego wydatki. To nie jest jednostkowy przypadek. Często bowiem słyszę, że ktoś nie ma z  czego spłacić. Proponuję wtedy analizę jego budżetu, wdrażamy pewne elementy zarządzania finansami i  –  może nie nagle, ale znajduje się kilkaset złotych, które może przeznaczyć na spłatę długu. Tak oto mamy praktyczne zastosowanie inteligencji finansowej –  wiedzę przekładamy na konkretne działanie. Być może też, w  co chciałabym wierzyć, w  późniejszym czasie dłużnik zrobi to samo, bez niczyjej pomocy, a to prosta droga do wyjścia z finansowego dołka. Przecież po zakończeniu mojej misji odzyskania pieniędzy wierzyciela, te „znalezione” pieniądze na raty, zostają u niego.

Zadbajmy o naszą inteligencję finansową i  inteligencję finansową naszych dzieci. Niech dowiedzą się, nie tylko, że pieniądze bierze się z bankomatu, ale też to, jak pieniądze tam trafiają i jaka jest ich rzeczywista wartość.

TEKST: Anna Gąsiorowska