Branża

100% kobiecości

Julitta Maciejewska-Walczak.

100% kobiecości

Jeśli piąty żywioł to kobieta, to ONA jest właśnie taką kobietą. Chociaż w branży meblarskiej znalazła się przypadkiem, to nie mógł być przypadek…Przeznaczenie? Jej atrybut to pozytywna energia – Julitta Maciejewska-Walczak.

Reklama
visby.pl banner z promocją na łóżko

Słaba płeć a jednak… jest mocniejsza!. Pewny uścisk dłoni i uśmiech, którym mnie powitała przywołał skojarzenia ze sznurem pereł w zaciśniętej dłoni i rozbrajającym uśmiechem, czyli z jej zdjęciem z kalendarza charytatywnego, w którym zgodziła się wziąć udział. Jak wspomina Julitta Maciejewska-Walczak nie była to łatwa decyzja: Byłam zaskoczona, że taka inicjatywa powstała. Zastanawiałam się, skąd wziął się tego rodzaju pomysł. Potem, gdy się dowiedziałam, kto bierze udział w kalendarzu, które panie zostały zaproszone, to uznałam, że to wyróżnienie. Większość kobiet zaproszonych do kalendarza to osoby znane od lat w branży i nie tylko, o bardzo silnej osobowości. Chyba głównie dlatego się zgodziłam – znaleźć się w takim gronie, to niesamowita sprawa. Drugim powodem był cel. Od kilku śledzę losy fundacji pani Ewy Błaszczyk, dlatego uznałam, że warto wziąć udział w akcji wspierającej jej działania.

Julitta Maciejewska-Walczak pierwszy raz uczestniczyła w tego typu przedsięwzięciu. Z sesji zdjęciowej pamięta miłą atmosferę. Była to dla niej nie tylko świetna zabawa, ale też relaks, mimo że nigdy wcześniej nie brała udziału w profesjonalnej sesji. Wiem, że przyjechałam do Warszawy trochę zestresowana, a te trzy godziny oderwały mnie zupełnie od rzeczywistości i wyluzowały. Myślę, że każda z kobiet marzy w skrytości ducha, żeby coś takiego przeżyć. Nie oszukujmy się, jesteśmy trochę próżne – śmieje się.

Julitta Maciejewska-Walczak jest zwolenniczką aktywnego wypoczynku. Jedna z jej pasji to jazda na nartach.
Julitta Maciejewska-Walczak jest zwolenniczką aktywnego wypoczynku. Jedna z jej pasji to jazda na nartach.

Jej pojawienie się w branży meblarskiej było kompletnym przypadkiem. Zaczynała w zupełnie innych branżach – pracowała trochę w branży budowlanej, potem przez jakiś czas była związana z branżą spożywczą. Nadszedł taki moment, kiedy stałam na rozstajach i nie bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić. Zaproponowano mi wtedy pracę w Swarzędzkich Fabrykach Mebli na stanowisku dyrektora handlowego sieci handlowej, która obejmowała kilka sklepów – wspomina Julitta Maciejewska-Walczak.

Najtrudniejszy pierwszy rok

Nie studiowała technologii drewna, więc – jak mówi – dla niej meblarstwo było zupełnie obcym światem. Nie ukrywa, że zdecydowała się na pracę w tej branży, ale pierwszy rok, może nawet dwa lata, były dla niej trudne. Musiałam się tej branży przede wszystkim nauczyć, żeby w ogóle dobrze się poczuć. Natomiast uczyłam się od najlepszych, bo kiedy ja zaczynałam w końcówce lat 90., to Swarzędz miał bardzo mocną pozycję na rynku. Tam cały czas była baza znakomitych fachowców, a ja bardzo potrzebowałam wiedzy. „Nauczyć się” mebla, jego konstrukcji, technologii produkcji, to były tematy, które chcąc obracać się w tym świecie i sprzedawać meble, musiałam poznać. Faktycznie, jeśli chodzi o miejsce, w którym się uczyłam, to czerpałam pełnymi garściami z wiedzy naprawdę najlepszych, prawdziwych profesjonalistów. Ta moja przygoda z meblarstwem zaczęła się w 1996 roku i… wciąż trwa – opowiada z nieukrywaną pasją.

Na pytanie, co sprawiło, że w tej branży pozostała, odpowiada: Dla mnie branża to przede wszystkim meble wysoko przetworzone. Nie czuję mebli z laminatów, czy metalowych. Prawdziwy mebel to ten, który jest wytwarzany z dużym udziałem drewna – mebel z duszą. Produkcja takich mebli to najprawdziwsza sztuka, wymagająca olbrzymiej wiedzy projektantów i wielu skomplikowanych operacji technologicznych. Właśnie takie meblarstwo mnie wciągnęło.

W jednym z najciekawszych zakątków Europy – na Sycylii we wrześniu 2007 roku.
W jednym z najciekawszych zakątków Europy – na Sycylii we wrześniu 2007 roku.

Po chwili zastanowienia dodaje: Natomiast najwspanialsze w tym wszystkim jest właściwie to, że człowiek uczestniczy w procesie tworzenia czegoś zupełnie od zera. Najciekawszy w mojej pracy wydaje mi się udział w rozwoju produktu, w tworzeniu nowych wzorów – to mnie trzyma w tej branży, właśnie możliwość uczestniczenia w procesie, w którym powstaje konkretny mebel: od kreski projektowej, od pomysłu, aż po reakcje klientów. Zawsze interesowały mnie etapy rozwoju produktu: wprowadzanie go na rynek, sprawdzanie zachowań klientów, modyfikowanie danego mebla.

Julitta Maciejewska-Walczak dostrzega duże znaczenie ludzi w tej dosyć hermetycznej branży. Jej zdaniem osoby, które się w niej znalazły rzadko kiedy z niej wychodzą. Widać to nawet po podejściu biznesowym. Często jest tak, że są to jakieś interesy rodzinne, pokoleniowe. Ktoś, kto się w tę branżę zaangażuje, pomimo że nie jest ona może najbardziej rentowna, w tej branży najczęściej zostaje – mówi. Po czym dodaje: Pewnie też jest trochę tak, że gdy ktoś się zaangażuje, włoży pieniądze, to niełatwo się z tego wycofać i trudno się temu dziwić.

Znamy się… NIE tylko z widzenia

Kontakty międzyludzkie są dla niej niezmiernie ważne. Julitta Maciejewska-Walczak podkreśla, że branża meblarska różni się od innych tym, że nie ma tu wyścigu szczurów, przestrzegane są zasady biznesowe i obowiązuje życzliwość w stosunkach międzyludzkich. Znamy się wzajemnie i szanujemy, mam tu na myśli szczególnie firmy, które zajmują na rynku ustabilizowaną pozycję. Nawet jeśli ze sobą konkurujemy, to pamiętamy o wzajemnym szacunku. Ta branża jest o tyle wyjątkowa, że nie zginęły dobre obyczaje.

Zdaniem Julitty Maciejewskiej-Walczak w określonych sektorach branży ludzie dobrze się znają. Z najbliższą konkurencją i środowiskiem projektantów – znamy się znakomicie, chociażby ze spotkań na targach meblowych. Jesteśmy na tym samym rynku, spotykamy się więc także u naszych dystrybutorów.

Julitta Maciejewska-Walczak na Sycylii, wrzesień 2007 roku.
Julitta Maciejewska-Walczak na Sycylii, wrzesień 2007 roku.

Cenniejszy od otrzymywanych nagród jest według Julitty Maciejewskiej-Walczak bezpośredni kontakt z klientami i docenienie przez nich pracy zespołu. Jeżeli chce się budować markę, pozycję firmy, to oczywiście nagrody mają znaczenie – stwierdza. Dla niej najważniejszą nagrodą jest jednak uznanie i zadowolenie klienta. Cieszą ją otrzymywane od klientów e-maile z pytaniami o konkretne produkty oraz powroty zadowolonych klientów w celu dokonania kolejnego zakupu.

Jeśli chodzi o stosunki zawodowe, najbardziej ceni w ludziach pracowitość, pomysłowość i umiejętność podejmowania decyzji. Uważam, że ludzie którzy dużo pracują mają prawo czasem się pomylić – ale nie znoszę lenistwa i uchylania się od podejmowania decyzji – podkreśla. Jest przekonana o tym, że nie ma ludzi, którzy nie mają zdolności, tylko trzeba te zdolności z nich wydobyć i właściwie wykorzystać.

W życiu prywatnym otacza się ludźmi lojalnymi, takimi, którzy nie zmieniają zdania w zależności od okoliczności i nie odwracają się plecami, gdy coś idzie gorzej. Jeżeli zawiązuje przyjaźnie, to stawia na trwałe relacje. Wiem, że mam przyjaciół, znajomych, na których mogę polegać i vice versa – to działa w dwie strony – mówi. Ta rzetelność, cecha może poznańska trochę, wyniesiona jeszcze z domu, w połączeniu z uczciwością i pracowitością, to walory, które bardzo sobie cenię – uzasadnia.

Mile wspomina swój pobyt w Białej Podlaskiej i ludzi, którym bardzo zależało na miejscu pracy. To był pierwszy kontakt człowieka zachodu ze wschodem – śmieje się. Byłam pod wrażeniem. Może mieszkańcy Białej Podlaskiej są inni niż Poznaniacy, bo mniej zapobiegliwi i przewidujący, ale ta ich wschodnia otwartość rzeczywiście mnie ujęła.

Życie zaczyna się po 40-ce

W momencie, gdy skończyła 40 lat, przewartościowała swoje życie. Do 40-tki byłam totalnym pracoholikiem – cały świat to była praca – wyznaje. Po przekroczeniu tej magicznej granicy, wprowadziłam wiele zmian do swojego życia. Kilka istotnych zdarzeń życiowych sprawiło, że zupełnie zmieniłam życie, odwróciłam panujące w nim relacje. W tej chwili praca jest ważna, ale jest środkiem, a nie celem. Zmieniłam nastawienie i nie ukrywam, że czerpię z tego mnóstwo przyjemności. Przekonałam się co znaczy carpe diem, umiem cieszyć się chwilą i korzystać z drobnych przyjemności – opowiada.

Ma w sobie dużo radości. Bali – 2006 r.
Ma w sobie dużo radości. Bali – 2006 r.

Sporo podróżuje i po Polsce i po świecie. Stara się przynajmniej trzy razy w roku jechać na urlop. Z reguły są to wyjazdy tygodniowe: zimą – narty, latem – jezioro, jesienią jakieś egzotyczne miejsce. W zeszłym roku, nie wiem czy we właściwym momencie życia, stwierdziłam, że muszę zrobić kurs żeglarski – mówi ze śmiechem Julitta Maciejewska-Walczak. – Staram się żyć intensywnie.

Jak pracuje, to pracuje. Na relaks po pracy ma mało czasu, więc te kilka godzin dziennie, to czas spędzany w domu, w gronie rodzinnym. Natomiast w weekendy stara się tak organizować sobie czas, by pójść na basen, ewentualnie do sauny, czyli zrelaksować się w sposób bardziej aktywny. W ciągu tygodnia raczej nie ma na to czasu.

Uwielbia jazz. Mam to szczęście, że w Poznaniu jest klub Blue Note, który często gości najlepszych światowych jazzmanów – mówi Julitta Maciejewska-Walczak. Koncerty jazzowych gwiazd to dla niej uczta dla ducha, ale największa frajda i relaks to udział w jam session. Uwielbiam tę spontaniczną atmosferę improwizacji i relacje, które powstają miedzy jazzmanami – dodaje.

Zauroczenie Portugalią, wywołało w niej fascynację fado – muzyką portugalską. Z uśmiechem mówi: Nie jestem pod tym względem szczególnie oryginalna. Oprócz tego lubi aktywne formy wypoczynku, takie jak pływanie i narciarstwo. Czas wolny spędza także przy dobrej książce, lub w teatrze.

Jej życie się zmienia, wszystko wokół się zmienia, ale Julitta Maciejewska-Walczak nie należy do zwolenniczek częstych zmian wizerunku. Blondynką jestem odkąd pamiętam. Próbowałam coś zmienić, próby były nieudane, więc stwierdziłam, że nie ma co eksperymentować – śmieje się. – Jeżeli chodzi o ubiór, to najlepiej się czuję w rzeczach klasycznych, typu Channel. Gdybym miała sprecyzować, który projektant, czy styl mi pasuje, to odpowiedziałabym, że właśnie Channel. Lubi też sportowe rzeczy. Na co dzień stara się unikać oficjalnych strojów, preferuje sportowy styl.

Julitta Maciejewska-Walczak potrafi cieszyć się chwilą. Relaks na Bali (październik 2006 r.)
Julitta Maciejewska-Walczak potrafi cieszyć się chwilą. Relaks na Bali (październik 2006 r.)

Lekarstwem na chandrę jest według niej bliskość drugiej osoby, do której ma się zaufanie i która sprawia, że zły nastrój pryśnie. Przyznaje, że kiedyś odreagowywała stres na różne sposoby: wychodziła na zakupy, spotykała się z przyjaciółmi. Teraz staram się rozwiązać problem w zaciszu domowym – wyznaje Julitta Maciejewska-Walczak.

Kobieta zmienną jest

Najchętniej przemeblowywałabym dom dwa razy w tygodniu – śmieje się. Nie mam jednak czasu, więc nie koncentruję się na tego typu rzeczach. Kiedyś większą uwagę przywiązywała do tego w jakim otoczeniu mieszka. Natomiast nie ukrywa, że lubi zmiany. Lubię jak się coś dzieje. W moim domu meble często „rotują”. Staram się nawet za pomocą drobnych akcentów je odświeżyć, by nie było nudno – przyznaje Julitta Maciejewska-Walczak.

Bardzo lubi gotować i jeść. Sprawia mi to dużą przyjemność, ale nie lubię tracić w kuchni zbędnego czasu. Moja kuchnia jest w stylu Nigelli Lawson. Dużo eksperymentuję w kuchni łącząc niestandardowo różne składniki. Jeśli coś mi się super uda zapisuję przepis, żeby móc odtworzyć danie i… zebrać pochwały od gości – mówi. Jedną z jej specjalności są grillowane krewetki na cytrusowej sałacie. Przyznaje, że uwielbia owoce morza i ryby.

Uważa, że każde wnętrze powinno mieć charakter osoby, która w nim mieszka. Mówi o sobie, że jest skażona branżą, musi wiedzieć co się dzieje, śledzić trendy, zarówno te europejskie, jak i światowe. W związku z tym staram się niektóre nowinki przenosić do domu, ale nie ukrywam, że w domu cenię sobie atmosferę ciepła. Wnętrze nie musi być wymuskane i na pewno nie może być sterylne. Bardzo często mieszam style. Uważam, że w ogóle najciekawszą sztuką jest eklektyzm, umiejętność łączenia różnych stylów we wnętrzu. Musi być widać, że ktoś konkretny, z wyrazistą osobowością w nim żyje. Nie lubię tych typowo nowoczesnych aranżacji, gdzie wszystko jest strasznie bezosobowe.

Julitta Maciejewska-Walczak nie ukrywa, że chce mieć wpływ na to co się dzieje wokół niej. Lubię sobie porządzić – śmieje się. Jej zdaniem najgorszą decyzją jest brak decyzji. Jestem osobą decyzyjną i chyba nie najgorzej zorganizowaną, potrafię kierować zespołem – wymienia. Kiedyś byłam bardziej apodyktyczna, teraz cenię sobie relacje międzyludzkie, staram się je budować w sposób pozytywny. Wychodzę z takiego założenia, że jeśli pracuje się w grupie, to samo zarządzanie, bez wytłumaczenia ludziom po co się to robi, bez ustalenia celu, jest bezsensowne. Zaobserwowałam, że im lepiej zbudowane są relacje z zespołem, tym lepsze są efekty pracy – dzieli się swoimi spostrzeżeniami.

Odpowiadają jej gorące klimaty. W 2005 r. Julitta Maciejewska-Walczak wybrała się na Mauritius.
Odpowiadają jej gorące klimaty. W 2005 r. Julitta Maciejewska-Walczak wybrała się na Mauritius.

W dzieciństwie, wczesnej młodości uwielbiała teatr. Nie wiem, czy odnalazłabym się w tym środowisku, ale myślę, że gdyby moje losy potoczyły się inaczej, to pewnie gdzieś bym tam była, albo w środowisku reżyserskim, albo filmowym… Być może byłabym aktorką. To takie niespełnione marzenie – wyznaje Julitta Maciejewska-Walczak. Po chwili zastanowienia dodaje: Aczkolwiek nie żałuję, że moje życie tak się potoczyło, bo ja się fajnie realizuję zawodowo – lubię to co robię. Nie zamieniłabym teraz tej pracy na żadną inną. Zresztą miałam kilka razy możliwość odejścia z branży. Mimo że jak mówiłam, ta branża nie przynosi ekstra profitów, to jednak tak bardzo ją lubię, że zostałam.

Najważniejsze dla niej jest to, by wśród jej najbliższych panowała zgoda, spokój i harmonia. Stara się wszystkie marzenia szybko wdrażać w życie. Nie mam takich marzeń, które są nierealne – mówi. Twierdzi, że jeżeli ma się duże pokłady życiowej energii, to wszystkie problemy są do rozwiązania, cały świat do zdobycia. Pytana o to skąd czerpie tę energię, odpowiada: Mam taką naturę. Oprócz tego, że mam dużo energii, to jestem osobą otwartą. Mam w sobie dużo radości i lubię ludzi. Często jestem wybuchowa, ale dzięki temu szybko pozbywam się złych emocji. W pamięci przechowuję tylko dobre chwile. Staram się być pogodna. Nawet nie muszę się starać – po prostu taka jestem.

TEKST: Anna Andrejczuk

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 4/2011