Edukacja

Mniejszy popyt na meble czy regularny kryzys?

Na okres końca 2023 roku i początku 2024 roku spodziewamy się stabilizacji, natomiast w drugiej połowie 2024 roku odbicia - mówi Tomasz Wiktorski.

Mniejszy popyt na meble czy regularny kryzys?

Spadający popyt na meble widoczny jest od kilkunastu miesięcy, ale konia z rzędem temu, kto powie, ile to jeszcze potrwa. Czy polska branża meblarska największy kryzys ma jeszcze przed sobą? A może najgorsze już za nią? Pytań zresztą jest więcej, ale odpowiedzi w większości brak.

Reklama
Banner reklamowy reklamuj się w BIZNES.meble.pl listopad 2024 750x200

Wyraźny spadek dynamiki zarówno wartości produkcji, jak i eksportu był widoczny począwszy od drugiej połowy 2022 roku. Pokazuje, jak zmieniał się popyt na meble. Dynamika w obu przypadkach była nadal dodatnia wobec drugiej połowy 2021 roku, ale wyraźnie niższa, niż w pierwszej połowie 2022. W 2023 roku (z wyłączeniem stycznia) wartość produkcji spadała. Sumarycznie w miesiącach styczeń-sierpień produkcja mebli spadła o około 6% w stosunku do roku 2022. W przypadku eksportu spadki były nieco mniejsze. Sumarycznie od stycznia do lipca 2023 wartość eksportu spadła o około 2%.

Od kiedy spada popyt na meble?

Popyt na meble słabnie od lipca 2022, zarówno na rynkach zagranicznych, jak i krajowym. Największe spadki odczuwalne są na rynkach niemieckojęzycznych – mówi Artur Węgłowski, współwłaściciel firmy Comforteo.

Spójrzmy na dane dotyczące koniunktury przemysłowej w branży meblarskiej obejmujące wskaźniki bieżącego i przewidywanego portfela zamówień krajowych i zagranicznych. One również wskazują połowę 2022 roku jako początek kryzysu w branży meblarskiej – potwierdza Tomasz Wiktorski, właściciel firmy B+R Studio.

Reklama
Banne 300x250 px Furniture Romania ZHali Imre

Mateusz Nowotnik, właściciel Miloni, podkreśla, że firma działa głównie w kraju, natomiast od maja widoczny jest słabnący popyt na meble. Wprawdzie zamówienia są, ale ich skala jest nie do przewidzenia, a ponadto jest bardzo niestabilna pomiędzy miesiącami. To taki rollercoaster, ale bez wysokich szczytów – opisuje Mateusz Nowotnik.

Do czasów pandemii rynek dało się przewidzieć, a także zaplanować działania na kilka miesięcy do przodu. Dziś nie wiemy co przyniesie nam kolejny tydzień, ale uczymy się działać w takim środowisku. Mamy świadomych klientów, którzy wiedzą, czego oczekują od mebli i wiedzą, że potrafimy im to niezawodnie dostarczyć – dodaje.

W eksporcie (było) lepiej?

W przeciwieństwie do Miloni Paged Meble jest firmą mocno ukierunkowaną na eksport. I właśnie pierwsze symptomy osłabienia popytu dostrzegliśmy na rynkach zagranicznych już w pierwszym kwartale 2023 roku. Na naszym rynku niższy popyt na meble zaczął być odczuwalny w drugim kwartale – mówi Michał Mróz, wiceprezes Zarządu Paged Meble.

Także Grzegorz Kalinowski, dyrektor handlowy Libro, dobrze wspomina ubiegły rok, ale głównie pierwsze półrocze, które firma zamknęła przyzwoitym wynikiem. Natomiast od drugiego kwartału 2022 roku odczuwamy wyraźnie zmniejszony popyt na meble właściwie na wszystkich obsługiwanych przez nas rynkach. Są to kilkuprocentowe spadki, natomiast mają miejsce zarówno w kraju, jak i w eksporcie. Tym samym całość naszej sprzedaży również ma kilkuprocentowy spadek – mówi Grzegorz Kalinowski.

Michał Balcerkiewicz, prezes zarządu Fabryki Mebli Balma, przyznaje, że firma odczuwa w tym roku słabszy popyt na meble. Jest przekonany, że częściowo wynika to ze zmian, które cały czas zachodzą na rynku przestrzeni biurowych. My realizujemy założone budżety, aczkolwiek widzimy na części rynku słabszy okres. Jeśli chodzi o eksport – jest różnie, ale bardziej zależy to od siły naszej sieci dystrybucji na danym rynku. Rynek niemiecki w tym roku pracuje dla nas dobrze, ale ogólna sytuacja branży meblarskiej jest tam chyba słaba – mówi.

Problemem jest nie tylko słabszy popyt na meble

Branża meblarska mierzy się aktualnie z ogromnym wzrostem kosztów pracy. W 2022 roku przeciętne wynagrodzenia wzrosły o około 8%. Od stycznia do sierpnia 2023 rosły średnio o 10% w stosunku do analogicznego okresu 2022 roku.

Wyzwaniem numer jeden są szybko rosnące koszty pracy, co ma niebagatelny wpływ na koszty wytwarzania mebli tapicerowanych. Na szczęście ustabilizowały się, natomiast w niektórych przypadkach wręcz spadają, ceny materiałów. Przyczyna to zmniejszony popyt, a zatem mniej więcej jedno równoważy drugie – wylicza Grzegorz Kalinowski.

W meblach tapicerowanych koszty płacowe to około 40% kosztów produkcji, ale jak wiemy największe wzrosty są dopiero przed nami. Dołóżmy do tego wciąż niestabilną sytuację na rynku surowców i słaby popyt. Ten ostatni skutkuje walką o każdego klienta, często niestety nieracjonalną walkę ceną. W świetle tego wszystkiego przewidujemy ogromne problemy w nadchodzącym roku. Dotkną one wielu producentów mebli tapicerowanych – zwraca uwagę Artur Węgłowski, współwłaściciel firmy Comforteo.

Z kolei Michał Balcerkiewicz zwraca uwagę, że ludzi w rekrutacjach jest więcej, aczkolwiek „trzymają” swoje wymagania płacowe.

Mateusz Nowotnik nie ma wątpliwości, że presja placowa będzie narastała, bowiem inflacja pokazuje wszystkim, że zbiednieliśmy. Sądzę, że z końcem roku, gdy zazwyczaj wykonywane są ruchy płacowe, tempo wzrostu płac znacznie przegoni inflację. Wzrost płac pokryje malejąca marża producenta albo klient, który po zmianie cen zapłaci więcej za meble – uważa Mateusz Nowotnik.

Droższa energia to droższa produkcja mebli

Polska branża meblarska mierzy się nie tylko ze wzrostem kosztów pracy, ale również z wysokimi cenami energii. Według globalpetrolprices w marcu 2023 roku ceny prądu dla przedsiębiorstw w Polsce były jednymi z największych na świecie. Koszty energii to dziś ukryty podatek. Jak inaczej wytłumaczyć wzrost kosztów MWh w ostatnich 3 latach z około 300 do 800 złotych – pyta Mateusz Nowotnik.

Na stabilizację kosztów energii zwraca uwagę Michał Balcerkiewicz, ale zaznacza, że firma podjęła wcześniej działania, które teraz przynoszą efekty. Jeśli chodzi o materiały, to część trzyma cenę, ale część spadła (np. stal). Na szczęście skończyły się niekontrolowane wzrosty – wylicza Michał Balcerkiewicz.

Do tego dochodzi betonowe koło ratunkowe w postaci cenotwórczego systemu sprzedaży drewna. Kupowane pół roku temu na aukcjach systemowych drewno może okazać się droższe niż to obecnie sprzedawane na e-drewno. Problem ten w dębie raczej będzie w niewielkiej skali, ale w gatunkach iglastych… Opłaca się zapłacić karę za niewykupienie drewna z PLD, aby kupić je taniej na aukcjach e-drewno. Dotyczy to szczególnie Polski północnej, która walczy z plagą kornika drukarza i wystawia na licytacjach spore ilości taniego surowca. System podatkowy też nie ułatwia zachowania płynności finansowej, bowiem pobiera składkę zdrowotną od dochodu. Tymczasem kumulacja zakupu drewna następuje na koniec roku, a wraz z nią zmniejsza się znacznie dochód roczny. Niestety, nadpłacone składki wrócą do nas w połowie przyszłego roku – opisuje Mateusz Nowotnik.

Czy brak certyfikatu FSC ograniczy popyt na meble?

Na pewno zamieszania narobi brak certyfikacji FSC polskich Lasów Państwowych. Nie wiem jeszcze, jak zareagują nasi klienci, u których warunkiem koniecznym współpracy jest posiadanie takiego certyfikatu. Kolejną rzeczą jest ograniczanie mocy produkcyjnych przez brak pracowników produkcyjnych. Obcokrajowców prawie już nie mamy i ogólnie bilans jest ujemny. W sytuacji zmniejszonego popytu nie stanowi to dużego problemu, ale przy ożywieniu rynku będzie czynnikiem hamującym sprzedaż – mówi Grzegorz Kalinowski.

W meblach premium, na co zwraca uwagę Mateusz Nowotnik, dochodzi jeszcze plaga firm podrabiających wzory przemysłowe. Walka poprzez polskie sądy trwa latami, natomiast w tym czasie konkurencja spokojnie żeruje na tym, co inni zbudowali – wyjaśnia.

Do wysokich kosztów energii w zasadzie się już przyzwyczailiśmy. Problem stanowi inflacja i szybko rosnące koszty pracy. Rosnące znacznie szybciej niż wydajność. Mamy od dłuższego czasu duże rozchwianie wielu najbardziej istotnych czynników – kosztów pracy, cen materiałów i energii, kursów walut itd. Działanie w takich okolicznościach zewnętrznych jest bardzo trudne i obarczone dużym ryzykiem. Wszyscy tęsknimy za stabilizacją, jaka była kilka lat temu, ale tymczasem nie zanosi się – mówi Grzegorz Kalinowski.

Czy automatyzować produkcję mebli?

Tomasz Wiktorski nie ma wątpliwości, że dalsza automatyzacja jest wartością dodaną, ale ma zastosowanie tylko w przypadku produkcji seryjnej. Natomiast przy produkcji indywidualnej jest ona niemożliwa. Nie jest też panaceum na aktualną sytuację, bowiem na nic zda się najnowsza technologia, kiedy produkt się nie sprzedaje. Branża powinna przede wszystkim postawić na jak największą dywersyfikację, a także poszukiwanie nowych rynków zbytu – mówi Tomasz Wiktorski.

Automatyzacja procesów, która jest silnym trendem w produkcji przemysłowej, nie zawsze jest możliwa w przypadku produkcji mebli. Zwłaszcza w odniesieniu do krzeseł giętych oraz wysokiej jakości stołów, które są podstawą naszej oferty kierowanej do segmentu HoReCa. Ręczne wykończenie mebli gwarantuje utrzymanie najwyższej jakości gotowych produktów – zwraca uwagę Michał Mróz.

Inwestycje w automatyzację są głównym filarem rozwoju firmy. Są też jedyną szansą na jej przetrwanie w otoczeniu warunków opisanych powyżej – jest przekonany Artur Węgłowski.

Nasze zakłady są nowocześnie wyposażone. Biorąc pod uwagę specyfikę produkcji nie bardzo istnieją możliwości automatyzacji, która znacząco odmieniłaby wydajność i ekonomikę procesów – dodaje Grzegorz Kalinowski.

Popyt na meble wzrośnie, ale kiedy?

Zdaniem Tomasza Wiktorskiego musimy przejść przez etap stabilizacji i odbicia. Zakończenie wojny byłoby takim elementem przynoszącym poprawę, ale się na to nie zanosi. Największym testem będzie początek 2024 roku, który przyniesie niespotykany wzrost pensji minimalnej do ponad 4,2 tys. zł brutto. Na okres końca 2023 roku i początku 2024 roku spodziewamy się stabilizacji, natomiast w drugiej połowie 2024 roku odbicia. Jeżeli nie wystąpią okoliczności, jak pandemia czy wojna w Ukrainie, branża meblarska powinna wrócić na ścieżkę wzrostów w 2025 – podsumowuje.

Spodziewamy się stopniowej poprawy popytu na meble w drugim kwartale 2024 roku. Prognozy opieramy na stałej analizie sytuacji na rynkach polskich i zagranicznych, a także komunikacji z partnerami handlowymi – wyjaśnia Michał Mróz.

Myślę, że za rok o tej porze będziemy mogli powiedzieć, że wracamy na właściwe tory – mówi Mateusz Nowotnik. Podobnego zdania jest Grzegorz Kalinowski, który określa swój optymizm jako umiarkowany. Obawiam się, że znaczniejszej poprawy możemy się spodziewać w drugiej połowie 2024 roku – doprecyzowuje.

Trudno określić ten termin datą, ale naszym zdaniem najgorszy będzie rok 2024. Od 2025 roku przewidujemy powolną stabilizację rynku – mówi Artur Węgłowski.

Słyszy się głosy: „niech będzie wreszcie po wyborach” itd. Zobaczymy, co dalej z inflacją, jak skończą się przedwyborcze manewry na cenach (paliwo, energia). Mam nadzieję, że przyszły rok będzie pod różnymi kwestiami „płynniejszy” – podsumowuje Michał Balcerkiewicz.

TEKST: Marek Hryniewicki

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 11/2023