Design

Zaha Hadid – 5 lat bez gwiazdy architektury

Zaha Hadid.

Zaha Hadid – 5 lat bez gwiazdy architektury

31 marca 2016 roku świat architektury stracił królową – najbardziej znaną przedstawicielkę dekonstruktywizmu, pierwszą kobietę z Nagrodą Pritzkera. Zaha Hadid odeszła mając 65 lat.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Nie dokończy już żadnego projektu i nie zrealizuje w całości żadnej ze swoich koncepcji – tymi słowami żegnaliśmy ją 5 lat temu, gdy świat obiegła smutna wiadomość o odejściu projektantki. Zaha Hadid zmarła 31 marca 2016 roku w szpitalu w Miami w wyniku ataku serca.

Jej życie było ciągłą walką. Walczyła o każdy centymetr, o pozycję kobiet w świecie architektury, a w ostatnich dniach jej życia, gdy była hospitalizowana na Florydzie, także z zapaleniem oskrzeli. Tę walkę przerwał atak serca.

W 2016 roku odebrała kolejne ważne wyróżnienie po Nagrodzie Pritzkera. Za swój dorobek otrzymała „Royal Gold Medal” przyznawany przez „Royal Institute of British Architects”. Po raz pierwszy od 180 lat trafił on w ręce kobiety.

Szacunek mimo głośnych dyskusji

Jeśli światem architektury rządzili mężczyźni, to tylko pod tym warunkiem, że w pobliżu nie było Zahy Hadid. Zresztą, nie miało znaczenia, czy tworzyła projekt luksusowego wieżowca, torebki, butów, gmachu opery, krzesła, czy stadionu, pewne było natomiast, że zdobędzie rozgłos, nieporównywalny z szumem medialnym wytwarzanym wokół innych architektów. Jedna z najgłośniejszych dyskusji z jej udziałem, które przetoczyły się w ostatnich latach przez media, dotyczyła projektu stadionu Al Wakrah w Katarze, który znajdzie się wśród głównych aren mundialu w 2022 roku. Przez krytyków został okrzyknięty „stadionem waginą”.

To naprawdę żenujące, że ludzie używają takich bzdurnych argumentów, krytykując moją pracę – tak Zaha Hadid odniosła się do kontrowersji, jakie wywołał jej projekt, w wywiadzie dla magazynu „Time”. – Co oni w ogóle mówią? Wszystko z otworem jest pochwą? To śmieszne. Zasugerowała też, że nie byłoby tak sprośnych porównań, gdyby autorem był mężczyzna. Szczerze mówiąc, jeśli ten projekt zrobiłby facet… – i tu rozwścieczona zakończyła wypowiedź.

Zaha Hadid: emocje i intuicja

Na architektoniczną arenę Hadid wkroczyła dzięki projektowi zleconemu przez giganta meblowego – firmę Vitra. W 1994 roku powierzono jej zaprojektowanie stacji przeciwpożarowej. Estetyczny sukces okazał się funkcjonalną porażką, więc stację zmieniono w muzeum krzeseł Vitry. Jej projekty są do tego stopnia oryginalne, że wielu krytyków stylu Hadid twierdzi, że aż bezczelne. Jak sama powiedziała: To wszystko bierze się stąd, że nie jestem Europejką. Moje rzeczy nie są tak racjonalne jak ludzi Zachodu. Są bardziej emocjonalne, intuicyjne.

Są też tacy, którzy twierdzą, że pochodzenie nie miało wpływu na jej twórczość, która od samego początku była przykładem nieszablonowego dekonstruktywizmu a także feminizmu. Niesamowitość Zahy Hadid miała różne oblicza, np. takie, że w swojej pracy nie używała komputera. Może dzięki temu jej budynki są tak niezwykłe, a może dlatego, że – jak sama kiedyś stwierdziła – beton jest sexy. Z takim podejściem do materiału, jej projekty muszą budzić emocje. A, że często były to tak złe emocje, że bywała kopiowana, zanim zdołała ukończyć dzieło, to już inna kwestia.

Zaha Hadid: inaczej niż wszyscy

Przez 15 lat nie wzniesiono ani jednego budynku jej autorstwa, bo wszystkie projekty uważano za odrealnione, wydumane, niemożliwe do zrealizowania. Studenci mówili o niej „paper architect”, czyli „papierowa architektka”, tzn. taka, która może narysować co zechce, bo cierpliwy papier, w przeciwieństwie do inwestorów, wszystko wytrzyma. Przez lata Hadid zrażała do siebie klientów swoim uporem i brakiem zgody na jakiekolwiek ustępstwa. Ten czas na szczęście minął i nadeszła faza superprodukcji.

Na fali sukcesu w świecie architektury Zaha Mohammad Hadid, bo tak się właściwie nazywała, urodzona w Iraku, brytyjska projektantka, zaczęła się również sprawdzać jako autorka mniejszych form. Z powodzeniem projektowała m.in. meble, biżuterię oraz buty. Wszystko co tworzyła potwierdzało, że była geniuszem żyjącym w świecie bez kątów prostych. Zapytana o genezę swojego stylu, odpowiedziała: Gdy zaczynałam swoją przygodę z architekturą, budynki były potwornymi klockami. Ta powszechna klocowatość wręcz przytłaczała. Pomyślałam sobie, że wystarczy spojrzeć na łagodnie zakrzywioną linię horyzontu, by mieć do czego się odnieść. Nie chciałam powielać tego co wszyscy.

Stawianie na swoim

Zaha Hadid, o wiele skuteczniej niż kawa, podnosiła ciśnienie architektom i krytykom. Z jednej strony – skupiała duże grono wyznawców architektonicznej religii, z drugiej – niczym magnes przyciągała ludzi, którzy protestowali przeciwko powstawaniu jej kolejnych dzieł. Jedno było pewne – naprawdę potrafiła postawić na swoim. W spektakularny sposób utarła nosa tym, którzy zaczęli nazywać ją diwą.

Podczas otwarcia Cincinnati Art Center jej pracownicy założyli zaprojektowane przez nią T-shirty z napisem: Czy gdybym była facetem, nazwałbyś mnie diwą?!. Od tamtej pory nikt nie ośmielił się tak o niej napisać. Sinusoidalne, organiczne formy przestrzenne, wybiegające w przyszłość oryginalne bryły i materiały, były niczym wizytówki, które rozrzucała w miastach na całym świecie. Wieloletni boom na projekty sygnowane znakiem ZHA, to konsekwencja kultu budynków-ikon z przełomu wieków. Zastrzeżony znak firmowy – ZHA – był jak dotąd tak mocno pożądany ze względu na obietnicę komercyjnego sukcesu, jaką za sobą niósł.

Zaha Hadid – królowa architektury

Czy o to właśnie jej chodziło? Szczerze mówiąc, moje życie na co dzień jest dość ciężkie – przyznała w jednej z rozmów z dziennikarzami Zaha Hadid. – Muszę pracować nad tyloma projektami, że tak naprawdę nie mam czasu, by usiąść i pomyśleć: No dobrze, Zaha, więc jesteś królową architektury. Wspaniałe jest to, że autentycznie kocham moją pracę, więc cieszę się wszystkim, co robię. Zapytana, podczas jednego z wywiadów: czy musi być dyplomatą? odpowiedziała: Niestety, nie jestem w tym dobra. Często trzeba przekonać ludzi do czegoś, co jest niemożliwe – taki mam zawód.

W 2004 roku po raz pierwszy w historii Nagrody Pritzkera, która jest tym dla architektury tym, czym Nagroda Nobla dla świata nauki, a Oscar dla świata filmu, została ona przyznana kobiecie. Otrzymała ją Zaha Hadid. Taki był jej komentarz: Jestem jedyną kobietą w tym ekskluzywnym klubie dla mężczyzn, jakim jest światowa architektura. Zdarzają się czasem słynne pary w tym fachu, ale samodzielne kobiety już nie.

Gdy w lutym 2016 roku odbierała prestiżowy medal RIBA, ponownie zwróciła uwagę na trudności, które muszą pokonywać kobiety w świecie architektury: Widzimy teraz coraz więcej architektek. To jednak nie oznacza, że jest łatwo. Wyzwania, przed którymi stajemy, są ogromne. Zmiany, które następują w ostatnich latach są jednak wspaniałe i trzeba ten postęp kontynuować. Za swój sukces Zaha Hadid zapłaciła bardzo wysoką cenę. Zapłaciłam za to swoim życiem osobistym – powiedziała królowa architektury.