Branża

Zmiany idą w dobrą stronę

Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

Zmiany idą w dobrą stronę

Rozmowa z Adamem Łąckim, prezesem Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

Czy nieterminowe płatności są w Polsce nadal dużym problemem? Jak wypada rok 2013 w porównaniu do lat poprzednich? Ile wynoszą przeciętne opóźnienia należności?

Reklama
Banner reklamowy reklamuj się w BIZNES.meble.pl listopad 2024 750x200

W I kwartale 2013 r. zaobserwowaliśmy koniec spowolnienia gospodarczego trwającego od początku 2012 r. Najnowsze badanie ankietowe Krajowego Rejestru Długów i Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych – „Portfel należności polskich przedsiębiorstw” – pokazało, że zazwyczaj dotkliwe dla przedsiębiorców zatory płatnicze powoli maleją. W październiku 2013 r. wskaźnik Indeksu Należności Przedsiębiorstw był najwyższy od stycznia 2009 r., kiedy to zapoczątkowaliśmy nasze cokwartalne badanie. To wyraźny sygnał, że polska gospodarka przyspiesza, a przedsiębiorcy coraz lepiej radzą sobie ze zjawiskiem, jakim są nieterminowe płatności. Obecnie sytuacja przedsiębiorstw w obszarze należności jest najlepsza od lipca 2011 roku. Za tą poprawą w głównej mierze stoi polepszenie ogólnej sytuacji finansowej firm. Sytuacja finansowa przekłada się na percepcję problemu należności dwojako. Po pierwsze, lepsza sytuacja finansowa firm w gospodarce wiąże się z poprawą terminowości regulowania należności. Po drugie, lepsza sytuacja finansowa oznacza większą odporność firm na problemy opóźnień.

Pozytywnym sygnałem jest to, że w okresie od lipca do października 2013 r. skrócił się średni czas oczekiwania na zapłatę w polskich firmach z 4 miesięcy i 9 dni do 3 miesięcy i 24 dni. Oznacza to, że obecnie firmy czekają na płatności od klientów i kontrahentów najkrócej w całej historii badania.

Co powodują nieterminowe płatności i czy można te skutki jakoś przedstawić liczbowo?

Nieterminowe płatności stanowią poważne obciążenie dla przedsiębiorstwa, gdyż powodują kłopoty z płynnością finansową, z opłaceniem pracowników, a często także z utrzymaniem firmy. Dodatkowo są ogromnym utrudnieniem dla jego kontrahentów, ponieważ mogą skutkować wstrzymywaniem zapłaty wobec nich i w rezultacie, przeniesieniem na nich części pierwotnego zobowiązania.

Reklama
Banne 300x250 px Furniture Romania ZHali Imre

Wreszcie nieterminowe płatności mają niezwykle negatywne skutki ekonomiczne, kiedy to na przykład przedsiębiorcy, z powodu opóźnień w płatnościach muszą ograniczać inwestycje, co działa hamująco na całą gospodarkę. W ostatnim badaniu „Portfel należności polskich przedsiębiorstw” firmy wskazywały najczęściej dwie konsekwencje opóźnień w płatnościach: problemy z regulowaniem własnych należności mogące skutkować powstawaniem zatorów płatniczych (33,4% respondentów) i właśnie wspomnianą już konieczność ograniczania inwestycji (30,9% badanych firm). Na kolejnych miejscach znajdują się: ograniczanie zatrudnienia i redukcja wynagrodzeń, problemy z wprowadzaniem nowych produktów na rynek, podnoszenie cen produktów lub usług.

Jak wypada Polska jeśli chodzi o nieterminowe płatności na tle innych państw Unii Europejskiej?

W tej rywalizacji jesteśmy bardzo mocnym zawodnikiem i walczymy o miano najmniej rzetelnych płatników w Europie. Najlepiej to widać w raporcie „Payment Study 2013”. Wynika z niego, że zajmujemy drugie miejsce – za Portugalią – w kategorii niepłacenia faktur na czas, z wynikiem 80%, bo tyle faktur jest płaconych po terminie. Ale w drugiej konkurencji – liczby faktur przeterminowanych dłużej niż 90 dni – już nie ma lepszych od nas. Mamy ich 12,5%. W Niemczech ten wynik to 0,4%, a średnia dla całej Europy to 3,3%.

W dużym skrócie można więc powiedzieć, że jesteśmy o 300% mniej rzetelni od europejskiej średniej. Te liczby pokazują dystans, który dzieli nas od rozwiniętych gospodarek. Ale z tych liczb można wyczytać dużo więcej, np. to, że polski biznes sobie nie ufa, bo jak tu ufać, skoro tylu jest nierzetelnych. Ten brak zaufania wpływa na bardzo niską skłonność przedsiębiorstw do współpracy. Występuje między nimi wymiana handlowa, ale w większości przypadków na tym się kończy. Nie tworzą wspólnych projektów, forum wymiany myśli, a działalność klastrów jest u nas znikoma. Konsekwencją tego jest bardzo niska innowacyjność polskiej gospodarki.

Czy są jakieś branże, gdzie nieterminowe płatności są szczególnie widoczne? Jak na tym tle wypada branża meblarska?

Wciąż skomplikowana jest sytuacja branży budowlanej. Produkcja w tym sektorze zmniejszyła się w ciągu ostatnich 2 lat o ok. 30% i pozostaje na bardzo niskim poziomie. Firmy budowlane nie tylko borykają się z dużymi problemami przy odzyskiwaniu należności, ale też z niepokojem spoglądają w przyszłość. Ożywienie w tym sektorze jest bowiem w znacznej mierze zależne od polityki kredytowej banków, a także polityki inwestycyjnej państwa.

Z naszego badania wynika również, że firmy budowlane (obok firm prowadzących działalność finansową) ponoszą najwyższe koszty obsługi zobowiązań. Wydatki związane z opóźnieniami stanowią tu 9,9% ogółu wydatków firm budowlanych. Tak wysoki poziom kosztów w tych branżach może wpłynąć na zmniejszenie ich konkurencyjności i może powodować mniejszą zyskowność z inwestowania w tych obszarach.

Na drugim biegunie znajdują się firmy przemysłowe, które najlepiej radzą sobie z należnościami. Sektor przemysłowy spełnia funkcję wyprzedzającą w gospodarce. Już drugi kwartał z rzędu obserwujemy rosnącą dynamikę produkcji sprzedanej przemysłu, która wynosi już ponad 6%, przy czym jeszcze na koniec zeszłego roku spadała ona o ponad 10%. Firmy przemysłowe również najkrócej czekają na płatności ze strony klientów. Branża meblarska wpisuje się w ten pozytywny trend.

Czy można mówić o specyfice firm, które są szczególnie narażone na nieterminowe płatności?

„Portfel należności polskich przedsiębiorstw” pokazuje, że w mikro i małych firmach sytuacja finansowa poprawia się wolniej niż w firmach dużych, zatrudniających powyżej 249 osób. W tych ostatnich przeciętny okres przeterminowania należności spadł z 3 miesięcy i 21 dni do 2 miesięcy i 6 dni. Najdłużej na swoje należności czekają mikroprzedsiębiorstwa (4 miesiące i 3 dni). I to właśnie one są najbardziej wrażliwe na zjawisko zatorów płatniczych. Mikro i małe przedsiębiorstwa nie mają zbyt dużych środków obrotowych, gorzej radzą sobie z opóźnieniami w płatnościach i już kilka nieuregulowanych faktur może zachwiać ich płynnością finansową. Nie będzie też żadnym odkryciem, jeśli powiem, że duże firmy często wykorzystują swoją dominację na rynku i wydłużają terminy płatności wobec mniejszych dostawców. Ci z kolei nie upominają się o dług. Wolą spisać go na straty, niż dochodzić swoich należności z obawy przed wysokimi kosztami windykacji.

Czy jest różnica jeśli chodzi o nieterminowe płatności wobec Państwa (urzędy skarbowe, ZUS itp.) i wobec prywatnych podmiotów?

Z badania „Priorytety płatności” przeprowadzonego dla Krajowego Rejestru Długów przez TNS Polska wynika, że dla respondentów pierwszeństwo mają te płatności, które są podstawą funkcjonowania. 81% osób prowadzących działalność lub zajmujących kierownicze stanowisko, uważa, iż najważniejsze są pensje pracowników. Natomiast 79% badanych twierdzi, iż na drugim miejscu są składki ZUS. Co drugi ankietowany (52%) deklaruje, że jako trzecie ze swoich zobowiązań płaci podatki należne Skarbowi Państwa.

Miejsce w hierarchii priorytetów płatniczych dłużnika zależy od tego, jak ważne dla niego są dane produkty i usługi. Z tego powodu najwyżej w hierarchii priorytetów płatniczych znajdują się instytucje państwowe i banki, następnie dostawcy zasobów energetycznych (gaz, prąd, itp.) i kontrahenci strategiczni (monopoliści, posiadacze rzadkich zasobów). Na samym końcu usytuowani są kontrahenci, którzy nie zajmują strategicznej pozycji i których można łatwo zastąpić. Niestety, takich podmiotów gospodarczych jest najwięcej.

Czy na nierzetelnych płatników jest w ogóle jakiś sposób?

Dla wielu przedsiębiorców najtańszym i najskuteczniejszym rozwiązaniem jest zlecenie windykacji zewnętrznej firmie, która korzysta z wypracowanych technik i sprawdzonych sposobów ściągania należności, dzięki czemu większość długów staje się możliwa do odzyskania.

Dobrym rozwiązaniem dla wszystkich przedsiębiorców, którzy zmagają się z problemem przeterminowanych należności, jest wpisanie dłużnika do Krajowego Rejestru Długów. Dłużnicy notowani w KRD mają utrudniony dostęp do kredytów, korzystania z usług finansowych, zawierania umów z dostawcami energii elektrycznej, wody, ciepła oraz z telekomami. Jedynym sposobem na uniknięcie tych kosztownych i uciążliwych konsekwencji jest spłata zadłużenia, więc wielu dłużników szybko reguluje swe zobowiązania po tylko, żeby zniknąć z rejestru.

A jak Pan ocenia skuteczność Biur Informacji Gospodarczej, takich jak KRD?

Biura Informacji Gospodarczej powstały po to, żeby uczciwym przedsiębiorcom ułatwić prowadzenie bezpiecznego biznesu. Oczywiście z BIG-ów korzystają też konsumenci, ale to przedsiębiorcy bardzo szybko zrozumieli, że bez takich narzędzi, jak monitorowanie kontrahenta, kontrolowanie jego kondycji finansowej, sprawdzanie i dopisywanie dłużników – nie da się w dzisiejszych czasach świadomie prowadzić firmy. Właśnie to, że KRD gromadzi informacje o niesolidnych płatnikach i upublicznia je, uratowało już niejedną firmę przed bankructwem.

O skuteczności działań KRD świadczą liczby. Dla swoich klientów odzyskaliśmy już 23 mld zł. Łączna suma zobowiązań wpisanych do Krajowego Rejestru Długów przekroczyła 4,6 mln. Łączne zadłużenie to 16.406.086.541,31 zł. Średnie zadłużenie konsumenta to ponad 7 tys. zł. A średnie zadłużenie przedsiębiorcy to ponad 23 tys. zł. Ale najbardziej zadłużona firma wpisana do KRD zalega wierzycielom na kwotę 14.883.933,36 zł. Jeśli ma taki dług – to znaczy, że popadła w ogromne tarapaty finansowe. Ta informacja to ostrzeżenie dla pozostałych przedsiębiorców, by traktować taką firmę z dużą ostrożnością.

Czy Pana zdaniem polskie prawo w wystarczający sposób chroni pokrzywdzonych, których dotknęły nieterminowe płatności?

Jeszcze rok temu musiałbym odpowiedzieć stanowczo, że nie. Ale ostatnio sporo się w prawie zmieniło i pozycja wierzyciela w relacji z dłużnikiem została wzmocniona – w niektórych przypadkach tylko formalnie, a w niektórych realnie. Jednak zmiany idą w dobrą stronę, czasem brakuje tylko konsekwencji.

Dotyczy to np. niektórych zapisów w pakiecie ustaw deregulacyjnych. Firmy uzyskały tam możliwość rozliczania się metodą kasową, czyli, jeśli faktura zostanie zapłacona, to wtedy płaci się od niej podatek. Ale ta regulacja została ograniczona tylko do podmiotów, których sprzedaż nie przekracza 1,2 mln euro. Reszta musi płacić podatki od faktur – nawet, gdy nie są one uregulowane.

Podobnie jest z tzw. ulgą za złe długi. Wierzyciel może ubiegać o zwrot podatku VAT, jeśli nie otrzymał zapłaty od kontrahenta, ale dopiero wtedy, gdy upłynie 150 dni od terminu zapłaty. Według badań KRD, średni okres przeterminowania faktury to 114 dni. Więc, mimo że na papierze sytuacja wierzyciela się poprawiła, to w praktyce ta zmiana nic mu nie daje.

ZOBACZ TAKŻE: Branża meblarska płaci coraz lepiej

Za to fundamentalne zmiany przynosi z pewnością Ustawa o terminach zapłaty w transakcjach handlowych z dnia 8 marca 2013. Daje ona wierzycielowi prawo do rekompensaty w wysokości 40 euro, jako zwrot kosztów poniesionych z tytułu odzyskania długu. Jeśli koszt odzyskiwania należności jest wyższy niż wspominanie 40 euro, to wierzycielowi przysługuje pełny zwrot podniesionych kosztów.

Na tej właśnie ustawie oparta jest nowa usługa Krajowego Rejestru Długów i firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso „Wezwanie do zapłaty PLUS na koszt dłużnika”. Jej mechanizm jest prosty. Wierzyciel, który ma problem z odzyskaniem należności, zgłasza to do KRD. Od tej pory my zajmujemy się już całą resztą. Gdy nie nastąpi spłata zadłużenia, sprawa zostaje przekazana do firmy Kaczmarski Inkasso, która rozpoczyna działania windykacyjne. Po ich zakończeniu i zwrocie należności na konto wierzyciela, całością kosztów obciążony jest dłużnik.

Na ile – Pana zdaniem – są skuteczne ubezpieczenia transakcji? Czy rzeczywiście eliminują ryzyko wynikające z nierzetelnością jednej ze stron?

Oczywiście ubezpieczenia transakcji zmniejszają ryzyko, jednak jest to narzędzie dość kosztowne i mało elastyczne. Im wyższa kwota transakcji, tym wyższy koszt takiej usługi. Jeśli przedsiębiorstwo pracuje na małych marżach, to koszt ubezpieczenia może pochłonąć znaczną część zysków. Dodatkową trudnością jest czasochłonna procedura potrzebna, by uzyskać takie ubezpieczenie. Jest to więc instrument trudny do użycia w przypadku, gdy termin dostawy wynosi 7 czy 14 dni. Ubezpieczenia transakcji powinny być wykorzystywane głównie przy dużych, strategicznych projektach, o zasięgu międzynarodowym, w których firma pracuje na wysokiej marży.

Narzędziem lepiej nadającym się do codziennego użytku, łatwiejszym i tańszym jest sprawdzanie kontrahentów w biurach informacji gospodarczej i ciągłe monitorowanie ich kondycji finansowej. Wystarczy w systemie KRD wpisać NIP kontrahenta i od razu można prześwietlić jego kondycję finansową. W przypadku stałych partnerów biznesowych dobrym rozwiązaniem jest monitoring. Gdy firma ma problemy z wypłacalnością i trafia na listę dłużników, otrzymujemy o tym informację w ciągu 24 godzin. Dzięki temu możemy w porę zareagować na ewentualne opóźnienia w płatnościach z jej strony.

Czy w Polsce są mechanizmy, które eliminują (ograniczają możliwość działania) nierzetelne firmy?

Instrumentem eliminujących nierzetelnych graczy z rynku jest oczywiście informacja gospodarcza. Przy czym musi być ona powszechna, dostępna oraz wiarygodna. Właśnie w tym celu powstały biura informacji gospodarczej, by dostarczać rzetelnej wiedzy o nierzetelnych firmach i konsumentach. A tym samym oczyszczać rynek z nieuczciwych lub nieefektywnych graczy.

System wymiany informacji gospodarczej reguluje obecnie Ustawa z dnia 9 kwietnia 2010 r. o udostępnianiu informacji gospodarczych i wymianie danych gospodarczych. W ciągu 10 lat działalności Krajowego Rejestru Długów przedsiębiorcy odzyskali 25,5 mld zł długów. Trudno policzyć, ile nie stracili wycofując się ze współpracy z klientami, którzy okazali się być dłużnikami notowanymi w naszej bazie danych. Ale jeśli pobrali w tym czasie aż 46,6 mln raportów o dłużnikach, to ta kwota też idzie w dziesiątki miliardów złotych. System działa dobrze, ale oczywiście jest kilka rzeczy, które można w nim poprawić.

Jak Pan ocenia opublikowaną przez Ministerstwo Gospodarki „Zieloną Księgę o systemie informacji o wiarygodności płatniczej”?

To dobry wstęp do dyskusji o zmianach w systemie informacji gospodarczej. Ale musi być ona prowadzona w odpowiednim kontekście. Informacja gospodarcza ma służyć przejrzystości rynku i zmniejszać zatory płatnicze. Przytaczałem już wcześniej międzynarodowe badania dotyczące tej kwestii. Tutaj chciałbym pokazać, jak wygląda to w badaniach Krajowego Rejestru Długów. Problem z odzyskiwaniem należności dotyczy w mniejszym lub większym stopniu 9 na 10 przedsiębiorców. Koszt obsługi należności to 7% wszystkich kosztów przedsiębiorstwa, a 22% wartości sprzedaży jest nieregulowanych na czas. Mimo że sytuacja ulega poprawie, to jednak wciąż są to bardzo słabe wyniki. I właśnie w kontekście tych wyników, powinna być prowadzona debata o zmianach w systemie informacji gospodarczej. By usprawnić jego funkcjonowanie, potrzeba kilku zmian.

Pierwsza z nich dotyczy minimalnej kwoty zadłużenia, za którą można wpisać dłużnika do biura informacji gospodarczej. Obecnie wynosi ona 200 zł dla konsumentów i 500 zł dla firm. To rozwiązanie jest jednak niesatysfakcjonujące dla tych podmiotów, które świadczą usługi masowe, np. dystrybutorzy kablówki lub operatorzy telefonii komórkowej. W ich wypadku, jeśli abonament wynosi np. 30 zł, zgłoszenie osoby niewywiązującej się z umowy może nastąpić dopiero po 6 miesiącach uporczywego niepłacenia. Niestety, dłużnicy często znają i z premedytacją wykorzystują te przepisy.

Jakich jeszcze zmian potrzeba?

Z drugiej strony, debata toczy się także nad zagadnieniem tzw. archiwalnych informacji gospodarczych. Spór dotyczy tego, czy podmiot, który znalazł się na liście dłużników w BIG-u, po spłacie swojego zobowiązania powinien z niej zniknąć. Dostęp do archiwalnej informacji gospodarczej ma dla przedsiębiorców olbrzymie znaczenie. Po pierwsze, dostarcza pełniejszej wiedzy o zachowaniu na rynku danego podmiotu. Po drugie, pozwala lepiej oszacować ryzyko związane ze współpracą z takim kontrahentem. I po trzecie, takie narzędzie będzie skuteczniej mobilizować do terminowego regulowania należności, ponieważ wpis do Krajowego Rejestru Długów nie będzie już tylko chwilowym epizodem, o którym będzie można zapomnieć zaraz po spłacie zadłużenia, ale długotrwałą sankcją. Chodzi tu także o równe traktowanie. Nie można zrównywać ze sobą rzetelnych płatników, którzy regularnie i terminowo spłacają swoje zobowiązania, z tymi, którzy do swoich obowiązków płatniczych podchodzą mniej pryncypialnie.

Trzecim problemem jest to, że na mocy obecnie obowiązującej ustawy, podmiot zalegający ze spłatą podatków nie może być wpisany na listę dłużników. Tymczasem badania priorytetów płatności dowodzą, że zobowiązania wobec państwa są przez firmy płacone w pierwszej kolejności. Jeśli więc przedsiębiorstwo zalega ze spłatą należności wobec Skarbu Państwa, oznacza to, że jest prawdopodobnie w poważnych tarapatach finansowych. W naszej opinii ta informacja powinna być dostępna firmom i konsumentom, którzy chcą z takim podmiotem rozpocząć współpracę, ponieważ wiąże się ona z dużym ryzykiem.

Czy to normalna sytuacja: z jednej strony – zobowiązania wobec państwa są przez firmy płacone generalnie w pierwszej kolejności, z drugiej dane o niezapłaconych podatkach do Biur Informacji Gospodarczej trafić nie mogą? Można powiedzieć, że państwo – nie chcąc ujawniać danych o tym, kto zalega z podatkami – de facto chroni nieuczciwe podmioty, odmawiając rzetelnym firmom dostępu do wiedzy na ten temat…

Pewnie jest w tym sporo prawdy. Ta praktyka mocno odbija się na przedsiębiorstwach. Płacenie zobowiązań wobec państwa jest przecież świetnym barometrem kondycji finansowej firmy. Podmiot, który nie płaci państwu, z dużym prawdopodobieństwem nie będzie również płacił swoim kontrahentom. Takie firmy można określić jako podmioty wysokiego ryzyka. Dlatego dziwi to, że państwo nie chce innych uczestników rynku informować o takim ryzyku. W końcu zapewnianie bezpieczeństwa jest podstawową funkcją instytucji państwowych.

Dziękuję za rozmowę.

ROZMAWIAŁ: Marek Hryniewicki.

Wywiad został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 1/2014