Branża

Świąteczne życzenia

Dr inż. Tomasz Wiktorski, ekspert i konsultant, właściciel B+R Studio.

Świąteczne życzenia

Mikołaj już puka, śnieg prószy tu i ówdzie, leśnicy wybierają co dorodniejsze choinki – czas przygotować się do świat i złożyć sobie życzenia.

Reklama
Banner targów IFFINA 2024 750x109 px

Jak ja bym chciał mieć głowę wolną od unijnej nomenklatury i biurokracji. Nie zajmować się wskaźnikami produktu, rezultatu. Dać spokój z definicjami de minimis i programami operacyjnymi. To wszystko odciąga tylko uwagę i zabiera czas, który powinienem poświęcać na rozwój i doskonalenie swojej firmy. Niedawno poznałem człowieka z południa Polski, który podczas spotkania poświęconego nowej perspektywie finansowej – tak podsumował dyskusję: Niezmiernie się cieszę, że nie muszę tego wszystkiego rozumieć i zaprzątać sobie unijną gadaniną głowy! Nigdy nie brałem dotacji, nie rozliczałem, a firma ma się świetnie i zamówienia są na kilka tygodni. Dowiedzieliśmy się, że w swojej firmie doskonali tylko produkcję i modelarnię, a zrezygnował chociażby z ostatniej osoby z działu marketingu. Wiele osób mu zazdrościło, ale jego model biznesowy…

Właściwie to chciałem napisać, że „nie jest do powtórzenia ani dla nowych podmiotów, ani dla tych którzy chcą kreować popyt i kształtować gusta”, ale zaraz. Skoro Kamprad rozwinął swoją firmę bez kredytów, a teraz w czasach, kiedy IKEA ma globalną pozycję, mogą się, mimo to, rozwijać bez dotacji takie firmy, jak wspomnianego przedsiębiorcy z południa, to jednak chyba można zrobić biznes w naszym kraju. Biznes, który nie jest upadający, nie jest w trudnej sytuacji i nie funkcjonuje tylko dzięki szczodrobliwej pomocy instytucji państwowych.

Biurokracja czy pomoc?

W zasadzie jestem przeciwny unijnym programom, które pod płaszczykiem idei rozwoju, najpierw muszą zostać zasilone podatkami z dobrze prosperujących firm. Następnie muszą zostać okrojone na rzecz aparatu urzędniczego, który, a jakże, wykonuje swe ważne czynności regulacyjno-kontrolne. Aż w końcu spływają na wymagający pomocy biznes przytłaczając czasem na lata irracjonalnymi przepisami i biurokracją. Całe szczęście to już ostatnie 7-8 lat tak szczodrego budżetu dla Polski i polskich przedsiębiorców. Później odetchniemy…

Później! Skoncentrujmy się jednak na „teraz”. Właśnie teraz mamy ostatnie 7 lat, aby stworzyć kapitał rozwojowy na następne kilkadziesiąt lat. Przecież dyskontowy system zamówień mebli, z których żyje 80% polskich fabryk mebli to nie jest szczyt osiągnięć. Meble eksportowane z Polski uzyskały w 2013 r. średnio za 100 kilogramów cenę 337 dolarów, podczas gdy niemieckie 665 dolarów za 100 kilogramów – prawie równo o 100% więcej! Czy chcieliby Państwo za obecną produkcję otrzymać dokładnie dwa razy więcej? Nie 34 miliardy złotych, a 68 miliardów? Pytanie jest retoryczne. Moglibyśmy więcej płacić naszym pracownikom, ich rodziny miałyby wyższy komfort życia, być może poradzilibyśmy sobie z problemami demograficznymi, poprawiła służba zdrowia.

Po co środki unijne?

Lubię to populistyczne porównanie cen mebli eksportowanych z Polski i Niemiec, ponieważ rozbudza ono wyobraźnię. W tym samym czasie wiem, że dziś Europa nie chce ekskluzywnych mebli z Polski, tylko ekonomiczne i tanie. Bez zmiany postrzegania polskich mebli, ale też i innych produktów, nie zmienimy znacząco polskiej gospodarki. Proste rezerwy są na wyczerpaniu – drewno drożeje, liczba ludzi do pracy maleje, obciążenia podatkowe rosną. Żeby ktoś chciał zapłacić owe 655 dolarów za 100 kilogramów mebli z Polski, to oprócz tego, co dziś mamy, potrzebne jest opakowanie składające się z wiedzy, pomysłowości, innowacji, emocji zaangażowanych osób. I to wszystko są dodatkowe koszty, których nikt z branży nie chce ponosić w pojedynkę. W trakcie niejednej rozmowy usłyszałem, że klienta np. ze Szwecji nie obchodzi, czy my organizujemy warsztaty plastyczne dla dzieci. Interesuje go cena, niższa o kilka złotych od konkurencji. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę!

W tej sytuacji środki unijne jawią się jako nadarzająca się okazja, aby sfinansować działania na rzecz branży, zmieniające narrację o polskich meblach. Badania i rozwój w branży meblarskiej to miliony złotych przeznaczane na wzornictwo, nowe konstrukcje i prototypy. Może to być szacunkowo 0,7% wartości sprzedaży mebli. Jeśli wypracujemy model biznesowy, który obecne koszty firm związane z rozwojem produktu wykaże jako wkład własny, to mamy szansę na pozyskanie blisko dodatkowych 2 miliardów złotych na rozwój Waszych meblarskich firm. Czego i sobie i Państwu życzę!

TEKST: Tomasz Wiktorski