Rok od moratorium: branża drzewna walczy o przetrwanie
16 stycznia, 2025 2025-01-16 18:37Rok od moratorium: branża drzewna walczy o przetrwanie

Rok od moratorium: branża drzewna walczy o przetrwanie
Minął już ponad rok od wprowadzenia moratorium na wycinkę lasów. Dzisiaj, podczas konferencji prasowej w Białymstoku, Protest Branży Drzewnej podsumował ten czas, oraz poinformował, że aktualna sytuacja podlaskich firm z sektora drzewnego jest bardzo trudna.
Gdy 8 stycznia 2024 r. Ministerstwo Klimatu i Środowiska wprowadziło moratorium na pozyskanie drewna na określonych terenach, zarówno sposób podjęcia decyzji, jak i jej skutki dla branży drzewnej, spotkały się z jej wyraźnym sprzeciwem. Ze 100 tys. ha wyłączonych z wycinki 60% to lasy znajdujące się na terenie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. Moratorium, początkowo przedłużane terminowo, ostatnio przedłużone zostało bezterminowo. Nie zmieniło się też to, że największą jego ofiarą pozostała branża drzewna, a to, że należące do niej przedsiębiorstwa z Podlasia wciąż funkcjonują, zawdzięczają tylko i wyłącznie determinacji ich właścicieli i pracowników.
Rok od wprowadzenia moratorium wg Protestu Branży Drzewnej
Branża drzewna w Polsce to ok. 20 tys. podmiotów, zatrudniających łącznie blisko 350 tys. osób. Jak mówią jednym głosem jej przedstawiciele: mało komu tak jak nam, zależy na ochronie przyrody, bo my dzięki lasom żyjemy. Na Podlasiu działa ok. 1 tys. firm związanych z sektorem drzewno-leśnym, zatrudniających ok. 30 tys. osób. Aż 90% z nich to firmy małe i średnie.
W sprawie decyzji ministerstwa odbyły się – już po wprowadzeniu moratorium – konsultacje społeczne. Jak poinformowali organizatorzy konferencji, wzięło w nich udział blisko 80 tys. osób, z których ponad 90% opowiedziało się przeciwko moratorium. Na Podlasiu, z 13 tys. uczestników konsultacji aż 11 tys. było przeciwnych moratorium. Przeciwko moratorium wypowiedział się także 29 października 2024 r. Sejmik Województwa Podlaskiego. W przyjętym stanowisku Sejmik przypomniał, że udział w produkcji przemysłowej branży drzewnej w województwie podlaskim wynosi ok. 8%.
Natalia Wysocka, jedna z liderek Protestu Branży Drzewnej, przypomniała, że moratorium wprowadzono, by chronić lasy najcenniejsze przyrodniczo. Brzmi pięknie, ale co to właściwie oznacza – pytała. – To pokazuje, jak bardzo nieprzemyślana była to decyzja. Nie tylko nie wspiera przyrody, ale wręcz ją niszczy. Wstrzymuje bowiem takie działania, jak czyszczenia, trzebieże, czy przebudowa drzewostanu. A to działania kluczowe dla utrzymania zdrowia i bioróżnorodności polskich lasów. W dobie zmian klimatycznych są one wręcz niezbędne – podkreślała Natalia Wysocka.
Jak stwierdziła, pozostawienie lasów samych sobie nie sprawi, że będą one zdrowsze. Wręcz przeciwnie – będą bardziej podatne na wszelkie zniszczenia i choroby.
Trolle, spam i demokracja po białorusku
Bartosz Bezubik, prezes firmy Biaform, wiceprezydent Stowarzyszenia Producentów Płyt Drewnopochodnych, jest przekonany – wbrew twierdzeniom ministerstwa – że nie było nigdy żadnych analiz dotyczących skutków wprowadzenia moratorium. Była tylko pewna wizja działań, którą zrealizowano z dnia na dzień, aby – jak mówi – zaspokoić oczekiwanie jakichś określonych grup. Nie wzięto natomiast pod uwagę istniejących opracowań czy raportów naukowych.
Legitymizować to wszystko miała Ogólnopolska Narada o Lasach, która właściwie miała tylko potwierdzić tezy, z którymi przyszło ministerstwo. Wiele środowisk reprezentujących przemysł leśny czy przemysł drzewny wycofało się z uczestnictwa w naradzie. A z terenu funkcjonowania białostockiej RDLP na Naradzie nie było nikogo. Nikt z nas nie został zaproszony – wspominał Bartosz Bezubik.
ZOBACZ TAKŻE: TAK dla dialogu, NIE dla Ogólnopolskiej Narady o Lasach
Na sejmowej komisji, na której byliśmy jako Protest Branży Drzewnej nazywano nas trollami, spamem. Porównywano przebieg konsultacji do białoruskiej demokracji. A my chcieliśmy tylko, jako społeczność lokalna, wyrazić głos w tej sprawie. Wynik konsultacji jednoznacznie pokazał, że mieszkańcy Podlasia nie chcą moratorium – podkreślał.
Według danych przekazanych w trakcie konferencji przez Bartosza Bezubika, po wprowadzeniu moratorium oferta białostockiej RDLP spadła o 10%. Według szacunków Protestu Branży Drzewnej w tym roku spadek powinien być podobny. W tym tempie niebawem surowca nie będzie dla nikogo w regionie, nie będzie prac drzewnych – stwierdził Bartosz Bezubik.
Świat wywrócony do góry nogami
Decyzją z 8 stycznia 2024 r. ludzie niemający pojęcia o ochronie przyrody i działalności wywrócili nasz świat do góry nogami. Dzisiaj mamy podpisane nowe umowy, ale niektóre nadleśnictwa nie mają zatwierdzonych planów urządzenia lasu i nie wiedzą, co mogą zlecać – dodał Bartosz Masiewicz z Zakładu Usług Leśnych w Nadleśnictwie Augustów. Ubiegłoroczna historia jego firmy – kredyty na podtrzymanie działalności czy zwolnienia pracowników – to rzeczywistość także wielu innych firm z sektora drzewnego.
Andrzej Karpowicz z konsorcjum Zakładów Usług Leśnych w Supraślu poinformował m.in. o niedawnych zmianach dotyczących przetargów. W poprzednich latach przy przetargach brane były dwa kryteria: cena i samodzielna realizacja zamówienia. W tym roku głównym kryterium jest cena. ZUL startujący na różne pakiety w jednym nadleśnictwie nie może wykazać tych samych zasobów ludzkich i maszynowych. Ale z tymi samymi ludźmi i maszynami może wystartować w przetargach w różnych nadleśnictwach, nawet oddalonych o setki kilometrów – wyliczał.
Z kolei Dariusz Wysocki z Zakładu Usług Leśnych w Nadleśnictwie Czarna Białostocka przypomniał, że wartość usług leśnych na terenie RDLP Białystok w 2023 r. wynosiła ok. 315 mln zł. W 2024 r. wzrosła do ok. 330 mln, natomiast w tym roku ma spaść do ok. 280 mln zł. Równocześnie liczba pakietów przetargowych spadła ze 190 do 165 w 2025 r. Oznacza to, że nawet normalne funkcjonowanie naszych firm staje się bardzo trudne – podkreślał Dariusz Wysocki.
Dla drewna nie ma alternatywy
3 lata temu byliśmy na targach w Hanowerze. Wydaliśmy kilkaset tysięcy złotych. Mamy zamówienia z Hiszpanii, Anglii, Belgii, Norwegii, Litwy, Łotwy, ale co z tego, skoro brakuje surowca. W ubiegłym roku na przetargach firmy zaczęły walczyć o surowiec i podnosić ceny. Wszyscy dawali wyższą cenę myśląc, że dostaną surowiec, ale okazało się, że surowca nie otrzymali. Dlaczego? Bo pozyskanie się zmniejszyło. Dzisiaj muszę jeździć po surowiec 200-300 km. Część firm tak robi, ale wielu – szczególnie mniejszych – nie stać na wydanie kilku tysięcy złotych na transport z drewnem. Sporo firm zlikwidowano, inni zawiesili działalność – opisywał to, co dzisiaj dzieje się w branży drzewnej Jerzy Popławski, właściciel firmy Złoty Sęk z Czarnej Białostockiej.
Dla drewna jako surowca – czy się nam to podoba, czy nie – nie ma alternatywy. Nie ma innego surowca, którym moglibyśmy zastąpić drewno, jednocześnie dbając o przyrodę i lasy – podsumował Bartosz Bezubik.
TEKST: Marek Hryniewicki, Anna Szypulska