Zmiany w prawie nie pomagają meblarzom
1 marca, 2017 2023-12-06 13:34Zmiany w prawie nie pomagają meblarzom
„Polska branża meblarska – potencjalne zagrożenia wynikające z aktów prawnych” – pod takim tytułem Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli zorganizowała 7 lutego w Ministerstwie Rozwoju konferencję z udziałem przedstawicieli MR, Polskiego Funduszu Rozwoju, a także przedstawicieli producentów mebli i firm współpracujących z branżą meblarską.
Michał Strzelecki, dyrektor Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli, wśród barier, przed którymi stoi polska branża meblarska, wskazał trzy kwestie. Pierwsza związana jest z „drewnem energetycznym” i dotyczy przemysłowego spalania surowca drzewnego na potrzeby pozyskania energii elektrycznej lub cieplnej.
Jak podkreślił: Przeznaczanie surowców drzewnych i drewnianych wykorzystywanych obecnie do produkcji m.in. płyt wiórowych i ich wykorzystanie do celów paliwowych, pod postacią drewna energetycznego może mieć znaczący wpływ na niedobór oraz wzrost ceny surowców wykorzystywanych do produkcji drzewnej. Może to w znacznym stopniu spowodować, że polska branża meblarska straci konkurencyjność na wszystkich rynkach światowych.
Kolejna kwestia dotyczy spalania pozostałości poprodukcyjnych, w szczególności pozostałości z płyty wiórowej. W przypadku wykorzystywania ich do celów energetycznych w procesach spalania konieczna jest budowa odpowiednich i drogich instalacji, przy czym same przepisy są niejednoznaczne i dają pole do różnych interpretacji. Ostatnia kwestia to planowane przez rząd francuski działania protekcjonistyczne. Chodziło o zaostrzenie norm dotyczących zawartości formaldehydu dla płyt drewnopochodnych stosowanych przy produkcji mebli. Może to przejściowo zablokować import do Francji mebli od producentów z rynków europejskich.
Polska branża meblarska, ale nie tylko ona, zgłasza rosnące zapotrzebowanie na pracowników. Tymczasem z roku na rok wzrasta liczba i udział osób starszych, maleje zaś liczba osób w wieku produkcyjnym. Jednym z rozwiązań mogących poprawić tę sytuację jest zniesienie prawnych ograniczeń w dostępnie do rynku pracy dla obywateli z innych państw, w tym z Ukrainy. Nowy problem to z kolei termin zwrotu podatku VAT. Od 2017 r. zwrot podatku VAT następuje w ciągu 60 dni od dnia złożenia deklaracji podatkowej (dotychczasowo zwrot następował w ciągu 25 dni). Z kolei w przypadku wszczęcia postępowania wyjaśniającego termin ten wydłuża się do 180 dni.
Polska branża meblarska pyta: co do spalenia?
Ustawa z 22 czerwca 2016 r. o zmianie ustawy o odnawialnych źródłach energii oraz niektórych innych ustaw zdefiniowała drewno energetyczne jako surowiec drzewny, który ze względu na cechy jakościowo-wymiarowe i fizyko-chemiczne posiada obniżoną wartość techniczną i użytkową uniemożliwiającą jego przemysłowe wykorzystanie (w uzasadnienie projektu pada stwierdzenie, że drewno energetyczne stanowi nieprzydatny przemysłowo surowiec drzewny). Zapowiedziała jednocześnie, że minister właściwy do spraw środowiska w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw energii oraz ministrem właściwym do spraw gospodarki określi, w drodze rozporządzenia, szczegółowe cechy jakościowo-wymiarowe i fizyko-chemiczne drewna energetycznego biorąc pod uwagę konieczność optymalnego wykorzystania surowca drzewnego na potrzeby przemysłowe oraz energetyczne.
Stosowny projekt rozporządzenia w sprawie szczegółowych cech jakościowo-wymiarowych i fizyko-chemicznych drewna energetycznego Minister Środowiska przyjął 25 listopada ub.r. 30 grudnia odniosła się do niego Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli. W skierowanym do wicepremiera Mateusza Morawieckiego piśmie Izba stwierdziła, że rozporządzenie w obecnym kształcie spełnia w zdecydowanej części potrzeby zdefiniowania cech drewna energetycznego, ale wskazała też na zapisy, które mogą w przyszłości spowodować zaliczenie do grupy drewna energetycznego surowca drzewnego nadającego się do jego dalszego przemysłowego przerobu m.in. w zakładach produkcji drzewnej, zakładach produkujących płyty wiórowe oraz w fabrykach mebli. Według OIGPM określone w projekcie grupy rodzajowe i cechy jakościowo-wymiarowe drewna mogą umożliwiać skierowanie na cele energetyczne drewna okrągłego o cechach umożliwiających jego zastosowanie w przemyśle płytowym.
Co dla przemysłu, a do pieca?
Izba pozytywnie ocenia usunięcie sinizny jako zabarwienia decydującego o zaliczeniu drewna do grupy drewna energetycznego. Uważa jednak, że zabarwienia co do zasady stanowią wadę głównie estetyczną, a nie techniczną. Nie eliminują zatem możliwości użycia obarczonego nimi drewna do celów przemysłowych. Obecny projekt pozwoli jednak na zaliczenie do drewna energetycznego m.in. drewna liściastego obarczonego przebarwieniami, takimi jak fałszywa twardziel i wewnętrzny biel.
W szczególności fałszywa twardziel jest bardzo powszechna w drewnie bukowym – występuje w ok. 80% drzew, a w regionach południowej Polski – jeszcze częściej. Co więcej – choć norma określa to przebarwienie jako wadę, faktycznie jest to kolorystyczna cecha drewna jako naturalnego materiału. Kierowanie na tej podstawie drewna obarczonego fałszywą twardzielą na cele energetyczne jest niezasadne. Mogło by to oznaczać bowiem, iż blisko połowa pozyskiwanego w Polsce drewna bukowego i znaczna część dębowego stanowiłaby drewno energetyczne.
Izba zakwestionowała również wilgotność na poziomie 18-20% jako warunku, aby drewno uznano za energetyczne, bo wilgotność taką drewno okrągłe realnie osiągnie po ok. 2 latach przelegiwania w lesie bądź na składnicy drewna. Obecnie nie występują racjonalne powody, aby je tak długo magazynować, gdyż zawsze wiąże się to z jego postępującą deprecjacją. W efekcie, drewno świeże i bez wad, w pełni nadające się na cele przemysłowe, może być magazynowane tak, aby zapewnić mu uzyskanie wilgotności na poziomie 18-20%, co pozwoli na zaliczenie go do grupy drewna energetycznego.
Branża meblarska: Polska straci przewagę
OIGPM zwrócił też uwagę na fakt, iż odpływ surowców drzewnych i drewnianych wykorzystywanych obecnie do produkcji m.in. płyt wiórowych i ich przepływ oraz wykorzystanie do celów paliwowych, pod postacią drewna energetycznego, może mieć znaczący wpływ na niedobory i wzrost ceny surowców wykorzystywanych do produkcji drzewnej. Zaistnienie takiej sytuacji będzie miało wpływ na konkurencyjność polskiej branży meblarskiej na wszystkich rynkach światowych. Wpływ mniejszej konkurencyjności przemysłu krajowego, może przynieść negatywny skutek społeczno-gospodarczy, który będzie się objawiał zmniejszeniem wielkości produkcji, a tym samym zmniejszeniem przychodów i rentowności przedsiębiorstw oraz spadkiem zatrudnienia i wzrostem bezrobocia.
Co to jest nieprzydatny przemysłowo surowiec drzewny? – pytał podczas lutowej konferencji Bogdan Czemko, dyrektor biura Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego. I odpowiadał na to pytanie: Na dobrą sprawę nie ma takiego drewna, które by się nie nadawało dla przemysłu, niezależnie od tego, czy mówimy o drewnie z lasów, czy o drewnie, które jest pozostałością poprodukcyjną. Dla nas, jako dla przemysłu tartacznego, pierwiastkowego przerobu drewna istotne jest, aby pozostałości poprodukcyjne, które u nas powstają, mogły być traktowane jako źródło energii odnawialnej. Rentowność przemysłu tartacznego – i tak zawyżona, bo ona obejmuje nie tylko produkcję prostych wyrobów tartacznych, ale również produkcję bardziej skomplikowanych wyrobów, jakie już ten przemysł wytwarza – jest na poziomie 2%. Gdyby zniknęła możliwość sprzedaży tego produktu, bo pozostałości poprodukcyjne są produktem, albo gdyby cena została zmniejszona, to rentowność tej branży prawdopodobnie spadnie poniżej cera.
Co jest źródłem energii odnawialnej?
Tymczasem są dyrektywy unijne, które w sposób jednoznaczny wskazują, że pozostałości poprodukcyjne, czyli trociny czy zrębki stanowią źródło biomasy, która z kolei stanowi źródło energii odnawialnej, co więcej – nawet biomasy preferowanej. Gdybyśmy wyeliminowali ten produkt jako źródło energii odnawialnej, to nie wiem, czy jako kraj jesteśmy w stanie produkować taką ilość energii odnawialnej, jaka jest potrzebna. Z sygnałów płynących z Lasów Państwowych można wyciągnąć wnioski o bardzo wielkim wzroście pozyskania drewna energetycznego – aż do 4 mln m3 na przestrzeni najbliższych kilku lat. To jest 10% tego, co się obecnie rocznie pozyskuje w Polsce. Nie ma mowy, aby to było drewno odpadowe, czyli nieprzydatne dla przemysłu. To musi być drewno, które znalazłoby w przemyśle pełne zastosowanie. Gdyby natomiast w zdecydowany sposób preferować pozostałości poprodukcyjne i dodatkowo przeprowadzić jakiś sensowny ich skup, bo tego jest w przemyśle dużo, prawdopodobnie spadłoby parcie na Lasy odnośnie drewna okrągłego – mówił Bogdan Czemko.
Mariusz Janik (Pfleiderer) przypomniał, że w poprzednim stanie prawnym jednoznacznie wykluczone były pewne sortymenty drewna jako paliwo, jednak ten zapis został zmieniony i obecnie jest bardziej pojemny. Obawiamy się, że rynek drewna będzie drążony, tak jak to się stało w 2012 r., gdy były ogromne wzrosty cen ze względu na dopuszczenie przez państwo współspalania sortymentów okrągłych drewna. Miało to miejsce na ogromną skalę i odbiło się ogromnym wzrostem cen, a dla przemysłu płytowego drewno stanowi ok. 60% kosztów produkcji – podkreślał Mariusz Janik.
Z kolei Piotr Wójcik (Meble Wójcik) mówił wprost: Ustawa, na mocy której drewno byłoby spalane, oznacza koniec dla branży.
Czy pozostałości po płytach meblowych, pochodzących np. z produkcji mebli są biomasą, drewnem i nadają się do spalania, czy też są odpadami i wtedy na ich spalanie trzeba uzyskiwać koncesje?
Odpady czy pozostałości?
W trakcie konferencji Anna Świercz, radca prawny, od 15 lat obsługująca firmę Mebel Rust, przypomniała tło historyczne tego problemu oraz stan obecny: Do 2005 r. przepisy pozwalały na uznanie pozostałości po płytach meblowych za drewno. W związku z tym wszyscy kupowali piece do spalania tego typu pozostałości, które nie musiały spełniać restrykcyjnych parametrów związanych ze spalaniem odpadów. Ponieważ w branży meblarskiej mnóstwo pozwoleń na spalanie pochodziło z lat 2005-2006, a otrzymywaliśmy je na lat 10, to w 2015 r. okazało się, że duża część branży straciła prawo do pozwoleń, bo one wygasły z mocy prawa.
Mój klient zmodernizował bardzo istotnie kotłownię, wydał na to mnóstwo pieniędzy i formułując wniosek o wydanie pozwolenia napisał, że spala drewnem i pozostałościami z płyt meblowych. Nie krył, że to są wiórki i trociny z płyt meblowych. Odpowiedź Starostwa w Oleśnie była następująca: „jest to drewno, w związku z czym można je spalać w ramach ogólnych pozwoleń”. W 2011 r. stwierdzono nam nieważność poprzedniej decyzji, co oznaczało, że od 2006 r. nie mamy właściwych pozwoleń – mówiła.
Sprawa była już dwukrotnie w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Opolu. Za pierwszym razem wygraliśmy, ale organy administracji środowiskowej nie odpuściły, w związku z czym wydana została przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze kolejna decyzja, która podtrzymywała stwierdzenie nieważności. Potem była następny wyrok Sądu Administracyjnego w Opolu, który nawet nie zechciał uznać za dowód w sprawie opinii Instytutu Technologii Drewna. W przyszłym tygodniu mamy kasację od tego wyroku. Zrobiliśmy wszystko: analizę przepisów, w 2015 r. spotkaliśmy się z przedstawicielami Ministerstwa Środowiska, wykazaliśmy błąd tłumaczenia dyrektywy unijnej, która mówi o odpadach drzewnych. Zainteresowałam się, dlaczego w ramach tej samej dyrektywy w Niemczech pozwala się na spalanie tego typu pozostałości, a u nas – nie?
Polska branża meblarska a przepisy
Doszłam do wniosku, że Niemcy rozbudowali pojęcie „odpadów drzewnych”, wydali szereg rozporządzeń wyjaśniających, co to są odpady drzewne i u nich wszystko, co zawiera ponad 50% drewna podlega spalaniu. A u nas – nie, u nas podnosi się, że tam jest formaldehyd, nawet jeżeli jest to śladowa ilość. W skardze kasacyjnej zadałam pytanie prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości UE związane z tłumaczeniem wspomnianej dyrektywy. W międzyczasie udało się spowodować, by Ministerstwo Środowiska wyznaczyło przetarg na opinię badawczą, celem ewentualnej zmiany przepisów. My nie trujemy, nasze wiórki nie wydzielają szkodliwych substancji do powietrza. Bazując na podstawie źle przetłumaczonych, niespójnych przepisów – w dyrektywie unijnej jest mowa o odpadach drzewnych, a w naszych przepisach o odpadach drewna (czyli tylko drewna litego – powiada administracja) – od 10 lat nie mamy pewności co do stanu prawnego naszych pozwoleń – mówiła Anna Świercz.
Jak podkreślał Wojciech Cichy z Instytutu Technologii Drewna do niedawna wydawało się, że problem polegał na niewłaściwym zrozumieniu definicji biomasy w odniesieniu do odpadów drzewnych, tak jak to zapisano w dyrektywie, która miała być przeniesiona do polskiego prawa.
W trakcie przygotowywania ekspertyzy dla Departamentu Gospodarki Odpadami oraz Departamentu Ochrony Powietrza Ministerstwa Środowiska okazało się, że zapis w rozporządzeniu o standardach emisyjnych, który mówi, że biomasą są również odpady drewna został wprowadzony celowo. Nie wyjaśniono, dlaczego. W prawie nie ma definicji drewna i odpadu drewna. Dla nas odpady drewna znaczą również odpady drewna zawartego w tworzywach drzewnych, w płytach wiórowych. Tam jest 90% czystego materiału i 10% innych dodatków. W naszym przekonaniu można to bezpiecznie spalać bez szkody dla środowiska, większej niż gdyby się spalało czyste drewno – mówił Wojciech Cichy.
Błędne tłumaczenie czy realny problem?
Administracja uznaje, że skoro są standardy emisyjne spalania odpadów drewna, to chodzi o drewno lite. Natomiast nasze wiórki nie są drewnem litym, ponieważ zawierają pierwiastek chemiczny. W związku z błędnym tłumaczeniem dyrektywy wywodzona jest wykładnia, że nasze wiórki nie są biomasą – mówiła Anna Świercz.
Zdaniem Ministerstwa Środowiska instalacje wykorzystywane przez przemysł drzewny, płytowy i meblarski powinny spełniać wymogi instalacji do termicznego przekształcania odpadów. Tylko po co? – pytał Wojciech Cichy. Owszem, te wymagania w stosunku do instalacji są mniejsze niż jeszcze kilka lat temu, natomiast jeden element pozostał. To poziomy emisji substancji, które praktycznie nie występują. Standardy emisyjne instalacji do termicznego przekształcania odpadów w moim przekonaniu powinny być dopasowane do materiału, który jest spalany.
Protekcjonizm po francusku
Na aspekt protekcjonistycznych działań rządu francuskiego i zawyżonych norm na formaldehyd zwróciła uwagę Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli już kilka tygodni temu. W liście do Elżbiety Bieńkowskiej, komisarz ds. Rynku Wewnętrznego i Usług, z 3 stycznia br. Jan Szynaka, prezes OIGPM przypomniał, że: W trosce o zdrowie konsumentów i środowisko obowiązują w Europie dosyć restrykcyjne normy dotyczące m.in. zawartości formaldehydu. Wszystkie użyte do produkcji płyty muszą spełniać te ostre normy (w tym tzw. E1 i E0,5). I te normy oraz inne wymagania producenci europejscy, w tym polscy spełniają.
Jednak, na co zwróciła uwagę Izba, rząd francuski wypracowuje obecnie warunki dla ochrony środowiska dla produktów meblowych wprowadzanych na rynek francuski (czyli import również), w których zawarte są też parametry dotyczące zawartości formaldehydu m.in. w płytach drewnopochodnych stosowanych przy produkcji mebli. Zdaniem OIGPM te zapowiadane normy nie są jednak do osiągnięcia – wydaje się, że rządowi francuskiemu chodzi o przejściowe zablokowanie importu do Francji mebli od producentów z rynków europejskich poprzez zastosowanie zabronionych praktyk nieuczciwej konkurencji (…) mogą upłynąć 2-3 lata zanim ta wewnętrzna regulacja francuska zostanie prawomocnie odrzucona (zakazana) przez Komisję Europejską. I taki plan prawdopodobnie mają lobbyści działający na rzecz francuskich producentów mebli.
Polska branża meblarska pisze do minister
Francja planuje przeforsować etykietę emisyjną do znakowania mebli od stycznia 2019 r. Konsument ma być tu poinformowany poprzez kategorie od C do A+ o wielkości emisji formaldehydu. W akurat istniejącym projekcie widać jednak, że planowane wartości graniczne są całkowicie nierealistyczne. Przykładowo produkty pomimo oznaczenia z błękitnym aniołem (wg klasyfikacji niemieckiej Blauer Engel) mogłyby być przydzielone tylko do najgorszej kategorii C. W przeciwieństwie do istniejących wymagań we francuskich normach dot. wyrobów budowlanych wartości dla formaldehydu zawartego w meblach są dziesięciokrotnie ostrzejsze. Wg szacunków branżowych ekspertów nie da się w ogóle wyprodukować mebli z płyt drewnopochodnych w kategoriach A lub A+. Wg danych z wielu instytutów badawczych z Niemiec zapisane we francuskim projekcie regulacji wartości graniczne dla formaldehydu są nie tylko nieosiągalne, ale i leżą także poza zasięgiem mierzalności – czytamy w liście OIGPM do Elżbiety Bieńkowskiej.
Podczas konferencji Mariusz Janik mówił wprost, że spełnienie tych dwóch etykiet o najniższej emisji formaldehydu, czyli A+ i A jest niemożliwe zarówno dla mebli z drewna litego, jak i dla mebli z płyt drewnopochodnych. Są to tak niskie standardy, że dzisiaj żadna płyta w standardzie E1 nie jest w stanie spełnić tych nowych wymogów. Druga sprawa. W Europie i w Polsce nie ma regulacji, które broniłyby przed napływem płyt drewnopochodnych oraz mebli robionych z materiałów pozaklasowych, czyli takich, które nie spełniają klasy E1 lub wyższych klas. To doprowadza do sytuacji, w której płyta, która przyjeżdża do nas ze Wschodu nie spełnia standardów, do których my, jako europejscy producenci sami się obligujemy. Francja idzie krok dalej i chce wprowadzić jeszcze niższy standard, natomiast Europa nie ma jakiegoś jednego standardu i nie ma żadnych mechanizmów, które zabraniałyby te meble tę płytę przez granicę przywozić.
Czy polska branża meblarska to sól w oku dla producentów zachodnich?
Zdaniem Piotra Wójcika sukces eksportowy polskiej branży meblarskiej jest solą w oku wielu branż meblarskich na rynkach ościennych, ale nie tylko – zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie.
Wiele krajów ma chrapkę na nasze miejsce. Z drugiej strony my mamy duży potencjał rozwoju, nie konkurujemy tylko kosztami pracy, ale rozwijamy produkt, usprawniamy logistykę, budujemy markę polskiej branży meblarskiej na świecie. Od kilku lat widzimy w Europie coraz więcej mebli z krajów byłego ZSRR, przede wszystkim z Rosji, w której rynek wewnętrzny bardzo mocno się skurczył. Problem polega na tym, że eksport z Rosji do krajów UE obarczony jest symboliczną stawką celna. My też byśmy chętnie konkurowali na rynkach wschodnich meblami skrzyniowymi z półki popularnej, czyli sztandarowym produktem polskiej branży meblarskiej, gdyby nie cło. To jest coś, czego nawet sami Rosjanie chyba nie rozumieją, taka jest różnorodność i dowolność taryf, stawek, a cło na meble tanie, liczone od ich wagi, stanowi średnio 100-120% wartości tych mebli. To jest cło zaporowe. Jak mamy tam konkurować i jak mamy budować sukces branży? – pytał Piotr Wójcik.
Nie tylko na to pytanie, ale i na wiele innych zadanych podczas lutowej konferencji, odpowiedzi nie padły. Ze strony urzędników Ministerstwa Rozwoju padły natomiast deklaracje pomocy. Na ile będą miały one pokrycie w faktach – zapewne okaże się niebawem.
TEKST: Marek Hryniewicki
Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 3/2017