Kolejne trudne lata?
10 września, 2011 2023-12-08 13:30Kolejne trudne lata?
Salony mebli w Polsce w latach 2005-2008 przeżywały okres prosperity, a wiele z nich biło rekordy sprzedaży.
Wraz z nadejściem kryzysu gospodarczo-finansowego w krajach Europy Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych przyszło ograniczenie eksportu, na które nałożyły się problemy z kursami walut. Wtedy producenci zaczęli zwracać dużo większą uwagę na rynek krajowy i polskie salony mebli. Przybyło salonów, ale wartość rynku nie wzrosła ani w roku 2009, ani w 2010, zatem sytuacja dla handlowców jest niełatwa.
Osłabienie gospodarcze oraz pogorszenie nastrojów konsumenckich w latach 2009-2010, które spowodowały, że rynek wyposażenia wnętrz zanotował spadek sprzedaży, potwierdza raport „Rynek wyposażenia wnętrz w Polsce 2010. Analiza rynku i prognozy rozwoju na lata 2010-2012”, przygotowany przez firmę badawczą PMR, specjalizującą się w dostarczaniu informacji rynkowych, a także usług podmiotom zainteresowanym krajami Europy Środkowo-Wschodniej i innymi rynkami wschodzącym. Rosnące bezrobocie, słabsza dynamika płac, a także związane z tym pogorszenie nastrojów konsumenckich spowodowały, iż na przestrzeni ostatnich lat Polacy ostrożniej wydawali pieniądze.
Polacy przestali odwiedzać salony mebli
Dodatkowym obciążeniem domowych budżetów stały się rosnące, w efekcie słabnącej złotówki, koszty obsługi zaciąganych w ostatnich latach kredytów walutowych. W wyniku zaostrzonych kryteriów trudniej było również o kredyt konsumencki. To z kolei powodowało, iż w obawie o swoją finansową przyszłość Polacy, „na wszelki wypadek”, wstrzymywali się od mniej niezbędnych wydatków, jakimi są artykuły wyposażenia i dekoracji mieszkania lub skłaniali się ku zakupom tańszych artykułów.
Sytuacja na krajowym rynku meblowym w latach 2005-2010 była zmienna. Przeżyliśmy lata wysokiego wzrostu, załamania i kryzysu – mówi Robert Klaudel, wiceprezes Zarządu firmy Restol. Najlepiej oceniam lata 2007-2008, będące rekordowymi w dziejach Restolu. W roku 2009 przyszło załamanie popytu wewnętrznego spowodowane wieloma czynnikami, głównie kryzysem na rynku finansowym oraz zdecydowanym wstrzymaniem się przez klientów przed podejmowaniem decyzji zakupowych wywołanym tak popularnym w mediach słowem „kryzys”. Rok 2010 to kolejny rok spadku licząc rok do roku. Ale to też jednocześnie rok, od którego w roku obecnym może nastąpić minimalne odbicie. Jednak sytuacja nadal jest wyjątkowo skomplikowana i wpływa na to szereg czynników o charakterze globalnym.
Te spostrzeżenia potwierdza Anna Chatys, kierownik handlowy w firmie DEK Meble Kielce. Precyzyjniej należałoby wyodrębnić przedział czasowy 2005-2008 i osobno ocenić 2009-2010. Pierwszy okres to wzrost, ciągły wzrost, wręcz rekordowe wzrosty sprzedaży. Lata 2009-2010 to lata szoku, zahamowania wieloletnich wzrostów sprzedaży, stałe spadki – mówi.
Na rynku coraz ciaśniej
W ciągu ostatnich 4 lat (2007-2010) liczba firm produkujących meble (wg REGON) zmalała o 1,95%. Największy spadek, bo o 10,5%, miał miejsce w 2009 r. (dla porównania, już w roku ubiegłym nastąpił wzrost o ponad 5,5%). Jednocześnie w tym samym czasie liczba sklepów i salonów oferujących meble (oraz sprzęt oświetleniowy, bo tak klasyfikuje to Główny Urząd Statystyczny) wzrosła o 24%. Przy wzroście zakupu mebli przez klientów indywidualnych w latach 2007-2010 o 11,8% (z ponad 5,44 mld zł w 2007 r. do blisko 6,09 mld zł w 2010 r.) staje się jasne, że przeciętna roczna sprzedaż mebli realizowana przez statystyczny pojedynczy polski salon spadła. O ile w roku 2008 była wyższa od sprzedaży w 2006 r. o 37,35%, o tyle w roku 2010, w porównaniu z rokiem 2008, była niższa o 15,95%.
Tyle sucha statystyka, a potwierdzają ją obserwacje firm z branży. Na obszarze naszej działalności, w województwie świętokrzyskim, od 5 lat liczba salonów meblowych utrzymuje się na podobnym poziomie. Pomimo złej sytuacji finansowej, bez wyjątku wszystkich, nie obserwuje się spektakularnych likwidacji firm funkcjonujących w branży od wielu lat. Być może potrzeba jeszcze kolejnego roku, by borykające się dzisiaj z poważnymi kłopotami finansowymi firmy handlowe zaczęły po prostu padać – mówi Anna Chatys.
Widzimy natomiast, że powstają bardzo małe salony– punkty sprzedaży mebli kuchennych, szaf wnękowych, mebli unikatowych. Według naszego rozpoznania to dotychczasowi rzemieślnicy, których zamawiało się telefonicznie. Dzisiaj – w dobie kryzysu – łatwo znajdują małe powierzchnie do wynajęcia, lokują tam własne ekspozycje kuchni, szaf i innych niszowych ofert. Tu można mówić o prawdziwym wysypie takich placówek. Oczywiście rynek to weryfikuje. Dzisiaj punkt jest, a często po kwartale, ze względu na zbyt wysokie koszty, znika – dodaje.
Dominują niewielkie salony z ofertą mebli
Krzysztof Dymowski z firmy Larix szacuje, że w ostatnich 5 latach w Szczecinie powierzchnia handlowa, na której sprzedawane są meble, wzrosła o ok. 20 tys. m2. Nowe salony mebli to m.in.: Agata Meble – ok. 13 tys. m2, Bodzio Meble – 2,5 tys. m2, obiekt na ul. Mieszka I – 2 tys. m2, inne powierzchnie – 2-3 tys. m2.
Przeciętna ubiegłoroczna wartość sprzedaży statystycznego polskiego sklepu z meblami to niespełna 620 tys. zł. Na rynku dominują niewielkie salony mebli, o ekspozycji bardziej niż skromnej. Meble sprzedaje się wnich przede wszystkim z katalogów producentów. O rozdrobnieniu rynku handlu meblami świadczy także choćby liczebność największej organizacji kupieckiej – GPKM (to salony mebli w liczbie kilkunastu).
Z kolei największa nieproducencka sieć handlowa – Abra – zrzesza siedemdziesiąt dwa salony mebli. Niewiele to, jak na ponad 9,8 tys. placówek handlowych. Stosunkowo nieliczni producenci decydują się na tworzenie własnej sieci sprzedaży. Własne salony mebli mają m.in. takie firmy, jak Bodzio, Meble Vox, Klose, Meblik, Black Red White, Kler, Mebelplast, Gawin. Czy zatem warto tworzyć własną sieć sprzedaży?
Czy własne salony mebli to dobry kierunek?
Odpowiedź na to pytanie nie jest wcale tak oczywista. W dużej mierze zależy od skali działalności firmy, jej standingu finansowego oraz strategii dystrybucji produktów. Firmy o dużym potencjale produkcyjnym i szerokim asortymencie produktów, mające wysoką pozycję w rankingu producentów, tworzą własne salony mebli, sięgając do marży hurtowej, jak i detalicznej.
Mniejsze firmy, takie jak Restol, zainteresowane są współpracą z lojalnymi, uczciwymi handlowcami mającymi swoje salony mebli i dbającymi o efektywną sprzedaż naszych wyrobów. Tworzenie własnych salonów zawsze powinna poprzedzać analiza ekonomiczna oparta na zdyskontowanych przepływach pieniężnych i w zasadzie jej wyniki powinny dać odpowiedź producentowi, czy warto inwestować we własne salony mebli, czy utrzymywać współpracę z handlowcami nie powiązanymi kapitałowo z producentem. Brak takiego podejścia może spowodować głębokie rozczarowanie, a jednocześnie często tak bywa, że można „wylać dziecko z kąpielą” podejmując decyzję o tworzeniu własnej sieci sprzedaży – mówi Robert Klaudel.
Marka Restol jest obecna w ponad 200 salonach i sklepach meblowych na terenie Polski. Produkty firma mają w ofercie także salony mebli na Słowacji, w Republice Czeskiej i na Ukrainie.
Jakie meble?
Najlepiej sprzedają się meble potrzebne „do życia”, a więc klasy popularnej. Meble kupowane zawsze, bo przecież niezależnie od kryzysu ludzie muszą gdzieś przygotować posiłek, na czymś spać, gdzieś usiąść, wypocząć itp. Nasza firma oferując wszystkie segmenty cenowe mebli zawsze na pierwszym miejscu stawiała zwykłego, normalnego klienta – mówi Anna Chatys.
Znaczną część naszych ekspozycji o powierzchni ponad 20 tys. m2 stanowią ekspozycje mebli popularnych. Zawsze satysfakcję dawała nam sprzedaż mebli tanich. Dzisiaj w związku z tym nie notujemy aż tak wielkich spadków sprzedaży, o jakich słyszeliśmy w innych firmach, specjalizujących się w oferowaniu mebli wyższego segmentu. Całymi latami sprzedawaliśmy meble klasy popularnej: zarówno skrzyniowe, jak i tapicerowane. Dysponujemy zatem wiedzą na temat wartości i rozwoju sprzedaży w latach świetności naszej branży. Dzisiaj osiąganie choć zbliżonej sprzedaży w tym segmencie uznajemy za sukces. Natomiast sprzedaż mebli wyższego standardu, mebli wypoczynkowych ze skóry, mebli w okleinach naturalnych w ostatnich dwóch latach spada. Spada i to wyraźnie – dodaje.
Zróżnicowane opinie pojawiają się w kwestii sprzedaży mebli importowanych. Salony Larix prowadzą sprzedaż mebli z importu (Chiny, Wietnam, Malezja), natomiast w ciągu ostatniego roku gwałtownie ona spadła. Obecnie stanowi zaledwie ok. 2-3% całej sprzedaży. Z kolei firma DEK Meble oferuje zarówno meble importerów, jak i sama importuje meble, przede wszystkim z Azji, głównie z Chin.
Właśnie teraz, w kryzysie, jedynie sprzedaż galanterii meblowej sprowadzanej z Chin napawa nas optymizmem. Od ponad 3 lat stale wzrasta. U nas teraz to ponad 20% całkowitej sprzedaży przedsiębiorstwa – mówi Anna Chatys.
Kiedy będzie lepiej?
Zdaniem Anny Chatys najbliższy czas powinien pokazać, kto w branży meblarskiej przeżyje kryzys. Zapewne firmy, które pozostaną na rynku będą bogatsze o doświadczenia wypływające z funkcjonowania w dobie kryzysu. Naszym zdaniem najbliższe lata to lata ciężkiej, uczciwie realizowanej, mozolnej pracy nacechowanej wielkim szacunkiem do klienta – wyjaśnia.
Krzysztof Dymowski lata minione i najbliższe opisuje krótko: Stabilizacja w roku 2009. Obniżka sprzedaży w 2010. Gwałtowny spadek w 2011. Powolny wzrost sprzedaży w 2012. Dobra koniunktura na rynku handlu meblami w 2013 i 2014.
Robert Klaudel uzależnia perspektywy dla rynku krajowego od reakcji elit rządzących na globalne zagrożenia. Wśród tych ostatnich wymienia:
- kryzys strefy euro (Grecja, Irlandia, Hiszpania),
- ogromny dług publiczny Stanów Zjednoczonych,
- kilkukrotną nadwyżkę światowych instrumentów finansowych o charakterze spekulacyjnym nad realną gospodarką,
- ogromny wzrost gospodarek Azji Środkowo-Wschodniej w stosunku do Europy,
- potężne inwestycje technologiczne w branży meblarskiej Chin, Rosji, USA i Kanady (konkurencja producentów azjatyckich i rosyjskich),
- zjawisko stagflacji (wzrost inflacji przy jednoczesnym spadku wzrostu PKB) wstrzymujące rozwój przedsiębiorstw.
Po stronie zagrożeń dla krajowego rynku lokuje przede wszystkim:
- dalszy wzrost cen komponentów do produkcji mebli przy jednoczesnym braku akceptacji rynku lokalnego na kolejne podwyżki mebli,
- brak zdecydowanego wzrostu w budownictwie mieszkaniowym,
- kryzys strefy euro,
- ekspansję producentów azjatyckich na rynki Europy,
- wzrost kursu euro.
Z kolei wśród szans Robert Klaudel wymienia:
- wzrost na rynku budownictwa mieszkaniowego,
- innowacyjność i kreatywność producentów,
- dobry design mebli krajowych producentów,
- wzrost zainteresowania młodego pokolenia dobrym designem mebli i ich nowoczesnym charakterem,
- wzrost zasobności Polaków,
- znajomość rynku lokalnego,
- lojalnych partnerów handlowych.
Salony mebli ze wzrostami?
Na 2011 rok firma PMR – we wspomnianym raporcie – prognozuje już dodatnią dynamikę wzrostu rynku. To 4%, z tym, że większe ożywienie popytu przewidywane jest raczej w drugiej połowie roku. Będzie to efektem:
- wyższego wzrostu gospodarczego,
- poprawy sytuacji na rynku pracy,
- większego optymizmu konsumenckiego.
Mimo iż w 2011 r. do użytku oddanych zostanie jeszcze mniej mieszkań niż w roku 2010 (120 tys.) to zakupów mogą dokonywać osoby, które do nowego lokum wprowadziły się rok czy dwa lata temu, a z uwagi na niepewną sytuację finansową wolały wstrzymać się od większych zakupów artykułów wyposażenia wnętrz.
Rok 2012 powinien przynieść jeszcze wyższą dynamikę. Według przewidywań PMR na poziomie 7%, co przekłada się na wzrost rynku o ponad 950 mln zł. Po kilku słabszych latach w budownictwie na rynku pojawi się znów większa liczba nowych mieszkań (150 tys.). Powinno to przełożyć się na zwiększony popyt na artykuły wyposażenia i dekoracji wnętrz.
O dobrych perspektywach dla rynku wyposażenia wnętrz w długim okresie czasu świadczy nadal wysoki deficyt mieszkań w kraju – szacowany na 1,8 mln mieszkań. Wraz z łatwiejszym dostępem do kredytów hipotecznych, ich brak powinien być stopniowo uzupełniany w przeciągu następnych lat. Ponadto Polacy powinni również stopniowo remontować mieszkania oraz wymieniać przestarzałe wyposażenie. Będzie to jednak w głównej mierze zależało od poziomu dochodów do dyspozycji oraz stabilności finansowej polskich gospodarstw domowych. Dodatkowo, do wzrostu rynku powinien przyczyniać się rozwój sieci sklepów z ofertą wnętrzarską, również w mniejszych miejscowościach oraz rosnąca, wraz z dochodami Polaków, dbałość o wygląd i wystrój mieszkania – uzasadnia oczekiwany wzrost rynku w przyszłości Patrycja Nalepa, starszy analityk handlu w PMR.
Inflacja zagrożeniem dla branży?
Mniejszym optymistą jest dr Tomasz Wiktorski, wykładowca Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie i ekspert Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli, właściciel firmy badawczej B+R Studio. Jego zdaniem lata 2011 i 2012 na krajowym rynku mebli będą trudne. Powodem będzie wysoka inflacja za sprawą podwyżek cen paliw, energii i żywności. W optymistycznym scenariuszu utrzyma się stabilna wartość na poziomie zbliżonym do 2010 r. Na chwilę obecną sprzyjającym czynnikiem jest poluzowana polityka kredytowa banków i stabilna sytuacja na rynku mieszkań.
W dalszej perspektywie dużo zależy od polityki rządu. Jeśli nie pojawią się rzeczywiste reformy, to możemy spotkać się z realną groźbą przekroczenia progu 55% długu w stosunku do PKB. Wtedy rynek zostałby ograniczony o kilkanaście procent. Jeśli reformy jednak będą, wtedy można się spodziewać wzrostu gospodarczego Polski i stopniowego wzrostu wartości krajowego rynku mebli. Innym rozwiązaniem jest zdecydowana ekspansja polskiego przemysłu oraz sektora usług za granicę i poprawienie bilansu płatniczego w wymianie międzynarodowej – dodaje Tomasz Wiktorski.
TEKST: Marek Hryniewicki
Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 8-9/2011