Design

Spontaniczny zachwyt

Anna Bera, polska artystka, zaprezentuje swoją kolekcję na prestiżowych targach w Londynie.

Spontaniczny zachwyt

W procesie twórczym Anny Bery obecna jest zarówno refleksja intelektualna, jak też doświadczenie ciała. Obserwator i użytkownik obiektu zyskuje dostęp do przestrzeni jako całości.

Reklama
Banner All4Wood 2024 - 750x100

Wysoka wrażliwość Anny Bery, jej uważność na szczegóły, duża wyobraźnia i indywidualne spojrzenie na świat sprawiają, że tworzone przez nią obiekty, rzeźby i przedmioty użytkowe, są obiektami kolekcjonerskimi. Można je kupić w Desa Home, Galerie Philia, The Artlink, Singulart, Adorno, w sklepie stowarzyszenia Nów. Kontakt z nimi jest unikalnym i pięknym doświadczeniem.

Dzikość jest piękna

Pomysł na warsztaty stolarskie i rzeźbiarskie Dzikie Dzieci, twórczą pracę z drewnem, zrodził się, kiedy pracowała w rodzinnych stronach, na wsi na Kielecczyźnie. W pracowni bywały dzieci mojego brata. Stwierdziłam, że przygotuję dla nich osobne stanowisko do zabawy, by czymś się zajęły i nie przeszkadzały mi w pracy. Stopniowo, z coraz większą uważnością, obserwowałam ich zabawy. Wydało mi się ciekawe, że mój niecierpliwy bratanek potrafi godzinami układać konstrukcje z drewnianych ścinków. Opracowałam autorską formułę warsztatów, gdzie staram się przede wszystkim dać dzieciom poczucie sprawczości. Chodzi o to, żeby niczego nie wymuszać, żeby każdy znalazł swoje miejsce, swoją drogę, która będzie dla niego ważna i dobra. Żeby dzieci mogły poczuć się swobodnie, potrzebne było stworzenie pewnej ramy, struktury. Dajemy im swobodę, ale za tym idzie odpowiedzialność. Dzieci mają do wyboru różne narzędzia ręczne i mnóstwo drewna w najróżniejszej postaci. Zasadą jest, że nie dajemy im półproduktów do poskładania. Mogą same wybierać elementy i w ramach bezpiecznej struktury doświadczać swojej samodzielności i swobody. Inspiruję się tym w jaki sposób dzieci tworzą. One nie planują. Działają tu i teraz. Chcę wspierać i rozwijać ten twórczy, kreatywny moment. Fantastyczne jest móc obserwować, jak odkrywają swoją siłę, czują swoją moc – powiedziała Anna Bera.

Rzeźba Font, 2017, zdjęcie: Tomek Henke.
Rzeźba Font, 2017. Fot. Tomek Henke.

Co ukształtowało jej wrażliwość i zdolności artystyczne? Czy było to dzieciństwo na wsi? Im jestem starsza, tym częściej przeżywam nostalgię za krajobrazem, przyrodą, ale też za dziecięcą beztroską. Wychowywałam się na wsi. Byłam blisko z przyrodą i ze zwierzętami. Biegałam po łąkach i polach. Czułam się tam dobrze, czułam się wolna. Byłam dzieckiem wrażliwym na piękno. Do tej pory pamiętam szczere wzruszenia, których doświadczyłam w kontakcie z przyrodą. Ładny zachód słońca, deszcz, czy zapach powietrza przed burzą. Obserwowałam wszystkie zmiany w przyrodzie. Już wtedy tworzyłam pamięciowe notatki. Bujam się na huśtawce się u babci, mam może 6 lat i myślę świadomie – zapamiętaj ten moment. Zapamiętaj ten obraz. Od dzieciństwa doświadczyłam takich momentów zatrzymania, mając jednocześnie świadomość, że to jest coś ważnego. Ten moment, ta sekunda – tu się wydarza coś istotnego. Coś, dla czego warto żyć – dla zachwytu, który przychodzi spontanicznie. I w mojej sztuce i w życiu odnoszę się do tych przeżyć. Często zastanawiałam się co może spowodować taki moment? Jakie były warunki, które mogły się do tego przyczynić? Czy był to kąt padania światła, czy kolory? Natura doświadczenia estetycznego lub szerzej transcendentnego to jeden z dominujących wątków w moim namyśle nad sztuką i życiem – odpowiada.

Po drodze do własnej marki Anna Bera zajmowała się m.in. sztuką cyfrową, wideo i animacją. W pewnym momencie poczuła potrzebę pracy fizycznej. Po mojej edukacji w liceum plastycznym miałam w pamięci przyjemność bezpośredniego kontaktu z drewnem. Trzeba za nim podążać, trzeba rozumieć usłojenie. Trzeba wejść w intymny kontakt. To było dla mnie bardzo przyjemne. Później studiowałam kierunek projektowy i przez całe studia miałam poczucie braku fizycznego kontaktu z materiałem. A ja lubię się zmęczyć, ubrudzić. Lubię pracować fizycznie. To były powody, dla których stwierdziłam, że rzucam wszystko i zakładam swoją stolarnię. Będę miała swobodę, żeby tego doświadczać i tworzyć rzeczy, które chcę tworzyć. Nikt mnie nie będzie ograniczać – wspomina Anna Bera.

Ciało i intelekt

Doświadczenia z dzieciństwa przekładają się na twórczość Anny Bery. W sztuce szukam raczej specyficznych odczuć, wrażeń, niemożliwych do wyrażenia słowami. Jakichś efemerycznych momentów, które tak trudno uchwycić. Kiedy tworzę kolekcję, czy serię obiektów, nie myślę o pojedynczych rzeczach samych w sobie, staram się budować przestrzeń, która coś we mnie porusza i mam nadzieję, że odbiorca przeżyje podobne poruszenie w kontakcie z tą przestrzenią. Jest to rodzaj komunikacji z drugim człowiekiem i kiedy to się udaje, wtedy jest to niesamowite uczucie. Skupiam się na tworzeniu relacji między obiektami i specyficznego sposobu funkcjonowania obiektów w przestrzeni. Kiedy myślę i projektuję, wyobrażam sobie całą przestrzeń z istniejącymi w niej przedmiotami. Dopiero obiekt w kontekście przestrzeni zaczyna coś wyrażać. Tego szukam. To jest moja największa motywacja. Wydaje mi się, że później przekłada się to na sposób w jaki moje prace mogą zafunkcjonować w domach czy mieszkaniach. Często są wymagające, są monumentalne lub nieporęczne, albo zajmują dużo przestrzeni na podłodze. W ten sposób wymuszają szczególną uważność w obcowaniu z nimi. Trzeba stworzyć wokół nich specyficzną przestrzeń, żeby je wyeksponować, czy żeby ich używać – mówi Anna Bera.

Kolekcja OBJECT, projekt: Anna Bera. Fot. Wojciech Tubaja, Anna Bera.
Kolekcja OBJECT, projekt: Anna Bera. Fot. Wojciech Tubaja, Anna Bera.

W sposobie jej wypowiedzi widać rozbudowaną warstwę intelektualną. Co sprawia jej przyjemność w tej dziedzinie? Tak, zawsze było to ważne. Wynika to z potrzeby zrozumienia sensu świata, istnienia. Choć w przeciągu ostatniego roku otworzyłam się na inne sposoby rozumienia, a co najważniejsze – na możliwość pozostawienia czegoś niepojmowalnym. To wciąż bardzo mnie uwiera, bo zrozumienie na poziomie intelektualnym daje poczucie kontroli i porządku, a brak racjonalnego wyjaśnienia wprowadza bałagan. Pojawiła się we mnie odwaga do przyznania, że życie nie ma „narzucającego się sensu”, jak pisał Yalom. Jeśli sami nie nadamy sensu własnemu istnieniu i przez to działaniu, to nasze życie nie będzie miało sensu i już. Każdy sobie jakiś sens wybiera i stawia go w centralnym miejscu swojego życia, choć mógłby wybrać jakikolwiek inny sens. Chodzi o to, że nic nie jest ani dobre ani złe, wszystko jest raczej dość absurdalne. Myślę, że to się odzwierciedla w mojej pracy. Do tej pory miałam potrzebę myślenia o całości, domykania, tworzenia zgrabnym logicznych konstrukcji. Jednak każda piękna całość pożera po drodze niewygodne, niepsujące fragmenty, które tej całości mogłyby zagrażać i kiedy nie włączy się do niej tych umierających kawałków staje się tylko złudzeniem – odpowiada Anna Bera. Mówi także o obecnych inspiracjach:Tera przymierzam się do pracy z fragmentami. Chciałabym pracować bez przymusu tworzenia zamkniętych kolekcji i bez dążenia do spójności. Od dawna wyobrażam sobie np. świetlistą przestrzeń z rzeczami przypadkowo dryfującymi w pustce. Dużo rysuję i wiele moich szkiców, projektów, przedstawia właśnie taki obraz. Kiedyś tworzenie rozumiałam jako wyjmowanie z całości, odkrywanie. Wierzyłam, że mam dostęp do rzeczy, które już gdzieś istnieją i co jakiś czas mi się ukazują, a moim zadaniem jest je dostrzec i odzwierciedlić. Teraz oscyluję bardziej w stronę przypadkowości, jakiegoś rodzaju chaosu, bezsensu, akceptacji fragmentów. I myślę, że dopiero teraz to, co robię mogę nazwać tworzeniem, bo już niczego nie szukam, nie czekam aż coś do mnie przyjdzie, bo nie wierzę już, że coś jest dane z góry, jest tylko to, co sama stworzę. Sztukę rozumie jako sposób poznawania siebie i docierania do prawdy o sobie samej i świecie. Nietzsche pisał w swoim dzienniku, że „szczęście to poczucie, że przezwycięża się opór”. Ten tekst rezonował we mnie przez lata. Dzisiaj rozumiem, że ten opór to złudzenia, które oddalają nas od prawdy, a szczęście to odwaga by pozbyć się złudzeń. Tworzenie jest dla mnie takim codziennym aktem odwagi – mówi.

Warstwie intelektualnej partneruje strefa sensualna. Pytamy, od czego zaczyna się jej proces twórczy. Od idei? Od doświadczenia? Moje prace są abstrakcyjne i proste w formach, ale jednocześnie zachęcające do dotykania, do doświadczania ich ciałem. Ostatnio myślę, że wynika to z tego, że sama nie mam trójwymiarowego widzenia i tworzę raczej na czucie. Mam zeza. Widzę albo jednym albo drugim okiem. Nie mam stereoskopowego widzenia. Obraz nie składa mi się w 3D. Jeszcze w liceum, podczas badań technicznych dotyczących predyspozycji do wykonywania zawodu, dostałam wskazanie bym nie wiązała swojej przyszłości z rzeźbą, bo nie mam trójwymiarowego widzenia. Ostatnio optometrysta zaciekawiony tym, że w ogóle zajmuję się formami przestrzennymi zasugerował, że jest to możliwe bo używam innych zmysłów, głównie dotyku, że bardziej czuję niż patrzę. Forma wychodzi z ciała. Kiedy się teraz nad tym zastanawiam, to faktycznie myślę, że tak jest, bo wszystko sprawdzam na dotyk, od kształtu bryły po detale i nie jest to moje założenie czy jakaś wyabstrahowana koncepcja, ja po pro prostu patrzę ciałem, tak rozpoznaję formę w przestrzeni. Może dlatego moje prace są ostatnio takie duże, bo mam większą możliwość ogarnięcia ich ciałem, dłońmi, ramionami – odpowiedziała.

Półka Fossil N.10, 2018, szafka Wood, 2015.
Półka Fossil N.10, 2018, szafka Wood, 2015.

Dodała również: Na początku swojej drogi projektowej robiłam bardzo szczegółowe rysunki techniczne i 3D. Później je odwzorowywałam 1:1. Chociaż niektóre prace z tego okresu mogą wyglądać jak efekt spontanicznej ekspresji, w rzeczywistości były szczegółowo zaprojektowane w 3D, a później odwzorowane przeze mnie ręcznie. Natomiast teraz pracuję zupełnie inaczej, robię bardzo małe, schematyczne koncepcyjne rysunki. I tak to zostawiam. Później, nie dopracowując tych form do końca, przechodzę od razu do realizacji. Wciąż robię modele 3D, ale są to rysunki produkcyjne, które pozwalają przewidzieć jak zachowa się drewno, gdzie będą miejsca klejenia, jakie będą techniczne wymagania, jak trzeba zbudować formę i tak dalej. I w tym procesie chodzi o to, by zostawić sobie miejsce na dopracowanie ostatecznego kształtu formy już w gotowym materiale. Na początku miałam pomysł, żeby moje obiekty były seryjne. Teraz oscyluję w stronę tego, że każdy obiekt jest unikatem. Nawet jeśli są podobne, to ostatni etap procesu jest intuicyjny i rzeźbiarski.

A jak powstają projekty użytkowe? W mojej praktyce jestem osadzona na dwóch różnych krańcach. Z jednej strony, tworzę intuicyjnie i zachowanie tej swobody jest dla mnie kluczowe, ale z drugiej pracuję z dość trudnym materiałem jakim jest drewno i projektuję obiekty użytkowe, więc aspekt technologiczny ma bardzo duże znaczenie. Mając szkic koncepcyjny, biorę na warsztat wszystkie ograniczenia projektu, które czasem są wkurzające, a czasem inspirujące i popychają projekt do przodu. Różnie bywa. Te dane tworzą pewną ramę technologiczną, bo np. krzesło musi mieć określoną wysokość i tak dalej. W ten sposób definiuję swoją przestrzeń na doświadczanie swobody twórczej – powiedziała. Dodała: W którymś momencie uświadomiłam sobie, że nie chcę być manufakturą. Nie chcę rezygnować z fizycznego tworzenia i ograniczyć się tylko do projektowania. Mam poczucie sensu, kiedy wiem, że moje ciało, moja obecność, moja fizyczna praca włożona w wykonanie obiektu jest ważna i wartościowa. Ona się odzwierciedla w tym obiekcie. Przez lata wypracowałam taki system pracy, żeby na pierwszym i na ostatnim etapie zachować swobodę twórczą. Ta środkowa część to są zmagania z technologią i materiałem, kwestie, które trzeba wziąć pod uwagę. Ale w całym procesie bardzo ważne jest dla mnie to, by zabezpieczyć sobie obszar swobodnej ekspresji i umieć o niego zadbać przy każdym kolejnym projekcie.

Kolekcja Earth Stone Wood, 2015.
Kolekcja Earth Stone Wood, 2015. Fot. Emilia Oksentowicz.

Tradycja i zmiany

W najnowszej kolekcji Anny Bery znalazły się rzeźby, które mogą pełnić funkcję luster. W całej kolekcji charakterystyczne jest to, że forma zaburza funkcję. Pierwsze obiekty z tej kolekcji to wąskie lustra w głębi masywnej ramy. Późniejsze prace to obiekty w grubej jakby ramie, gdzie lustro jest przyklejone na zewnątrz obiektu. Masywna, drewniana część nie jest już ramą. Tak naprawdę, rama tutaj nie jest potrzebna, bo lustro jest na zewnątrz. W ten sposób odeszłam od standardowej formy lustra i funkcji ramy, ale też obiektu, którego masywność jest w pewien sposób nieuzasadniona względem tego, że lustro nie jest duże. Jest to świadoma decyzja projektowa, ponieważ w tej kolekcji poszukiwałam pewnego specyficznego sposobu istnienia obiektu w przestrzeni. Gdzie obiekt jest czymś co pojawia się nagle i bez wytłumaczenia, ale jego obecność jest tak uderzająca, że nie sposób go ominąć. Istnieje w taki sposób jakby nie mógł nie istnieć, ciężar jego egzystencji przytłacza swoją oczywistością, jest jak kamień w „Mdłościach” Sartre’a – powiedziała. W ostatnich latach interesuje się egzystencjalizmem. Kiedy Roquentin podnosi kamień na plaży, nagle doświadcza mdłości, bo uświadamia sobie ciężar istnienia tego obiektu i wszystkich innych obiektów świecie, a także ciężar własnej egzystencji – zaznaczyła. Być może dlatego w jej najnowszych pracach tak ważne jest to, aby były monumentalne w swojej fizyczności. Jednocześnie w tej kolekcji OBJECT rozważam czym jest Obiekt przez wielkie „O” i z tego wynika decyzja, że lustro może być funkcjonalne lub nie. A może właśnie dopiero wtedy, kiedy nie ma funkcji staje się Obiektem, czyli jak pisze Brach-Czaina „(rzeczą) która ma zdolność oddziaływania i koncentrowania na sobie uwagi (…) (obiekty) Przychodzą do nas i domagają się posłuchania. Fragment jest przez nas ustawiany i narzucany światu, obiekt nam coś narzuca” Moja najnowsza kolekcja różni się od poprzednich projektów również wykonawczo, ponieważ jest mocno zróżnicowana. Każdy obiekt jest inny; lustra mają różne formy, wolnostojące, montowane do ściany, wiszące i są wykonane z różnych gatunków drewna: z czerwonego i białego dębu, z wiązu, klonu i jesionu. Drewn jest gładko szlifowane albo rzeźbione. Tafle luster są tradycyjnie szklane lub wykonane z polerowanej ręcznie stali, co daje zupełnie różne efekty odbicia – opowiedziała artystka.

Szafka Shape N.5, 2020.
Szafka Shape N.5, 2020. Fot. Emilia Oksentowicz.

Na stronie Desy, która między innymi sprzedaje projektowane przez Annę Berę obiekty, czytamy, że sztuka XXI wieku to renesans tradycyjnych technik rzemieślniczych. Zapytaliśmy, czy się z tym zgadza?Tak, zgadzam się. Miałam takie poczucie już lata temu, kończąc poznańską ASP, gdzie na początku lat dwutysięcznych dominowały nowe media. Ja też miałam swój epizod ze sztuką cyfrową, ale po pewnym czasie doszłam do wniosku, że tak naprawdę robię ją, bo jestem zamknięta w małym pokoiku i nie mam przestrzeni na rozmach. Na uczelni było niewiele pracowni do pracy brudnej, a mało kto był w stanie pozwolić sobie na własną pracownię. Tak zaczęłam odnosić wrażenie, że utknęłam w przestrzeni komputera. A równolegle, już wtedy na polu sztuki zaczęłam obserwować zwrot w stronę fizyczności, w stronę tradycyjnych technik rzeźbiarskich, które na jakiś czas wypadły z głównego nurtu. Dzisiaj pole między rzemiosłem a sztuką się wypełnia i przeplata. Techniki rzemieślnicze są wykorzystywane w sztuce. Z kolei w rzemiośle coraz więcej pojawia się pracy autorskiej – odpowiedziała. Dodała: Od kilku lat działam w stowarzyszeniu Nów. Charakterystyczne dla Nowiu jest to, że skupia twórczynie i twórców, którzy są projektantami i wykonawcami jednocześnie; tworzą autorskie prace. To jest trend, który funkcjonuje na świecie od lat i u nas w Polsce też staje się coraz silniejszy. W świecie sztuki i designu rośnie zainteresowanie ręcznym wytwórstwem oraz tradycyjnymi materiałami i technikami, ale rozumianymi we współczesny sposób i twórczo interpretowanymi. W Stowarzyszeniu poświęcamy dużo czasu i namysłu nad tym co to znaczy być rzemieślnikiem we współczesnej Polsce i w świecie. Czy jest jakiś zasób historyczny, z którego możemy czerpać? Jakie są nasze tradycje? W dużym stopniu staramy się budować naszą tożsamość od nowa, reinterpretować, kwestionować. To jest bardzo żywy i ciekawy proces.

Jak ocenia możliwości sprzedaży obiektów i autorskich przedmiotów użytkowych? Poszerza się rynek obiektów kolekcjonerskich, które są unikatami. To jest bardzo fajne, że w Polsce tworzy się przestrzeń na tego typu rzeczy i my jako Nów przyłożyliśmy do tego swoją cegiełkę. Od lat konsekwentnie promujemy współczesne polskie rzemiosło. A jest to przestrzeń, która do tej pory w Polsce nie funkcjonowała lub istniała gdzieś na marginesie, a teraz wchodzi do głównego nurtu. Dlatego dotychczas większość swoich prac sprzedawałam zagranicą, ale to powoli zaczyna się zmieniać – powiedziała Anna Bera.

Zapytaliśmy, do jakich momentów projektantka zabiera użytkowników swoich obiektów i przedmiotów użytkowych? To się zmienia – odpowiada. Projektuję intuicyjnie, a dopiero później – w toku pracy lub patrząc już na gotowe rzeczy, zastanawiam się co mnie do tego skłoniło i co one wyrażają. Przez to staram się zrozumieć samą siebie, ale jest to też zaproszenie do rozmowy i akt komunikacji z odbiorcą – zaznacza.

TEKST: Diana Nachiło

Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl nr 10/2023