Polski design performatywny
17 lipca, 2018 2024-01-05 12:22Polski design performatywny
Od wielu lat obserwuję strategie komunikacji rodzimych, festiwali i designerskich marek. Odczytuję je często z zadziwieniem, a coraz częściej nawet z rozbawieniem.
Mam wrażenie, że by na naszym designerskim rynku zostać popularnym celebrytą wystarczy wejść w kooperatywę z szerokim środowiskiem promotorów polskiego designu produktowego.
Co ciekawe, rynek projektowania graficznego, a także projektowania usług funkcjonują jakby równolegle do jakże medialnego rynku promocji designu produktowego. Mam wrażenie, że graficy zajmują się głównie pracą, a „produktowi” głównie zajmują się promocją autorskich „wydmuszek”.
Dla nobilitacji naszego designu produktowego stworzono rynek, którego uczestnicy czerpią dochody z pisania o swoich sukcesach i osiągnięciach. Przy permanentnym braku podaży, wyraźnie widać skłonność autorów licznych publikacji, do pisania jedynie o swoich wyobrażeniach. Na medialnym rynku polskiego designu obserwuję wysyp ekspertów od „dizajnu”, których przybywa nam szybciej niż solidnie zaprojektowanych produktów.
Rynek promowania designu produktowego rozwija się bardzo dynamicznie, a kreatorzy medialnych informacji o sukcesach mają coraz większą trudność, w znalezieniu efektownych produktów, by kreować kolejne „niusy” i artykuły sponsorowane.
Polski design – ilość czy jakość?
Można mieć wrażenie, że w powszechnym dążeniu do popularyzowania designu, zapomnieliśmy o jakości, rzetelności, skuteczności, a przede wszystkim o odpowiedzialności wobec nabywców tych designerskich przedmiotów. Słowo „design” komunikowane jest jako synonim dziwacznych i kosztownych produktów, docenianych jedynie przez koneserów i znawców. Reszta społeczeństwa ma ślepo podążać za ich wyborami i preferencjami. Niestety mam głębokie przekonanie, że nasi kreatorzy, koneserzy oraz znawcy, sami tego designu nie kupują bo nie mają potrzeby by go posiadać. A z drugiej strony pewnie ich nie stać na tak drogie produkty.
Dobry design kosztuje. Ale rynek nie znosi próżni. Zawsze da się jakoś na tą sprzeczność zaradzić. Na potwierdzenie tego faktu chciałbym zwrócić Państwa uwagę niezwykłą karierę kosztującej ok. 90 PLN podróbki krzesła „Mirat”, zaprojektowanego przez małżeństwo Eamesów. Ten podróbkowy mebel spotykamy dzisiaj niemalże wszędzie. Od wystroju kawiarni i knajpek, zaprojektowanych przez polskich dekoratorów wnętrz, po wystrój widowni sali konferencyjnej na targach 4 Design Days w Katowicach, gdzie dostarczyła je pewnie firma eventowa.
Podróbki ikon światowego designu dość powszechnie zagościły w autorskich projektach przestrzeni publicznej. Podróbek „ikon” polskiego designu jak na razie na rynku brak. Ich kopiowanie, ze względu na małą rozpoznawalność marki i mizerny popyt, się nie opłaca.
Z drugiej strony, badania rozpoznawalności tak zwanych „ikon polskiego designu” obnażają niezwykłą hermetyczność środowiska. Gwiazdy błyszczą wśród kilku setek swoich znajomych i wielbicieli, ale statystyczny konsument nie ma o ich nazwiskach zielonego pojęcia.
Sukcesów nie widać
Po wielu latach promowania zalet polskiego designu nie widać sukcesów rynkowych osiągniętych przez przedsiębiorców inwestujących w takie projekty. Do tej pory nie ukazał się ani jeden artykuł, w którym polski inwestor zachwycałby się ekonomicznym efektem współpracy z designerem. Czytając medialne informacje o naszym rodzimym designie produktowym, widzimy zwykle ładne przedmioty, rzadziej sylwetki ich autorów. Mam wrażenie, że od wielu lat promujemy wyłącznie podaż „medialnych wydmuszek”. Jak ognia unikamy zaś rzetelnej diagnozy skali popytu na taki design.
Myślę że dla polskiego inwestora, umiejętność odróżnienia realnych kompetencji, od starannie przemyślanej i zaplanowanej performatywnej „designerskiej ściemy”, będzie w najbliższych latach kluczowym wyznacznikiem rozwoju ich firm. Każda pomyłka w tym wyborze, będzie dla inwestora niezwykle kosztowna. Wygeneruje niepotrzebne wydatki i stratę czasu.
Przemyślany design produktów jest i będzie oczywistym czynnikiem wzrostu polskich firm. Ale zachwycając się samym designem, warto rozróżnić czy ten design wdrażany jest dla promocji naszej marki, czy jedynie dla reklamy nazwiska designera, czy promotorów jego designu? Design „performatywny”, wdrażany na koszt polskich przedsiębiorców, widać coraz powszechniej. Ale nikt nie policzył jakie dochody właściciele firm osiągnęli z takich inwestycji?
Warto pamiętać, że autorów licznych publikacji o zaletach „designu” to nic nie kosztuje. Ponieważ „eksperci i publicyści od designu” swoje komunikaty od lat adresują do inwestora licząc, że weźmie całe ryzyko na siebie.
Taki mamy design?
TEKST: Zdzisław Sobierajski