Mentalność zwycięzcy
14 maja, 2016 2023-11-27 14:45Mentalność zwycięzcy
Kto dziś wygrywa – i w biznesie, i w sporcie? Ci, którzy solidnie się przygotują do stojących przed nich wyzwań i prócz tego mają w sobie to coś, co często nazywa się mentalnością zwycięzcy.
Sportowiec ma czas na treningi, przygotowania do zawodów, ale tak naprawdę jego umiejętności weryfikują przeciwnicy. Może w klubie wygrywać z każdym, ale nigdy nie może być pewny, w jakiej formie są inni zawodnicy. Podobnie jest z firmami. Może się nam wydawać, że mamy idealną ofertę za idealną cenę, ale nasze przekonania i tak zweryfikują klienci oraz konkurencja. W tej niepewności, warto nastawić się na pozytywne myślenie, podparte solidnymi, konkretnymi podstawami. Czy sportowiec, który na treningach będzie tylko pozytywnie myślał, a nie ćwiczył, wygra kiedykolwiek? Nie. Musi ciężko pracować, wylać litry potu, do perfekcji opanować wszelkie niezbędne umiejętności, a dopiero do tego dodać mentalność zwycięzcy. Tak samo my, przedsiębiorcy, musimy budować firmy o mocnych fundamentach – tych finansowych, personalnych. Dopiero potem przekonać siebie i innych, że stać nas na sukces.
Działa to też w drugą stronę. Jeśli wspomniany już sportowiec na zawodach będzie musiał zmierzyć się z mistrzem świata i mistrzem olimpijskim, bez pozytywnego myślenia nigdy nie wygra. Musi wierzyć w to, że jest w stanie go pokonać, mimo licznych tytułów przeciwnika. W tym konkretnym przypadku, musi sobie wmówić, że stoi przed nim człowiek z krwi i kości, że jego przygotowania były solidne, że jest w stanie z nim wygrać, że chcąc być mistrzem, trzeba pokonać mistrza. W biznesie jest podobnie. Co nam da profesjonalna kadra, fachowcy, wielkie nakłady na inwestycje i reklamę, skoro będziemy uważać, że i tak nie uda się nam przebić oferty konkurencji? Nie możemy w reklamach mówić, że jesteśmy najlepsi, skoro innymi działaniami będziemy stwierdzać, że owszem, jesteśmy, ale tak nie do końca, bo spójrzcie na firmę X, która ma większy kapitał, większą sieć sprzedaży. Tak się nie wygrywa.
Pamiętajmy jednak o docenieniu przeciwnika. Przypomnijmy sobie, ile to w sporcie było niespodzianek, gdy ktoś mało znany pokonał mistrza świata, bo ten zlekceważył rywala? Nie trzeba nawet być na samym szczycie, by paść ofiarą zbytniej pewności siebie. Aby wybić się za granicą, najpierw trzeba wypracować swoją pozycję w kraju. A nie da się tego zrobić, jeśli gubi nas zbytnia pewność siebie i lekceważenie konkurencji. Tak samo jak w sporcie, tak i w biznesie należy podejść z szacunkiem do każdego rywala. Przede wszystkim dobrze go poznać, określić jego mocne i słabe strony oraz przygotować odpowiednią strategię do konfrontacji z nim.
Bardzo popularne dzisiaj jest stwierdzenie, że polski rynek nie jest na coś gotowy. Spójrzcie tylko, kto to mówi. Najczęściej są to właściciele firm, którzy chcieli wprowadzić coś do Polski na próbę, testowo. I zazwyczaj przed startem, na łamach mediów, tłumaczyli, że chcą sprawdzić, czy dany produkt czy usługa przyjmie się w Polsce. A jak ten komunikat odczytują konsumenci? Ktoś im coś daje, ale sam do końca nie wierzy, że to jest dobre, bo trzeba to najpierw sprawdzić. A klienci nie lubią być królikami doświadczalnymi, a w tych okolicznościach byliby nimi, i to na dodatek – oficjalnie.
Mentalność zwycięzcy kazałaby stanąć z otwartą przyłbicą przed tłumem i głośno powiedzieć: Niesiemy wam dobrą nowinę. Oto produkt X jest już dostępny w Polsce. Korzystajcie z niego, pomóżcie nam go dostosować do waszych potrzeb, a będzie to nasz i was sukces.
Wspomniana już mentalność może się też objawiać w obliczu porażki. Choć brzmi to nierealnie, niekiedy prawdziwego zwycięzcę poznaje się po tym, jak przegrywa. Z aren sportowych zapamiętujemy zwycięzców, to prawda. Ale zapamiętujemy także tych, którzy przegrywają, ale walczą do końca – pływaka z małego kraju, który mimo braków w sprzęcie, płynie daleko za innymi. Ale płynie, walczy. Zapamiętujemy biegaczy, którzy tuż po starcie łapią kontuzje, ale dobiegają do mety kulejąc czy nawet idąc po kolanach. Takich też zapamiętujemy! Oni też mają mentalność zwycięzcy.
Na koniec warto sobie coś uzmysłowić – wielokrotnie użyłam tu takich słów jak „rywal”, „przeciwnik”, „konkurent”. Nie mają one negatywnego nacechowania. „Przeciwnik” to nie to samo co „wróg”, a „konkurent” – to nie ktoś, kto chce wbić nam nóż w plecy. W prowadzeniu działalności gospodarczej, jak w sporcie – wszyscy powinniśmy grać według tych samych reguł, w takich samych warunkach. I choć w życiu różnie to bywa, nie jesteśmy wrogami. Doskonale to widać na targach czy spotkaniach branżowych, gdzie bardzo często prezesi rywalizujących ze sobą firm siedzą przy jednym stoliku czy gratulują sobie nawzajem sukcesów.
Zapewne czytają nas meblowi mistrzowie świata, pretendenci do tego tytułu i mali przedsiębiorcy, którzy przegrywają na razie każde ważniejsze starcie z gigantami. Każdemu z was mogę powiedzieć jedno: Obudźcie w sobie mentalność zwycięzcy, która podbudowana mocnymi fundamentami, zaowocuje.
TEKST: Anna Gąsiorowska