Kto wygra targi „Meble 2017?”
6 kwietnia, 2017 2024-01-10 14:15Kto wygra targi „Meble 2017?”
Tak, wiem – targi to nie żadne zawody, to nie miejsce i czas na rywalizację. Po prostu Państwo przyjeżdżacie, zdobywacie medale i wracacie do swojej ciężkiej, codziennej pracy. Wszyscy jak ognia unikamy takich słów jak „konkurencja”, „rywalizacja”, „walka o klienta”. Dla wielu one nie istnieją.
A przecież gdyby nie konkurencja – już dawno byśmy spoczęli na laurach. Podmiot dominujący nic nie musi. Tymczasem podczas targów „Meble 2017” zapewne nie raz spotkaliście się ze swoimi największymi rywalami. Uścisnęliście sobie ręce, a w duchu – nawet im podziękowaliście, bo przecież dzięki temu, że czuliście ich oddech na plecach, stworzyliście coś lepszego, piękniejszego, bardziej funkcjonalnego. Przyznajcie to Państwo szczerze – czy chciałoby się Wam inwestować w nowe technologie, rozbudowywać swoje fabryki, szukać nowych nabywców, gdyby nie na przykład Pan X – prezes Waszego największego konkurenta?
Zazwyczaj nie doceniamy roli konkurencji na nas samych, a jeśli już – to w kontekście walki – albo my, albo oni. Albo klient przyjdzie do nas, albo do nich – z zastrzeżeniem, że ci „oni” to cała reszta. My kontra reszta świata… Zapominamy jednak, że im silniejsza konkurencja, tym my jesteśmy lepsi. Fakt, to bycie lepszym kosztuje – musimy się liczyć z rachunkiem za te zmiany. Jednak każda zmiana kosztuje! Nawet kupno nowej farby do włosów. I choć producent zapewnia, że „nowy kolor, nowa ty”, nie traktujemy tego tak samo, jak wprowadzanie innowacji w przedsiębiorstwie. No dobrze, może nie ta skala, ale zasada ta sama – inwestujemy w coś nowego.
Targi „Meble 2017” uświadamiają mi jeszcze coś. Często od swoich klientów słyszę, że rozpoczęli współpracę z dłużnikiem, bo umiał negocjować albo że jego biuro wyglądało na zadbane i bogate. Nic nie wskazywało na bliską finansową katastrofę. Tak samo jest z targami – nie tylko meblowymi – to tylko nasza wizytówka. Warta tyle, jak mocno jest podparta konkretami. O tym też często zapominamy w targowym szale. Targi to nie festiwal próżności – niczym rozdanie filmowych Oscarów. W przypadku targów branżowych, bardzo często tak to wygląda. Kto będzie miał większe i efektywniejsze stoisko? Kto zaskoczy konkurentów nowinkami technologicznymi – nie w swoich produktach czy usługach, ale na swoim stoisku? Czy na tym nam zależy? Przecież każdy się orientuje, w jakiej kondycji są jego konkurencji. Takie coś zadziała – na osobę z zewnątrz, która na targi przychodzi „pozwiedzać”, a nie załatwiać interesy. Jednak to nie jest nasz targowy cel!
Wracając do dłużników z pięknymi biurami i drogimi meblami. Każdy z nas może się naciąć na klienta, którego kondycję finansową ocenialiśmy inaczej, niż to się okazywało w rzeczywistości. Zachowujemy się wtedy jak ci „zwiedzający”. Zachłyśnięci pierwszym wrażeniem, nie przychodzi nam nawet do głowy, by sprawdzić klienta – bo przecież ktoś, kto jeździ najnowszym modelem samochodu, nie może mieć problemów finansowych! Ktoś, kto ma marmurowe schody i akwaria z krewetkami w każdym z pokoju, nie może mieć na karku wierzycieli!
Ulegamy złudzeniom i wyłączamy myślenie. Przestajemy trzymać się konkretów i dajemy się wodzić za nos. Wydaje się, że często pobudka przychodzi wraz z pierwszą niezapłaconą fakturą. Otóż nie! Bardzo długo możemy dawać się oszukiwać. Trudno jest nam się przyznać, że daliśmy się zwieść. A ta niezapłacona faktura – to zapewne jakieś niedopatrzenie czy błąd w księgowości. A gdy zaczynamy już działać – jesteśmy aż do bólu wyrozumiali – skoro powiedział, że zapłaci w poniedziałek, to zapłaci w poniedziałek (nieważne który, my poczekamy, bo to taki dobry człowiek był, tak mu dobrze z oczu patrzyło…).
Jestem przekonana, że dla Państwa tegoroczne targi skończyły się sukcesem. Ja spotkałam tam wielu przyjaciół, poznałam kolejne wspaniałe i zaangażowane w swoją pracę osoby. Zdobyłam cenne dla mnie – nie tylko jako windykatora i trenera windykacyjnego – kontakty, ale także dla mnie, jako Anny Gąsiorowskiej. I choć bywam na wielu spotkaniach branżowych, na targach „Meble 2017” czułam się jak u siebie. Nie czułam nerwowej i napiętej atmosfery, nie czułam pełnych podejrzliwości i niepewności spojrzeń.
Do zobaczenia za rok! Spotkajmy się w takim samym składzie, ale też nie zamykajmy się na nowe osoby i firmy! Niech nasza branża żyje i się rozwija. A to nie stanie się bez „nowych” i „innych”.
TEKST: Anna Gąsiorowska