Design. Jak to łatwo powiedzieć!
14 grudnia, 2020 2023-12-20 9:11Design. Jak to łatwo powiedzieć!
Słucham opinii różnych ekspertów od wirusologii, opowiadających o tym, jak ludzie zakażeni koronawirusem COVID 19, tracą „smak”. A w dodatku towarzyszy im przy tym, rozgorączkowanie i utrata węchu, czyli jak to się mówi w branży designerskiej, tak zwanego „nosa”. To jest dotkliwa dolegliwość, szczególnie dla trendologów.
Wpływ „braku nosa” opisał już w 1836 roku Mikołaj Gogol. Do dzisiaj jest to intrygująca, wielowątkowa lektura, skłaniająca do refleksji nad otaczającą nas rzeczywistością.
Muszę przyznać, że kumulacja skutków COVID 19, jest niezwykle designerskim doświadczeniem dla ludzi sektora kreatywnego. W praktyce, nic się nie da „wyniuchać”. Niewiele da się „wysmaczyć”. A do tego, od wiosny „gorączkowo” szukamy roboty. Niby, kto znalazł, ten ma. Ale ilu designerów jakoś nie znalazło?
Pochylając się nad ich losem, możemy się długo zastanawiać dlaczego tak się stało? Możemy analizować, jakich dzisiaj dotacji wymaga utrzymanie jednego etatu, w podobno najbardziej innowacyjnym sektorze polskiej gospodarki? A z drugiej strony, mając na uwadze, aktualne doniesienia z telewizora, ciekaw jestem ilu projektantów potrafi coś zaprojektować bez „unijnych dotacji”. Mam wrażenie, że przez ostatnie dziesięć lat, nikt nie odważył się zrobić takiej statystyki. A szkoda. Zwłaszcza wobec trudu polskich inwestorów, którzy skutecznie kreowali nowe produkty za własne pieniądze.
Słowo „design” tłumaczone na język polski, oznacza „projektowanie”. Ale czy w naszej rzeczywistości, produkty i usługi potrafi zaprojektować jedynie obdarzony łaską geniuszu, wszystkowiedzący designer? Przecież w języku polskim nie występuje słowo określające o jaki „design” nam konkretnie chodzi. Wydaje mi się, że każdy Anglik, Niemiec, Włoch, czy Francuz, wie czym różni się graphic design, od web design, product design, czy od furniture design. Ale naszego rodaka Polaka, w tym zakresie chyba jeszcze nie nikt nie wyedukował.
Co można zaprojektować?
Projektować chcemy różne rzeczy. Czasem są to usługi, czasem komunikacja, a czasem otaczające nas przedmioty. Z reguły robią to zespoły ludzi, opłacane przez inwestora, zatrudnione w celu zrealizowania efektywnego procesu projektowo-wdrożeniowego. Oglądając filmy, zawsze podziwiam ich autorów, którzy na końcu swojego dzieła wymieniają wszystkich, którzy do powstania filmu się przyczynili. Oprócz scenarzysty, reżysera, aktorów, poznajemy tam nazwiska ludzi rejestrujących, dźwięk, szyjących kostiumy, zapewniających prąd i catering na filmowym planie.
Zadziwiające jest to, że w polskiej popkulturze, pojecie „design” zostało przypisane jedynie do autora wizerunku ładnie (i najczęściej drogo) zaprojektowanych bibelotów, lamp, mebli i różnych przedmiotów, kupowanych przez nas z chęci upiększenia naszego otoczenia. Kupowanych oczywiście na raty, bo po co mamy przepłacać za naszą chęć posiadania?
Czy tak pojmowany design jest stylowy? No jest, bo przecież kupiliśmy modne i szykowne przedmioty. Czy wnosimy nowe wartości do polskiej kultury? Wnosimy, bo przecież jesteśmy mecenasami innowacyjnych produktów, ich zalet i wartości. Ale czy taki „design” cokolwiek kreuje? No, a niby jakby miał by, „nie kreować”, skoro sami go tak codziennie, uporczywie upowszechniamy?
W prasie, mediach społecznościowych, czy na You Tubie, można znaleźć wiele filmów z branżowych „eventów” , które po kilku latach od publikacji, mają po kilkadziesiąt wyświetleń.
Już sam nie wiem, czy elokwentnie ględząc o „polskim designie” robimy tylko reklamę, czy budujemy wizerunek innowatorów, komunikując wartości ich marek?
TEKST: Zdzisław Sobierajski