Czy tanio nie może znaczyć lepiej?
28 listopada, 2011 2023-12-28 7:36Czy tanio nie może znaczyć lepiej?
Włoskie meble kojarzą się z najnowszym wzornictwem, niemieckie – z solidnością, skandynawskie łączą prosty design z funkcjonalnością, a znakiem rozpoznawczym polskich mebli jest taniość.
Skąd taniość i czy tylko Polacy chcą kupować tanio? Kontrahenci z zachodniej części Europy, kierują się do Polski w poszukiwaniu niższej ceny. Niezależnie od zamówienia, czy jest to specyficzne zlecenie czy „masówka”.
Specyficzne zlecenia (wyposażenie hoteli, restauracji, sklepów itp.) często są skomplikowane, niepowtarzalne, muszą być wykonane szybko i w wysokiej jakości. Jest grupa producentów, którzy świetnie sobie z tym radzą, wyspecjalizowali się w tej dziedzinie. Nie reklamują się, nie są znani i mało się o nich mówi. Dysponują najwyższej klasy parkiem maszynowym, systemami komputerowymi do obsługi produkcji, wysokiej jakości kadrą, mają szeroką wiedzę na temat materiałów i akcesoriów, nie mają problemów finansowych i – co najważniejsze – mają pakiet zamówień na kilka, a nawet kilkanaście miesięcy.
Profesjonalnie też może być tanio
Są świetną wizytówką polskiego meblarstwa, ale to właśnie dzięki niższej cenie w stosunku do producentów z zachodniej Europy otrzymują zamówienia. W tym przypadku słowo tanio znaczy: profesjonalnie, na czas i konkurencyjnie cenowo.
Trudności gospodarcze w Europie przenoszą się na sytuację w branży meblarskiej. Do Europy napływa masa tanich produktów z Chin, w tym też mebli. Na korzyść producentów z europejskich działa głównie czas realizacji.
Masowe produkcje potęgują konkurencję cenową. Meble są w paczkach, mają być bardzo tanie i bardzo szybko. Polska jest dostawcą głównie mebli tanich i bardzo tanich, ale też nie wiadomo, jaka część z tych mebli pozostaje w Europie, a jaka jest eksportowana na inne kontynenty.
W rejonach Polski, w których są większe skupiska producentów, zachodni kupcy jeżdżą od zakładu do zakładu i negocjują ceny na określone modele według projektu. Niestety, producenci mebli też sami doprowadzają do obniżania ceny. Aby pozyskać zamówienie, walczą między sobą niemal o każdy przysłowiowy cent. Drożejąca płyta zmusza do ciągłego szukania oszczędności na innych elementach i w efekcie tę super eksportową cenę, bez ponoszenia dodatkowych kosztów inwestycyjnych, można osiągnąć tylko potanianiem kosztów pracy, akcesoriów i pozostałych materiałów.
Oczywiste jest, że tym samym spada jakość wyrobu finalnego.
Taniej nie musi znaczyć: gorzej
Na straży poziomu jakości w eksporcie stoi prawo zobowiązujące do przestrzegania norm, a za ich nieprzestrzeganie grożą poważne konsekwencje, również finansowe. Granice kompromisu ceny kosztem jakości są jasno określone i nie można ich przekraczać.
Dodatkowo, poziom świadomości konsumenckiej hamuje zapędy w kierunku obniżania poziomu jakości mebli. Klienci są bardziej wyedukowani w zakresie praw i trybu ich dochodzenia. Zbyt niska jakość eliminuje produkt z rynku – klienci zwyczajnie go nie kupią.
Między taniością w rozumieniu konkurencyjności, a taniością w rozumieniu złej jakości, granica jest bardzo cienka.
Z której strony tej granicy są meble oferowane polskiemu klientowi?
Rynek polski jest tego niestety przykładem, że bliżej nam do gorszej strony tej granicy.
Oceniając większość mebli, można pokusić się o wniosek, że sprzedawcy i producenci mebli oceniają rynek krajowy jako znacznie mniej wymagający. Wzornictwo w różnym stopniu naśladuje trendy, a akcesoria często są w niskiej jakości. Bywa, że z naruszeniem prawa.
Konkurencyjnie, czyli tanio?
Rachunek ekonomiczny, a konkretnie chęć zysku, przysłowiową ludzką uczciwość spycha na dalszy plan. Wśród producentów są opinie, dosłownie cytując: chcielibyśmy stosować akcesoria dobre jakościowo, ale inni tego nie robią. Żeby być konkurencyjnymi musimy też stosować tanie rozwiązania. Mamy tego świadomość, jednak takie są realia. Tanie – oględnie mówiąc, a faktycznie – niezgodne z podstawowymi normami. Niewiedza konsumentów, choćby w temacie oznakowania produktów znakiem CE, stanowiącym bezwzględny wymóg do obrotu towarami na terenie Unii Europejskiej, umożliwia producentom wykorzystywanie tej sytuacji.
Znak CE to deklaracja zgodności. Słowo-deklaracja, zawiera w sobie zobowiązanie prawdomówności. Tak długo, jak długo konsument nie sprawdzi, czy deklaracja jest zgodna z założeniami, jakim produkt powinien odpowiadać, towar jest w obrocie. Mówiąc dobitniej: rynek niewyedukowanych konsumentów sprzyja wykorzystywaniu i nadużywaniu zaufania konsumentów.
Doskonałym przykładem jest oświetlenie montowane w meblach. Producent/importer oświetlenia opisuje znakiem CE swój produkt, choć nie odpowiada on podstawowym regulacjom, takim jak emisja ciepła, maksymalna dopuszczalna temperatura do montażu na lub w płycie, żywotność, częstotliwości w transformatorach, okablowanie itd. Producent mebli oferuje świadomie te produkty, bo z punktu widzenia prawa nie on jest stroną dla konsumenta. Wobec konsumenta odpowiada producent lub importer wymieniony na oprawie. Na producencie mebli nie spoczywa żadna prawna odpowiedzialność za wadliwe oświetlenie. I wszystko się kręci. Ostatecznie klient kupuje oświetlenie, które bardziej grzeje niż świeci, krótko zresztą.
Niska jakość to krótka żywotność
Powszechnie proponowane oświetlenia z diodami LED są także jaskrawym przykładem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Emitowane światło jest ostre, a w oprawach spotyka się diody emitujące bardzo różne barwy światła i w konsekwencji emitujące szkodliwe oraz męczące światło. Szczytem nieprofesjonalizmu jest zamontowany, nad blatem roboczym, pasek LED-owy świecący niebieskawą barwą. Konsument może nie mieć odpowiedniej wiedzy na ten temat, ale producent, sprzedawca czy montażysta, nie ma usprawiedliwienia.
Niska jakość to również krótka żywotność. Długa żywotność, niskie temperatury, niskie zużycie prądu stanowią podstawę rozwoju i wprowadzania oświetlenia LED-owego do mebli.
Nie ma mowy o żadnej energooszczędności, jeśli źródło światła nie świeci i trzeba je wymieniać po miesiącu.
W przypadku oświetlenia nieprzestrzeganie norm może być bardzo niebezpieczne dla użytkowników, dlatego producent mebli chętnie ujawnia dostawcę. Inaczej jest z artykułami takimi, jak uchwyty, zawiasy czy prowadnice. Nie wymagają oznakowania i niełatwo jest ustalić miejsce pochodzenia. Można się domyślać po cechach zewnętrznych, ale na tej podstawie nie ustalimy, czy zawierają metale ciężkie lub inne zakazane substancje.
Czy zatem gorsza jakość to wybór polskiego klienta?
Coraz gorsza jakość
Będąc 20 lat w branży meblarskiej, z przykrością stwierdzam, że w meblach z niższego segmentu cenowego, właśnie te podstawowe części mebli są gorszej jakości niż na początku lat 90. Wtedy prowadnice rolkowe działały i na pewno wytrzymywały udźwig zgodny z deklaracją. Wystarczy porównać wagę prowadnicy. Ma się wrażenie, że w niektórych z nich głównym składnikiem jest farba. Powszechnie stosowane wówczas zawiasy z puszką 26 mm wytrzymywały większe udźwigi niż obecne z puszką 35 mm. Wprawdzie oferują wbudowane ciche zamykanie, z tym, że nie wiadomo na ile cykli i na jakie obciążenie. Jedynie nieliczni, światowi liderzy są wyjątkiem i przestrzegają norm.
Jakość akcesoriów jest niższa, więc jakość całego mebla jest niższa. Tylko wzornictwo, naśladujące trendy, tworzy mylne wrażenie, że jest nowocześniej, czyli lepiej.
Faktem jest, że generalnie polski klient nie dysponuje zasobnym portfelem i poszukiwanie niższej ceny jest naturalną konsekwencją, jednak za własne pieniądze otrzymuje złą jakość, która na pewno nie jest z jego wyboru. Zwyczajnie nie wie, że należy mu się stosowny do budżetu, ale pełnowartościowy produkt.
Czy tanio nie może znaczyć lepiej?
Zauważalną przypadłością naszego rynku jest nieadekwatny dobór akcesoriów w stosunku do ceny wyrobu finalnego. Akcesoria, materiały i rozwiązania nie są dobierane zależnie od poziomu cenowego, dlatego trudno, a nawet nie można rozróżnić poziomu cenowego. Produkt z niższej półki cenowej jest zarówno w drogich, jak i bardzo tanich meblach, jak podpórka ocynkowana.
W polskich meblach ta sama podpórka jest w tanich, paczkowanych meblach z marketu i w meblach wykonanych w naturalnej okleinie, sprzedawanych w salonach.
Mało jest nowoczesnych rozwiązań. Bywa, że akcesoria są niewłaściwie dobrane – albo z oszczędności, albo z niewiedzy.
Wszyscy są tak skoncentrowani na cenie, że nie interesuje ich wprowadzanie nowych rozwiązań, choćby drobnych, podnoszących estetykę i funkcjonalność. Jako przykład może posłużyć najprostsza podpórka: zamiana kołeczka na też tani, estetyczny model albo blokująca podpórka zapewniające bezpieczeństwo mebli dziecięcych.
Producenci mebli wychodzą z założenia: rynek nie zgłasza zastrzeżeń, czyli nie potrzebuje i nie ma sensu zmieniać. Na pewno jednak rodzice są gotowi zapłacić za bezpieczeństwo swoich dzieci, szczególnie, kiedy mówimy o kilku złotych. Ale skąd rodzice mają wiedzieć o takich rozwiązaniach, jeśli nie pokazuje się im takich rozwiązań?
Celowo pomijam znaczącą rzeszę małych wykonawców, serwisantów, z którymi przychodzi konkurować dużym producentom. Mechanizmy są podobne, z ta różnicą, że są w stanie oferować niskie ceny, bo wielu z nich działa w szarej strefie, na tzw. paragon. Oni kontynuują politykę dużych – tanio.
Czy jest szansa odejścia od taniości?
Kupcy meblowi mają swój udział w obecnym stanie rzeczy. Hołdując zasadzie, że ma być najtaniej i nie wywierając presji na jakość, utrwalają tę sytuację. Zapominają, że przecież ich rolą w łańcuchu sprzedaży jest kreowanie rynku, wywoływanie zapotrzebowania na nowe produkty.
W pewnym sensie ciągłe odwoływanie się do taniości nie dziwi, gdyż najłatwiej sprzedaje się przez pryzmat ceny. Słowem kluczem w obecnym handlu jest: taniość i permanentna promocja. Zasada: wymyślimy nową promocję i samo się sprzeda, ma swoje wady, niebezpieczne dla producentów mebli. Meble to nie chleb i ziemniaki. Skutki są widoczne w branży. Permanentne promocje wręcz wygaszają stały popyt – klienci czekają wyłącznie na promocje. Już nie sezonowe, ale w każdym miesiącu. Jeśli tanio jest w tym miesiącu, to pojawia się oczekiwanie, że w przyszłym będzie jeszcze taniej.
Efektem są coraz mniejsze stałe zamówienia, wysoki współczynnik nieprzewidywalności produkcji, mniej inwestycji i rozwoju. Im większa skala, tym bardziej widoczne spadki.
Czas pomyśleć o przyszłości
Trzeba szukać konkurencyjności na etapie produkcji, montażu, logistyki, atrakcyjności oferty pod względem nowoczesności w każdym wymiarze.
Istnieje poważne ryzyko dla branży, że w miarę dostosowywania przemysłu do rożnych regulacji UE, sytuacji rosnących kosztów związanych z tymi wymogami, kosztów energii, kosztów dynamicznego postępu (oprogramowanie zarządzania produkcją, logistyka) i kosztów pracy, nasi zachodni sąsiedzi będą na tyle zaawansowani, że nie będziemy mogli z nimi konkurować cenowo.
TEKST: Wiesława Ryznar-Wojak
Autorka jest właścicielką TCo. Trading Company, firmy handlowej, specjalizującej się w branży akcesoriów meblowych. Z branżą meblarską związana od 20 lat.
Artykuł został opublikowany w miesięczniku BIZNES.meble.pl, nr 11/2011